Rozdział 3
„Smutna historia, szczęśliwe
zakończenie”
Tytuł: Live Story
Autor: Lilien
Beta: Anata
Para: Shou x Hiroto (Alice Nine)
Wiek: 9+
Gatunek tekstu: opowiadanie; live story; romansidło; trochę słodkie;
myślę, że zaskakujące momentami; takie pisane w wolniej chwili;
Dedykacja: mojej koleżance Ani, z którą to pisałam na lekcji PO
Dedykacja: mojej koleżance Ani, z którą to pisałam na lekcji PO
Przypatrywałem
się dzieciom, które beztrosko bawiły się na placu zabaw.
Nadal
nie wiem, co pomyślałem w tamtym momencie oraz co mnie wtedy naszło, ale
postanowiłem po prostu pomóc Shou. Oczywiście nie jedynie przez rozmowy czy
pocieszanie go. Poprosiłem mamę, aby udzieliła mu korepetycji. Na początku nie
chciał się na to zgodzić, ale kiedy obiecałem mu, że nie będą one za darmo,
oraz że będę siedział z nim, to zgodził się od razu. (Dop. Aut. Chodzi oto, że
Shou nie chciał wykorzystywać Hiroto. Ale jakoś nie umiałam tego odpowiednio
napisać.)
Szczerze,
to martwiłem się, że moja mama go nie polubi i zabroni mi się z nim spotykać.
Ale było całkowicie na odwrót.
Kiedy
Shou tylko przekroczył próg mojego domu po prostu osłupiałem ze zdziwienia. Był
uprzejmy, grzeczny, kulturalny, a wręcz szarmancki. Uwiódł moją mamę do tego
stopnie, że jednak nie płacił za lekcje oraz jadał z nami obiady lub kolacje,
czego nie lubił, ponieważ uważał, że w ten sposób wykorzystuje naszą znajomość.
Zaśmiałem
się w duchu. Tylko że nigdy mi to jakoś nie przeszkadzało. Przynajmniej miałem
go prawie zawsze obok siebie.
Pamiętam, jak w końcu pokazał mi, gdzie mieszka…
Pamiętam, jak w końcu pokazał mi, gdzie mieszka…
-
Kohara-kun, naprawdę nie rozumiem, dlaczego potrzebujesz moich korepetycji. –
Mama uśmiechnęła się do niego i pomału zbierała swoje rzeczy ze stołu. –
Rzeczywiście, masz trochę zaległości, ale jesteś naprawdę mądrym i
inteligentnym chłopakiem. – Wstała z krzesła i lekko rozczochrała mu włosy,
kiedy przechodziła obok niego. – Jak mój mały Hiroshi.
- Oj przestań mamo. – Wywróciłem oczami i lekko zawstydzony podrapałem się w tył głowy, spuszczając przy tym wzrok.
- Oj przestań mamo. – Wywróciłem oczami i lekko zawstydzony podrapałem się w tył głowy, spuszczając przy tym wzrok.
-
Zgadzam się z panią. – Odpowiedział po chwili chłopak a ja zdziwiony spojrzałem
na niego kątem oka. Shou siedział naprzeciwko mnie i uśmiechał się lekko w moją
stronę. – To naprawdę mądry chłopak. Wiele mu zawdzięczam. – Popatrzyłem mu
prosto w oczy. W jego wzroku było coś takiego niesamowitego, że po prostu
zrobiło mi się cieplej na duszy.
-
Chłopcy, idźcie na górę, a ja zaraz podam obiad. – Usłyszałem głos mojej mamy
dochodzący z kuchni.
-
Dziękuje, ale.. - Zaczął Kazamasa, a ja lekko zmrużyłem oczy patrząc na niego.
- Nie
zaczynaj. - Przerwałem mu, a ten zaczął w tym momencie zbierać swoje zeszyty i
notatki, całkowicie mnie przy tym olewając.
- Nie
o to chodzi Hiroto. – Powiedział po chwili zakładając torbę na ramie i
uśmiechnął się do mnie lekko. - Po prostu się dzisiaj bardzo spieszę i nie mogę
zostać. - Shou wstał i skierował się w stronę kuchni. Poszedłem za nim.
- Do
widzenia, pani Ogata. – Pomachał jej lekko.
