"Love or betrayal? Or maybe surprise?"
Rozdział 1
Tytuł: 'Love or betrayal? Or maybe surprise?'
Część: 1 2 3
Część: 1 2 3
Autor: Lilien
Beta: Tsuu
Para: Tsuzuku x MiA (Mejibray)
Wiek: tu 9+
Gatunek tekstu: yaoi
Ostrzeżenia: -
Od autora: opowiadanie o Mejibray, zbyt dużo po Polsku ich nie ma, ale
myślę, że wam się spodoba, teraz krótki wstęp:
Mejibray: (2011 - )
Vo. Tsuzuku
Gt. MiA
Ba. Koichi
Ba. Koichi
Dr. Meto
ex.Gt. Ippu
VanessA: (2008 – 2010)
Vo. Genki (f)
Gt. Toki
Gt. Haruki
Ba. Koichi (Koichi)
Ba. Koichi (Koichi)
Dr. You
ToonFactory: (2008 – 1011)
Vo. Hikaru
Gt. Shizuku
Gt. Yuno (MiA)
Ba. Rega
Dr. Yuichi
Dlaczego przedstawiłam wam taki
początek? Ponieważ jest to opowiadanie o Mejibray jak wiecie, ale pojawiają się
tam elementy retrospekcji jeszcze z za czasów Vanessy, więc chciałabym aby
wszystko było dla was prostsze. Myślę, że bardziej nie musze wam nic wyjaśniać.
I jeszcze jedna ważna sprawa.
- Akcja dzieje się gdzieś w lutym 2013 roku, więc MiA ma wtedy jeszcze 21 lat (ur. 17.09.1991r.).
- Poznają się w marcu 2009r.
więc jak łatwo policzyć nasz MiA ma jeszcze 17 lat, a Tzk będzie miał gdzieś
około 20 lat (?)
- Zaczynają ze sobą chodzić
dopiero gdzieś w styczniu 2010.
(W Japonii pełnoletnim jest się
od 20 roku życia. )
I poniekąd jest to zdradzenie
fabuły, lecz akurat te wątki mogą być przypadkiem słabo rozwinięte wiec
powstałby mentlik w waszych głowach.
Dedykacja:
dla @OgataRei ponieważ bardzo cieszyła się że piszę
to yaoi ;
Poczułem jak pod czyimś
ciężarem ugina się materac na moim łóżku. Nie poruszyłem się czekając aż osoba,
która na nim siedziała wykona pierwszy ruch i wyrwie mnie z objęć morfeusza.
- Mia… - Usłyszałem znajomy
głos tuż przy swoim uchu i mruknąłem niezadowolony. Już wiedziałem, że nie
będzie to moja wymarzona pobudka. – Kotku mój… wstawaj… - Otworzyłem jedno oko
i spojrzałem na uśmiechniętą twarz przyjaciela, która znajdowała się parę
centymetrów od mojej. Po chwili zamknąłem je z powrotem i naciągnąłem sobie
kołdrę na głowę.
- Odejdź zły człowieku… -
Mruknąłem do niego i spróbowałem znów zasnąć, mając nadzieje, że jak kolejny
raz otworzę oczy to zobaczę kogoś całkiem innego.
- No dobra. Idę do kuchni i
zrobię ci jakieś śniadanie. – Zaśmiał się lekko i poczułem jak wstał z łóżka. –
Już, już kochanieńki… - Chłopak poklepał mnie po głowie, a ja westchnąłem
zrezygnowany i obróciłem się na drugi bok. Kto widział budzić człowieka o tak
nieludzkiej porze?
W końcu otworzyłem oczy i
spojrzałem na okno. Widok za nim nie wskazywał za nic w świecie, że dzisiejszy
dzień będzie ciepły i przyjemny, a tym bardziej, że zaświeci słońce. Totalna
szarówka. Bądź co bądź trzeba było wstać. Szczerze wątpiłem, że Koichi, w
jakikolwiek sposób da mi jeszcze chwile pospać czy nawet poleżeć.
Przeciągnąłem się mocno i
podniosłem do siadu, a przypomniawszy sobie słowa basisty szybko wstałem z
łóżka. Koichi w kuchni to naprawdę zły pomysł. Niestety, zapomniałem przy tym,
że jestem nadal owinięty w prześcieradło, co o mały włos nie zaowocowało
bliskim spotkaniem mojej głowy z kantem szafki. Na szczęście dzięki mojemu
refleksowi w porę odzyskałem równowagę. Oczywiście i tak nie obyło się bez
szkód i pewnie będę mieć sporego siniaka na nodze. Mam dziwne przeczucie, że
ten dzień zapowiada się nadzwyczaj nieprzyjemnie.
