"Przepraszam"
Tytuł: „Przepraszam”
Autor: Lilien
Beta: Anata
Para:
n/o
Wiek: 9+
Gatunek
tekstu: coś
smutnego
Ostrzeżenia: brak
Ostrzeżenia: brak
Od
autora: to było mi po prostu potrzebne… naprawdę…
Dedykacja: dla mojego kolegi…
„Bo nic nie jest w
stanie przygotować na śmierć bliskiej nam osoby. Nawet choroba.”
Rok. Minął dokładnie rok. Czy to jest dużo czasu? Dla mnie
jest to wieczność. Ale bez ciebie... Bez osoby, którą tak bardzo kochałem…
Nadal kocham.
Zostawiłeś mnie. Tak po prostu, bez żadnego wyjaśnienia.
Odszedłeś, pozostawiając jedynie pustkę w moim sercu. Byłeś tego świadomy? Na
pewno. Inaczej nie zostawiłbyś tego listu…
A teraz siedzę samotnie na cmentarzu, przed twoim grobem i
trzymam go w ręce. Otwieram go już po raz setny tego dnia i znów odczytuje
jedyny wyraz, który znajduje się na tej żółtawej kartce.
„Przepraszam”
Lubiłeś ten kolor oraz ten papier. Zawsze wysyłałeś mi na nim
listy i spryskiwałeś go swoimi perfumami, abym trzymając już w rękach białą
kopertę wiedział, że to właśnie od ciebie. Ale ten już nie posiadał twojego
zapachu. Zniknął z niej, jak ty z mojego życia. Z tą różnicą, że to tak
strasznie nie bolało.
Pamiętam, jak młoda kobieta przyniosła go do naszego
wspólnego mieszkania. Pamiętałem ją ze szpitala, była pielęgniarką. Już wtedy
wiedziałem, że coś musiało się stać. Powoli otworzyłem białą kopertę i
wyciągnąłem list, który się w niej znajdował. Drżącymi palcami otworzyłem go i
odczytałem to jedno słowo. „Przepraszam”.
Nie rozumiałem, dlaczego mnie przepraszasz. Spojrzałem na kobietę i
zrozumiałem. Choć tak bardzo nie chciałem o tym wiedzieć. „Przykro mi. Zmarł dziś rano.” Nadal pamiętam jej ton wyprany z
emocji, to spojrzenie, jakby tak naprawdę nic się nie stało. A przecież
umarłeś. Umarła moja miłość. Ja umarłem. „Jego
ostatnim życzeniem było, aby dowiedział się pan tego osobiście i otrzymał ten
list”. Zatrzasnąłem wtedy drzwi i płakałem. Po prostu płakałem. Nie wiem,
ile byłem w takim stanie, jakim cudem poszedłem na twój pogrzeb. Wytrzymałem na
nim. Nie wiem, jak egzystowałem przez ten rok. Ale doskonale wiem, że moje
życie bez ciebie nie ma po prostu sensu.
- Brakuje mi ciebie. I tych najmniejszych gestów…
Nadal przecież pamiętam twój ciepły uśmiech, który budził
mnie co rano.
Te delikatne oraz namiętnie pocałunki. Ukradkowe całusy, bo
przecież nikt, nie może się o nas dowiedzieć.
Śniadania do łóżka, które mi przygotowywałeś. Twojego
budzenia.
Tęskniłem za dotykiem, śmiechem, głosem. Za każdym razem
spędzonym dniem. Za kłótniami i tymi pralinkami, które kupowałem ci na przeprosiny.
Za listami, które wysyłałeś, choć rozmawialiśmy ze sobą
codziennie. Za wieczornymi plotkami i długimi dyskusjami.
Tęskniłem za tobą.
Za włosami, na mojej szczotce, bo swoją zawsze gdzieś
gubiłeś.
Za brudnymi naczyniami na stoliku przed telewizorem.
Brakowało mi twojego nocnego brzdękania na gitarze, ponieważ
„miałeś nową piosenkę w głowie”.
Czy nawet za tym, że znosiłeś do naszego mieszkania przeróżne
niepotrzebne przedmioty.
Po prostu brakowało mi ciebie.
A czy tobie też doskwiera samotność? Czy jesteś tam
szczęśliwy?
Zespół się rozleciał. Oni nie potrafili grać bez nas. Ja nie
potrafiłem grać bez ciebie. Ja już w ogóle nie potrafię grać. Może to dla tego,
że nie ma mnie, kto słuchać? Nie ma ciebie.
- Naprawdę Cię kocham…
A ty kochałeś mnie. Ale ta choroba tego nie rozumiała. A może
to była nasza kara? Za to, że kochamy się. Za to, że jesteśmy mężczyznami?
Nadal pamiętam ten dzień.
Zwykły poranek. Zwykła próba. Zwykły obiad. Zwykłe „Mam
raka.” Płacz. Mój, nie twój. Ty nie płakałeś. Stałeś i mocniej mnie do siebie
przytulając, szeptałeś, że wszystko będzie dobrze. Że razem damy rade. Że ci
się uda.
Wiem, że tak nie myślałeś.
Miesiące. Leczenie. Starach. Rak płuc. Ale ty nie paliłeś… To
ja powinienem umrzeć.
Przychodziłem do ciebie do szpitala codziennie. Patrzyłem,
jak nikłeś w oczach. Ale ty się uśmiechałeś i jak mantrę powtarzałeś „Wszystko
będzie dobrze. Umrę. Ale ty żyj.” Nie potrafiłem.