Stanąłem
na korytarzu i oparłem się plecami o ścianę.
-
Naprawdę szkoda, że nie zostaniesz. - Zaczęła mama wyglądając z pomieszczenia.
- A więc do jutra, Kohara-kun. Myślę, że zjesz wtedy z nami?
-
Obiecuję! - Odpowiedział jej radośnie Shou i wyciągnął z szafki swoje buty. - A
mogę porwać ze sobą na chwileczkę Hiroto? - Spojrzałem na niego zdziwiony, a on
jedynie posłał mi jeden z tych swoich uśmieszków, przez co moje serca zabiło
dwa razy szybciej.
-
Oczywiście. - Odpowiedziała mama. Od razu zacząłem ubierać buty.
Po
paru minutach szliśmy już razem do... No właśnie, nie mam pojęcia gdzie
idziemy.
-
Shou, gdzie mnie ciągniesz? - Zajęczałem, na co ten jedynie uśmiechnął się
szerzej.
-
Zobaczysz. - Odpowiedział tajemniczo, po czym złapał mnie za rękę i zaczął
biec. Po chwili znaleźliśmy się pod jakimś blokiem. Chłopak wyszedł po schodach
na piętro i podszedł do jakiś drzwi. Kiedy wszedłem za nim do jego mieszkania,
szeroko otworzyłem oczy. Tam był porządek! Wszystko na swoim miejscu,
wykładane, posprzątane i czyste. Nie wierzyłem, że jestem w pokoju samotnie mieszkającego
chłopaka o nie za dobrej reputacji.
-
Chciałem abyś wiedział i pamiętał gdzie mieszkam. - Powiedział Shou po chwili
milczenia. I popchał mnie w głąb pokoju.
-
Ładnie tutaj masz. – Odpowiedziałem mu i dokładniej się rozglądnąłem. Za chwile
zauważyłem kolejną niespodziankę, jaką dla mnie szykował. – Kolacja?
- W
ramach podziękowania…
Zaśmiałem się patrząc na jakieś tak słodko biegające
dziecko.
W tamtym czasie każdy dzień spędzony z tym
chłopakiem sprawiał, że zakochiwałem się w nim coraz bardziej. Po prostu się od
niego uzależniałem.
Uwielbiałem patrzeć na jego uśmiech, piękne i
wesołe brązowe oczy oraz na tę beztroskę, kiedy byliśmy sami. Cieszył mnie
fakt, że dzięki mnie, choć na chwilę może być sobą.
Poprawiłem słuchawki w uszach i wróciłem na główną
drogę, po czym skierowałem się w stronę swojego domu.
Shou nie zdał egzaminów kończących drugą klasę
liceum, a co za tym szło - nie przeszedł do następnej klasy. W tamtym czasie
wszystko uległo zmianie. Po pierwsze nie powiedział mi tego osobiście, lecz
wysłał zwykłą wiadomość. Przestał również uczęszczać na korepetycje,
przychodzić na plac, spotykać się ze mną. Nawet nie odbierał ode mnie
telefonów. Na początku mnie to zdenerwowało, co było raczej logiczne. Lecz po
pewnym czasie zacząłem się o niego martwić. Przez głowę przechodziło mi wtedy
naprawdę wiele myśli. Niestety spełniły się te najgorsze…
Dzisiaj
jest właściwie mój ostatni dzień w tej szkole. Zakończenie roku szkolnego, a
dokładniej już po nim. Stoję właśnie przed gimnazjum i patrzę na grupki osób w
moim wieku, które właśnie wybierają się wspólnie gdzieś na miasto, aby to
uczcić. Z jednej strony chciałem iść z nimi, ale z drugiej moją głowę cały czas
zaprzątał Shou. Miałem naprawdę złe przeczucie i wrażenie, że ten chłopak ma
ochotę zrobić coś głupiego. Już miałem zacząć iść w kierunku przystanku
autobusowego, kiedy ktoś naprawdę mocno klepnął mnie w ramie
-
HIROTO~! – Usłyszałem znajomy głos i odwróciłem się w stronę kolegi z udawanym
uśmiechem. – Idziesz z nami?
