Blog yaoi, czyli o miłości męsko-męskiej. Osoby nietolerancyjne nie powinny tu niczego czytać.

★☆★

Nowa notka po 15 komentarzach lub jak minie moje lenistwo.

środa, 5 września 2012

Oneshot 4 [UruhaxAoi] "Kochany sklerotyk"

"Kochany sklerotyk"

 
 
Tytuł: „Kochany sklerotyk”
Autor: Lilien
Beta: Anata
Para: Uruha x Aoi (lecz z drugiej strony Aoi x Uruha - dowiecie się po przeczytaniu)
Wiek: 18+
Gatunek tekstu: yaoi
Ostrzeżenia: Za dużo truskawek; pisane na komórce, więc nadal mogą być błędy...
Od autora: a takie spóźnione urodzinowe dla Uruszki… Spodobało mi się...


Z dedykacją dla Kity i Aiko, które mnie gnębiły i jeszcze będą to robić... TEŻ WAS KOCHAM!!

Zmęczony przetarłem oczy i delikatnie rozciągnąłem się, ale tak, aby nie zbudzić osoby, która spała trzymając głowę na moim ramieniu. Uśmiechnąłem się do siebie i delikatnie pogłaskałem Kouyou po policzku, na co ten zareagował cichym mruknięciem. Próbując nie zbudzić mojego kochanka, powoli wydostałem się z jego żelaznego uścisku i wstałem ze swojego miejsca.
Byliśmy właśnie w środku trasy koncertowej, więc niestety, ale większość czasu spędzaliśmy w naszym busie, jeżdżąc od hotelu do hotelu, z miasta do miasta.
Ułożyłem mu plecak pod głową, po czym podszedłem do reszty, która siedziała z przodu i o czymś rozmawiała.
- Jak się spało? - Spytał troskliwie Kai robiąc mi przy tym miejsce obok siebie.
- Bywało gorzej. - Uśmiechnąłem się lekko i zacząłem rozmasowywać bolący kark.
- A Uruha?
- Śpi. - Mimowolnie spojrzałem na chłopaka, który teraz leżał na podwójnym siedzeniu. Westchnąłem cicho.
- Aoi, za jakąś godzinę będziemy w hotelu. - Z trudem oderwałem wzrok od kochanka i spojrzałem na lidera zespołu. - A więc ty masz pokój z Uruha. Ruki z Reita, a ja pojedynczy.
- Nie będziesz czuł się samotny? - Spytał Reita drapiąc się po nosie.
Powiem szczerze, że współczuję lekko chłopakowi, ponieważ przez większość czasu musiał mieć coś, co by mu go zakrywało. Ale kiedy byliśmy sami, odsłaniał się. Nie wiem, dlaczego, ale mój Uru i Ruki zawsze strasznie się z tego powodu cieszyli.
- Wątpię Rei. - Kai pokazał nam swoje cudne dołeczki i kontynuował. - Jutro, czyli 8 czerwca gramy koncert w Kioto a później...
- Jutro jest już ósmy? - Spytałem, wyciągając przy tym telefon i patrząc na datę. 7 Czerwca 2012.
- Zapomniałeś? - Spytał Ruki uśmiechając się przy tym podstępnie.
- O urodzinach Uru? Nigdy. - Zaśmiałem się i kątem oka sprawdziłem, czy chłopak jeszcze śpi. - Raczej straciłem rachubę czasu.
- A więc... - Perkusista odchrząknął lekko, chcąc zwrócić na siebie uwagę i kontynuował. - Cały dziewiąty mamy wolny. Do kolejnego miasta wyruszamy w niedzielę rano.
- Co mu kupimy? - Reita spojrzał na chłopaków.
- Mam pomysł. Dajcie mu prezenty dopiero 10, bo znając go. to na pewno zapomni.
- I... - Spytali jednocześnie.
- Dostanie wspaniały prezent od mnie. - Uśmiechnąłem się szeroko. Chłopaki spojrzeli po sobie i twierdząco pokiwali głowami. W tym samym momencie usłyszałem cichy szept z tylu.
- Aoi?
- Tak? - Znalazłem się przy nim w paru krokach i usiadłem na siedzeniu obok. Kouyou od razu położył mi głowę na ramieniu oraz oplótł rękami w pasie.
- Jesteś wygodniejszy niż ta torba. - Uśmiechnąłem się i pogłaskałem go po głowie. Po chwili poczułem, jak lekko muska wargami moją szyję. - Kocham cię.
- Wiem to, wiem. - Ucałowałem jego czoło. - Ja ciebie też.  - Nagle usłyszeliśmy głośny wybuch śmiechu dochodzący z przodu busa. Uru zmarszczył nos, a ja posłałem Reicie zabójcze spojrzenie. Już po chwili wszyscy byli cicho. Chłopak znów zasnął wtulony we mnie.
Kiedy dojechaliśmy, musiałem go obudzić. Na szczęście z pomocą przyszedł mi Reita i to nie ja przerwałem mu ten piękny sen. Gdy doszliśmy do pokoju, zasnął od razu jak dziecko. A mi właściwie było to na rękę, ponieważ w spokoju mogłem obmyślić każdy, najmniejszy szczegół prezentu urodzinowego dla chłopaka. Wszedłem do łazienki, a później do wanny pełnej ciepłej wody.
Z Uru byliśmy parą ponad sześć miesięcy. Póki co, układa nam się świetnie. Rzadko się kłócimy, a nasz związek nie opierał się tylko na seksie. Jedyną rzeczą, jaka była przeszkodą nie do pokonania byli fani. Nie zapominając o paparazzi i naszej wytwórni. Niestety, nie mogliśmy razem zamieszkać, pocałować się, a nawet potrzymać za rękę. Musimy ograniczać także nasze spotkania, aby nie dawać podstaw do plotek, nie zapominając o odpowiednich komentarzach i wpisach. Westchnąłem cicho i zanurzyłem się w wodzie prawie po sam nos. Na szczęście były trasy koncertowe, a reszta zespołu nie miała nic przeciwko naszemu zawiązkowi. Zawsze to właśnie podczas nich mogliśmy się zachowywać naturalnie i normalnie.
Pomału zacząłem się wycierać, kiedy dostałem olśnienia.
Postanowiłem zrobić mu niespodziankę. Po pierwsze - wstać wcześniej, co nie będzie trudne. A po drugie - jakoś wyciągnąć go na romantyczną wycieczkę. Może nie byłem najlepszym i największym romantykiem, ale czego nie robi się dla swojego ukochanego? Szybko ubrałem koszulkę i majtki, które robiły mi za piżamę, i wszedłem do pokoju. Już miałem kłaść się do łóżka, kiedy przypomniałem sobie, że Uruha śpi tak, jak jechał w busie: w dżinsach, koszulce, koszuli oraz butach. Podszedłem do niego i delikatnie odgarnąłem mu włosy z czoła. Jak spał, był zawsze taki słodki. Lekko pocałowałem go w czoło.
- Uruś, kochanie. - Szepnąłem głaszcząc go po policzku. - Uru. - Nic. Nawet nie drgnął. - Uruha. - Powiedziałem nieco głośniej. A ten tylko przewrócił się na bok szepcząc coś o tym, że jestem kochany. Na te słowa uśmiechnąłem się i westchnąłem ze zrezygnowaniem. Najpierw powoli ściągnąłem mu koszule oraz pocałowałem w ramię. Później, z małym trudem, pozbyłem się również T-shirta. Uśmiechnąłem się do siebie i stałem przez chwilę, dokładnie mu się przyglądając. Kochałem jego lekko umięśnione ciało, ramiona, sutki, brzuch, pępek. Jego zwinne, ale takie męskie dłonie (dop. Aut. Yyyy... Cicho). Po prostu szalałem za nim z miłości i nic tego raczej nie zmieni.
Kiedy pozbyłem się jego butów - co o dziwo nie było trudne, zacząłem rozpinać pasek. Nie wiem, dlaczego, ale robiłem to bardzo powoli. Kiedy w końcu ściągnąłem jego spodnie, mimowolnie oblizałem usta i lekko musnąłem wargami jego udo.
- Aoi... - Spojrzałem na chłopaka. - Ja... Jestem tylko twój. - Zaśmiałem się, ponieważ on nadal spał i tyko mówił przez sen. Położyłem się obok i dokładnie przykryłem nas kołdrą. Już po chwili Kouyou wtulił się w mój tors znów szepcząc coś o mnie.
Zasnąłem po paru minutach, obejmując go i wkładając nos w jego włosy.
Kolejny dzień, jak zwykle był pełny wrażeń jak i stresu. Już od rana ktoś na nas krzyczał, ale głownie robił to Kai i nasz stylista. Ktoś inny nas wołał, a jeszcze inny prosił o pomoc. Odetchnęliśmy właściwie dopiero godzinę przed koncertem.

