Blog yaoi, czyli o miłości męsko-męskiej. Osoby nietolerancyjne nie powinny tu niczego czytać.

★☆★

Nowa notka po 15 komentarzach lub jak minie moje lenistwo.

czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 1 [TsuzukuxMiA] "Love or betrayal? Or maybe surprise?"



 "Love or betrayal? Or maybe surprise?"
Rozdział 1




Tytuł: 'Love or betrayal? Or maybe surprise?'
Część: 1 2 3
Autor: Lilien
Beta: Tsuu
Para: Tsuzuku x MiA (Mejibray)
Wiek: tu 9+
Gatunek tekstu: yaoi
Ostrzeżenia: -
Od autora: opowiadanie o Mejibray, zbyt dużo po Polsku ich nie ma, ale myślę, że wam się spodoba, teraz krótki wstęp:

Mejibray: (2011 - )

Vo. Tsuzuku
Gt. MiA
Ba. Koichi
Dr. Meto
ex.Gt. Ippu

VanessA: (2008 – 2010)
Vo. Genki (f)
Gt. Toki
Gt. Haruki
Ba. Koichi (Koichi)
Dr. You

ToonFactory: (2008 – 1011)
Vo. Hikaru
Gt. Shizuku
Gt. Yuno (MiA)
Ba. Rega
Dr. Yuichi

Dlaczego przedstawiłam wam taki początek? Ponieważ jest to opowiadanie o Mejibray jak wiecie, ale pojawiają się tam elementy retrospekcji jeszcze z za czasów Vanessy, więc chciałabym aby wszystko było dla was prostsze. Myślę, że bardziej nie musze wam nic wyjaśniać.

I jeszcze jedna ważna sprawa.
- Akcja dzieje się gdzieś w lutym 2013 roku, więc MiA ma wtedy jeszcze 21 lat (ur. 17.09.1991r.).
- Poznają się w marcu 2009r. więc jak łatwo policzyć nasz MiA ma jeszcze 17 lat, a Tzk będzie miał gdzieś około 20 lat (?)
- Zaczynają ze sobą chodzić dopiero gdzieś w styczniu 2010.
(W Japonii pełnoletnim jest się od 20 roku życia. )
I poniekąd jest to zdradzenie fabuły, lecz akurat te wątki mogą być przypadkiem słabo rozwinięte wiec powstałby mentlik w waszych głowach.
Dedykacja: dla @OgataRei ponieważ bardzo cieszyła się że piszę to yaoi ;





Poczułem jak pod czyimś ciężarem ugina się materac na moim łóżku. Nie poruszyłem się czekając aż osoba, która na nim siedziała wykona pierwszy ruch i wyrwie mnie z objęć morfeusza.
- Mia… - Usłyszałem znajomy głos tuż przy swoim uchu i mruknąłem niezadowolony. Już wiedziałem, że nie będzie to moja wymarzona pobudka. – Kotku mój… wstawaj… - Otworzyłem jedno oko i spojrzałem na uśmiechniętą twarz przyjaciela, która znajdowała się parę centymetrów od mojej. Po chwili zamknąłem je z powrotem i naciągnąłem sobie kołdrę na głowę.
- Odejdź zły człowieku… - Mruknąłem do niego i spróbowałem znów zasnąć, mając nadzieje, że jak kolejny raz otworzę oczy to zobaczę kogoś całkiem innego.
- No dobra. Idę do kuchni i zrobię ci jakieś śniadanie. – Zaśmiał się lekko i poczułem jak wstał z łóżka. – Już, już kochanieńki… - Chłopak poklepał mnie po głowie, a ja westchnąłem zrezygnowany i obróciłem się na drugi bok. Kto widział budzić człowieka o tak nieludzkiej porze?
W końcu otworzyłem oczy i spojrzałem na okno. Widok za nim nie wskazywał za nic w świecie, że dzisiejszy dzień będzie ciepły i przyjemny, a tym bardziej, że zaświeci słońce. Totalna szarówka. Bądź co bądź trzeba było wstać. Szczerze wątpiłem, że Koichi, w jakikolwiek sposób da mi jeszcze chwile pospać czy nawet poleżeć.
Przeciągnąłem się mocno i podniosłem do siadu, a przypomniawszy sobie słowa basisty szybko wstałem z łóżka. Koichi w kuchni to naprawdę zły pomysł. Niestety, zapomniałem przy tym, że jestem nadal owinięty w prześcieradło, co o mały włos nie zaowocowało bliskim spotkaniem mojej głowy z kantem szafki. Na szczęście dzięki mojemu refleksowi w porę odzyskałem równowagę. Oczywiście i tak nie obyło się bez szkód i pewnie będę mieć sporego siniaka na nodze. Mam dziwne przeczucie, że ten dzień zapowiada się nadzwyczaj nieprzyjemnie.