-
Nie. – Odpowiedziałem mu szybko i stanowczo. – Nie mogę. Musze coś załatwić. –
Wyjaśniłem pokrótce i ruszyłem przed siebie. Nie miałem ochoty znów być przez
nich ‘przesłuchiwanym’.
-
Powodzenia stary! – Usłyszałem jeszcze za sobą i pomachałem od niechcenia
chłopakowi, po czym zacząłem biec, aby się nie spóźnić na autobus.
Pod
domem Shou byłem jakieś czterdzieści minut później. Wbiegłem po schodach na
górę i energicznie zapukałem do drzwi. Po paru minutach ciszy zrobiłem to po
raz kolejny. Lecz znów nic.
-
Naciśnij klamkę. – Usłyszałem czyjś głos i odwróciłem głowę. Obok mnie stała
sąsiadka Shou, czyli bardzo miła, starsza pani, która była dla chłopaka prawie
jak babci. – Kohara-kun bardzo często nie zamyka drzwi na klucz, kiedy jest w
domu. – Uśmiechnęła się do mnie czule i zaczęła szukać czegoś w torebce.
- Ale
ja nie wiem czy on tam jest.
-
Jest, bo go widziałam jak wychodziłam na zakupy parę minut temu. – Zaśmiała się
i otworzyła drzwi do swojego mieszkania. – Ale zapomniałam czegoś i musiałam
się wrócić.
-
Dziękuje pani bardzo. – Odpowiedziałem uprzejmie i zrobiłem tak, jak mówiła.
Rzeczywiście było otwarte.
Wszedłem
do mieszkania chłopka i zacząłem się dokładnie rozglądać.
-
Shou? – Cisza. Słychać było jedynie szum lejącej się wody. Odetchnąłem z ulgą i
usiadłem na jego łóżku. Dopiero teraz zacząłem się zastanawiać, co powie kiedy
mnie tu zobaczy.
Westchnąłem
cicho i wstałem, po czym podszedłem do drzwi od łazienki. Zapukałem lekko.
-
Kohara-san, przepraszam, że wszedłem tak bez pozwolenia, ale chciałem z tobą
pogadać. – I znów cisza. Odruchowo położyłem rękę na klamce i ją nacisnąłem.
Zanim zorientowałem się, co zrobiłem drzwi otworzyły się szeroko i zobaczyłem…
-
SHOU! – Krzyknąłem przerażony i po paru sekundach znalazłem się koło prawie
nieprzytomnego chłopaka. Siedział na płytkach, oparty o ścianę w kałuży krwi,
która powiększała się przez wylewającą się z wanny wodę. Szybko zakręciłem kran
i odetkałem kurek, po czym od razu uklęknąłem koło przyjaciela.
-
Shou… coś ty zrobił… - Zapytałam się go cicho, a łzy napływały mi do oczu.
- Ja…
- Zaczął słabo, patrząc mi przy tym w oczy. – Zostaw mnie. – Jedynie pokręciłem
przecząco głową i pobiegłem do kuchni. Z szafki, która znajdowała się nad
umywalką wyciągnąłem apteczkę i pobiegłem do łazienki, gdzie opatrzyłem mu
rany. Na szczęście przeciął sobie jedynie żyły, więc nie stracił aż tyle krwi.
Z drugiej ręki wyciągnąłem mu telefon, po czym włożyłem go do kieszenie od
swoich spodni. Przy okazji dokładniej oglądnąłem jego drugi nadgarstek.
-
Shou… - Szepnąłem. Cały przegub był w czerwonych lub różowych śladach po
poziomych kreskach. – Dlaczego? – Spojrzałem na niego. W tym samym momencie
chłopak stracił przytomność. – Shou… - Powiedziałem cicho, jakby do siebie, a
słone łzy spłynęły po moich policzkach. Otarłem je wierzchem dłoni i wstałem z
mokrej podłogi. Pomału i jak najdelikatniej przeniosłem go do pokoju, gdzie
rozebrałem go z mokrych rzeczy i położyłem na łóżku, po czym przykryłem czymś.
Przejechałem palcem o jego ciepłym i bladym policzku wsłuchując się w jego
miarowy oddech. Spał.