Każdy dzień był taki sam.
Śniadanie. Szpital. Obiad. Szpital. Kolacja. Sen.
Ale trwałem przy tobie powtarzając sobie „Obiecałeś, że mnie
nie zostawisz.”
- Kochałeś mnie… Muzykę… Fanów…
Ostatnia trasa. Żegnająca naszych wspaniałych fanów.
Żegnająca ciebie.
Nie było tam fanserwisów, wesołej atmosfery. Był tylko ból,
tęsknota. Bo wszystkim brakuje waśnie ciebie.
A ja? Ja już nie daje rady. Więc tak bardzo cię przepraszam.
Kazałeś żyć. Lecz ja nie umiem.
Kazałeś kochać. Lecz ja kocham tylko ciebie.
Kazałeś grać. Lecz, dla kogo?
Kazałeś się uśmiechać. Lecz już tego nie potrafię…
Pomału wyciągnąłem długopis i drżącą z zimna ręką dopisałem
jeden wyraz do tego, który ty napisałeś rok wcześniej.
„Wybaczam”
Lecz czy ty wybaczysz mi tę decyzje?
Zimno. Biorę te leki, które ty brałeś na bezsenność.
Ciebie zabrał mi rak. Mnie zabiorą one.
Kładę się. Moje powieki robią się ciężkie.
Szepczę.
- Kocham cię. Wybaczysz mi?
Zasypiam.
- Wybaczę…
Mam wrażenie, że słyszę twój piękny głos.
Umieram. Spokojny. Przy tobie.
***
- On go naprawdę kochał.
- A czy kiedyś w to wątpiłeś? – Odpowiedział mu chłopak
stojący obok.
- Nie. Ale, czy czegoś nie mogliśmy zrobić?
- Mogliśmy. Ale on naprawdę potrafił udawać. – Powiedział
trzeci i położył kwiaty na podwójnym grobie.
Oni wiedzieli, znali prawdę. Para kochanków rozdzielonych
przez chorobę. Para muzyków, kochających siebie aż do śmierci. Dwoje ludzi,
którzy byli jednością.
„Ciebie zabrał mi rak.
Mnie, dały tobie tabletki.”
--------------------------
podobało się?? Moja beta uznała że to moje najlepsze opko ^^
a zdjęcie to takie przypadkowe xD
a zdjęcie to takie przypadkowe xD
Zgadzam się z Anatą. I bardzo mi się podoba. *^*
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale widzę tu tylko dwie pary. ShouxHiroto i AoixUruha .__________.
na początek puki pamiętam, jeśli byłabyś zainteresowana jutro pojawi się Shou x Hiroto.Miałam go dzisiaj przepisać lecz nie chcę go do końca spieprzyć =/
OdpowiedzUsuńSmutne i tego mi teraz potrzeba, po głowie od kilku dni chodzi mi nawet mój 'wierszyk' o śmierci...
Możemy wiedzieć, że się zbliża [śmierć] lecz tak na prawdę nigdy nie będziemy na nią przygotowani, gdy dosięgnie bliskiej nam osoby.
Piękne, wywołało łzy w oczach wraz z dziwnym uczuciem pustki.
[ku... prawie się popłakałam, ale ...uh, po prostu nie mogę!]
[*]
Chyba się pochlastam TT-TT
OdpowiedzUsuńA ja się rozpłakałam już na samym początku. Chyba jestem zbyt wrażliwym człowiekiem.Co do samego opowiadania- Bardzo dobry pomysł. Czytało się naprawdę przyjemnie. Choć prawdę mówiąc zakończenie nie przypadło mi do gustu. Ta rozmowa tych gości na końcu-zupełnie niepotrzebna. Jeśli piszesz takie opowiadania, zostaw trochę niepewności, by ludzie sami mogli sobie w swoich głowach ułożyć dalszy ciąg. By twoje opowiadania, choć dobre, nie były zapomniane. //Claudie
OdpowiedzUsuńMiękka jestem, no... Obiecałam, że nie będę więcej ryczeć, czytając opowiadania, a tu kicha! Przeczytałam dwie pierwsze linijki tekstu i już wiedziałam, że coś się szykuje, więc bezwiednie zaczęłam chlipać. Po dwóch przeczytanych linijkach! Jeju Lili...
OdpowiedzUsuńTo było piękne, ale bardzo smutne. Ten liścik "przepaszam" przypomina mi Chorobę, gdzie każdy go otrzymał. Widziałam tam tylko Aoiego i Uru, bo innego takiego opowiadanie nie czytałam. I ten fragment „Ciebie zabrał mi rak. Mnie, dały tobie tabletki.”- płakałam.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to nie jest koniec do "Choroby".
~Kayl
Od razu wyobraziłam sobie Aoiego i Uruhę!Po pierwszym akapicie łzy mi poleciały po policzkach!Nie mogę się uspokoić!Aż mnie chwyciła za serce!
OdpowiedzUsuńPięknie piszesz....
Nie mogę pohamować łez!To było takie piękne!Nie mogę się po tym uspokoić!Cudne!Piękne!Wspaniałe!
OdpowiedzUsuńNie mogę pohamować łez jak to czytałam.To jest piękne i zarazem smutne.
OdpowiedzUsuń:):'(
To jest tak piękne, że nie wytrzymałam, jak tylko skończyłam to czytać rozpłakałam się. Dziewczyno masz przeogromny talent, czekam na więcej twoich tak wzruszających prac
OdpowiedzUsuńPiękne *^*
OdpowiedzUsuń