- Mia! - Usłyszałem w pewnym momencie głos chłopaka i odwróciłem w jego stronę. Koichi opierał się o framugę drzwi i trzymał w ręce jakąś puszkę. Dopiero po chwili skojarzyłem, że należy ona do mnie i zazwyczaj leży w szafce obok lodówki. Służy mi zaś do przechowywania kawy, którą naprawdę lubiłem. - Kawa ci się skończyła. – Odrzekł spokojnie. - Jak się pospieszysz to kupimy jakąś w drodze do studia. - Westchnąłem zrezygnowany. No teraz to już na pewno nie będzie udany dzień. W końcu poranek bez kofeiny nigdy nie wróży nic dobrego. - I wiesz co? Mógłbyś się ubrać, a nie już od rana psujesz mi apetyt. –Dokończył po chwili i zachichotał cicho. Po czym znów zniknął w kuchni. Zamrugałem jedynie kilkakrotnie, ale po chwili zdałem sobie sprawę, że staje na środku pokoju jedynie w różowych bokserkach w misie i serduszka.
Dostałem je na walentynki od członków swojego wcześniejszego zespołu, czyli ToonFactory. Nie chodziłem w nich na co dzień, ale do spania nadawały się wręcz idealnie. Wtedy zawsze dawaliśmy sobie prezenty na urodziny, walentynki, rocznice powstania zespołu oraz przy jakiś ważnych wydarzeniach. Najpierw zrzucaliśmy się jakąś ustaloną wcześniej sumę, po czym każdy losował jednego z członków zespołu i miał mu kupić prezent, a że zazwyczaj nie były to zbyt wysoki kwoty, to kupowaliśmy sobie jedynie jakieś drobiazgi. Oczywiście inaczej było, kiedy ktoś miał urodziny.Wtedy wszyscy kupowaliśmy mu jeden, porządny prezent. Tym oto sposobem mam chyba z sześć par takich bokserek, różowe i puchate skarpetki, płytę ulubionego zespołu i parę figurek.
Ziewnąłem przeciągle i przeciągając się podszedłem do szafy, która znajdowała się w sypialni po prawej stronie łóżka. Najpierw wyciągnąłem jakąś białą koszulkę, do której dopasowałem szare rurki. Otwarłem szufladę z bielizna i pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to czerwone bokserki mojego chłopaka. Wyciągnąłem je z szafy i rzuciłem na łóżko.
- Aż się dziwie, że coś twojego tutaj jeszcze znajduję... – Westchnąłem do siebie i wybrałem pierwszą lepszą bieliznę, która akurat znajdowała się pod ręką. Z kupką ciuchów na ręku poszedłem do łazienki, gdzie wziąłem szybki prysznic. Stanąłem przed lustrem i przyglądnąłem się sobie, po czym ubrałem czyste bokserki.
- Oh. – Wyrwało mi się, kiedy na nie spojrzałem. Opuszkami palców przejechałem po czarnej gumce w czerwone kotki i znów się zamyśliłem.
Dostałem je po pewnej nocy spędzonej u Tsuzuku. Albo raczej po pierwszej nocy spędzonej z nim. Nie był to prezent na „do widzenia” czy też w ramach podziękowań za dobry seks. Inaczej nie nazywałbym go teraz swoim chłopakiem, choć ostatnio zastanawiałem się poważnie czy my w sumie nadal jesteśmy parą.
Poznaliśmy się jakieś cztery lata temu, gdzieś w połowie marca. On był jeszcze wokalistą Vanessy o dźwięcznym imieniu Genki, a ja nazywałem się Yuno i grałem w ToonFactory. I jak się większości ludzi wydaje nie poszedłem z nim do łóżka na pierwszym spotkaniu czy też randce. Ani on nie był taki, ani tym bardziej  ja. Nie zależało mu na przypadkowym seksie z młodym i niedoświadczonym życiowo chłopaczkiem, grającym w zespole typowo Oshare. W sumie nie wiem, czego chciał jak się poznaliśmy, ale wiem za to, co pragnął prawie rok później, kiedy zaczęliśmy ze sobą chodzić.
Nie było jak w tanim miłosnym filmie. Nie wyznałem mu miłości w romantycznej atmosferze i nie kochaliśmy się potem długo i namiętnie. Tsuzuku po prostu przeczytał przypadkiem znaleziony pamiętnik. Mój pamiętnik. I oczywiście cudownym zbiegiem okoliczności otworzył go w miejscu, gdzie przyznałem się przed samym sobą, że zakochałem się w mężczyźnie. W nim. Nadal pamiętam jak pewnego dnia przyszedł do mnie i spokojnie oświadczył mi, że mu się podobam. A ja oczywiście od razu zgodziłem się z nim chodzić.
A może to serio wyglądało jak scena z romansidła?