- Mia! - Usłyszałem w pewnym
momencie głos chłopaka i odwróciłem w jego stronę. Koichi opierał się o framugę
drzwi i trzymał w ręce jakąś puszkę. Dopiero po chwili skojarzyłem, że należy
ona do mnie i zazwyczaj leży w szafce obok lodówki. Służy mi zaś do
przechowywania kawy, którą naprawdę lubiłem. - Kawa ci się skończyła. – Odrzekł
spokojnie. - Jak się pospieszysz to kupimy jakąś w drodze do studia. -
Westchnąłem zrezygnowany. No teraz to już na pewno nie będzie udany dzień. W
końcu poranek bez kofeiny nigdy nie wróży nic dobrego. - I wiesz co? Mógłbyś
się ubrać, a nie już od rana psujesz mi apetyt. –Dokończył po chwili i
zachichotał cicho. Po czym znów zniknął w kuchni. Zamrugałem jedynie
kilkakrotnie, ale po chwili zdałem sobie sprawę, że staje na środku pokoju
jedynie w różowych bokserkach w misie i serduszka.
Dostałem je na walentynki od
członków swojego wcześniejszego zespołu, czyli ToonFactory. Nie chodziłem w
nich na co dzień, ale do spania nadawały się wręcz idealnie. Wtedy zawsze
dawaliśmy sobie prezenty na urodziny, walentynki, rocznice powstania zespołu
oraz przy jakiś ważnych wydarzeniach. Najpierw zrzucaliśmy się jakąś ustaloną
wcześniej sumę, po czym każdy losował jednego z członków zespołu i miał mu
kupić prezent, a że zazwyczaj nie były to zbyt wysoki kwoty, to kupowaliśmy
sobie jedynie jakieś drobiazgi. Oczywiście inaczej było, kiedy ktoś miał
urodziny.Wtedy wszyscy kupowaliśmy mu jeden, porządny prezent. Tym oto sposobem
mam chyba z sześć par takich bokserek, różowe i puchate skarpetki, płytę
ulubionego zespołu i parę figurek.
Ziewnąłem przeciągle i
przeciągając się podszedłem do szafy, która znajdowała się w sypialni po prawej
stronie łóżka. Najpierw wyciągnąłem jakąś białą koszulkę, do której dopasowałem
szare rurki. Otwarłem szufladę z bielizna i pierwsze, co rzuciło mi się w oczy,
to czerwone bokserki mojego chłopaka. Wyciągnąłem je z szafy i rzuciłem na
łóżko.
- Aż się dziwie, że coś
twojego tutaj jeszcze znajduję... – Westchnąłem do siebie i wybrałem pierwszą
lepszą bieliznę, która akurat znajdowała się pod ręką. Z kupką ciuchów na ręku
poszedłem do łazienki, gdzie wziąłem szybki prysznic. Stanąłem przed lustrem i
przyglądnąłem się sobie, po czym ubrałem czyste bokserki.
- Oh. – Wyrwało mi się, kiedy
na nie spojrzałem. Opuszkami palców przejechałem po czarnej gumce w czerwone
kotki i znów się zamyśliłem.
Dostałem je po pewnej nocy
spędzonej u Tsuzuku. Albo raczej po pierwszej nocy spędzonej z nim. Nie był to
prezent na „do widzenia” czy też w ramach podziękowań za dobry seks. Inaczej
nie nazywałbym go teraz swoim chłopakiem, choć ostatnio zastanawiałem się
poważnie czy my w sumie nadal jesteśmy parą.
Poznaliśmy się jakieś cztery
lata temu, gdzieś w połowie marca. On był jeszcze wokalistą Vanessy o
dźwięcznym imieniu Genki, a ja nazywałem się Yuno i grałem w ToonFactory. I jak
się większości ludzi wydaje nie poszedłem z nim do łóżka na pierwszym spotkaniu
czy też randce. Ani on nie był taki, ani tym bardziej ja. Nie zależało mu na przypadkowym seksie z
młodym i niedoświadczonym życiowo chłopaczkiem, grającym w zespole typowo
Oshare. W sumie nie wiem, czego chciał jak się poznaliśmy, ale wiem za to, co
pragnął prawie rok później, kiedy zaczęliśmy ze sobą chodzić.
Nie było jak w tanim miłosnym
filmie. Nie wyznałem mu miłości w romantycznej atmosferze i nie kochaliśmy się
potem długo i namiętnie. Tsuzuku po prostu przeczytał przypadkiem znaleziony
pamiętnik. Mój pamiętnik. I oczywiście cudownym zbiegiem okoliczności otworzył
go w miejscu, gdzie przyznałem się przed samym sobą, że zakochałem się w
mężczyźnie. W nim. Nadal pamiętam jak pewnego dnia przyszedł do mnie i
spokojnie oświadczył mi, że mu się podobam. A ja oczywiście od razu zgodziłem
się z nim chodzić.
A może to serio wyglądało jak
scena z romansidła?
Wokalista nigdy nie zmuszał
mnie do jakichkolwiek większych czułości niż pocałunki, objęcia czy drobne
gesty. Miałem wrażenie jakby pomału przyzwyczajał mnie do siebie i do faktu
bycia z mężczyzną. Sam postanowiłem w końcu pójść o krok dalej i mimo strachu
zaproponowałem mu wspólną noc. Było wtedy naprawdę cudownie. Oczywiście
pomijając ból, łzy i podrapane plecy Tsuzuku. Jak również pomijając strach
przed odrzuceniem, kiedy obudziłem się rano sam w jego łóżku. Skuliłem się
wtedy czekając, aż w końcu pojawi się i powie, że wszystko skończone. No i się
zjawił. Już po chwili jego usta leniwie całowały moją szyję i szeptały mi
słodkie słówka w uczy, a dłonie delikatnie gładziły po bokach. A później dał mi
nowe bokserki stwierdzając, że muszę przecież dobrze wyglądać na próbie oraz
dał mi wtedy do zrozumienia, że wieczorem chętnie je ze mnie zdejmie.