Wstałem
i wróciłem do pomieszczenia, w którym go znalazłem. Po odnalezieniu
odpowiedniego sprzętu, wysprzątałem tam dokładnie, brudząc przy okazji swoje
nowe ciuchy. Westchnąłem cicho i postanowiłem poszukać sobie czegoś w szafie
Shou.
Na
moje szczęście chłopak miał kilka przykrótkich, starych koszulek oraz jakieś
dresy. Ubrałem się w nie, a kiedy chciałem złożyć swoje rzeczy, coś wypadło mi
z kieszeni. Okazało się, że była to komórka Kohary.
- Po
co ci ona była potrzebna… - Zapytałam sam siebie i odblokowałem ją. Moim oczom
ukazała się wiadomość do kogoś. Zacząłem ją czytać.
„Chciałem,
abyś dowiedział się pierwszy.
Przepraszam. Jestem egoistą. Nie potrafiłem już po prostu żyć. Choć tak wiele ci zawdzięczam, to dziś nastał kres mojej wytrzymałości.
Jeszcze raz przepraszam. Będziesz tęsknił? Na pewno nie. Nie za mną.
Kocham cię. Nie jak brata, czy przyjaciela, ale jak kochanka. Może mnie teraz znienawidzisz, ale chciałbym abyś się o tym dowiedział. Zakochałem się w tobie, choć jesteś mężczyzną.
Przepraszam. Jestem egoistą. Nie potrafiłem już po prostu żyć. Choć tak wiele ci zawdzięczam, to dziś nastał kres mojej wytrzymałości.
Jeszcze raz przepraszam. Będziesz tęsknił? Na pewno nie. Nie za mną.
Kocham cię. Nie jak brata, czy przyjaciela, ale jak kochanka. Może mnie teraz znienawidzisz, ale chciałbym abyś się o tym dowiedział. Zakochałem się w tobie, choć jesteś mężczyzną.
Przepraszam.
To nie twoja wina, przecież doskonale zdaje sobie sprawę, że nie obdarzyłabyś
mnie tym samym uczuciem. To nie była twoja wina, po prostu ja już nie
potrafiłem żyć, w ten sposób.
Czy
mi wybaczysz? Naprawdę cię kocham…”
Ścisnąłem
telefon w palcach, a łzy napłynęły mi do oczu. Byłem zły, albo raczej
zwyczajnie zazdrosny. Shou nieszczęśliwie zakochał się w jakimś chłopaku.
Mógłby mieć on przecież to o czym ja tak bardzo marzyłem, Shou. Widzieć jego
piękny uśmiech, ocierać mu łzy, być przy nim już zawsze. Mógłby go bez niczego
pocałować, przytulic czy po prostu trzymać za rękę. A mi nigdy nie będzie to
dane. Pewnie na zawsze pozostanę dla niego jedynie przyjacielem.
-
Ciekawe, kogo wybrałeś. - Powiedziałem cicho i chciałem sprawdzić odbiorcę wiadomości.
Pech chciał, że przypadkiem nacisnąłem przycisk "wyślij". Wysłałem ją
do kogoś, ale niestety nie zapisałem. Westchnąłem cicho i odłożyłem urządzenie
na biurko Kazamasy.
Po
chwili usłyszałem dźwięk swojego własnego telefonu. Podszedłem do torby i
wyciągnąłem go z bocznej kieszeni. Spojrzałem na wyświetlacz i od razu szeroko
otworzyłem oczy ze zdziwienia. W jednym momencie moje serce zatrzymało się, by
zaraz dwukrotnie przyspieszyć. Przełknąłem głośno ślinę i odebrałem wiadomość,
by przeczytać po raz kolejny jej treść.
-
Shou... - Szepnąłem do siebie i łzy znów zaczęły znaczyć linie na moich
policzkach. Lecz tym razem były one wyrazem mojego szczęścia. - Byłem...
Zazdrosny... O siebie? - Zaśmiałem się chicho. - Kochasz... Mnie... - Lekko
otarłem mokre oczy i wróciłem do pokoju. Usiadłem na łóżku, na którym spał
Kazamasa. Odnalazłem jego dłoń pod kołdrą i lekko ja ścisnąłem.
-
Kocham cię. - Powiedziałem na głos, nie martwiąc się, że może to usłyszeć.