Wokalista nigdy nie zmuszał mnie do jakichkolwiek większych czułości niż pocałunki, objęcia czy drobne gesty. Miałem wrażenie jakby pomału przyzwyczajał mnie do siebie i do faktu bycia z mężczyzną. Sam postanowiłem w końcu pójść o krok dalej i mimo strachu zaproponowałem mu wspólną noc. Było wtedy naprawdę cudownie. Oczywiście pomijając ból, łzy i podrapane plecy Tsuzuku. Jak również pomijając strach przed odrzuceniem, kiedy obudziłem się rano sam w jego łóżku. Skuliłem się wtedy czekając, aż w końcu pojawi się i powie, że wszystko skończone. No i się zjawił. Już po chwili jego usta leniwie całowały moją szyję i szeptały mi słodkie słówka w uczy, a dłonie delikatnie gładziły po bokach. A później dał mi nowe bokserki stwierdzając, że muszę przecież dobrze wyglądać na próbie oraz dał mi wtedy do zrozumienia, że wieczorem chętnie je ze mnie zdejmie.
Uśmiechnąłem się do siebie i przejechałem palcem pod gumką, lecz pewnie dzisiaj ich nawet nie zauważy. Ubrałem się do końca i poprawiłem włosy, by po chwili pójść do kuchni, gdzie czekał na mnie Koichi z talerzem pełnym smacznie wyglądających kanapek.
- Spać... Albo kawy... Oddam wszystko za kawę! - Zajęczałem żałośnie, siadając przy stole i kładąc głowę na blacie.
- Wszystko? Tsuzuku też? – Zachichotał a ja podniosłem do góry głowę i patrzyłem chwile jak spokojnie zjada ciasteczka, które wczoraj kupiłem. Jak on to robił, że był nadal taki chudy?
- Jego nie. - Spojrzałem na niego mrużąc groźnie oczy i wziąłem pierwsza kanapeczkę.
- Nie bój się, nie chce go. – Zaśmiał się. - Pisałem z Meto i kupi ci kawę jak po niego pojedziemy. Wiec się zbieraj, bo on jest już gotowy.
- A Tsuzuku? - Zapytałem lekko zdziwiony. Różowowłosy zawsze pierwsze jechał po mnie, a potem po niego, chyba ze wokalista nocował u mnie lub zjawiał się tutaj wcześniej. Dopiero na końcu razem jechaliśmy po perkusistę, który mieszkał najbliżej wytworni.
- Wczoraj wieczorem napisał mi, że mam po niego nie jechać i że spóźni się na próbę. - Chłopak spojrzał na mnie lekko zdziwiony. - Myślałem, że wiesz.
Wziąłem kolejna kromkę i ruszyłem do sypialni, gdzie na nocnej szafce zazwyczaj leży moja komórka. Spojrzałem na wyświetlacz telefonu. Pusto. Ani jednego maila czy nieodebranego połączenia. Ale czy powinno mnie to aż tak dziwić? Może i byliśmy parą już 3 lata, ale ostatnio miałem wrażenie, że chłopak pomału się ode mnie oddala. Zapomniał nawet o naszej rocznicy, kiedy to cały dzień spędził na sesji fotograficznej, która ponoć mu niespodziewanie wypadła. Jedyne, na co się wtedy wysilił to śniadanie do łóżka następnego dnia. Choć i tak byłem mile zaskoczony.
Niektórzy w sumie mogliby powiedzieć, że to nic dziwnego, w końcu byliśmy kompletnymi przeciwieństwami. Jak się poznaliśmy ja byłem słodkim, niedojrzałym oshare o blond włosach, a on metalowym wokalistą o wręcz satanistycznym wyglądzie. (dop. Aut. No może troszkę przesadzam xD) I choć wiele się od tego czasu zmieniło, a w szczególności mój image, to i tak nadal świetnie się dogadywaliśmy. I w sumie nadal tak jest. Z tą różnicą, że od pewnego czasu wokalista spędza ze mną coraz mniej czasu. A ostatnimi czasy widujemy się jedynie na próbach, wywiadach, wspólnych sesjach lub koncertach. Ba, on nawet nie wysyła do mnie zbytnio maili!
Jednak żałuje tego, że wyprowadził się ode mnie z mieszkania po powstaniu Mejibary. Choć była to wtedy nasza wspólna decyzja.
- Miaa… - Usłyszałem po chwili zatroskany głos basisty. – Tsuzuku na pewno pamięta o walentynkach. – Spojrzałem na niego ze zdziwieniem i kilkakrotnie zamrugałem niedowierzając jego słowom i przetwarzając w głowie to, co powiedział.
- Że niby co?! – Krzyknąłem nadal niedowierzając i spojrzałem na wyświetlacz mojego telefony. Czternasty luty, walentynki. Święto zakochanych, miłości, czekoladek, serduszek, róż i wszystkich innych pierdół, dzięki którym ludzie zarabiali więcej kasy w tym dniu. Pomińmy już fakt, że sam takie rzeczy kupowałem oraz dawałem. I choć w Japonii dzień ten wygląda nieco inaczej i mamy swoją tradycje, to jednak „moda” z Ameryki szybko znalazła swoich wielbicieli i odcisnęło piętno na tym dniu.
- Zapomniałem… - Westchnąłem cicho i uderzyłem się dłonią w czoło. A wybuch śmiechu mojego przyjaciela tylko potwierdził idiotyzm zaistniałej sytuacji.
- Nawet ja pamiętam. – Skomentował po chwili całe zajście obserwując jak zbieram swoje rzeczy, które musiałem zabrać na próbę.