- I kto mówił, że życie rockowca nie jest trudne? – Zaczął Ruki opadając na kanapę i pijąc swój ulubiony, jabłkowy soczek.
- Ty. – Wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- Chłopaki, potrzebny jakiś ciekawy fan serwis. – Zaczął Kai z poważną miną. – Oprócz tych stałych. – Wszyscy przyglądaliśmy mu się ze skupieniem. – Wylosowałem Uruhe i Aoi’ego. – Najpierw spojrzałem na lidera, a później na swojego chłopaka, który jak gdyby nic pił sobie sake.
- Spoko coś się wymyśli. – Odpowiedział Uru, a ja spojrzałem na niego zdziwiony. Ten uśmiechnął się do mnie i puścił oczko.
Koncert przebiegał szybko i sprawnie, aż do momentu fan serwisu. Bałem się, co może wymyślić Kouyou, ale jednocześnie ufałem temu roztrzepańcowi. Podczas grania „Silly Good Disco” chłopak podszedł do mnie i spojrzał mi prosto w oczy.
- Uderz mnie w tyłek. – Mrugnął do mnie i odwrócił się tyłem. Po chwili, kiedy zaczęła się jego solówka, zaczął w dość seksowny sposób kręcić swoim tyłkiem. Delikatnie oblizałem usta i zrobiłem to, o co mnie prosił. Parę sekund później, usłyszałem głośny pisk fanek.
-To było dobre, Uruha. – Kai podszedł i poklepał nas po plecach, kiedy byliśmy już w garderobie.
- Proste, ale genialne. – Pogratulował nam Reita rozciągając się i znikając za drzwiami toalety.
- Aoi brawo! – Krzyknął Ruki i położył się na kanapie. – Ale teraz umieram.
- Ja też. – Uru usiadł koło mnie, na drugiej kanapie. – Idziemy?
- Idziemy! – Odpowiedzieliśmy chórkiem i poszliśmy się przebrać, po czym udaliśmy się do hotelu. Zasnęliśmy od razu wtuleni w siebie, szczęśliwi po udanym koncercie.

