Rozdział 2
„Gdyby
nie ty...”
Tytuł: Live Story
Autor: Lilien
Beta: Anata
Para: Shou x Hiroto (Alice Nine)
Wiek: 9+
Gatunek tekstu: opowiadanie; live story; romansidło; trochę słodkie;
myślę, że zaskakujące momentami; takie pisane w wolniej chwili;
Staliśmy
tak wtuleni w siebie przez dłuższą chwile. Nie odzywaliśmy się, tylko
napawaliśmy swoją obecnością. Mógłbym tak tkwić do końca życia, gdyby mojej
uwagi nie przykuł wiszący na ścianie zegar.
-
Musze iść. - Szepnąłem mu smutno do ucha. - Już po szesnastej.
-
Zostań. - Powiedział z żalem i pocałował mnie delikatnie w szyje. - Jeszcze
chwilkę ze mną zostań. - Westchnąłem cicho i mocniej się do niego przytuliłem.
- Proszę.
-
Shou... Powiedz, co się ostatnio stało? – Chłopak położył głowę na moim
ramieniu i przełknął głośno ślinę.
-
Ja... Oni... - Zaczął pomału. - W środę,
na przerwie śniadaniowej poszedłem kupić sobie kanapkę, kiedy nagle popchnął
mnie jakiś chłopak. Miał do mnie żal, że przespałem się z jego młodszą siostrą
w sobotę i że... że... że ponoć ona... - Poczułem jak jego łzy moczą moją
koszulę i pomału spływają po moim ramieniu. - Że niby jest w ciąży.. Ze mną. –
W tym momencie moje serce stanęło na chwile by już po chwili zacząć bić w
przyśpieszonym tempie. Wiedziałem, że było to przecież niemożliwe, ponieważ
Shou był wtedy u rodziców. A do tego tak bardzo mu ufałem, przecież on by mnie
nie zdradził. - Wszyscy jej wieżą...
-
Ale, ty z nią nie spałeś? – Zapytałem dla pewności.
-
Co ci przyszło do głowy?! Oczywiście, ze nie. Nawet nie wiem, która to jest. –
Odetchnąłem z ulgą, uspokajając się przy tym. Może normalna osoba nadal miałaby
wątpliwości, ale ja naprawdę kochałem tego chłopaka i wiedziałem, że jego
uczucie względem mnie jest równie silne.
-
W szkole wiedzą o tym?
- Nie… Znaczy ma on kolegę w klubie koszykarskim.
- Nie… Znaczy ma on kolegę w klubie koszykarskim.
-
Dlatego się spotkaliśmy? – Uspokajająco głaskałem go po plecach.
-
Saga mi powiedział, że nie macie zajęć, więc czekałem aż wyjdziesz, że szkoły.
Chciałem, abyś sam się o tym dowiedział. Abyś wiedział, że to nie prawda, że
kocham tylko ciebie. – Uśmiechnąłem się do siebie. W takich momentach cieszyłem
się, że przyjaźni się z Sagą. Największym casanową w całej naszej szkole.
Nie
znałem go zbyt dobrze, ale właściwie był dla mnie miły na zajęciach z klubu
atletycznego. Nie wiedział o nas, ponieważ uznaliśmy, że jak już trzymać
związek w tajemnicy, to przed wszystkimi.
Z
tego, co mówił mi Shou, poznali się przypadkiem w podstawówce i choć jest
pomiędzy nimi rok różnicy, to nie przeszkadzało im to w zaprzyjaźnieniu się ze
sobą. Niestety, skończyło się to, kiedy Shou poszedł do gimnazjum i poznał
Chou. Ponoć utrzymywali ze sobą minimalny kontakt, ale najczęściej ograniczało
się to do ‘cześć’ lub krótkiej wymiany zdań. Ich przyjaźń odżyła dopiero, gdy
okazało się, że będą razem chodzić do klasy, po przeniesieniu się Shou. Kohara
był wtedy naprawdę szczęśliwy, a ja razem z nim, ponieważ wiedziałem, że przez
cały czas będzie mieć kogoś przy sobie. Wiedziałem jeszcze, że Saga gra od paru
lat na basie i na tym kończyła się nasza znajomość.