- No tak, święto zakochanych. Udręka samotnych. Kupić ci może lody czekoladowe? – Powiedziałem złośliwie, wywracając przy tym oczami. Chłopak jedynie parsknął i odwrócił się w drugą stronę.
- Ja idę. – Spojrzał na mnie zanim wyszedł z pomieszczenia. - Czekam w aucie. – Powiedział trochę jakby obrażony i zaraz zniknął za drzwiami.
Westchnąłem cicho. W sumie Koichi nic mi nie zrobił. Muszę go przeprosić, a nie dogadywać mu tym, że nie ma dziewczyny. W końcu nie jego winę, że póki co wszystkie spotkania kończyły się już przed kolacją, jak to zawsze nam mówił.
Chcąc czy nie, ruszyłem za nim. Oczywiście przy okazji o mało co nie spadając ze schodów na klatce. Cóż, byłoby miło, gdybym się nie zabił dzisiejszego dnia. Ale przy moim dzisiejszym pechu będzie to raczej trudne zadanie. Kiedy w końcu bezpiecznie dotarłem do samochody Koichiego, wgramoliłem się na tylne siedzenie i zapiąłem pasy.
- Przepraszam. – Powiedziałem po chwili, a chłopak jedynie spojrzał na mnie z uśmiechem, po czym odpalił samochód.
- Przecież się na ciebie nie gniewam koteczku. – Zaśmiał się cicho, na co jedynie przewróciłem oczami.
Chyba nigdy nie zrozumiem, dlaczego mnie tak nazywa. Jakoś strasznie mi to nie przeszkadzało, a Tsuzuku się już do tego po prostu przyzwyczaił. Czego nie powiem o osobach, które nas nie znały osobiście. I te ich spojrzenia pełne dezaprobaty na takie ukazywanie sobie uczuć publicznie. Uczuć, których nie było i nie będzie, choćby nie wiem co.  Za każdym razem, gdy mówił tak do mnie publicznie czułem się trochę zażenowany, zaś Koichi śmiał się z tego lub z wokalisty, który za każdym razem twierdził, że zaczyna się robić zazdrosny o jego czułości względem mnie.
Pierwszy raz użył określenia „kotku” użył, kiedy się poznaliśmy. Stwierdził wtedy, że wyglądam jak taki słodki kociaczek oraz chętnie by mnie zaadoptował. Nadal pamiętam minę Tsuzuku na jego słowa, choć pewnie sam lepszej nie miałem. Przez pewien czas wokalista nawet chodził za mną krok w krok, kiedy w pobliżu nas znajdował się Koichi. Mówił, że to dla mojego bezpieczeństwa. Ale w sumie basista zawsze był dziwny, więc kto wie, czego mogłem się po nim spodziewać? W sumie nadal tego do końca nie wiem.
- Ne, Mia? – Odezwał się po chwili różowowłosy, kiedy staliśmy na światłach. – Masz czas po próbie?
- W sumie… - Zamyśliłem się na chwilę. – Muszę kupić coś Tsuzuku na walentynki. – Zacząłem wymieniać pokazując przy tym na palcach, jak to miałem w zwyczaju. - Ciasteczka, które mi zjadłeś… - W tym momencie spojrzałem na niego mrużąc przy tym oczy, na co chłopak jedynie uśmiechnął się szerzej. – Kupić kawę  i ogólnie zrobić jakieś zakupy. Więc w sumie mam, a co?
- Mogę iść z tobą? – Popatrzył na mnie chwilkę, po czym kontynuował, skupiając się znów na drodze. – Jestem dziś wieczorem umówiony na randkę i chciałem jej coś kupić. A jakoś samemu nie chce mi się iść. – Zamrugałem kilkakrotnie i spojrzałem na niego chwilę.
- O-ok… - Odpowiedziałem nie kryjąc lekkiego zdziwienia. – Ale nie wolałbyś iść z Tsu? W końcu dłużej się znacie…
- Wczoraj się go pytałem… - Przerwał na chwilę i w tym samym czasie skręcił w jedną z bocznych ulic. – Powiedział mi, że będzie zajęty oraz że mam się ciebie zapytać, bo i tak byś siedział w domu nic nie robiąc…
- Ah… - Odpowiedziałem krótko i spojrzałem przez okno na przemijającą scenerie.
Tak. On będzie zajęty, a ja w tym czasie będę się nudził. Nie trudno wywnioskować, że raczej nie spędzimy wspólnie tego wieczoru. On pewnie będzie się świetnie bawił, kiedy ja… będę lepiej zapoznawał się ze swoją obszerną kablówką. Może on mnie już nie kocha? Bawi się mną? Jestem dla niego odskocznią i rozrywką na jeden dzień? Delikatnie rozmasowałem skronie i ukradkiem otarłem łzę, która zdołała się jakoś wydostać. Jestem żałosny…
- Koichi? Opowiedz mi coś o niej. – Odezwałem się po chwili. Chciałem po prostu przestać myśleć o Tsuzuku i tworzyć te wszystkie czarne scenariusze.