Uśmiechnąłem się do siebie i
przejechałem palcem pod gumką, lecz pewnie dzisiaj ich nawet nie zauważy.
Ubrałem się do końca i poprawiłem włosy, by po chwili pójść do kuchni, gdzie
czekał na mnie Koichi z talerzem pełnym smacznie wyglądających kanapek.
- Spać... Albo kawy... Oddam
wszystko za kawę! - Zajęczałem żałośnie, siadając przy stole i kładąc głowę na
blacie.
- Wszystko? Tsuzuku też? –
Zachichotał a ja podniosłem do góry głowę i patrzyłem chwile jak spokojnie
zjada ciasteczka, które wczoraj kupiłem. Jak on to robił, że był nadal taki
chudy?
- Jego nie. - Spojrzałem na
niego mrużąc groźnie oczy i wziąłem pierwsza kanapeczkę.
- Nie bój się, nie chce go. –
Zaśmiał się. - Pisałem z Meto i kupi ci kawę jak po niego pojedziemy. Wiec się
zbieraj, bo on jest już gotowy.
- A Tsuzuku? - Zapytałem
lekko zdziwiony. Różowowłosy zawsze pierwsze jechał po mnie, a potem po niego,
chyba ze wokalista nocował u mnie lub zjawiał się tutaj wcześniej. Dopiero na
końcu razem jechaliśmy po perkusistę, który mieszkał najbliżej wytworni.
- Wczoraj wieczorem napisał
mi, że mam po niego nie jechać i że spóźni się na próbę. - Chłopak spojrzał na
mnie lekko zdziwiony. - Myślałem, że wiesz.
Wziąłem kolejna kromkę i
ruszyłem do sypialni, gdzie na nocnej szafce zazwyczaj leży moja komórka.
Spojrzałem na wyświetlacz telefonu. Pusto. Ani jednego maila czy nieodebranego
połączenia. Ale czy powinno mnie to aż tak dziwić? Może i byliśmy parą już 3 lata,
ale ostatnio miałem wrażenie, że chłopak pomału się ode mnie oddala. Zapomniał
nawet o naszej rocznicy, kiedy to cały dzień spędził na sesji fotograficznej,
która ponoć mu niespodziewanie wypadła. Jedyne, na co się wtedy wysilił to
śniadanie do łóżka następnego dnia. Choć i tak byłem mile zaskoczony.
Niektórzy w sumie mogliby
powiedzieć, że to nic dziwnego, w końcu byliśmy kompletnymi przeciwieństwami.
Jak się poznaliśmy ja byłem słodkim, niedojrzałym oshare o blond włosach, a on
metalowym wokalistą o wręcz satanistycznym wyglądzie. (dop. Aut. No może
troszkę przesadzam xD) I choć wiele się od tego czasu zmieniło, a w
szczególności mój image, to i tak nadal świetnie się dogadywaliśmy. I w sumie
nadal tak jest. Z tą różnicą, że od pewnego czasu wokalista spędza ze mną coraz
mniej czasu. A ostatnimi czasy widujemy się jedynie na próbach, wywiadach,
wspólnych sesjach lub koncertach. Ba, on nawet nie wysyła do mnie zbytnio
maili!
Jednak żałuje tego, że
wyprowadził się ode mnie z mieszkania po powstaniu Mejibary. Choć była to wtedy
nasza wspólna decyzja.
- Miaa… - Usłyszałem po
chwili zatroskany głos basisty. – Tsuzuku na pewno pamięta o walentynkach. –
Spojrzałem na niego ze zdziwieniem i kilkakrotnie zamrugałem niedowierzając
jego słowom i przetwarzając w głowie to, co powiedział.
- Że niby co?! – Krzyknąłem
nadal niedowierzając i spojrzałem na wyświetlacz mojego telefony. Czternasty
luty, walentynki. Święto zakochanych, miłości, czekoladek, serduszek, róż i
wszystkich innych pierdół, dzięki którym ludzie zarabiali więcej kasy w tym
dniu. Pomińmy już fakt, że sam takie rzeczy kupowałem oraz dawałem. I choć w
Japonii dzień ten wygląda nieco inaczej i mamy swoją tradycje, to jednak „moda”
z Ameryki szybko znalazła swoich wielbicieli i odcisnęło piętno na tym dniu.
- Zapomniałem… - Westchnąłem
cicho i uderzyłem się dłonią w czoło. A wybuch śmiechu mojego przyjaciela tylko
potwierdził idiotyzm zaistniałej sytuacji.
- Nawet ja pamiętam. –
Skomentował po chwili całe zajście obserwując jak zbieram swoje rzeczy, które
musiałem zabrać na próbę.