Teraz doskonale wiedziałem, że chłopak odwzajemnia moje uczucia. Delikatnie
nachyliłem się nad nim tak, że kosmyki moich włosów muskały jego twarz, a ja
czułem na wargach jego regularny oddech. Już prawie nasze usta się ze sobą
zetknęły, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Podniosłem się i westchnąłem cicho, po czym
poszedłem do nich, aby je otworzyć. Kiedy to zrobiłem moim oczom ukazała się
sąsiadka Shou, którą spotkałem wcześniej. Uśmiechnąłem się do niej przyjaźnie i
przywitałem się.
-
Dzień dobry proszę pani. - Ukłoniłem się lekko.
- Ah,
witaj. Jeszcze tutaj jesteś? - Zapytała się mnie uprzejmie i bardzo wesoło.
Ogólnie ta kobieta sprawiała wrażenie bardzo miłej i dobrej osoby.
-
Tak. Po prostu... – Przełknąłem głośno silne i mimowolnie spuściłem wzrok.
-
Hej. - Strasza pani uśmiechnęła się do mnie i położyła mi rękę na ramieniu. -
Coś się stało?
-
Nie, nic, naprawdę.
-
Chłopczę, przecież widzę. Gdzie jest Shou?
-
Śpi. - Odpowiedziałem cicho i zrobiłem jej miejsce, aby przeszła. Kobieta
weszła od razu do pokoju chłopaka i spojrzała na niego, po czym na mnie.
- Czy
on próbował się... - W odpowiedzi jedynie przytaknąłem jej głowa i oparłem się
plecami o ścianę.
-
Znalazłem go w łazience. - Nagle poczułem jak łzy spływają mi po policzkach.
Może dopiero teraz tak naprawdę dotarło do mnie, co się stało? - Był jeszcze
przytomny, ale było dużo krwi. Choć właściwie sam nie wiem czy to była krew czy
zabarwiona nią woda. - Kobieta podeszła do mnie i lekko do siebie przytuliła. -
Zemdlał, kiedy opatrzyłem mu rany i nadal śpi. - Pociągnąłem lekko nosem. -
Boje się o niego.
-
Dzwoniłeś po pogotowie? - Zapytała się i usiadła z powrotem na brzegu łóżka.
-
Nie. - Wziąłem z biurka chusteczkę i wytarłem nią oczy. - Jakoś tak... Nie
wiem... Zapomniałem to zrobić. - Kobieta westchnęła i skierowała się do wyjścia.
-
Zaraz przyjdę... - Spojrzała na mnie z uśmiechem. - Jak masz na imię?
-
Hiroto Ogata. - Ukłoniłem się lekko.
- A
wiec Hiroto-san uspokój się i zrób w tym czasie jakąś herbatę. Dobrze? –
Kiwnąłem głową i od razu poszedłem do kuchni. Sąsiadka Shou wróciła po jakiś
pięciu minutach, kiedy dwa kubki z parującym płynem stały już na biurku.
Siedziałem na podłodze i patrzyłem na chłopaka. Kobieta położyła coś na łóżku i
po chwili sama na nim usiadła. Dokładnie ją obserwowałem, nadal lekko
pociągając nosem. Najpierw przyłożyła mu rękę do czoła, po czym wyciągnęła małą
latarkę z torby i zaczęła mu świecić w oczy.
- Ma
stan podgorączkowy i jest bardzo blady, ale źrenice reagują normalnie. -
Uśmiechnęła się znowu w moja stronę. - Rzeczywiście stracił dużo krwi, więc
musi odpoczywać, dużo spać i przyjmować płyny. - Mówiąc to, kolejne małe i
nieznane mi urządzenie znalazło się w jej rękach. Nałożyła mu je na palec, a
gdy usłyszałem cichy dźwięk, spojrzała na nie. - Puls i saturacja są poniekąd w
porządku, choć stanowczo zbyt blisko dolnej granicy.
- He?
- Spojrzałem na nią zdziwiony. - Co to jest?
- To?
- Pokazała mi to czego przed chwila używała. - To jest pulsoksymetr (Dop. Aut.
Nie wiem co to, ale pisałam opko z koleżanką która jest ratownikiem medycznym.