Rano obudził mnie budzik, który nastawiłem dzień wcześniej. Z pewnym trudem wydostałem się z objęć Uruhy i wziąwszy uprzednio swoje ciuchy, poszedłem do łazienki, aby się umyć. Kiedy z niej wyszedłem, Kouyou już nie spał, tylko siedział na łóżku przyglądając mi się uważnie.
- Dzień dobry. - Posłałem mu swój najpiękniejszy uśmiech i podszedłem do walizki, aby znaleźć kosmetyczkę.
- Jeszcze nie dobry. - Mruknął tylko, nadal patrząc się na mnie. Zachichotałem cicho i do niego podszedłem.
- A teraz?- Złączyłem nasze wargi w czułym pocałunku.
- A teraz jest bardzo dobry kochanie. - Zaśmiał się i opadł z powrotem na łóżko. - Idziesz gdzieś? - Jeszcze raz uśmiechnąłem się do niego ciepło.
- Muszę coś tutaj załatwić. Ale za chwilę wrócę. - Dodałem szybko widząc jego smutną minę. - Wykąp się i ubierz.
- A po co? Nie mogę tak siedzieć? - Zaprzeczyłem głową. - Dobra.
- Kocham cię Kouyou. - Zanim drzwi łazienki się zamknęły, zauważyłem jego piękny uśmiech.
Pierwsze gdzie poszedłem, to była recepcja.
- Dzień dobry. W czym mogę panu pomóc? - Odezwała się młoda kobieta.
- Mam taką dość delikatna sprawę. - Odpowiedziałem cicho, a ona po prostu wstała i wyszła zza lady, co mnie bardzo zdziwiło. Podeszliśmy do jednego ze stolików, a ja zacząłem przedstawiać jej mój plan.
- Widzi pani... Pokłóciłem się ostatnio z przyjacielem. - No dobra, troszkę zmieniony plan. - I chciałem zrobić mu niespodziankę.
- Jaką? - Spytała dziewczyna, słodko się uśmiechając.
- Romantyczną kolację u mnie w pokoju. - Znów posłałem jej mój czarujący uśmiech. - Dla niego i jego dziewczyny.
- To nie będzie problem. O której?
- Około 19.
- Zobaczy pan - to będzie ich najromantyczniejszy wieczór, jaki dotąd mieli. - Już po paru minutach zniknęła gdzieś za drzwiami.
Nawet nie myślałem, że okaże się to takie proste. Uśmiechając się do siebie wyszedłem z hotelu i postanowiłem poszukać jakiegoś prezentu dla swojego kochanka. Po jakiejś godzinie szukania, ze zrezygnowaniem usiadłem na ławce w dużym centrum handlowym.
- Żadna z tych rzeczy nie jest wystarczająca. - Westchnąłem cicho i zacząłem się dokładnie rozglądać. Po chwili, moją uwagę przykuł dość duży szyld z napisem „dorabianie kluczy".
- Idealnie. - Powiedziałem cicho i podszedłem do okienka.
- Dzień dobry. Poproszę dorobić mi te klucze.
- Spiąć je? - Zapytał mężczyzna przy ladzie.
- Tak.
- Płaci pan 690 Jenów. Do odebrania za 30 minut. - Pokiwałem głową i ruszyłem na poszukiwania breloczka do nich.
Klucze do mojego mieszkania były wręcz idealnym prezentem dla Kouyou. Teraz będzie mógł przychodzić i wychodzić, kiedy chce, a do tego będzie wiedział, że nic przed nim nie ukrywam.
Przywieszki znalazłem od razu i byłem z nich bardzo zadowolony. Po pierwsze -  były błyszczące, a po drugie - były to znaki kanji "Uruha" i "Aoi", a do tego była jeszcze srebrna kostka do gitary (dop. Aut. Breloczek, a nie do grania). Poprosiłem, aby mi wszystko razem zapakowano i poszedłem do kwiaciarni. Tutaj spędziłem dobre 15 minut, ale w ostateczności uznałem, że kwiaty są banalne, więc żadnego nie wziąłem.
Do hotelu wróciłem po dwóch godzinach nieobecności. Myślałem, że jak wejdę do pokoju to pierwsze, co usłyszę to wykład Uruhy, ale zastałem ciszę. Uspokoiłem się dopiero, kiedy zobaczyłem. że chłopak po prostu śpi. Położyłem obok niego prezencik i postanowiłem go obudzić.
- K'you- chan... - Delikatnie musnąłem jego policzek. - Kochanie obudź się. - Chłopak tylko zabawnie zmarszczył nos. - Skarbie. - I znów nic. W tym momencie postanowiłem działać w sposób bardziej stanowczy. Powili i delikatnie usiadłem mu na biodrach, po czym z zachłannością wpiłem się w jego piękne i pełne usta. Efekt był natychmiastowy. Uru otworzył oczy i zaplótł mi ręce na mojej szyi oddając pieszczotę.
- Obudziłeś się już? - Spytałem wisząc parę centymetrów nad jego twarzą.
- Tak. - Uśmiechnął się i palcem starł z mojej brody strużkę naszej wymieszanej śliny. - Ale co to za okazja, że mnie w taki sposób budzisz?
- Nie podobało się? - Tym razem delikatnie złączyłem nasze usta.
- Chciałbym, abyś budził mnie tak codziennie. - Uru uśmiechnął się w ten marzycielski sposób, a ja wyprostowałem się. - Ale cóż... - Westchnął zrezygnowany. Pogładziłem go delikatnie po policzku i odgarnąłem włosy z czoła.
- Uru... - Chłopak uśmiechnął się i przyciągnął mnie bliżej wtulając się w moja szyje.
- Kocham cię, wiesz? - Na te słowa oplotłem go mocno rękami i pocałowałem w głowę.
- Wiem idioto. Ja ciebie też. - Zaśmiałem się nadal go przytulając. - A wiesz, co jest dzisiaj za dzień? - Dopiero teraz zdołałem uwolnić się i podnieś znów do siadu.
- Poczekaj, sprawdzę. - Kouyou podniósł się na łokciach i sięgnął po swoja komórkę, która leżała na nocnej szafce. - 9 Czerwca, a co? - Spojrzałem na niego pytająco, unosząc jedną brew do góry. - Yuu? Jeśli o czymś zapomniałem, to przepraszam. Nie gniewaj się kochanie. - Dotknął ręka miejsca, w którym miałem serce, a ja tylko pokręciłem głową z niedowierzaniem.
- K'you-chan, ja się nie gniewam. - Położyłem swoja dłoń na jego. - Powiedz mi tylko, kiedy ty masz urodziny?
- No, dziewią... - Uru podniósł się gwałtownie z pozycji leżącej do siadu. Co spowodowało, że o mało nie uderzył mnie w głowę. - Zapomniałem o własnych urodzinach! - Zaśmiałem się i pocałowałem go lekko w czoło.
- Wszystkiego najlepszego mój kochany sklerotyku.
- Pamiętałeś? - Uśmiechnąłem się czule i przytaknąłem kiwnięciem głową. Uruha momentalnie wtulił się w moja szyje. - Dziękuje.
- Jeszcze nawet nie rozpakowałeś prezentu. - Pocałowałem płatek jego ucha.
- Mam ciebie. - Zamruczał. - To mi wystarczy.
- Cieszę się, ale prezent mógłbyś jednak przyjąć. Wiesz ile się go naszukałem? - Zaśmiałem się i podniosłem z posłania ładnie zapakowany prezent. - Proszę.
Kouyou patrzył na mnie przez chwile, po czym skierował swój wzrok na czerwone opakowanie w serduszka. Innego nie było.
- Aoi? - Spojrzałem na niego. - Od kiedy jesteś romantykiem? - W tym momencie poczułem jak zaczynają mnie piec policzki, więc szybko spuściłem wzrok i zasłoniłem się grzywką. - Dziękuje kochanie. - Poczułem jego ciepłe wargi na swoim policzku i zarumieniłem się jeszcze bardziej.
Czułem, jak chłopak pomału odbiera ode mnie pakunek. Kątem oka patrzyłem jak go rozpakowuje.
- Yuu... Czy to?
- Chociaż nie możemy razem mieszkać, to chciałbym abyś miał zawsze do niego dostęp. - Nadal na niego nie patrzyłem.
- Yuu-chan... - Poczułem, jak palcami podnosi mój podbródek i już po chwili nasze usta złączyły się w bardzo namiętnym pocałunku. Oderwaliśmy się od siebie, kiedy zabrakło nam powietrza. – Dziękuje. To są moje najlepsze urodziny i najpiękniejszy prezent, jaki miałem. – Uśmiechnąłem się na te słowa i wstałem z niego.
- Ale ten dzień się jeszcze nie skończył. Ubieraj się, idziemy do kina.
- Ale…
- Nie ma żadnego ale. Idziemy na urodzinową randkę. Najpierw do kina, a później się zobaczy. – Spojrzałem na niego wyczekująco i ściągnąłem swój stary T-Shirt. W końcu były to jego urodziny i nie mogłem wyglądać byle jak. W tym czasie, Uru zaczął szukać ciuchów w swojej torbie. Do czarnych rurek, które miałem na sobie ubrałem szarą bokserkę, która była prezentem od Uruhy oraz narzuciłem na to białą koszulę. Do tego obowiązkowo parę bransoletek i mój sygnet. Mój kochanek był gotowy parę minut później. Miał na sobie luźne, czarne spodnie oraz luźną białą koszule, rozpiętą u góry. Oczywiście nie zapomniał o wisiorku, który zawsze ubierał.
- Gotowy? – Spytałem, dokładnie się mu przyglądając.
- Tak. – Zabraliśmy nasze komórki oraz okulary słoneczne, po czym wyszliśmy z pokoju. W windzie na nasze nieszczęście była kamera, więc stanęliśmy w odpowiedniej odległości od siebie.
