Blog yaoi, czyli o miłości męsko-męskiej. Osoby nietolerancyjne nie powinny tu niczego czytać.

★☆★

Nowa notka po 15 komentarzach lub jak minie moje lenistwo.

środa, 5 września 2012

Oneshot 7 [AoixUruha] "Mój Uruha"

"MÓJ URUHA"


Tytuł: Mój Uruś
Autor: Lilien
Beta: Anata
Para: Aoi x Uruha
Wiek: 9+ 
Gatunek tekstu: oneshot,
Ostrzeżenia: moim zdaniem jest to dziwne… ale ogólnie to puchate takie miałó być, napewno dużo miłości :D

Od autora: Z pewnej strony natchnęła mnie Ruki (link w polecanych), ale tylko w pewnym; nie podoba mi się tutaj mój styl pisania
Dedykacja: jest to Aoiha dla Aku-chan i jej ją dedykuje… (napisz tę moją  Aoihe!!! Proszę!); 
ale dedykacja również dla moich fanów (tak, tak, mam takich), pseudofanów (takich też mam), antyfanów (takich pewnie też) i CBKB (Centralne Biuro Kiji Bejsbolowych) – tak dziewczynki dla was też

Stałem na progu mojego mieszkania patrząc na chłopaka, który był przede mną.
- Uruha? – Spytałem zdziwiony. Ale po chwili, biorąc jedną z jego walizek przepuściłem go, aby wszedł do pomieszczenia.
- Zalało mi mieszkanie i pomyślałem, że… - Spojrzał na mnie. – Mógłbym u ciebie parę dni przenocować.
- Oczywiście, kochanie. – Uśmiechnąłem się do niego i pogłaskałem delikatnie po policzku. – Tylko dlaczego jesteś taki mokry? – Fakt, była właśnie dość mocna ulewa, ale Uru mógł przecież skorzystać z podziemnego parkingu, który znajdował się pod moim blokiem.
- Jechałem taksówką. – Odpowiedział mi cicho i spuścił głowę.
- Uru… - Westchnąłem i pomogłem mu wnieść torby w głąb mieszkania. – Trzeba było zadzwonić. Przecież pojechałbym po ciebie.
- Nie chciałem robić ci kłopotu. I tak robię to przychodząc tutaj. – W tym momencie Kouyou wyglądał niczym małe i skruszone dziecko. Podszedłem do niego i chwyciłem jego podbródek tak, aby patrzył mi prosto w oczy.
- Przecież to żaden kłopot pojechać po osobę, którą się kocha. – Przyłożyłem swoje czoło do jego i poparzyłem mu prosto w oczy. – Rozumiesz? – Uru w odpowiedzi uśmiechnął się lekko i przytaknął nieznacznie głową.
- Rozumiem. – Kichnął. – Przepraszam. – Westchnąłem cicho.
- Większy problem będzie jak mi się tu teraz rozchorujesz.
- Przepraszam Aoi-kun. – Znów spuścił głowę i odgarnął mokre włosy z czoła zakładając je lekko za ucho.
- Przestań w końcu przepraszać tylko idź na górę i weź gorącą kąpiel. – Uśmiechnąłem się do niego z troską. – Kąpiel, rozumiesz kochanie? – Chłopak zaśmiał się tylko i ruszył w stronę łazienki zostawiając przy tym mokre ślady na dywanie. – Za chwile przyniosę ci ręcznik i suche ciuchy! – Krzyknąłem jeszcze, zanim zniknął za jej drzwiami.
Spojrzałem na jego torby i po kolei zaniosłem każdą z nich do sypialni, po czym odszukałem w szafie ręcznik i piżamę Kouyou oraz zabrałem jeszcze jakiś jego dres, który był u mnie w szafie.
- Kouyou? – Zapytałem cicho wchodząc do łazienki. – Kładę ci wszystko na szafce obok twoich ciuchów. Jak skończysz to zejdź do kuchni. – Wyszedłem z pomieszczenia i skierowałem się na dół. Szybko posprzątałem mokre ślady z parkietu i ruszyłem w stronę kuchni. Nie potrafiłem zbytnio gotować, ale coś mnie dzisiaj natchnęło i zamówiłem więcej porcji z restauracji niedaleko. Odgrzałem mu jedną i postawiłem wodę na herbatę. Po ponad 30 minutach czekania na mojego Uruhę zacząłem się trochę niepokoić i postanowiłem zobaczyć, co u niego.
- Uruś? – Zacząłem cicho otwierając łazienkę. – Kochanie? – Ponowiłem pytanie i podszedłem do drzwi kabiny. Kiedy nie usłyszałem odpowiedzi otworzyłem je o a moim oczom ukazał się śpiący Uruha w wannie. Uśmiechnąłem się do siebie i kucnąłem tak, aby nasze twarze się zrównały.