- No tak, święto zakochanych.
Udręka samotnych. Kupić ci może lody czekoladowe? – Powiedziałem złośliwie,
wywracając przy tym oczami. Chłopak jedynie parsknął i odwrócił się w drugą
stronę.
- Ja idę. – Spojrzał na mnie
zanim wyszedł z pomieszczenia. - Czekam w aucie. – Powiedział trochę jakby
obrażony i zaraz zniknął za drzwiami.
Westchnąłem cicho. W sumie
Koichi nic mi nie zrobił. Muszę go przeprosić, a nie dogadywać mu tym, że nie
ma dziewczyny. W końcu nie jego winę, że póki co wszystkie spotkania kończyły
się już przed kolacją, jak to zawsze nam mówił.
Chcąc czy nie, ruszyłem za
nim. Oczywiście przy okazji o mało co nie spadając ze schodów na klatce. Cóż,
byłoby miło, gdybym się nie zabił dzisiejszego dnia. Ale przy moim dzisiejszym
pechu będzie to raczej trudne zadanie. Kiedy w końcu bezpiecznie dotarłem do
samochody Koichiego, wgramoliłem się na tylne siedzenie i zapiąłem pasy.
- Przepraszam. – Powiedziałem
po chwili, a chłopak jedynie spojrzał na mnie z uśmiechem, po czym odpalił
samochód.
- Przecież się na ciebie nie
gniewam koteczku. – Zaśmiał się cicho, na co jedynie przewróciłem oczami.
Chyba nigdy nie zrozumiem,
dlaczego mnie tak nazywa. Jakoś strasznie mi to nie przeszkadzało, a Tsuzuku
się już do tego po prostu przyzwyczaił. Czego nie powiem o osobach, które nas
nie znały osobiście. I te ich spojrzenia pełne dezaprobaty na takie ukazywanie
sobie uczuć publicznie. Uczuć, których nie było i nie będzie, choćby nie wiem
co. Za każdym razem, gdy mówił tak do
mnie publicznie czułem się trochę zażenowany, zaś Koichi śmiał się z tego lub z
wokalisty, który za każdym razem twierdził, że zaczyna się robić zazdrosny o
jego czułości względem mnie.
Pierwszy raz użył określenia
„kotku” użył, kiedy się poznaliśmy. Stwierdził wtedy, że wyglądam jak taki
słodki kociaczek oraz chętnie by mnie zaadoptował. Nadal pamiętam minę Tsuzuku
na jego słowa, choć pewnie sam lepszej nie miałem. Przez pewien czas wokalista
nawet chodził za mną krok w krok, kiedy w pobliżu nas znajdował się Koichi.
Mówił, że to dla mojego bezpieczeństwa. Ale w sumie basista zawsze był dziwny,
więc kto wie, czego mogłem się po nim spodziewać? W sumie nadal tego do końca
nie wiem.
- Ne, Mia? – Odezwał się po
chwili różowowłosy, kiedy staliśmy na światłach. – Masz czas po próbie?
- W sumie… - Zamyśliłem się
na chwilę. – Muszę kupić coś Tsuzuku na walentynki. – Zacząłem wymieniać
pokazując przy tym na palcach, jak to miałem w zwyczaju. - Ciasteczka, które mi
zjadłeś… - W tym momencie spojrzałem na niego mrużąc przy tym oczy, na co
chłopak jedynie uśmiechnął się szerzej. – Kupić kawę i ogólnie zrobić jakieś zakupy. Więc w sumie
mam, a co?
- Mogę iść z tobą? –
Popatrzył na mnie chwilkę, po czym kontynuował, skupiając się znów na drodze. –
Jestem dziś wieczorem umówiony na randkę i chciałem jej coś kupić. A jakoś
samemu nie chce mi się iść. – Zamrugałem kilkakrotnie i spojrzałem na niego
chwilę.
- O-ok… - Odpowiedziałem nie
kryjąc lekkiego zdziwienia. – Ale nie wolałbyś iść z Tsu? W końcu dłużej się
znacie…
- Wczoraj się go pytałem… -
Przerwał na chwilę i w tym samym czasie skręcił w jedną z bocznych ulic. –
Powiedział mi, że będzie zajęty oraz że mam się ciebie zapytać, bo i tak byś
siedział w domu nic nie robiąc…
- Ah… - Odpowiedziałem krótko
i spojrzałem przez okno na przemijającą scenerie.
Tak. On będzie zajęty, a ja w
tym czasie będę się nudził. Nie trudno wywnioskować, że raczej nie spędzimy
wspólnie tego wieczoru. On pewnie będzie się świetnie bawił, kiedy ja… będę
lepiej zapoznawał się ze swoją obszerną kablówką. Może on mnie już nie kocha?
Bawi się mną? Jestem dla niego odskocznią i rozrywką na jeden dzień? Delikatnie
rozmasowałem skronie i ukradkiem otarłem łzę, która zdołała się jakoś wydostać.
Jestem żałosny…
- Koichi? Opowiedz mi coś o
niej. – Odezwałem się po chwili. Chciałem po prostu przestać myśleć o Tsuzuku i
tworzyć te wszystkie czarne scenariusze.