-
Zobaczysz Shou... - Zacząłem spokojnie. - Wszystko się niedługo wyjaśni. -
Uśmiechnąłem się delikatnie i poklepałem go pokrzepiająco po plecach.
-
Ale ja mam już tego dość... - Zajęczał nadal mocząc mi ramie swoimi łzami. -
Mam dość takiego życia. - Chłopak pociągnął lekko nosem. - Może lepiej jakby...
-
Jakby, co? - Złapałem go za ramiona i odsunąłem lekko od siebie, tak, aby móc
na niego popatrzeć. - Jakbyś zniknął? Zabił się? - Powiedziałem ostro i
spojrzałem mu prosto w oczy. W tym momencie moje serce wręcz pękło na pół.
Przede mną stał teraz Kohara Kazamasa. Chłopak, którego nikt oprócz mnie i paru
innych osób nie znał. Załamany, zapłakany młodzieniec z cienkimi kreskami na
nadgarstku, które zakrywała masa bransoletek. To nie był już Shou, który
radośnie i z uśmiechem szedł przez życie, nie zważając na opinie innych. Teraz
była to osoba, która traciła stopniowo grunt pod nogami. - Powiedz mi.
Zostawiłbyś mnie? Sagę? Rodzinę? I tych, którzy cię kochają? - Potrząsnąłem nim
lekko. - Tylko i wyłącznie z powodu zwykłych plotek?!
-
Hiroto, ja... - Zaczął, usilnie patrząc się przy tym w podłogę.
-
ODPOWIEDZ DO CHOLERY! - Krzyknąłem zdenerwowany, a w moich oczach pojawiły się
łzy.
-
Nie potrafiłbym... Już nie...
-
Zrozum... - Zacząłem już spokojnie i otarłem wierzchem dłoni oczy. - Ja teraz
nie umiałbym bez ciebie żyć, funkcjonować. – Objąłem go rękami i wtuliłem się w
niego jak dziecko, które nie chce stracić czegoś ważnego. - Jesteś moim
powietrzem. - Chłopak przyciągnął mnie jeszcze bliżej, oplatając przy tym
rękami i włożył nos w moje włosy. - Może i jestem egoistą, ale nie pozwolę
zrobić ci takiego głupstwa. Nie po raz kolejny…
-
Miłość jest egoistyczna... – Szepnął mi cicho do ucha, a ja tylko uśmiechnąłem
się lekko do siebie.
-
Proszę cię. – Zacząłem spokojnie, odrywając się od niego i patrząc mu prosto w
oczy. - Żyj. Dla mnie. Dla nas. - Shou odgarnął mi włosy z policzka i powoli
przejechał po nim opuszkami palców.
-
Gdyby nie ty, ja już dawno... – Nie pozwoliłem mu dokończyć i zamknąłem mu usta
namiętnym pocałunkiem.
-
Przymknij się już. - Powiedziałem stanowczo, na co chłopak roześmiał się
głośno. Kochałem ten śmiech. Potem znów
złączył nasze usta.
-
Dobra, idź już lepiej. - Powiedział nagle, a ja spojrzałem na niego ze
zdziwieniem.
-
Eh! Wyganiasz mnie Shou?
-
Nie. - Kohara popukał mnie palcem w czoło. - Nie chce mieć po prostu szlabanu
od twojej mamy na widywanie się z tobą.
-
To byłoby straszne. – Udałem przerażonego i zaśmiałem się wesoło. - Masz rację.
To do zobaczenia w...
-
Ne, Hiroto? - Przerwał mi chłopak. - W sobotę mamy wolne od szkoły, a ja mam
urlop w pracy... – Spojrzałem na niego
pytająco. - Więc, może byś u mnie nocował od piątku do niedzieli. - Dokończył,
nie patrząc na mnie tylko na swoje buty. Uśmiechnąłem się i zacząłem udawać, że
się nad tym poważnie zastanawiam. Choć tak naprawdę, to właśnie byłem
najszczęśliwsza osobą na ziemi.
-
Oczywiście, że tak. - Zgodziłem się. - Zapytam się mamy i ci napisze, ok?
-
Dobra.
-
Myślę, że mogę jej powiedzieć, że będziemy wpadać na obiad? - Zapytałem , na co
on roześmiał się głośno.
-
Jasne! Uwielbiam obiady twojej mamy.