- O kim? – Zapytał zdziwiony. – A o Satoko! – Zachichotał i będąc nadal skupionym na drodze opowiadał. – Słodka jest i mnie rozumie. Bardzo lubi jak gram na basie, ale ogólnie nie słucha naszego zespołu. Ba! Ona nawet nie słucha za bardzo Visual Kei. Już po drugim spotkaniu spokojnie mogłem wykluczyć, że nie chodzi jej o kasę, której w sumie nie posiadam, sławę czy tylko o „sławnego i przystojnego” chłopaka. – Różowowłosy chłopak rozmarzył się na chwilę, po czym kontynuował. – Spotkaliśmy się już z pięć razy. Cieszę, się, że posłuchałem Tsuzuku i nie poszedłem z nią do łóżka na pierwszej randce.
- Jesteś szczęśliwy?
- Nareszcie… - Dokończył śmiejąc się delikatnie i zatrzymując samochód centralnie przed domem perkusisty. – Mia… - Odezwał się nagle wyciągając telefon i pisząc zapewne maila do Meto.  – Posłuchaj mnie. Znam i ciebie i Tsu w miarę dobrze. Pamiętam kiedy się poznaliście, zaczęliście razem chodzić, a potem rozpadła się Vanessa. To ty nie pozwoliłeś, aby Tsuzuku przestał pisać, namówiłeś go do powrotu na scenę. Ten chłopak naprawdę wiele ci zawdzięcza…
- Ale ja to wiem… - Przerwałem mu. – Ale przecież wszystko kiedyś się kończy. – Dokończyłem oschle nie patrząc na niego.
- Ale skąd wiesz? – Basista wpatrywał się we mnie uporczywie. -  Mia… Może i Tsuzuku jest teraz zabiegany i nie ma czasu na nic, ale uwierz mi, że jego uczucia względem ciebie się nie zmniejszyły… Daj mu szansę, przemyśl jeszcze raz to, co chcesz zrobić… - Zamrugałem zdezorientowany. Ale, że co ja chciałem zrobić? Już miałem mu odpowiedzieć, kiedy do samochodu wsiadł Meto z trzema kubkami kawy i podał każdemu po jednym. Po chwili ruszyliśmy, a ja przez całą drogę się nie odzywałem zastanawiając się nad tym, co powiedział mi basista.
Może miał racje, wyolbrzymiam wszystko i powinien dać czas Tsuzuku na wyjaśnienie mi wszystkiego? W sumie nawet nie myślałam, żeby z nim zrywać, ale… może to będzie jednak jakieś słuszne wyjście? Westchnąłem cicho i potrząsnąłem głową. Za bardzo go kocham, by coś takiego zrobić…
Nawet nie zauważyłem jak po paru minutach byliśmy już pod naszą wytwórnią. Wysiedliśmy z samochodu Koichiego i wspólnie poszliśmy do naszej sali prób, gdzie czekał na nas już nasz menager.
- Jak zwykle punktualni. – Zaśmiał się wstając z podłogi. – Musicie tu wstawić coś do siedzenia. Teraz boli mnie tyłek. – Mężczyzna podszedł do nas rozmasowując swoje pośladki. – Jak zapewne wiecie, Tsuzuku się dzisiaj spóźni. Dzwonił do mnie i bardzo przepraszał. – Spojrzałem na niego pytająco. – Niestety, ale nie mogę wam wyjawić powodu. – Mężczyzna uśmiechnął się do mnie delikatnie. -  Dałem mu jakąś godzinę, więc o jedenastej macie tu być wszyscy. Zrozumiano? – Spojrzał na nas surowym wzrokiem. Tak, nasz menager był bardzo specyficzną osobą.
- Czyli mamy godzinę wolnego? – Zapytał się raz jeszcze Meto chcąc się upewnić.
- Tak. A teraz żegnam panów. – po tych słowach opuścił pomieszczenie, zamykając za sobą po cichu drzwi.
Od razu z chłopakami rozłożyliśmy nasz sprzęt w parę minut i stanęliśmy na środku sali patrząc jeden na drugiego.
- To co robimy? - Odezwał się w końcu Koichi. - Tu serio nie ma gdzie siedzieć. - Rozejrzał się po pomieszczeniu, po czym spojrzał na nas wyczekująco.  - Chodźmy do baru! – Powiedział radośnie po paru minutach ciszy i klasnął w dłonie.
- Idźcie. Ja zostanę. - Odpowiedziałem mu uśmiechając się lekko i ponaglając ich ręką. Chłopaki bez zbędnych pytań i wyciągania mnie z nimi na siłę wyszli z pomieszczenia. Ja w tym czasie usadowiłem się w kącie i przyłożywszy skroń do ściany zamknąłem oczy.