- O kim? – Zapytał zdziwiony.
– A o Satoko! – Zachichotał i będąc nadal skupionym na drodze opowiadał. – Słodka
jest i mnie rozumie. Bardzo lubi jak gram na basie, ale ogólnie nie słucha
naszego zespołu. Ba! Ona nawet nie słucha za bardzo Visual Kei. Już po drugim
spotkaniu spokojnie mogłem wykluczyć, że nie chodzi jej o kasę, której w sumie
nie posiadam, sławę czy tylko o „sławnego i przystojnego” chłopaka. – Różowowłosy
chłopak rozmarzył się na chwilę, po czym kontynuował. – Spotkaliśmy się już z
pięć razy. Cieszę, się, że posłuchałem Tsuzuku i nie poszedłem z nią do łóżka
na pierwszej randce.
- Jesteś szczęśliwy?
- Nareszcie… - Dokończył
śmiejąc się delikatnie i zatrzymując samochód centralnie przed domem
perkusisty. – Mia… - Odezwał się nagle wyciągając telefon i pisząc zapewne
maila do Meto. – Posłuchaj mnie. Znam i
ciebie i Tsu w miarę dobrze. Pamiętam kiedy się poznaliście, zaczęliście razem
chodzić, a potem rozpadła się Vanessa. To ty nie pozwoliłeś, aby Tsuzuku
przestał pisać, namówiłeś go do powrotu na scenę. Ten chłopak naprawdę wiele ci
zawdzięcza…
- Ale ja to wiem… -
Przerwałem mu. – Ale przecież wszystko kiedyś się kończy. – Dokończyłem oschle
nie patrząc na niego.
- Ale skąd wiesz? – Basista
wpatrywał się we mnie uporczywie. - Mia…
Może i Tsuzuku jest teraz zabiegany i nie ma czasu na nic, ale uwierz mi, że
jego uczucia względem ciebie się nie zmniejszyły… Daj mu szansę, przemyśl
jeszcze raz to, co chcesz zrobić… - Zamrugałem zdezorientowany. Ale, że co ja
chciałem zrobić? Już miałem mu odpowiedzieć, kiedy do samochodu wsiadł Meto z
trzema kubkami kawy i podał każdemu po jednym. Po chwili ruszyliśmy, a ja przez
całą drogę się nie odzywałem zastanawiając się nad tym, co powiedział mi
basista.
Może miał racje, wyolbrzymiam
wszystko i powinien dać czas Tsuzuku na wyjaśnienie mi wszystkiego? W sumie
nawet nie myślałam, żeby z nim zrywać, ale… może to będzie jednak jakieś
słuszne wyjście? Westchnąłem cicho i potrząsnąłem głową. Za bardzo go kocham,
by coś takiego zrobić…
Nawet nie zauważyłem jak po
paru minutach byliśmy już pod naszą wytwórnią. Wysiedliśmy z samochodu
Koichiego i wspólnie poszliśmy do naszej sali prób, gdzie czekał na nas już
nasz menager.
- Jak zwykle punktualni. –
Zaśmiał się wstając z podłogi. – Musicie tu wstawić coś do siedzenia. Teraz
boli mnie tyłek. – Mężczyzna podszedł do nas rozmasowując swoje pośladki. – Jak
zapewne wiecie, Tsuzuku się dzisiaj spóźni. Dzwonił do mnie i bardzo przepraszał.
– Spojrzałem na niego pytająco. – Niestety, ale nie mogę wam wyjawić powodu. –
Mężczyzna uśmiechnął się do mnie delikatnie. -
Dałem mu jakąś godzinę, więc o jedenastej macie tu być wszyscy.
Zrozumiano? – Spojrzał na nas surowym wzrokiem. Tak, nasz menager był bardzo
specyficzną osobą.
- Czyli mamy godzinę wolnego?
– Zapytał się raz jeszcze Meto chcąc się upewnić.
- Tak. A teraz żegnam panów.
– po tych słowach opuścił pomieszczenie, zamykając za sobą po cichu drzwi.
Od razu z chłopakami
rozłożyliśmy nasz sprzęt w parę minut i stanęliśmy na środku sali patrząc jeden
na drugiego.
- To co robimy? - Odezwał się
w końcu Koichi. - Tu serio nie ma gdzie siedzieć. - Rozejrzał się po
pomieszczeniu, po czym spojrzał na nas wyczekująco. - Chodźmy do baru! – Powiedział radośnie po
paru minutach ciszy i klasnął w dłonie.
- Idźcie. Ja zostanę. -
Odpowiedziałem mu uśmiechając się lekko i ponaglając ich ręką. Chłopaki bez
zbędnych pytań i wyciągania mnie z nimi na siłę wyszli z pomieszczenia. Ja w
tym czasie usadowiłem się w kącie i przyłożywszy skroń do ściany zamknąłem
oczy.