- Masz szczęście. – Zaczął chłopak nawet na mnie nie patrząc.
- A to niby, dlaczego, skarbie? – Spojrzałem na niego pytająco.
- Jakby nie ta kamera, to nie miałbyś już tych ubrań. – Zaśmiałem się głośno, a podczas wychodzenia z windy lekko klepnąłem go w pośladek.
- Ciekawe, kto kogo by przeleciał.
Kiedy byliśmy już w recepcji, nagle podeszła do mnie dziewczyna, z którą rozmawiałem rano i delikatnie pociągnęła mnie za rękę.
- O co chodzi? – Widziałem, że Uru dokładnie się nam przygląda. Już wtedy wiedziałem, że będę pod ostrzałem pytań dotyczących jej osoby.
- Bo widzi pan, ja muszę coś załatwić i nie zdążę przygotować tej kolacji. – Westchnąłem tylko i uśmiechnąłem się do niej pokrzepiająco.
- Nic się nie dzieje. Zjemy we trójkę na mieście.
- Ale niech się nie przejedzą, ponieważ zdążę coś podrzucić. Na pewno będą zadowoleni. – Dziewczyna zabrała mi klucze z ręki i znów gdzieś zginęła.
- Yuu, kto to był?
- Znajoma. – Uśmiechnąłem się lekko i ruszyłem przed siebie. Niestety, ale reszta drogi minęła nam w dość uciążliwej i niezbyt podobającej mi się ciszy.
- To, na co idziemy? – Spytałem radośnie, będąc już pod kinem. – Twoje urodziny, więc ty wybierasz.
- Może być ten film akcji. Ponoć ma w sobie wątki niczym z horroru. – Spojrzałem na niego pytająco, ale bez słowa poszedłem i kupiłem dwa bilety.
Mieliśmy bardzo dobre miejsca. Na samej górze, a ani przed nami, ani obok nie było nikogo. To nie tak, że chciałem go przelecieć lub coś, chociaż właściwie to chciałem, ale jeszcze nie teraz. 10 Minut po rozpoczęciu filmu delikatnie złapałem go za rękę, a on spojrzał tylko na mnie i lekko się uśmiechnął, co nie było do niego podobne, ponieważ bardzo lubił jak to robiłem. Nawet, jeśli siedzieliśmy sami w pokoju.
- Uru… - Szepnąłem, ale ten mnie nie słuchał tylko gapił się w ten głupi ekran jak w zwierciadło. Reszta projekcji minęłam nam w ten sam sposób.
- Nawet fajny ten film. – Odezwał się Kouyou rozciągając przy tym lekko.
- Yhym. – Mruknąłem cicho i ruszyłem przed siebie.
- Aoi? Aoi! – Dopiero po chwili spojrzałem na niego smutnym wzrokiem. – Aoi, przepraszam.
- Nie szkodzi. – Uśmiechnąłem się blado.
- Byłem zazdrosny. – Spojrzałem na niego, lekko przechylając głowę w bok. – O tę dziewczynę.
- Idiota. – Zaśmiałem się. – Przecież zawsze ci powtarzam, że tylko ciebie kocham i nikogo innego.
- Zapomniałem. – Chłopak pokazał mi wszystkie swoje zęby i ruszył za mną. – To gdzie teraz?
- Obiad?
- Nie jestem za bardzo głodny. Może jakaś przekąska?
- Dobrze. – Odwróciłem się do niego przodem. – Kochanie. – Chłopak znowu zaśmiał się i ruszyliśmy na pobliskie targowisko.
Przez całą drogę śmialiśmy się, gadaliśmy i jedliśmy różne tutejsze smakołyki. Nie obyło się również bez paru autografów, zdjęć oraz pisku jakiś fanek. W hotelu byliśmy dopiero po 21.
Wziąłem klucz z recepcji i pojechaliśmy windą do naszego pokoju. Kiedy tam weszliśmy, nie mogłem uwierzyć w to, co zobaczyłem. Na małym stoliku na środku leżała miska bitej śmietany, obok niej truskawki oraz zmrożony szampan.
- Yuu?? – Zdziwiony chłopak spojrzał najpierw na mnie, a później z powrotem na przygotowane jedzenie.
- Miała być romantyczna kolacja, ale pani w recepcji powiedziała, że się nie wyrobi. – Odpowiedziałem mu, oplatając go przy tym rękami w pasie. – W końcu jesteśmy sami.
- Ta pani?? – Chłopak zaśmiał się i odwrócił przodem do mnie, kładąc swoje ręce na moich barkach. – Dziękuję za wspaniałe urodziny kochanie.
- Mówiłem, to jeszcze nie koniec. – Pocałowałem go namiętnie. – Jeszcze dużo atrakcji przed nami.
Usiedliśmy na podłodze i wtedy wpadł mi do głowy kolejny pomysł. Wziąłem jedną z truskawek i zamoczyłem w śmietanie, po czym zbliżyłem ją do chłopaka. Ten od razu utworzył usta i wziął ją do ust. Kolejną specjalnie nie trafiłem i pobrudziłem mu brodę bitą śmietaną, by po chwili ją zlizać. Wiedziałem, że chłopakowi podoba się ta zabawa. Wybrałem największą z nich, zamoczyłem i do połowy włożyłem sobie między wargi, po czym nachyliłem się do chłopaka, a on zrobił to samo. Całowaliśmy się nieśpiesznie, delektując się smakiem swoich ust, zmieszanym z truskawkami. Już po paru minutach moja koszula znalazła się gdzieś w kącie, a ręce Uruhy błądziły po moich plecach i podwijały bokserkę. Ale ja nie byłem mu dłużny i oderwawszy się od niego na chwilę, pozbyłem się również jego bluzki. Wziąłem na palec trochę śmietany i przejechałem po jego wardze. Przyssałem się do niej, co chwila ją przegryzając i liżąc. A później odnalazłem jego usta i zacząłem błądzić w nich językiem, dokładnie je przy tym badając.
- Słodko. – Mruknął chłopak, kiedy oderwałem się od niego i położył się na podłodze ciągnąc mnie za szyje. Uśmiechnąłem się zadziornie i usiadłem mu na biodrach, przybliżając miskę ze śmietaną. Pozbyłem się również bokserki.
- Ty jesteś słodki. – Szepnąłem i kusząco oblizałem wargi. Tym razem Kouyou nabrał trochę śmietany na rękę i zaczął kreślić nią ślady na swoim torsie zjeżdżając coraz niżej. Kiedy skończył zaczął w bardzo podniecający sposób zlizywać ją z palców, patrząc mi przy tym prosto w oczy. Oczywiście ja w tym czasie dokładnie wszystko zlizywałem. Czasami na dłużej zostawałem w jednym miejscu tworząc przy tym małe malinki, a innym razem lekko muskałem jego skórę lub pieściłem ją językiem. Kiedy skończyłem, dotknąłem jego prawego sutka, który od razu stwardniał. Po chwili przyssałem się do niego, a Uru jęknął głośno, wplatając palce w moje włosy. Bawiłem się nim przez chwilę. Gryzłem go, lizałem i ssałem na przemian, wsłuchując się w jego jęki i błagania o więcej. W tym samym czasie, drugim zajmowała się moja ręka, szczypiąc go i lekko okręcając.
- Aoi… - Usłyszałem jego szept. – Bawisz się.
- Lubię to. – Uśmiechnąłem się podstępnie i z brutalnością wpiłem się w jego pełne usta, w dość chaotyczny sposób badając ich wnętrze. Kiedy brakło nam już powietrza, z niechęcią oderwaliśmy się od siebie. Oddychaliśmy nierówno patrząc sobie prosto w oczy. Uśmiechnąłem się do niego i w tym samym momencie zacząłem powoli rozpinać mu spodnie. W pewnym momencie Uruha podniósł się do siadu, co spowodowało, że teraz to ja leżałem pod nim.
- Ja też chcę się pobawić, kochanie. - Powiedział zadziornie i uśmiechnął się podstępnie w moja stronę, poruszając przy tym biodrami. Po chwili pomógł mi pozbyć się swoich spodni i odrzucił je gdzieś w kąt. Siedział na mnie okrakiem, jeżdżąc dłońmi po moim brzuchu oraz klatce piersiowej. Ale już po chwili przylgnął do moich warg, w bardzo powolnym i leniwym pocałunku. Zaplotłem mu ręce na szyi, przyciągając go tym samym jeszcze bliżej siebie i pogłębiając pieszczotę. Nagle poczułem, jak jego kolano zaczyna napierać na moją męskość i mocno ją przyciskać. Jęknąłem mu prosto w usta.
- Podoba ci się? - Zapytał mnie, odrywając się tym samym od moich ust, ale nie zabierając kolana. W odpowiedzi mruknąłem tylko kusząco. Odszukałem ręką truskawki i podniosłem jedna do jego ust. Chłopak zjadł ją od razu, liżąc przy tym moje palce. Kiedy skończył, zaczął całować mnie po obojczyku, a ja w tym czasie błądziłem rękami po jego plecach, zjeżdżając czasami na umięśniony brzuch. Uruha zrobił mi parę małych malinek w okolicy mostka i zatrzymał się na dłużej na moim prawym sutku. Niestety, ale nie dał mi się zbytnio nacieszyć tą pieszczota. Od razu z podstępnym uśmiechem zjechał niżej - na mój brzuch. Westchnąłem rozczarowany, ale w tym samym momencie znów poruszył kolanem. Językiem zaczął kreślić na moim brzuchu różne linie. Po chwili znów jęknąłem z rozkoszy, gdy włożył go do mojego pępka. Pociągnąłem go lekko za włosy, co spowodowało, że na mnie spojrzał. Kouyou od razu wiedział, o co mi chodzi i przybliżył się do moich ust. Podparłem się na rękach, aby nasze twarze się zrównały i przejechałem językiem po jego spękanej od pocałunków wardze, zachęcając tym samym do zabawy. Nasze języki splotły się w namiętnym tańcu miłości. Uruha jedną ręką podpierał się tuż obok mojej głowy, a drugą zwinnie rozpinał mój pasek, a później zamek. Oderwał się ode mnie i zaczął ściągać moje spodnie. Uniosłem lekko biodra do góry, aby mu w tym pomoc. Kiedy skończył, odrzucił je gdzieś w bok.