-
A ona uwielbia ciebie. - Pocałowałem chłopaka w policzek. - A więc pa,
kochanie. Do jutra. - Uśmiechnąłem się podstępnie. - Wpadnę do ciebie rano. -
Zaśmiałem się i wyszedłem z jego mieszkania, po czym podbiegłem do schodów.
Kiedy bylem już na dole, odwróciłem się i pomachałem swojemu ukochanemu, który
aktualnie stał opierając się o barierkę i patrzył, jak znikam między uliczkami.
Minąłem
jakoś znajomo wyglądającego chłopaka i raźnym krokiem szedłem ulicą
podśpiewując sobie jakąś melodię.
Cieszyłem
się z tego, że widziałem się dzisiaj z Shou, oraz że mogłem się do niego
przytulić. Ale szkoda mi go było w związku z tym bardzo nie miłym incydentem.
Nie rozumiem, jak ktoś może go oskarżać o coś takiego? Może i krążyło wokół
niego wiele dziwnych plotek, ale przecież nie trzeba od razu posądzać chłopaka.
Oby wszystko wyjaśniło się jak najszybciej, a Kohara nie zrobił wcześniej
jakiegoś głupstwa. Myślę jednak, że razem przez to przejdziemy i wszystko
będzie dobrze.
Westchnąłem
cicho i spojrzałem w lekko zachmurzone już niebo. Nie rozumiem, dlaczego oni
nie mogą po prostu odczepić się od mojego Shou?
- Przecież to taki dobry chłopak. – Szepnąłem cicho i ruszyłem dalej przed siebie.
- Przecież to taki dobry chłopak. – Szepnąłem cicho i ruszyłem dalej przed siebie.
Poznaliśmy
się całkowicie przypadkiem półtorej roku temu na placu zabaw, który zawsze
lubiłem odwiedzać. Do dziś spędzamy na nim naszą rocznicę, oraz czasem
spotykamy się tam wieczorami.
Była
wtedy zima, a dokładniej środek stycznia. Huśtałem się, rozmyślając nad rożnymi
rzeczami, kiedy pojawił się wysoki brunet i usiadł dwa miejsca dalej. Nadal
pamiętam jak przyglądałem mu się wtedy z zaciekawieniem, ale on nawet nie
reagował na moja obecność. Shou był smutny, przygnębiony i jakby nieobecny.
Miałem wrażenie, że coś go trapi i wcale się nie myliłem. Jakoś tak
nieświadomie chciałem mu wtedy pomóc. Przychodziłem tam codziennie, patrzyłem
jak pojawia się i odchodzi. Za każdym razem miałem wrażenie, że na sekundę
odwracał wzrok w moja stronę i uśmiechał się lekko, jakby w ten sposób chciał
mi za coś podziękować. Choć nie powiem, jego uśmiech wynagradza każdy trud.
Tak
właściwie, to coś zmieniło się w naszych relacjach dopiero początkiem lutego,
kiedy Shou postanowił się wreszcie do mnie odezwać.
Uśmiechnąłem się lekko do siebie i włożyłem ręce do kieszeni spodni. Nadal to doskonale pamiętam…
Uśmiechnąłem się lekko do siebie i włożyłem ręce do kieszeni spodni. Nadal to doskonale pamiętam…
Wybiegłem
z domu kierując się od razu na plac zabaw, który ostatnimi czasy odwiedzam
prawie codziennie. Kiedy tam w końcu przybiegłem, nieznajomy chłopak, z którym
spędzam w tym miejscu każdy wieczór, siedział już na swojej huśtawce i bujał
się lekko w przód i tył. Przeskoczyłem niski płotek, a on w tym samym momencie
podniósł wzrok i popatrzył na mnie, uśmiechając przy tym smutno. Zatrzymałem
się i spojrzałem na niego. Dało się wyczytać z tego gestu tyle łez, rozpaczy,
załamania i bólu, że aż ścisnęło mi serce.
Nie
wiem, kim on był i co przeżył, ale mam teraz ochotę podejść do niego, po prostu
go przytulic i powiedzieć mu, że wszystko będzie dobrze. Zamiast tego nadal
stałem w tym samym miejscu i po prostu gapiłem na niego z lekko rozchylonymi
ustami.