Jakoś zaczęła boleć mnie
głowa i potrzebowałem ciszy, spokoju i jeszcze może odrobinę snu. Byłem po
prostu zmęczony. Nie dość, że grałem wczoraj do późna na gitarze to jakoś nie
mogłem przestać myśleć o Tsuzuku i co chwile budziłem się oddychając ciężko z
niemałym problemem pod kołdrą. Chyba naprawdę brakuje mi jego dotyku i
pieszczot, skoro miewam już sny erotyczne z nim w roli głównej. Na szczęście
już po chwili odpłynąłem w krainę morfeusza w tej jakże niewygodnej pozycji…
Kiedy się obudziłem,
odkryłem, że teraz leże na czymś względnie miękkim oraz jest mi ciepło i że
jestem czymś okryty. Delikatnie obróciłem się na bok i z nadzieja zobaczenia
twarzy ukochanej osoby otworzyłem oczy.
Lecz niestety jedyne, co aktualnie widziałem to rozporek i kawałek brzucha
Tsuzuku. Westchnąłem cicho i znów obróciłem się na plecy, tym razem napotykając
jego wzrok i delikatny uśmiech zza iPhona.
- Jak się spało? – Zapytał
się i odgarnął mi kosmyk włosów, który akurat strasznie mnie denerwował.
- Ujdzie. - Odpowiedziałem mu
ziewając i przytulając się do jego bluzy. Że też jemu nie było zimno w tym
krótkim rękawku. - Która godzina? - Chłopak w odpowiedzi podstawił mi swój
telefon pod sam nos. Zamrugałem kilkakrotnie i przeglądnąłem się tapecie, na
której były nasze splecione dłonie. Uśmiechnąłem się do siebie, ale z tego
wszystkiego nie popatrzyłem na godzinę, zanim z powrotem zabrał telefon.
- Dziesiąta pięćdziesiąt. –
Odezwał się po chwili. Westchnąłem cicho i pomału wstałem, rozmasowując obolały
kręgosłup. - Chyba serio trzeba będzie załatwić tu kiedyś kanapę. – Uśmiechnął
się do mnie Tsuzuku i schował urządzenie do kieszeni.
- Dzięki. - Rzuciłem po
chwili ciszy i odwróciłem się od niego przypominając sobie moje obawy i
przypuszczenia. - Długo tu jesteś? Miałeś się spóźnić. - Odwiesiłem jego bluzę
na wieszak.
- Chwile. - Wokalista
wpatrywał się we mnie. – Minąłem się z chłopakami na schodach jak wychodzili. –
Tsuzuku również wstał z podłogi i otrzepał spodnie. - Uznali, że się nie
wracają. - Podszedł do mnie powoli i pogładził mój policzek opuszkami palców. -
Dawno nie byliśmy sami. – Uśmiechnął się do mnie lekko.
- A tego... Dlaczego się
spóźniłeś? - Zapytałem i szybko od niego odszedłem od niego, po czym zacząłem
czegoś szukać w kieszeni kurtki.
- Byłem... Zajęty... –
Chłopak przełknął ślinę i podrapał się po brodzie uciekając ode mnie wzrokiem.
Bądź co bądź mi nie potrafił kłamać. Spojrzałem na niego wyczekująco, ale nie
uzyskując odpowiedzi westchnąłem jedynie do siebie ze smutkiem. Mógł
przynajmniej wymyślić jakąś sensowna odpowiedź.
- Dobra, nie ważne. Nie mój
interes. - Rzuciłem oschle i znalazłszy swój portfel skierowałem się do
wyjścia. - Idę do sklepiku, zaraz przyjdę. - Już prawie wyszedłem, ale odwróciłem
się raz jeszcze w jego stronę. - Chcesz coś? - Spytałem z grzeczności, ale mój
głos nie wyrażał żadnych uczuć. Tsuzuku jedynie pokręcił przecząco głową i
ruszył w stronę okna nawet na mnie nie spojrzawszy.
Zbiegłem szybko po schodach
do piwnic naszej wytwórni, gdzie znajdował się mały, ale przytulny sklepik.
Rozglądałem się dokładnie po wystawionych produktach i na chwile zamyśliłem.
Tak naprawdę to niczego nie chciałem, ale również nie miałem ochoty dłużej
rozmawiać z Tsuzuku. W końcu mój wzrok padł na dwie czekoladowe muffinki.
Wziąłem jeszcze zwykłą wodę i już miałem płacić, kiedy dostrzegłem czekoladki,
które uwielbiał Tsuzuku.
- Zostało mi ostatnie
opakowanie. – Odezwała się starsza kobieta uśmiechając do mnie przyjaźnie.
- W takim razie poproszę. -
Nie zastanawiając się długo po prostu kupiłem je.
Zapłaciwszy za wszystko
wróciłem szybko do sali prób, gdzie byli już Koichi i Meto. Basista wraz z
wokalistą siedzieli na parapecie i palili papierosy, zaś perkusista patrzył na
nich z drugiego końca pokoju pijąc colę. Podszedłem do niego i kucnąłem obok.
Wyciągnąłem muffinke, po czym w ciszy zacząłem ją jeść.
- Kłótnia małżeńska? –
Odezwał się w końcu Meto nadal na mnie nie patrząc. A ja o mało co nie
zakrztusiłem się kawałkiem ciastka.
- Co?