- I kto tu kogo przeleci? - Zaśmiał się dźwięcznie i nachylił, aby zacząć całować linie tuż nad moimi bokserkami. Z każdym dotknięciem jego ciepłych warg czułem, jak rośnie we mnie podniecenie. Ale przecież nie mogłem mu jeszcze na wszystko pozwolić. Jeszcze przyjdzie dzisiaj na to czas.
- Nie byłbym tego taki pewien. - Uśmiechnąłem się podstępnie, po czym objąłem go nogami i przewróciłem na plecy. - Pamiętaj, kto w tym związku jest na górze. - Usiadłem na nim okrakiem tak, że zaczęliśmy się stykać. Już po chwili zacząłem przesuwać się w przód i tył, ocierając o niego. Kouyou chciał coś powiedzieć, ale z jego ust wydobyło się jedynie ciche jęknięcie rozkoszy.
- Yuu... - Chłopak zaczął szybciej oddychać, a ja poczułem, jak jego członek twardnieje. Uśmiechnąłem się do niego słodko i ułożyłem pomiędzy jego nogami, podkulając je w kolanach, aby było mi wygodniej.
- Dla ciebie... - Pozbyłem się jego bokserek. - Wszystko. - Spojrzałem na podnieconą męskość Uru i oblizałem lubieżnie usta. Ale oczywiście najpierw postanowiłem się z nim pobawić. Przejechałem najpierw palcem po wewnętrznej stronie jego uda, a później zacząłem składać na nim delikatne pocałunki. Kiedy dojechałem do końca (Dop. Aut. Bo mi dziwnie brzmiało słowo "pachwina") Kouyou oddychał już ciężko.
- Nie baw... Się... - Chłopak westchnął głośno, kiedy lekko trąciłem językiem jego penisa. Ale ja postanowiłem jeszcze chwilę go pomęczyć. Nachyliłem się i zacząłem całować jego podbrzusze. Dopiero po chwili ucałowałem sam czubek prącia swojego kochanka.
- Prosiłem... - Uruha chciał powiedzieć coś jeszcze, ale w tej chwili jęknął donośnie z rozkoszy, ponieważ zacząłem leniwie ssać sam jego żołądź. Przejechałem jeszcze językiem po całej długości jego wydłużonej męskości i schowałem ją do swoich ust. K'you prawie krzyknął moje imię, kiedy mocno go zassałem. Najpierw poruszałem się powoli, pieszcząc go językiem, a ręką stymulując jadra.
- Yuu-chan... - Usłyszałem słodki głos kochanka i nie mogąc dłużej znieść jego próśb, przyspieszyłem, nadając jego ulubione tempo.
- Ja... Zaraz... - Po tych słowach wykonałem parę mocniejszych ruchów a Uru doszedł prosto w moje usta, krzycząc przy tym moje imię. Od razu przełknąłem lekko gorzkawy płyn i na koniec znów ucałowałem żołądź jego penisa. Uśmiechnąłem się przy tym do siebie.
- Yuu... - Kouyou oddychał jeszcze ciężko i miał duże wypieki na twarzy, spowodowane podnieceniem. Od razu przybliżyłem się do niego tak, że nasze nosy stykały się ze sobą.
- Tak kochanie? - Gitarzysta od razu wpił się w moje usta i próbował językiem odnaleźć w nich resztki swojego nasienia.
- Kocham cię! - Wyszeptał uśmiechając się przy tym słodko.
- Ja ciebie też. - Delikatnie potarłem swój nos o jego. - Nawet nie wiesz, jak bardzo. - Nasze wargi znów przylgnęły do siebie, ale tym razem w bardzo czułym i pełnym miłości pocałunku. - Uru... - Zacząłem, kiedy w końcu oderwaliśmy się od siebie. - W związku z tym, że dzisiaj są twoje urodziny...  - Popatrzyłem prosto w jego piękne, piwne oczy, w których tak często tonąłem na całe godziny.
- Yhy... - Zamruczał cicho i zaplótł mi ręce na szyi. Ja w tym czasie usiadłem mu na biodrach. Nachyliłem się w stronę jego ucha i delikatnie przegryzłem jego płatek.
- Pieprz mnie kotku. - Jednym, zwinnym ruchem spowodowałem, że zdezorientowany chłopak leżał pomiędzy moimi szeroko rozwartymi nogami.
- Ale... - Przerwałem mu krótkim pocałunkiem.
- Kochaj mnie. - Uśmiechnąłem się do niego. - Dzisiaj jest twój dzień. - Uru spojrzał na mnie raz jeszcze, a ręką zaczął pomału ściągać moje bokserki. Kiedy już się ich pozbył, pocałował mnie w zagłębienie pomiędzy obojczykami. Później zaczął przemieszczać się swoimi ustami coraz wyżej, aż w końcu dotarł do mojej dolnej wargi i zaczął ją ssać. W tym samym momencie poczułem, jak jego zwinne palce powoli zaciskają się na moim członku. Wpił się w moje usta i zaczął poruszać ręką. Kouyou onanizował mnie nawet na moment nie odrywając się ode mnie. Doszedłem głośno jęcząc w jego usta, po paru głębszych ruchach, po czym opadłem na podłogę oddychając szybko. Chłopak wyprostował się i patrząc mi prosto w oczy, zaczął wszystko dokładnie zlizywać. Złapałem jego dłoń i włożyłem sobie trzy palce do ust, w celu ich nawilżenia.
- Aoi, aż tak ci śpieszno? - Spytał Uru, dokładnie mi się przy tym przyglądając. W jego glosie słychać było troskę. Uśmiechnąłem się do niego i twierdząco pokiwałem głową. Uruha westchnął cicho i zabrał swoją rękę. Już po chwili czułem, jak zaczął jeździć palcem, najpierw po moich pośladkach, później po kroczu (Dop. Aut. Z punktu biologicznego, krocze to odcinek pomiędzy odbytem a narządami rozrodczymi), zatrzymując się dopiero przy samej dziurce. Kiedy włożył we mnie pierwszy palec, poczułem niemały dyskomfort. Później dodał do niego drugi oraz trzeci. Zacisnąłem mocno dłonie w pięści i próbowałem oddać się pieszczocie. Niestety, kiedy już się przyzwyczaiłem, wyciągnął je, pozostawiając dziwną pustkę.
Chłopak ułożył nas, wygodnie podkulając mi kolana i opierając się na rękach, na wysokości mojej głowy. Poczułem, jak coś twardego napiera na moja dziurkę.
- Yuu-chan... - Szepnął cicho, ale zmysłowo, patrząc mi przy tym prosto w oczy. - Wiesz, że to będzie bolało, prawda?
- Wiem. - Wplotłem mu place we włosy i uśmiechnąłem się. - Kocham cię.
Kouyou wszedł we mnie bardzo powoli i delikatnie. Z każdym jego ruchem chciałem krzyczeć, ale jego usta i język uniemożliwiały mi to. Zacisnąłem dłonie ciągnąc go przy tym za włosy, a po moich policzkach popłynęły łzy bólu, ale i dziwnej radości wypełniającej mnie z każdym jego ruchem. Czy on za każdym razem czul to samo, co ja? Chłopak scałował słone krople z moich policzków.
- Zaraz przestanie. - Przejechał opuszkami palców od mojej skroni aż po podbródek. - Obiecuję. - Zabrał swoja dłoń z mojej twarzy i złapał moją, która nadal znajdowała się w jego włosach. Odciągnął ją od nich i splótł nasze palce, mocno je ściskając. Ja w tym samym czasie drugą zarzuciłem mu na szyję, aby było mi wygodniej.
- K'you... - Lekko musnąłem jego wargi. - Kochaj mnie. - Wypchnąłem biodra w góre, przez co się na niego nabiłem. Po chwili zaczął się we mnie powoli i w równym tempie poruszać. Czasem krzyknąłem, a on zatrzymywał się wtedy i zaczynał szeptać jakieś słowa, których nie mogłem zrozumieć. Ale za każdym razem błagałem o jeszcze.
- Przepraszam. - Powiedział to po raz któryś tego wieczoru i pocałował mnie namiętnie, ściskając przy tym moja dłoń.
- Uru... - Z trudem łapałem powietrze do płuc. - Pieprz mnie. - Ja po prostu pragnąłem poczuć go w sobie. Całego. Nie liczył się ból i dyskomfort. To on, mój Kouyou był teraz najważniejszy i to jemu chciałem się w całości oddać. Tak, jak on robił to zawsze. Kolejny raz poruszyłem biodrami, zachęcając go do dalszych działań. Zaczął poruszać się szybciej, do końca. Po paru minutach czucia tylko i wyłącznie bólu, do moich zmysłów zaczęła również dochodzić rozkosz. Rozkosz, która pogłębiała się z każdym jego ruchem.