-
Zastanawiałem się czy dzisiaj przyjdziesz. - Powiedział cicho, a mnie w tym
momencie po prostu zamurowało. Nie dość, że się do mnie w końcu odezwał, to
jeszcze zdawał sobie sprawę z mojej obecności.
-
Lubię tutaj przychodzić. - Uśmiechnąłem się marzycielko i usiadłem na huśtawce,
która znajdowała się obok niego. - Tak w ogóle to jestem Hiroto Ogata. –
Przedstawiłem się i podałem mu dłoń, którą od razu lekko uścisnął.
-
Hiroto? – Chłopak spojrzał na mnie. - Ładnie. - Uśmiechnął się lekko i zabrał
swoją dłoń, po czym od razu schował ją do kieszeni.. - Ja jestem Kohara
Kazamasa, ale nazywają mnie Shou.
-
A więc miło cię w końcu poznać Kohara-san. - Shou spojrzał na mnie z dziwną
mina i roześmiał się głośno.
-
Rzadko się tak do mnie zwracają znajomi. Jesteś pierwszy. – Spojrzałem na niego
i kilkakrotnie mrugnąłem, nie wiedząc, o co mu dokładnie chodzi. Dopiero po
chwili uśmiechnąłem się ciepło, na co on odpowiedział mi tym samym gestem. Shou
miał naprawdę piękne, brązowe oczy. W
tym momencie miałem wrażenie, że mógłbym wpatrywać się w nie godzinami. -
Hiroto-kun. – Dopowiedział już ciszej.
-
A ja zaliczam się do grona twoich kolegów? - Zapytałem go i zacząłem lekko
huśtać, patrząc przy tym na niebo.
-
Tak. - Odpowiedział krótko. - Myślę, że milczenie czasem zbliża ludzi bardziej
niż długie rozmowy. Przynajmniej nigdy nie palniemy jakiegoś głupstwa. -
Spojrzałem na niego i choć było ciemno, to dzięki latarniom oświetlającym plac,
mogłem zauważyć, jak chłopak uśmiecha się do siebie. Było w tym coś pięknego,
ciepłego. Coś, co w tym momencie pragnąłem widywać znacznie częściej.
-
Mogę mówić na ciebie Shou, jeśli chcesz. – Stwierdziłem i znów przeniosłem swój
wzrok na niebo pełne gwiazd.
-
Nie. - Odpowiedział szybko, po czym wstał i otrzepał swoje czarne spodnie z
kurzu. – Chciałbym, abyś znał mnie jako Koharę, nie jako Shou. - Podszedł do
mnie spokojnie i rękami złapał za łańcuchy huśtawki. Po chwili patrzenia na
mnie z góry, nachylił się tak, że prawie stykaliśmy się nosami. - Dzięki temu,
będę mógł odpocząć od problemów, być sobą. Wszystkie moje kłopoty zostawię w
domu, wraz z Shou, a z tobą spotkam się już, jako Kohara. - Uśmiechnął się i
wyprostował, po czym odwrócił w druga stronę. - Myślę, że to będzie dla mnie taki
rodzaj ucieczki. - Dodał już cicho, jakby do siebie i ruszył w stronę głównej
alei. - Pa, Hiroto! – Krzyknął jeszcze i nie odwróciwszy się pomachał mi
krótko. Nie odpowiedziałem, tylko próbowałem zrozumieć, o co mu tak naprawdę
chodziło.
-
W ten sposób nic nie zdziałasz. - Powiedziałem cicho, kiedy zniknął mi z pola
widzenia. - Kohara zawsze będzie Shou, a Shou Koharą. To nie zadziała, a na
pewno nie do końca. - Ostatni raz spojrzałem na niebo, po czym wstałem z
huśtawki i ruszyłem w powrotną drogę do domu.
Westchnąłem
chicho i kopnąłem jakiś kamień, który leżał na drodze. Po tym wydarzeniu nasze
relacje uległy poniekąd zmianie, ale niezbyt drastycznej. Rozmawialiśmy ze
sobą. Najczęściej Shou siedział milcząc i jedynie mi przytakując, bądź
odpowiadając krótko. Oczywiście były momenty, kiedy stawał się bardziej
rozmowny, ale zauważałem wtedy, że coś go coraz bardziej martwiło.