Jakoś zaczęła boleć mnie głowa i potrzebowałem ciszy, spokoju i jeszcze może odrobinę snu. Byłem po prostu zmęczony. Nie dość, że grałem wczoraj do późna na gitarze to jakoś nie mogłem przestać myśleć o Tsuzuku i co chwile budziłem się oddychając ciężko z niemałym problemem pod kołdrą. Chyba naprawdę brakuje mi jego dotyku i pieszczot, skoro miewam już sny erotyczne z nim w roli głównej. Na szczęście już po chwili odpłynąłem w krainę morfeusza w tej jakże niewygodnej pozycji…
Kiedy się obudziłem, odkryłem, że teraz leże na czymś względnie miękkim oraz jest mi ciepło i że jestem czymś okryty. Delikatnie obróciłem się na bok i z nadzieja zobaczenia twarzy ukochanej osoby  otworzyłem oczy. Lecz niestety jedyne, co aktualnie widziałem to rozporek i kawałek brzucha Tsuzuku. Westchnąłem cicho i znów obróciłem się na plecy, tym razem napotykając jego wzrok i delikatny uśmiech zza iPhona.
- Jak się spało? – Zapytał się i odgarnął mi kosmyk włosów, który akurat strasznie mnie denerwował.
- Ujdzie. - Odpowiedziałem mu ziewając i przytulając się do jego bluzy. Że też jemu nie było zimno w tym krótkim rękawku. - Która godzina? - Chłopak w odpowiedzi podstawił mi swój telefon pod sam nos. Zamrugałem kilkakrotnie i przeglądnąłem się tapecie, na której były nasze splecione dłonie. Uśmiechnąłem się do siebie, ale z tego wszystkiego nie popatrzyłem na godzinę, zanim z powrotem zabrał telefon.
- Dziesiąta pięćdziesiąt. – Odezwał się po chwili. Westchnąłem cicho i pomału wstałem, rozmasowując obolały kręgosłup. - Chyba serio trzeba będzie załatwić tu kiedyś kanapę. – Uśmiechnął się do mnie Tsuzuku i schował urządzenie do kieszeni.
- Dzięki. - Rzuciłem po chwili ciszy i odwróciłem się od niego przypominając sobie moje obawy i przypuszczenia. - Długo tu jesteś? Miałeś się spóźnić. - Odwiesiłem jego bluzę na wieszak.
- Chwile. - Wokalista wpatrywał się we mnie. – Minąłem się z chłopakami na schodach jak wychodzili. – Tsuzuku również wstał z podłogi i otrzepał spodnie. - Uznali, że się nie wracają. - Podszedł do mnie powoli i pogładził mój policzek opuszkami palców. - Dawno nie byliśmy sami. – Uśmiechnął się do mnie lekko.
- A tego... Dlaczego się spóźniłeś? - Zapytałem i szybko od niego odszedłem od niego, po czym zacząłem czegoś szukać w kieszeni kurtki.
- Byłem... Zajęty... – Chłopak przełknął ślinę i podrapał się po brodzie uciekając ode mnie wzrokiem. Bądź co bądź mi nie potrafił kłamać. Spojrzałem na niego wyczekująco, ale nie uzyskując odpowiedzi westchnąłem jedynie do siebie ze smutkiem. Mógł przynajmniej wymyślić jakąś sensowna odpowiedź.
- Dobra, nie ważne. Nie mój interes. - Rzuciłem oschle i znalazłszy swój portfel skierowałem się do wyjścia. - Idę do sklepiku, zaraz przyjdę. - Już prawie wyszedłem, ale odwróciłem się raz jeszcze w jego stronę. - Chcesz coś? - Spytałem z grzeczności, ale mój głos nie wyrażał żadnych uczuć. Tsuzuku jedynie pokręcił przecząco głową i ruszył w stronę okna nawet na mnie nie spojrzawszy. 
Zbiegłem szybko po schodach do piwnic naszej wytwórni, gdzie znajdował się mały, ale przytulny sklepik. Rozglądałem się dokładnie po wystawionych produktach i na chwile zamyśliłem. Tak naprawdę to niczego nie chciałem, ale również nie miałem ochoty dłużej rozmawiać z Tsuzuku. W końcu mój wzrok padł na dwie czekoladowe muffinki. Wziąłem jeszcze zwykłą wodę i już miałem płacić, kiedy dostrzegłem czekoladki, które uwielbiał Tsuzuku.
- Zostało mi ostatnie opakowanie. – Odezwała się starsza kobieta uśmiechając do mnie przyjaźnie.
- W takim razie poproszę. - Nie zastanawiając się długo po prostu kupiłem je.
Zapłaciwszy za wszystko wróciłem szybko do sali prób, gdzie byli już Koichi i Meto. Basista wraz z wokalistą siedzieli na parapecie i palili papierosy, zaś perkusista patrzył na nich z drugiego końca pokoju pijąc colę. Podszedłem do niego i kucnąłem obok. Wyciągnąłem muffinke, po czym w ciszy zacząłem ją jeść.
- Kłótnia małżeńska? – Odezwał się w końcu Meto nadal na mnie nie patrząc. A ja o mało co nie zakrztusiłem się kawałkiem ciastka.
- Co?
- Przecież widzę. – Chłopak spojrzał na mnie wyczekująco a ja jedynie westchnąłem ze zrezygnowaniem.