- Szybciej. - Szepnąłem mu zmysłowym głosem do ucha i zaplotłem nogi na jego biodrach. - Mówiłem ci, pieprz mnie kotku. - Na te słowa Kouyou uśmiechnął się tylko i przyspieszył jeszcze bardziej. Leżałem pod nim nagi i jęczałem z każdym, nawet najmniejszy jego ruchem. Krzyczałem z rozkoszy jego imię i domagałem się więcej. W końcu sam zacząłem wychodzić naprzeciw jego pchnięciom, dlatego nasze ruchy stały się chaotyczne. Przejechałem językiem po moich spierzchniętych od pocałunków wargach i przyciągnąłem go do kolejnego. Był on namiętny i chaotyczny jak nasze ruchy.
- K'you... K'you... - Szeptałem jego imię niczym mantrę i domagałem się wciąż więcej i więcej. W końcu chłopak trafił w ten czuły punkt, a ja wygiąłem się w łuk, głośno krzycząc jego imię. To było takie wspaniale i podniecające. W tym samym momencie zacisnąłem mocno mięśnie mojego odbytu, co spowodowało, że Uru głośno jęknął.
- Jeszcze... - Wysapałem, a on spełnił moją prośbę, jeszcze raz trafiając w ten punkt. W tym momencie wiedziałem, że już dłużej nie wytrzymam. Bylem rozpalony, podniecony i szczęśliwy.
- Uruha... Ja... - Nie dokończyłem, ponieważ przerwał mi krzyk kochanka.
- Yuu!! - Poczułem, jak coś ciepłego rozlewa się we mnie i wypełnia od wewnątrz. Doszedłem w tym samym momencie, pomiędzy nasze ściśnięte razem ciała. Po chwili Kouyou wyszedł ze mnie, a jego sperma zaczęła wylewać się pomiędzy moje uda. Chłopak opadł wycieńczony obok mnie, ale nadal nie puszczał mojej dłoni. Uspakajaliśmy nasze nierówne oddechy po naprawdę udanym orgazmie. Po chwili podniósł do góry nasze mocno złączone palce.
- Dziękuję. - Szepnął cicho, wpatrując się we mnie. Później jak zwykle położył głowę no mojej klatce piersiowej i wtulił się we mnie, a ja objąłem go wolnym ramieniem.
- Nie masz, za co. - Pocałowałem go w czubek głowy.
- Mam! - Obrócił głowę tak, że teraz patrzył mi prosto w oczy. - Za to ze pamiętałeś, za prezent, za kino, za spacer i jedzenie, za te truskawki. - Uśmiechnął się do mnie czule. - Za to, że jesteś, obok, że mogę spędzać z tobą każdy swój dzień.
- Uru... - Szepnąłem i zacząłem powoli ścierać z jego policzków łzy.
- Za ten wspaniały seks. - Kontynuował. - Dziękuję ci za to, że mnie kochasz. Mnie, takiego zazdrosnego, zapominalskiego idiotę. Minie, a nie kogoś innego. - W tym momencie nie wiedziałem, co mam mu odpowiedzieć, więc po prostu mocniej go do siebie przytuliłem i ścisnąłem jego dłoń.
- Kocham cię. - Wyszeptałem, chowając twarz w jego włosach. - Kocham cie idioto. - Z moich oczu wypływały łzy, które ginęły gdzieś w jego włosach. - Kocham takiego, jakim jesteś i nic tego nie zmieni. - Leżeliśmy na podłodze wtuleni w siebie, płacząc ze szczęścia. Bo przecież mieliśmy siebie i nic tego nie zmieni. Byliśmy razem, a ten dzień przypieczętował nasz związek. Ale nie zrobił tego stosunek, który zresztą nie był pierwszy, tylko słowa Kouyou. Takie szczere, prawdziwe, piękne. Zrobiły to nasze łzy.
- Ale wiesz co? - Zaczął po chwili. - Wolę jednak, kiedy to ty jesteś na górze. - Spojrzałem na niego ze zdziwieniem, a po chwili roześmiałem się głośno.
- Dobrze... Kaczuszko. - Ostatnie słowo wypowiedziałem ciszej i z nutką rozczulenia w głosie.
- Yuu! - Krzyknął.
- Co? - Spytałem zdziwiony.
- Już nic. - Z uśmiechem pokiwałem głową.
Po dłuższej chwili leżenia postanowiłem wstać, ale uniemożliwiało mi to ciało chłopaka.
- Nie. - Powiedział stanowczo i jeszcze mocniej się we mnie wtulił.
- K'you... - Westchnąłem cicho i pogłaskałem go po głowie.
- Nie ruszaj się. - Uśmiechnąłem się do siebie, kiedy usłyszałem w jego głosie troskę. - Jeszcze przez chwilkę. Proszę. - Ucałowałem go we włosy i spełniłem jego prośbę. - Chciałbym już tak zostać... Na zawsze.
- Ale musimy wstać. - Zaśmiałem się. - I iść do naszej pracy, kochanie.
- I pod tym względem jej nienawidzę. - Westchnął cicho i podniósł się do siadu.
- Ale gdyby nie ona... - Zrobiłem to samo i lekko się przy tym skrzywiłem. Trochę bolało. - Nie bylibyśmy przecież teraz razem. Nawet byśmy się pewnie nie znali. - Pocałowałem go w skroń.
- I pod tym względem ją kocham. - Uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Chodź. - Wstałem z podłogi i pociągnąłem go za sobą. - Idziemy się razem wykąpać.
- Aż tak ci się spieszy do powtórki? - Zaśmiał się, idąc w stronę łazienki.
- Może, może. - Przejechałem dłonią po jego pośladku, na co chłopak zachichotał cicho. Kiedy już weszliśmy, nalałem wody do dużej wanny w japońskim stylu i dodałem do niej trochę płynu do kąpieli. Przez przypadek spojrzałem na etykietę, był o zapachu truskawek. Weszliśmy do niej razem, a ja od razu objąłem go rękami w pasie i delikatnie przylgnąłem ustami do jego ramienia.
- Kocham cię. - Szepnąłem mu prosto do ucha i zacząłem obdarowywać jego skórę muśnięciami swoich warg. Po chwil poczułem jak, odchyla głowę do tylu i kładzie ja na moim ramieniu.
- W twoich ustach te słowa brzmią naprawdę pięknie. - Pocałował mnie w policzek, cały czas się uśmiechając. - Też cię kocham. - Zaśmiałem się, wziąłem gąbkę i pomału namydlałem chłopaka, co chwila go całując lub łaskocząc, przez co oberwałem od niego. Kiedy skończyłem, Uru zaczął robić to samo, nie omijając żadnej części mojego ciała. Wszędzie unosił się zapach truskawek. Gdy woda zrobiła się już chłodna, a my byliśmy czyści, postanowiliśmy wyjść i się ubrać w rzeczy, które robiły nam za piżamy. Oczywiście Kouyou zapomniał wziąć swojej z pokoju, więc musiał po nią pójść. Naciągnąłem wygodne majtki na tyłek, a na górę jakąś starą, za dużą koszulkę, po czym wyszedłem. Uru zbierał właśnie nasze ciuchy z podłogi, ubrany w swoje ulubione bokserki i T-Shirt. Uśmiechnąłem się do siebie i biorąc po drodze dużą truskawkę, zaszedłem go od tyłu. Objąłem jedną ręka w pasie, a na ramieniu położyłem podbródek i przyłożyłem truskawkę do jego ust. Chłopak zjadł połowę, a ja drugą.
- Smaczne te truskawki. - Powiedział po chwili.
- Ale nie tak jak ty. - Zaśmiałem się i pocałowałem go w zagłębienie za uchem.
- Skoro tak mówisz. - Puściłem go i sam zacząłem zbierać rozsypane truskawki oraz próbowałem doprowadzić pokój do względnego porządku. Po paru minutach siedzieliśmy razem na podłodze, jedząc pyszne owoce i popijając szampana, rozmawiając przy tym na jakieś dziwne tematy.
- Wiesz, co Yuu... - Zaczął Uruha, kładąc mi głowę na ramieniu i ziewając mocno. - Od dzisiaj truskawki będą mi się kojarzyć z tobą i tym dniem.
- Mi również. - Pocałowałem go delikatnie w czubek głowy. - Z najwspanialszym dniem w życiu.
- Aha. - Znów ziewnął i wtulił się w moje ramiona jeszcze mocniej.
- Kouyou? - Spojrzałem na niego. Pomału usypiał. - Chodź do łóżka.
- Ale mi tak dobrze. - Odpowiedział rozmarzonym głosem.
- Idziemy spać, kochanie. - Odstawiłem nasze kieliszki na stolik. - Jutro czeka nas kolejny pracowity dzień. - Powoli uwolniłem się z jego uścisku i wstałem podciągając go za sobą. Chłopak wstał i od razu przytulił się do mnie mocno.
- Wiesz Yuu? - Zaczął, kiedy pomału prowadziłem go w stronę łóżka. - Z tobą nawet takie proste czynności stają się piękne. - Uśmiechnąłem się i przykryłem go kołdrą.
- Taka jest miłość. - Pocałowałem go znowu w czoło i obszedłem łóżko dookoła. Przez cały czas Kouyou przyglądał mi się z radością. Kiedy położyłem się koło niego, Uru od razu objął mnie rękami i wtulił się we mnie. Przytuliłem się do niego mocno. Pachniał truskawkami.
- Dobranoc, Yuu-chan.
- Teraz na pewno będzie dobra. - Uśmiechnąłem się do siebie. - Dobranoc.
Wycieńczeni całym dniem i wspaniałym seksem, zasnęliśmy wtuleni w siebie. Byłem teraz szczęśliwy. Dlaczego? W końcu miłość sama w sobie uszczęśliwia człowieka.