Wyciągnąłem
mp3 z torby i założyłem słuchawki na uszy. Nadal pamiętam naszą rozmowę, po
której Kohara zaczął się zmieniać…
Siedziałem
na huśtawce, delikatnie się przy tym na niej bujając. Obok mnie, jak zwykle był
Shou, który siedział z głowa schowaną w kolanach.
-
Ne, Shou... – Zacząłem, a chłopak od razu wyprostował się i spojrzał na mnie ze
zdziwieniem.
-
Prosiłem cię. - Odpowiedział mi cicho z lekkim westchnięciem..
-
Wiem. - Uśmiechnąłem się do niego lekko w przepraszającym geście i wprowadziłem
w życie plan, o którym ostatnio intensywnie myślałem. Chciałem jak najbliżej
poznać tego chłopaka, pomóc mu, zaprzyjaźnić się. - Nadal pamiętam to, co wtedy
powiedziałeś. I jakoś nie daje mi to spokoju.
-
Nie rozumiem. - Kazamasa lekko przechylił głowę w bok, nadal intensywnie się we
mnie wpatrując.
-
Mówiłeś wtedy, że chcesz w ten sposób zostawić swoje problemy w domu i się nimi
nie przejmować. – Shou przytaknął lekko głową. - Chciałeś być tutaj sobą i nie
udawać kogoś innego. - Westchnąłem cicho. - Ale Shou, ty wcale tego nie robisz.
Nadal coś cię trapi. - Lekko się do niego uśmiechnąłem. - Ucieczka nic ci nie
da. Musisz zmierzyć się ze swoimi problemami…
-
Ale ty nic nie rozumiesz. - Chłopak wstał gwałtownie i spojrzał na mnie z góry,
mrużąc przy tym oczy. - Nawet mnie nie znasz!
-
Wiem. - Zacząłem spokojnie. - Wiec, dlatego nie powinienem się wymądrzać..
-
Dokładnie!! - Krzyknął. Po chwili jednak oparł się o słupek podtrzymujący huśtawkę i powoli zjechał po nim na
ziemię. Usiadł na śniegu i schował głowę pomiędzy kolana. Ja zaś przez ten czas
dokładnie mu się przyglądałem. I choć było już dosyć późno to doskonale
widziałem łzy, które spływały mu po policzkach. - Ale masz racje. - Powiedział
cicho, a ja uśmiechnąłem się jedynie do siebie. - Chciałem, choć na chwile o
wszystkim zapomnieć. O tych wszystkich problemach. Po prostu chciałem wyprzeć
je ze swojej świadomości. - Kontynuował. - Ale wiesz co, Hiroto? To nie działa.
Wręcz przeciwnie, późnień uderzają we mnie z podwójną siłą. - Dokończył z
cichym i smutnym westchnięciem, po czym lekko pociągnął nosem.
-
Po prostu się komuś wygadaj. – Doradziłem mu i zacząłem lekko bujać się na
huśtawce.
-
Nie mam takiej osoby. - Shou spojrzał na mnie. Zauważyłem, że miał lekko
zaczerwienione oczy. - Moi rodzice wyjechali na drugi koniec Tokio dwa lata
temu. - Chłopak pomału wstał z ziemi i otrzepał się ze śniegu, po czym usiadł z
powrotem na huśtawce.
-
A przyjaciele? – Zapytałem.
-
Przyjaciele… - Powiedział ironicznie, po czym zaśmiał się gorzko. – Tych
prawdziwych porzuciłem, chcąc być popularnym. A ci, co teraz tak o sobie mówią,
są głównym powodem mich problemów.
-
Rozumiem. – Westchnąłem smutno i spojrzałem na niego kątem oka. – Kohara-san?
- Tak? – Shou spojrzał mi prosto w oczy. Mimowolnie zarumieniłem się na ten gest, ale chyba tego nie zauważył lub pomyślał, że jest to spowodowane mrozem.
- Tak? – Shou spojrzał mi prosto w oczy. Mimowolnie zarumieniłem się na ten gest, ale chyba tego nie zauważył lub pomyślał, że jest to spowodowane mrozem.