- Oby tylko. – Prychnąłem przewracając oczami. - Ostatnio mam wrażenie, że dla niego ten związek już nie istnieje. - Dokończyłem smutno ledwo powstrzymując łzy. Zgniotłem papierek po muffince i wyrzuciłem go do kosza trafiając ze znacznej odległości.
- Rozmawiałeś z nim?
- Nie.
- Wiec pogadaj, a nie pochopnie wyciągasz wnioski. - Meto spojrzał na mnie przeciągle, po czym kontynuował. - Wiesz, odkąd tu jesteśmy to zdążył wypalić już trzy fajki. I gada o czymś z Koichim, a tak ich obserwując mam wrażenie, że jest czymś przejęty. – Chłopak spojrzał na mnie wyczekująco. Uśmiechnąłem się lekko i wstałem z podłogi, po czym skierowałem się w stronę okna.
- Tsu... - Zacząłem cicho przyglądając mu się i kładąc dłoń na jego kolanie. - Jak będziesz tyle palił to kiedyś stracisz ten swój piękny głosik. – Uśmiechnąłem się do niego mając nadzieję, że wyglądało to w miarę naturalnie. Po tych słowach wyciągnąłem mu papierosa z ust i zgasiłem w popielniczce
- Miło, że się o mnie martwisz. - Powiedział z pewna ironią w glosie nie patrząc na mnie nadal. - Bo mam wrażenie, że unikasz mojego dotyku. - Po tych słowach spojrzał mi w oczy i dotknął palcami mojego policzka. - Mia...
- Oczywiście, że się o ciebie martwię głuptasie. – Zaśmiałem się zmieniając szybko temat, próbując przy tym powstrzymać się od przytulenia do jego ręki. - Po prostu ja... – Zawahałem się chwilę i spojrzałem na Meto, który lekkim ruchem głową dodał mi otuchy. - Tsuzuku ja... – Przełknąłem ślinę i odwróciłem wzrok od niego.
- Tak? –Chłopak spojrzał na mnie  jakby lekko przestraszony.
- Po prostu musimy poważnie porozmawiać. - Spostrzegłem strach w jego oczach. Uśmiechnąłem się do niego lekko, a przynajmniej spróbowałem, po czym poklepałem go lekko po udzie. - Tak na spokojnie. Na osobności.
- Może dzisiaj po próbie? Pójdziemy na kawę. - Zaproponował. Ja zaś spojrzałem na Koichiego, który usilnie próbował nam się nie przyglądać i nas nie słuchać
- Jestem już umówią... – Zająkałem się. - Może jutro?
- Ah... - Odpowiedział smutno i spojrzał przez okno. - Rozumiem. - Dokończył chwile później łamiącym się głosem. Płakał? Zdziwiłem się trochę, ale szybko odrzuciłem tą myśl. Przecież... Jeśli... Ale czy czegoś mogę być w sumie pewien?
- Przepraszam.. - Szepnąłem i już miałem odejść, gdy nagle coś sobie przypomniałem. - A właśnie. Tsuzu?
- Co?
- Masz. - Wyszczerzyłem się do niego i podałem mu opakowanie czekoladek. – Ostatnie były, a wiem że je lubisz
- Dzięki... - Tsuzuku wziął ode mnie opakowanie i otworzy je zjadając jedną czekoladkę a druga podstawiając mi pod usta. Na początku nie wiedziałem, co zrobić. Czy powiedzieć mu że nie chce czy może... Zjadłem ją, delikatnie wyjmując mu z palców i uważając by nie dotknąć ustami jego skóry. Bo przecież nadal go kocham i chce wierzyć, że on mnie również.
- Dobra gołąbeczki. Koniec romansów. Czas na próbę! - Koichi zeskoczył z parapetu i otrzepał spodnie po czym złapał mnie i Tsuzuku za rękę oraz poprowadził na środek pomieszczania. - Dziś walentynki, a niektórzy mają już plany na ten dzień. – Chłopak zachichotał i podszedł do swojego basu. (Dzisiaj wziął ten różowy.) Po czym go założył.
-  Nie musisz nam tego tak dobitnie uświadamiać. - Odpowiedział mu Meto siadając za perkusja i groźnie na niego patrzeć. Ale już po chwili wygrywał rytm naszego nowego utworu. Wokalista ustawił sobie mikrofon i spojrzał na mnie wyczekująco. Ale już po chwili ja również byłem gotowy i mogliśmy zacząć próbę. Przez cały czas jej trwania miałem wrażenie, że Tsu patrzy na mnie, choć sam unikałem jego widoku jak mogłem. Bo tak trudno jest opanować chęć przytulenia go, pocałowania, a przecież w każdej chwili mogę to zrobić. Lecz teraz po tylu latach wspólnego życia boje się tego. Boje się tego że moje przeczucia się sprawdzą. Choć może się jednak mylę? No cóż, dowiem się o wszystkim jutro, a do tego czasu będę trzymał się od Tsuzuku na odległość.