Czyjeś ciepłe dłonie obejmujące mnie w pasie i przylegające do moich pleców. Usta lekko dotykające mojego obojczyka i ciepły oddech na mojej szyi. Zapach truskawek i włosy w ustach. Kolano pomiędzy nogami.
Czyiś szept.
Nie otwieram oczu, tylko jeszcze mocniej wtulam się w ciało leżące obok mnie.
Znów czyjś chichot, znajomy. Po chwili czuję jak ktoś siada obok mnie na materacu. A po jakimś czasie ktoś inny wskakuje na nie z impetem lądując na naszych splecionych nogach.
- Cholera! - Krzyknąłem otwierając oczy i spojrzałem na sprawcę, który uśmiechał się szeroko. - Reita!
- Nie przesadzaj. - Zaśmiał się. - Patrzcie, a ten nadal śpi. - Wszyscy wybuchnęli głośnym śmiechem, a ja jeszcze mocniej wtuliłem się w swojego kochanka.
- Nasz śpioch. - Teraz zauważyłem, że obok mnie siedział uśmiechnięty i rozczochrany Ruki, a po drugiej stronie Kai z tortem.
- Aoi, obudź go. - Rozkazał perkusista. W tym samym momencie Reita zszedł z naszych nóg i usiadł koło wokalisty.
- Uruha, obudź się. - Wyszeptałem cicho, głaszcząc go po plecach. - Uruś...
- Nie... - Odpowiedział sennie, wtulając się we mnie mocniej. Westchnąłem cicho i spróbowałem oswobodzić się z jego uścisku. Na marne. Ale już po chwili wpadłem na genialny pomysł. Uśmiechnąłem się podstępnie. Delikatnie przejechałem palce po jego brzuchu zatrzymując się na bokserkach. Chłopak zamruczał chicho na ten gest, a ja w tym samym momencie przylgnąłem swoimi wargami do jego w namiętnym pocałunku. Wsunąłem palec pod gumkę od dolnej części jego piżamy i pomału zacząłem zjeżdżać coraz niżej. Po chwili szybko ją wyciągnąłem.
- Ja chcę jeszcze. - Wyszeptał otwierając swoje piękne, brązowe oczy. - Aoi. - Zaśmiałem się i pogłaskałem go po policzku, ale zamiast mnie odpowiedział Reita.
- Uruś, kochanie, później. - Chłopak spojrzał najpierw na niego, później na mnie oraz na Ruki'ego, a na samym końcu na Kai'a i znowu na mnie. W tym momencie zauważyłem lekki rumieniec na jego twarzy. Pomogłem podnieść mu się do siadu i lekko objąłem ramieniem.
- Wszystkiego najlepszego Kouyou! - Chłopaki krzyknęli chórkiem. - Zdrowia, szczęścia, pomyślności. Miłości ci nie życzymy, bo jej masz już w nadmiarze. - Morderczym wzrokiem zmierzyłem Reitę. W tym samym czasie Kai zbliżył się do Kouyou i podstawił mu tort. Uru zdmuchnął od razu wszystkie świeczki i szeroko się uśmiechnął.
- Dziękuję. - Odebrał prezent od Ruki’ego.
- Dalibyśmy ci wszystko wczoraj. - Zaczął Kai. - Ale Aoi prosił nas, abyśmy poczekali. Mówił, że ma coś specjalnego dla ciebie.
- Podobał się? - Spojrzałem na swojego ukochanego i zauważyłem w jego oczach iskierki szczęścia. Po chwili przytulił się do mnie mocno.
- Tak. Bardzo. - Pocałował mnie w szyję. - Od teraz kocham truskawki. - Roześmiałem się i jeszcze bardziej wtuliłem go w siebie.
- Ja tez skarbie.
- Nie wnikam. - Stwierdził Reita patrząc na nas zdziwiony.
- Dobra idziemy. - Kai wstał z łóżka i skierował się do drzwi. Reszta ruszyła za nim.
- Dziękuję. - Odezwał się, kiedy wszyscy już wyszli.
- Mówiłem ci... - Nie skończyłem, bo przerwał mi namiętnym pocałunkiem. Delikatnie opadłem na poduszki, ciągnąc go za sobą. Całowaliśmy się niespiesznie i namiętnie, ciesząc się swoją obecnością.
- Ale i tak ci będę zawsze dziękować. - Powiedział, kiedy oderwał się ode mnie. - Kocham cię. Jak ja cię kocham. - Zaśmiałem się.
- A wiesz, że ja ciebie też?
- Wiem. Dlatego będziesz mnie teraz kochał tak, jak ja ciebie wczoraj. - Spojrzałem na niego, po czym odwróciłem tak, że teraz to ja na nim siedziałem.
- Czego sobie moja słodka kaczuszka życzy.
Znów kochaliśmy się namiętnie, napawając się swoją bliskością.