-
Pamiętasz, co mi kiedyś powiedziałeś? Milczenie czasem bardziej zbliża do
siebie ludzi niż długie rozmowy. – Uśmiechnąłem się do niego lekko,
pokrzepiająco, jakbym chciał mu w ten sposób dodać otuchy i przekazać, że może
mi się w ten sposób wyżalić. Po chwili wstałem z huśtawki i ruszyłem w stronę
domu. – Do jutra! – Krzyknąłem, a chłopak pomachał mi ręką myśląc nad czymś
intensywnie.
Skręciłem w odpowiednią uliczkę. Stanąłem na chwilę
i opierając się rękami o ławkę przyglądałem dzieciom, bawiącym się beztrosko na
placu zabaw. Na tym samym, na którym poznałem Shou, zakochałem się w nim i na
którym pierwszy raz mnie pocałował. Tutaj również Shou wyżalił się mi i
opowiedział po raz pierwszy o swoich problemach.
Dowiedziałem się wtedy, że w gimnazjum zaczął kolegować się z Chou oraz należał do jego bandy „popularnych i ważnych osób”. Na początku cieszył się z tego i zachowywał tak, jak oni, ale po jakimś czasie dorósł i zaczął widzieć wady. Niestety było już wtedy za późno. Shou znał zbyt wiele sekretów grupy, aby puścili go bez upokorzenia i wcześniejszego pobicia. Westchnąłem cicho. Oczywiście nie rozumiałem, dlaczego po prostu nie wyjechał z rodzicami lub nie poszedł do innego liceum, lecz jego wzrok uświadomił mi, że było to niemożliwe. Dowiedziałem się wtedy również, że przez ciągłe imprezowanie, wagarowanie i bycie na każde skinienie Chou, miał naprawdę duże kłopoty w szkole.
Spojrzałem w niebo. Szkoda tylko, że nie zorientowałem się wcześniej, co on chce zrobić…
Dowiedziałem się wtedy, że w gimnazjum zaczął kolegować się z Chou oraz należał do jego bandy „popularnych i ważnych osób”. Na początku cieszył się z tego i zachowywał tak, jak oni, ale po jakimś czasie dorósł i zaczął widzieć wady. Niestety było już wtedy za późno. Shou znał zbyt wiele sekretów grupy, aby puścili go bez upokorzenia i wcześniejszego pobicia. Westchnąłem cicho. Oczywiście nie rozumiałem, dlaczego po prostu nie wyjechał z rodzicami lub nie poszedł do innego liceum, lecz jego wzrok uświadomił mi, że było to niemożliwe. Dowiedziałem się wtedy również, że przez ciągłe imprezowanie, wagarowanie i bycie na każde skinienie Chou, miał naprawdę duże kłopoty w szkole.
Spojrzałem w niebo. Szkoda tylko, że nie zorientowałem się wcześniej, co on chce zrobić…
-
Mam ochotę umrzeć. – Wyżalił mi się Shou. – Tak po prostu się zabić. Przecież
to takie proste.
- He? – Spojrzałem na niego zdziwiony i zjadłem kolejne ciasteczko, które dzisiaj od niego dostałem.
- He? – Spojrzałem na niego zdziwiony i zjadłem kolejne ciasteczko, które dzisiaj od niego dostałem.
-
Gdybym cię nie spotkał to pewnie by mnie już tutaj nie było. - Chłopak spojrzał w niebo i westchnął głośno.
-
Shou? Co ty do cholery gadasz?- Spytałem się go, marszcząc przy tym brwi i
wpatrując się w niego. Nie potrafiłem zrozumieć, o co mu właściwie chodzi.
-
Hiroto? – Kohara nie przejął się mną i nadal kontynuował swoja wypowiedź. –
Tęskniłbyś za mną? – Zapytał i spojrzał na mnie smutno, a ja omal nie
zakrztusiłem się kawałkiem ciastka, które aktualnie miałem w ustach.
-
Shou! – Krzyknąłem lekko przestraszony, a ten jedynie uśmiechnął się do mnie.
-
Tak się tylko zastanawiam. – Uspokoiłem się i westchnąłem z ulgą. Shou zaś
wziął sobie jedno ciastko i zaczął mocno się huśtać.