~~~~
tak wiem... jestem zUa XD i ciąg dalszy nastąpi... ale to nie wielopartówka chciałam po prostu dodać coś 25.04 ponieważ... *fanfary* dziś skończyłem 18 lat~! jej~!!
wiem - debilne
wiem - tytuł za przeproszeniem huiowy, ale... wybaczycie?
no i nowa beta :3

6 komentarzy:

  1. Wszytskiego najlepszego :*

    Opko fajne :3 Ale Mia biedny ;_; Szkoda mi go ;_; mam nadzieje ze ta lama go przypadkiem nie zamierza zostawić >_>

    Swoją drogą Kita napisała opko o Mejibray.. Albo nawet 2 ...

    Chce kolejna cześć ;_;! Pisiaj <3
    Weny zyczę i wolnego czasu :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Najlepszego, Lillien :3

    ***

    rozdział cudowny i nie mogę się doczekać ciągu dalszego.

    dużo weny.

    (wybacz za krótki komentarz, ale nie mam: ani nastroju, ani chęci ... ani nic..)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lilien ma urodzinki ! i to które ? 18 !!! świętowałaś coś dziś ? [ w sumie to może lepiej dziś nie bo jutro jeszcze szkoła i mógł być jakiś efekt uboczny... ]
    no ale...
    Wszystkiego najlepszego Lilien ;3 dużo dużo weny i chęci i silnej woli. i PREZENTÓW.

    A opko bardzo mi się podobało ^^ takie delikatne, nie przesadzone... czuję niedosyt ;__;
    tak mało opowiadań z Mejibray... a ty piszesz wspaniale więc czekam na next ^o^


    dobraaa koniec xd i tak pisze bez sensu >3<

    OdpowiedzUsuń
  4. Spóźnione ale szczere: Najlepszegooo !

    A rozdział jest cudowny i aż nie mogę się doczekać następnego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystkiego najlepszego - tak bardzo się nie spóźniłam :D
    Co to shota świetnie pokazuje, co się dzieje z parami po kilku latach. Z tego, co zauważyłam to MiA uważa, że Tsuzuki może go zdradzać, a raczej, że się nim znudził. Na początku myślałam, że może mieć kogoś na boku po tych opisach, ale zmieniłam zdanie, po tym, jak zareagował, gdy MiA chciał z nim poważnie porozmawiać. Jakby bał się, że MiA go zostawi, a patem reakcja Tsuzuki, gdy powiedział, że jest umówiony. Czyli jednak mu zależy, ale myśli, że MiA też nie. Pewnie też będzie się obwiniał, że z nim nie spędzał dużo czasu, tak myślę, bo co można myśleć po takim tekście, jaki dał MiA.
    Po troszczeniu się Koichiego o MiA i odzywaniu sie tak do niego, sądziłam, że wymyślił tą dziewczynę i jeszcze to, jak Mia chciał, żeby o niej opowiedział, a on nie zakumał - dopiero po chwili mu się udało ;D. Ale teraz myslę, że on jednak tej sobie dziewczyny nie wymyślił, albo to podstęp z tym prezentem, żeby zdobyć MiA, ale wtedy by nie usprawiedliwiał Tsuzuki i zapewniał, że on coś nadal do niego czuje.

    OdpowiedzUsuń
  6. Najlepszego - spóźnionego, ale najlepszego! <3

    Wiesz, nie chcę się czepiać, ale beta nie popisała się, bo są błędy - czasem literówki, czasem złe formy gramatyczne... i przede wszystkim "otwarłem", błagam, tylko nie "otwarłem" -> "otworzyłem"! Teoretycznie obie formy są poprawne, ale ta pierwsza strasznie mnie irytuje, gdyż w taki właśnie sposób wyrażają się wieśniaki z mojej szkoły, którzy nie wiedzą do czego służy długopis... ale to inna historia.
    Jak zwykle twoje opowiadanie jest puchate i takie kawaii, że rzygam tęczą xD Oczywiście wyjdzie tak, że Tsuzu myśli, że to MiA się od niego odsunął, a MiA, że to Tsuzu go zostawił, ale będzie szczera rozmowa (w którą ewentualnie może wciąć się Koichi), wyjaśnią sobie wszystko, złapią za łapki, pocałują i będzie tak już puchato x43523947923483439274823743274893247 ;p Ach, jakby było pięknie, gdyby tak było ;) Tak będzie, ne?
    Ja myślę, że Koichi będzie swatką; różowowłose pogodzenie między kochankami w osobie trzeciej ;D
    A propos tego, że chłopcy są już tyle ze sobą... Przypomniał mi się oneshoot, który kiedyś pisałam na sms z Amidamaru: "To już 13 lat jesteśmy ze sobą? Boże, jak ten czas leci! Skarbie, ja cię mogę posuwać drugie tyle i do końca życia!" xD Jakoś nie wyobrażam sobie Tsuzu rzucającego takiego tekstu do MiA, ale cóż... fajnie byłoby przeczytać coś w tym kontekście ;p Ach, ile ja mam życzeń (/.-)

    OdpowiedzUsuń

magazyn Asia on Wave