Pamiętajcie by tego nigdy nie robić /.<
http://pl.wikipedia.org/wiki/Pulsoksymetr) Służy do badania saturacji, czyli
nasycenia cieczy gazem i pulsu.
-
Rozumiem. – Odpowiedziałem jej i spojrzałem na nią jakbym naprawdę to rozumiał,
choć tak nie miałem zielonego pojęcia, co to jest.
-
Byłam pielęgniarka, ale od dwóch lat jestem na emeryturze. - Posłała mi swój
ciepły uśmiech. - Hiroto, kochanie. Opiekuj się nim i przygotuj mu coś lekkiego
do jedzenia, aby mu podać jak się obudzi. Powinien też dużo pić, najlepiej czystej
wody. Od czasu do czasu rób mu okłady i sprawdzaj temperaturę, jeśli przekroczy
38°C to podaj mu leki. - Przez cały czas kiwałem głową, tym razem doskonale
wszystko rozumiejąc. - Najlepiej abyś tu nocował i go pilnował. Raz, ponieważ
może zemdleć lub coś. A dwa, aby tego nie powtórzył.
-
Zadzwonię do mamy i jej wszystko wyjaśnię.
- To
dobrze. I jeszcze... - Napisała coś na kartce. - To mój numer prywatny i numer
do domu mojej córki gdzie właśnie wyjeżdżam. Jakby coś się działo to dzwoń. -
Kobieta przytuliła mnie do siebie.
-
Dobrze...
-
Kupię jeszcze witaminy, które mu będziesz podawać tak, jak będzie tam
napisane. - Pokiwałem głową a kobieta
skierowała się do wyjścia. - Hiroto mam do ciebie jeszcze prośbę. – Podała mi
jakiś klucz. - Zaopiekuj się moim mieszaniem.
-
Dobrze. I dziękuje pani bardzo.
- To
była czysta przyjemność. - Uśmiechnęła się życzliwie. - Pa!
- Do
widzenia. - Krzyknąłem za nią i wróciłem do pokoju.
Kolejno
zrobiłem to, co obiecałem kobiecie, która rzeczywiście przyniosła mi plik
leków. Zadzwoniłem też do mamy i opowiedziałem jej, co się stało. Bardzo się
wszystkim przejęła i powiedziała, że jest ze mnie naprawdę dumna. Nawet nie
była zła za pobrudzone ubrania. Po jakiś trzydziestu minutach od mojego
telefonu przyszła pod wskazany przeze mnie adres z czystymi rzeczami, zakupami
i obiadem.
Spojrzałem
na zegarek. Dochodziła już godzina szesnasta. Westchnąłem cicho i wziąłem
gitarę Shou, która leżała za łóżkiem. Usiadłem na podłodze i zacząłem grać. Nie
wiem dokładnie, co to było, po prostu wygrywałem to, co akurat przyszło mi do
głowy, zastanawiając się przy okazji, co mu dokładnie powiem. Uderzyłem mocniej
w struny. Patrzyłem, jak drżą i słuchałem jak zmienia się dźwięk, kiedy powoli
sunę palcami po gryfie. Westchnąłem i spojrzałem na łóżko zdając sobie również
sprawę, że para brązowych oczu patrzy się w moja stronę.
-
Obudziłem cię? - Spytałem się go cicho i odłożyłem gitarę na bok, po czym
wstałem z podłogi.
-
Nie. - Odpowiedział twardo a ja spuściłem głowę i splotłem dłonie za plecami. -
Dlaczego... - Zapytał cicho a ja spojrzałem na niego katem oka.
-
Dlaczego co?
-
Dlaczego mnie uratowałeś. Zrozum, że ja nie mam, po co żyć. Więc, po jaką
cholerę mnie ratowałeś! - Zamurowało mnie. Fakt, myślałem nad tym, jak
zareaguje na to, że wszedłem do jego mieszkania bez pozwolenia. Chodziłem w
jego ciuchach, korzystałem z kuchni i łazienki. Ale nigdy bym nie pomyślał, że
zdenerwuje go to, że uratowałem mu życie. W paru krokach znalazłem się przy nim
i... Tak po prostu przywaliłem mu dłonią w policzek. Shou otworzył szerzej oczy
i złapał się za obolałe miejsce.