-
Nawet nie wiesz jak bardzo… - Dodałem cicho, tak, aby mnie nie usłyszał…
---------------------------------------
cieszycie się?? bo ja tak xD
przy okzaji moja beta przeprasza (niech się ktokolwiek spróbuje na nią złościć~!) ale wiecie, szkoła ważniejsza xD
btw. od teraz będę dodawać zdjęcia xD
WAŻNE~! Lubisz mnie? Nie lubisz? To i tak zapraszam na: Life of Lilien, czyli moje życie xD i różne ciekawe (lub mniej) historie...
przy okzaji moja beta przeprasza (niech się ktokolwiek spróbuje na nią złościć~!) ale wiecie, szkoła ważniejsza xD
btw. od teraz będę dodawać zdjęcia xD
WAŻNE~! Lubisz mnie? Nie lubisz? To i tak zapraszam na: Life of Lilien, czyli moje życie xD i różne ciekawe (lub mniej) historie...
Podoba mi się :) czekam na nexta i oby nie było to zbyt długie oczekiwanie! błagam :)
OdpowiedzUsuńNo, w końcu. Myślałam, że się nie doczekam. ><
OdpowiedzUsuńNo ja się oczywiście cieszę i już wyczekuję kolejnej części! *u*
Om-om-om. *q*
DUŻO WENY I CZASU NA PISANIE! *q*
zdecydowanie wiesz, kiedy się pojawić. Akurat potrzebuję trochę tego paringu, gdyż sama go piszę [1wszy raz] więc szukam wskazówek >.<
OdpowiedzUsuń-To było takie poruszające ;_; <3
-omg "- Miłość jest egoistyczna... " już kocham to zdanie. Czy ew będę mogła je kiedyś wykorzystać *słodkie oczka*
-historia poznania idealnie pleciona w kontekst historii jak i pozostałe
/-uch...*foch* czemu musisz mnie tak [niekoniecznie świadomie] uświadamiać/K.
-znalazłam jedną literówkę"późnień" xd
-"Tak się tylko zastanawiam. " też się nie tak dawno zastanawiałam...
No ale podsumowując: cieszę się jak najbardziej i czekam na dalej
Buśka =*** [dla Was dwóch]
Świetne... Jak zwykle!
OdpowiedzUsuńCóż ci mogę innego powiedzieć? Oj, znasz moje zdanie, więc może nie będę zbędnie zajmować miejsca na komantarz jakiejś osoby, której opinia będzie w jakiś sposób znacząca dla ciebie...
Nie lubię zbytnio AN, ale podoba mi się twoje opowaidanie.
W ogóle to tak tylko napisałam, żeby jeszcze pokazać, że żyję (jeszcze... durna gumka recepturka musiała pęknąć, no... -> czyt. uwagę na moim blogu, a się wszystkiego dowiesz...)
Oj Lili... Oczekujesz 10 komentarzy, a to naprawdę nie jest tak łatwo ._.
OdpowiedzUsuńOgólnie rozdział mi się podobał, tylko z komentarzem czekałam, na następne części. Komentuję okazjonalnie xD
Pisz dalej i nie wymyślaj, kochana. c;
10 komentarzy....
OdpowiedzUsuńRozdział pabdzo mi się podobał,zwłaszcza te wspomnienia....ja chcę wiedzieć co jest dalej!!!!XD
Dużo weny!!!!
To było takie słodziaśne!Pozazdrościć oposów!!!!Mistrz!!!
OdpowiedzUsuńOk, kolejny rozdział za mną. I kolejny komentarz trochę po czasie, ale może przeczytasz. :)
OdpowiedzUsuńPomysł ze wspomnieniami bardzo mi się podobał, lubię to w opowiadaniach po prostu. ^^
Za to historia o ciąży trochę nierealna. Shou wspomina o sobocie, jakby to było zaledwie tydzień temu, więc jakim cudem dziewczyna może już wiedzieć o ciąży? Po silnej reakcji Shou dość łatwo zmieniają temat i mówią sobie "pa, pa".
Poza tym, brakowało kilku ogonków, głównie "ę" i przecinki nie zawsze były w tych miejscach, co powinny, np.:
"Stanąłem na chwilę i opierając się rękami o ławkę (przecinek) przyglądałem dzieciom, (<- zbędny) bawiącym się beztrosko na placu zabaw."
Pozdrawiam, H.
Genialne...!
OdpowiedzUsuń<3