- Przecież widzę. – Chłopak
spojrzał na mnie wyczekująco a ja jedynie westchnąłem ze zrezygnowaniem.
- Oby tylko. – Prychnąłem
przewracając oczami. - Ostatnio mam wrażenie, że dla niego ten związek już nie
istnieje. - Dokończyłem smutno ledwo powstrzymując łzy. Zgniotłem papierek po
muffince i wyrzuciłem go do kosza trafiając ze znacznej odległości.
- Rozmawiałeś z nim?
- Nie.
- Wiec pogadaj, a nie
pochopnie wyciągasz wnioski. - Meto spojrzał na mnie przeciągle, po czym
kontynuował. - Wiesz, odkąd tu jesteśmy to zdążył wypalić już trzy fajki. I
gada o czymś z Koichim, a tak ich obserwując mam wrażenie, że jest czymś
przejęty. – Chłopak spojrzał na mnie wyczekująco. Uśmiechnąłem się lekko i
wstałem z podłogi, po czym skierowałem się w stronę okna.
- Tsu... - Zacząłem cicho
przyglądając mu się i kładąc dłoń na jego kolanie. - Jak będziesz tyle palił to
kiedyś stracisz ten swój piękny głosik. – Uśmiechnąłem się do niego mając
nadzieję, że wyglądało to w miarę naturalnie. Po tych słowach wyciągnąłem mu
papierosa z ust i zgasiłem w popielniczce
- Miło, że się o mnie
martwisz. - Powiedział z pewna ironią w glosie nie patrząc na mnie nadal. - Bo
mam wrażenie, że unikasz mojego dotyku. - Po tych słowach spojrzał mi w oczy i
dotknął palcami mojego policzka. - Mia...
- Oczywiście, że się o ciebie
martwię głuptasie. – Zaśmiałem się zmieniając szybko temat, próbując przy tym
powstrzymać się od przytulenia do jego ręki. - Po prostu ja... – Zawahałem się
chwilę i spojrzałem na Meto, który lekkim ruchem głową dodał mi otuchy. -
Tsuzuku ja... – Przełknąłem ślinę i odwróciłem wzrok od niego.
- Tak? –Chłopak spojrzał na
mnie jakby lekko przestraszony.
- Po prostu musimy poważnie
porozmawiać. - Spostrzegłem strach w jego oczach. Uśmiechnąłem się do niego
lekko, a przynajmniej spróbowałem, po czym poklepałem go lekko po udzie. - Tak
na spokojnie. Na osobności.
- Może dzisiaj po próbie?
Pójdziemy na kawę. - Zaproponował. Ja zaś spojrzałem na Koichiego, który
usilnie próbował nam się nie przyglądać i nas nie słuchać
- Jestem już umówią... –
Zająkałem się. - Może jutro?
- Ah... - Odpowiedział smutno
i spojrzał przez okno. - Rozumiem. - Dokończył chwile później łamiącym się
głosem. Płakał? Zdziwiłem się trochę, ale szybko odrzuciłem tą myśl.
Przecież... Jeśli... Ale czy czegoś mogę być w sumie pewien?
- Przepraszam.. - Szepnąłem i
już miałem odejść, gdy nagle coś sobie przypomniałem. - A właśnie. Tsuzu?
- Co?
- Masz. - Wyszczerzyłem się
do niego i podałem mu opakowanie czekoladek. – Ostatnie były, a wiem że je
lubisz
- Dzięki... - Tsuzuku wziął
ode mnie opakowanie i otworzy je zjadając jedną czekoladkę a druga podstawiając
mi pod usta. Na początku nie wiedziałem, co zrobić. Czy powiedzieć mu że nie
chce czy może... Zjadłem ją, delikatnie wyjmując mu z palców i uważając by nie
dotknąć ustami jego skóry. Bo przecież nadal go kocham i chce wierzyć, że on
mnie również.
- Dobra gołąbeczki. Koniec
romansów. Czas na próbę! - Koichi zeskoczył z parapetu i otrzepał spodnie po
czym złapał mnie i Tsuzuku za rękę oraz poprowadził na środek pomieszczania. -
Dziś walentynki, a niektórzy mają już plany na ten dzień. – Chłopak zachichotał
i podszedł do swojego basu. (Dzisiaj wziął ten różowy.) Po czym go założył.
- Nie musisz nam tego tak dobitnie uświadamiać.
- Odpowiedział mu Meto siadając za perkusja i groźnie na niego patrzeć. Ale już
po chwili wygrywał rytm naszego nowego utworu. Wokalista ustawił sobie mikrofon
i spojrzał na mnie wyczekująco. Ale już po chwili ja również byłem gotowy i
mogliśmy zacząć próbę. Przez cały czas jej trwania miałem wrażenie, że Tsu
patrzy na mnie, choć sam unikałem jego widoku jak mogłem. Bo tak trudno jest
opanować chęć przytulenia go, pocałowania, a przecież w każdej chwili mogę to
zrobić. Lecz teraz po tylu latach wspólnego życia boje się tego. Boje się tego
że moje przeczucia się sprawdzą. Choć może się jednak mylę? No cóż, dowiem się
o wszystkim jutro, a do tego czasu będę trzymał się od Tsuzuku na odległość.