- Co
ty do... - Zaczął wpatrując się we mnie.
-
Przymknij się! – Krzyknąłem zaciskając dłonie w pieści. - Uratowałem cię,
opiekowałem się tobą. A ty masz o to do mnie pretensje! - Usiadłem na łóżku,
nadal na niego patrząc uważnie. - Shou nie wiem, co się dzieje, ale ja nie
pozwolę ci umrzeć. Rozumiesz?!
-
Tak... - Odpowiedział cicho i lekko pokiwał głową.
- Ty
nadal nie rozumiesz! - Znów krzyczałem, a po moich policzkach zaczęły spływać
łzy. - Wiesz jak ja się o ciebie bałem? Cały czas siedząc tutaj bałem się, że
ty umrzesz. Zostawisz mnie. - Lekko starłem mokre ślady. - Zrozum, że ja...
ja... - Przełknąłem głośno ślinę. - Ja cię kocham palancie. - To, co się stało
potem było jak sen. Jego słodkie wargi, które idealnie wpasowały się w moje.
Jego piękne oczy, które wpatrywały się w moje z tą radością, której tak dawno w
nich nie widziałem. Jego dłonie, jedna lekko wsunięta w moje włosy i druga
gładząca mój policzek. Czułem się jak w niebie, ale dopiero jego kolejne słowa
oddały sens temu, co się stało.
-
Kocham cię Hiroto.
-
Wiem to. - Uśmiechnąłem się do niego promiennie...
Maszerowałem
powoli, kierując się do domu. Jeden dzień, który nadal wywołuje u mnie tak
wiele emocji. Niby najgorszy w moim życiu, ale i najpiękniejszy. Nadal pamiętam
ten pocałunek, wypowiedziane przez niego te dwa, tak piękne słowa. Ale mam
również przed oczami jego obraz w łazience, z poziomymi kreskami na
nadgarstkach...
--------------------------------------------
podoba się? zdradze wam sekret, że mam już większość (jak nie całość) 4 rozdziału XD
i dla wyjaśnień... ja tam, nie znam się, na żyłach itp. więc, w gruncie rzeczy nie wiem, że podcinając je sobie uszkadzi się też tętnice, czy ni... załóżmy, że Shou robił to w taki sposób, że tego nie zrobił (bo nie zawsze trzeba przeciąć to i to)
a co do tych trudnych wyrażeń, to... TO WSZYSTKO WINA ANKI~!
i dla wyjaśnień... ja tam, nie znam się, na żyłach itp. więc, w gruncie rzeczy nie wiem, że podcinając je sobie uszkadzi się też tętnice, czy ni... załóżmy, że Shou robił to w taki sposób, że tego nie zrobił (bo nie zawsze trzeba przeciąć to i to)
a co do tych trudnych wyrażeń, to... TO WSZYSTKO WINA ANKI~!
ヾ(* ̄▽ ̄*)Byeヾ(* ̄▽ ̄*)Bye
OMG~ <3
OdpowiedzUsuńTo było PIĘKNE.
Nie potrafię więcej napisać. Właśnie skończyłam pisać 5 cz "Skrytych uczuć..." i po przeczytaniu tego, tak jakoś lepiej mi się zrobiło. Po nowym roku może wstawię coś z A9 x3
A na razie czekam na kolejną część.
So awsome <3
Weny =***
Wow. na prawde wow. Popłakałam się. mam nadzieję, że będzie więcej, bo to jest na prawdę świetne.
OdpowiedzUsuńjedyne, czego mogłabym się czepiać, to błędy we wszystkich częściach :/ jeżeli chcesz, to mogłabym ci poprawiać, bo sama jestem betą, ale tylko jeśli chcesz, bo pewnie masz swoje :3
Gdzie, jakie błędy -.-"
Usuń~Anata
kilka się znajdzie, pewnie większość to moja obsesja na punkcie stylu, ale np. pisze się choć, tak tylko mówię. no i kilka literówek się znajdzie.. wybaczcie, czepiam się niepotrzebnie ;P
UsuńA mogłabyś dać dokładny moment, w którym błędy są popełnione? Tzn. Wkleić kawałek i ew. błędy stylistyczne napisać wielkimi literami. No, chyba, że to kłopot :)
Usuń~Anata
+ Nie wspomniałam nic o tym, że kompletnie nie rozumiem Twojej wypowiedzi. Masz na myśli to, że zamiast 'choć', pisze się 'chodź', na odwrót, czy co?