EPILOG

- Lubię na nich patrzeć. - Stwierdził Kai, przypatrując się dwójce zakochanych, którzy spali wtuleni w siebie na tyle busu.
- Wyglądają tak słodko. - Dodał po chwili Ruki, przytulając się tym samym plecami do torsu basisty.
- I szczęśliwie. - Reita objął go rękami. - Cieszę się, że Kouyou i Yuu mają siebie.
- I że się kochają. - Dodał za niego perkusista, odwracając się do przodu. - Niech śpią, nasze gołąbki.
- Zakochane gołąbki.

Uruha i Aoi spali smacznie, wycieńczeni po kolejnym, udanym i pięknym seksie. Wyższy opierał głowę na ramieniu kochanka, a rękami mocno oplótł go w pasie. Zaś tamten jedną ręką obejmował go, a drugą trzymał mu na kolanie. Głowę natomiast ułożył na jego. Spali szczęśliwi i wiedzieli, że obok znajduje się ukochana osoba.

KONIEC <3

4 komentarze:

  1. Zarombiste opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  2. rzygam tęczą, o mało co nie dostałam ślinotoku przed laptopem, świetne opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tęcza! Widzę tęczę! Ty, nawet jest podwójna xD opowiadanie było miłe :3 "ubieraj się, idziemy do kina" - przeczytałam "kibla" haha :D
    Uru, skleroza nie boli!

    OdpowiedzUsuń

magazyn Asia on Wave