~~~~
tak wiem... jestem zUa XD i ciąg dalszy nastąpi... ale to nie wielopartówka chciałam po prostu dodać coś 25.04 ponieważ... *fanfary* dziś skończyłem 18 lat~! jej~!!
wiem - debilne
wiem - debilne
wiem - tytuł za przeproszeniem huiowy, ale... wybaczycie?
no i nowa beta :3
Wszytskiego najlepszego :*
OdpowiedzUsuńOpko fajne :3 Ale Mia biedny ;_; Szkoda mi go ;_; mam nadzieje ze ta lama go przypadkiem nie zamierza zostawić >_>
Swoją drogą Kita napisała opko o Mejibray.. Albo nawet 2 ...
Chce kolejna cześć ;_;! Pisiaj <3
Weny zyczę i wolnego czasu :3
Najlepszego, Lillien :3
OdpowiedzUsuń***
rozdział cudowny i nie mogę się doczekać ciągu dalszego.
dużo weny.
(wybacz za krótki komentarz, ale nie mam: ani nastroju, ani chęci ... ani nic..)
Lilien ma urodzinki ! i to które ? 18 !!! świętowałaś coś dziś ? [ w sumie to może lepiej dziś nie bo jutro jeszcze szkoła i mógł być jakiś efekt uboczny... ]
OdpowiedzUsuńno ale...
Wszystkiego najlepszego Lilien ;3 dużo dużo weny i chęci i silnej woli. i PREZENTÓW.
A opko bardzo mi się podobało ^^ takie delikatne, nie przesadzone... czuję niedosyt ;__;
tak mało opowiadań z Mejibray... a ty piszesz wspaniale więc czekam na next ^o^
dobraaa koniec xd i tak pisze bez sensu >3<
Spóźnione ale szczere: Najlepszegooo !
OdpowiedzUsuńA rozdział jest cudowny i aż nie mogę się doczekać następnego.
Wszystkiego najlepszego - tak bardzo się nie spóźniłam :D
OdpowiedzUsuńCo to shota świetnie pokazuje, co się dzieje z parami po kilku latach. Z tego, co zauważyłam to MiA uważa, że Tsuzuki może go zdradzać, a raczej, że się nim znudził. Na początku myślałam, że może mieć kogoś na boku po tych opisach, ale zmieniłam zdanie, po tym, jak zareagował, gdy MiA chciał z nim poważnie porozmawiać. Jakby bał się, że MiA go zostawi, a patem reakcja Tsuzuki, gdy powiedział, że jest umówiony. Czyli jednak mu zależy, ale myśli, że MiA też nie. Pewnie też będzie się obwiniał, że z nim nie spędzał dużo czasu, tak myślę, bo co można myśleć po takim tekście, jaki dał MiA.
Po troszczeniu się Koichiego o MiA i odzywaniu sie tak do niego, sądziłam, że wymyślił tą dziewczynę i jeszcze to, jak Mia chciał, żeby o niej opowiedział, a on nie zakumał - dopiero po chwili mu się udało ;D. Ale teraz myslę, że on jednak tej sobie dziewczyny nie wymyślił, albo to podstęp z tym prezentem, żeby zdobyć MiA, ale wtedy by nie usprawiedliwiał Tsuzuki i zapewniał, że on coś nadal do niego czuje.
Najlepszego - spóźnionego, ale najlepszego! <3
OdpowiedzUsuńWiesz, nie chcę się czepiać, ale beta nie popisała się, bo są błędy - czasem literówki, czasem złe formy gramatyczne... i przede wszystkim "otwarłem", błagam, tylko nie "otwarłem" -> "otworzyłem"! Teoretycznie obie formy są poprawne, ale ta pierwsza strasznie mnie irytuje, gdyż w taki właśnie sposób wyrażają się wieśniaki z mojej szkoły, którzy nie wiedzą do czego służy długopis... ale to inna historia.
Jak zwykle twoje opowiadanie jest puchate i takie kawaii, że rzygam tęczą xD Oczywiście wyjdzie tak, że Tsuzu myśli, że to MiA się od niego odsunął, a MiA, że to Tsuzu go zostawił, ale będzie szczera rozmowa (w którą ewentualnie może wciąć się Koichi), wyjaśnią sobie wszystko, złapią za łapki, pocałują i będzie tak już puchato x43523947923483439274823743274893247 ;p Ach, jakby było pięknie, gdyby tak było ;) Tak będzie, ne?
Ja myślę, że Koichi będzie swatką; różowowłose pogodzenie między kochankami w osobie trzeciej ;D
A propos tego, że chłopcy są już tyle ze sobą... Przypomniał mi się oneshoot, który kiedyś pisałam na sms z Amidamaru: "To już 13 lat jesteśmy ze sobą? Boże, jak ten czas leci! Skarbie, ja cię mogę posuwać drugie tyle i do końca życia!" xD Jakoś nie wyobrażam sobie Tsuzu rzucającego takiego tekstu do MiA, ale cóż... fajnie byłoby przeczytać coś w tym kontekście ;p Ach, ile ja mam życzeń (/.-)