Usuń~Anata
odwrotnie. bodajże w pierwszej i drugiej części było chodź tam, gdzie powinno być choć tylke mi teraz przychodzi do głowy...
UsuńNa początku nie chciał się na to zgodzić, ale kiedy obiecałem mu, że nie będą one za darmo oraz, że będę siedział z nim, to zgodził się od razu. *przecinek po że*
UsuńChodzi o to, że Shou *osobno, ale jako dopisek autorki się nie liczy*
Uwiódł moją mamę do tego stopnia, że jednak nie płacił za lekcje *stopnia*
Tylko, że nigdy mi to jakoś nie przeszkadzało *przecinek*
Odpowiedział po chwili chłopak, a ja zdziwiony spojrzałem na niego kątem oka. *przecinek*
tyle na razie, trochę jestem zbyt leniwa, żeby czytać całe jeszcze raz. Takie małe literówki, wybaczcie, że mieszam :/
O, teraz widzę. W sumie na to też mam usprawiedliwienie... W każdym bądź razie - od razu tak trzeba było, a nie :) Postaram się poprawić, dzięki ^ ^
Usuń~Anata
no to jeszcze możesz jedno zrobić - pogratuluj Lilien wyobraźni :3 Z moich yaoi to raczej komedie wychodzą, a to jest świetne ^.^
UsuńJa też nie umiem pisać XDDD Czyli rozumiem, wpadniesz tu jeszcze? :3 Jak tak, to zawsze mnie poprawiaj :3
Usuń~Anata
pewnie pewnie :3 z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, więc jeszcze nie raz zaglądnę ^.^
Usuńa poprawiać mogę, bo nie mam kogo betować ostatnio ;_;
To co? Mówiłam już, że cię kocham? Mówiłam! I mówię to jeszcze raz! :* <3
OdpowiedzUsuńTo jest po prostu boskie, genialne! Ja chcę kolejną część! I to szybciutko!
Nie daj mi znów tyle czekać!
PS. W ogóle to cieszę się, że nadal żyjesz i poprawnie egzystujesz, bo w ostatnim czasie jakoś nic na to nie wskazywało...
No nareszcie!Doczekałam się na kolejną część :D Super! naprawdę misię podobało i oby tak dalej :D
OdpowiedzUsuńWstawaj szybciutko kolejną część.
I nie opuszczaj już nas na tak długo!!
http://teenager-ruki-story.blogspot.com/p/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńMyślałaś, że Ciebie nie otaguję? Jeżeli tak, to błąd XD
Popłakałam się na końcu!!!Dziewczyno jesteś rewelacyjna!!!!Podoba mi się twój styl!!!
OdpowiedzUsuńBłagam cie tylko mi ich tam nie pozabijaj!!! XD
To jest świetne!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział :D
Ryczę . Jakie to był piękne . Czekam na kolejny .
OdpowiedzUsuńJeszcze wprawdzie nie przeczytałam tego rozdziału, jestem po pierwszym, ale chcę tylko powiedzieć, że masz u mnie ogromnego plusa ze tę parę. :3 Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam, po tych wszystkich opowiadaniach o GazettE xD (nie mam nic do nich, również ich uwielbiam, ale nie da się ukryć, że ff o nich przeważają). To ja komentuję pierwszy rozdział. Powodzenia życzę i pisz dalej. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, H.
Piękne <3
OdpowiedzUsuńRewelacyjnie piszesz :>
czekam na następy rozdział!! :D
Jakie to było słodkie... Czekam na nexta! Pisz dalej! ;**
OdpowiedzUsuńI czemu taka piękność jak to opowiadanko nie ma dalszego ciągu? TTTTT^TTTTT Jesteś czasem okrutna pod względem czytelników ;____;
OdpowiedzUsuńDwie pierwsze części są po prostu boskie. Rozpłakałam się na końcu ;(
Mam nadzieję, że wena na następną część szybko cię odwiedzi.
Poryczałam się!
OdpowiedzUsuńJeżeli.możesz pisz dalej!