– Uruś… - Szepnąłem mu cicho do ucha i odgarnąłem mokry kosmyk za ucho. – Kochanie ty moje najsłodsze, obudź się.
- Yhy. – Zamruczał cicho i pomału zaczął otwierać oczy. – Aoi?
- Zasnąłeś w wannie skarbie i się troszkę martwiłem. – Posłałem mu swój najpiękniejszy uśmiech i wstałem. – Ubierz się i chodź na dół. Herbata już wystygła, ale zaparzę ci nową. – Po tych słowach wyszedłem z pomieszczenia i skierowałem się z powrotem do kuchni. Chłopak dołączył do mnie po paru minutach i usiadł na krześle obok mnie. Ubrany był w za dużą koszulkę i luźne spodnie dresowe oraz miał mokre i potargane włosy. Nie wiem, dlaczego ale najbardziej podobał mi się w takiej wersji, wiedziałem wtedy, że jest tylko i wyłącznie mój.
- Wypij to i weź te tabletki. – Podałem mu wszystko. – Jak się rozchorujesz, to Kai urwie ci głowę a ja później pewnie i jemu. – Uruha zaśmiał się cicho i wypił wszystko, po czym położył głowę na moim ramieniu.
- Z tego wszystkiego zapomniałem się z tobą przywitać. – Powiedział po chwili, a ja popatrzyłem na niego zdziwiony. Chłopak podniósł głowę i czule przywarł swoimi wargami do moich.
– Tęskniłem, Yuu-chan. – W tym momencie zauważyłem te piękne iskierki radości w jego oczach, których nie potrafiłem wcześniej dostrzec. Uśmiechnąłem się i pogłaskałem go po policzku.
- Ja też tęskniłem. – Kouyou od razu przytulił się do mnie mocno. Po paru minutach ciszy spojrzałem na niego. – Ej! Nie zasypiaj mi tutaj.  – Popatrzył na mnie niczym urażone dziecko. – Idź do sypialni.
- Przyjdziesz zaraz? – Spytał słodkim głosem odklejając się powoli ode mnie.
- Obiecuję. – Sennym krokiem poszedł po schodach na górę, a ja skierowałem się do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i ubrany w rzeczy, które robiły mi za piżamę, poszedłem do pokoju. Kouyou leżał odkryty na swojej połowie łóżka. Może to było trochę śmieszne, ale choć rzadko u mnie nocował, to zawsze spał po prawej stronie łóżka, a ja po lewej nawet, kiedy go nie było. Parę razy przyłapałem się również na tym, że podczas wieczornego pisania z nim sms’ów mimowolnie odkładałem telefon na poduszkę, na której zawsze spał.
Podszedłem do niego cicho i przykryłem go kołdrą, całując przy tym w policzek.
- Dobranoc najdroższy, nawet nie wiesz jak się cieszę, że zalało ci to mieszkanie. – Uśmiechnąłem się do siebie i położyłem się obok niego. Uruha, kiedy tylko poczuł, że chce go delikatnie objąć, podświadomie wtulił się we mnie. Delikatnie pogłaskałem go po plecach i ucałowałem w czubek głowy.
- Kocham cię. – W tym momencie zauważyłem, jak się uśmiechnął, chodź był nadal pogrążony we śnie.
Z Kouyou byliśmy parą już od prawie trzech lat. A miłość wyznałem mu jako pierwszy w dość głupi sposób…

- Ej, dostałem dzisiaj list miłosny. – Zaczął drugi gitarzysta, kiedy siedzieliśmy w restauracji obok studia nagraniowego.
- Uruha, nie pierwszy i nie ostatni. – Skomentował Ruki popijając jakiś sok. – Dostawałeś milion maili a podniecasz się głupim listem.
- Bo to jest list! – Przyglądałem się dokładnie jak chłopka kładzie tak dobrze znaną mi kartkę papieru na stoliku. – Nie jakiś tam mail od fanki, która najprawdopodobniej widziała mnie tylko na nagraniu jakiegoś koncertu, lub nawet na zdjęciu. Osoba, która go wysłała musiała znać mój adres.
- Na twoim miejscu bym uważał, Uruha. – Oczywiście nasz Kai zachował trzeźwość umysłu. – To może być jakiś pseudofan czy nawet prześladowca. – Uruha popatrzył trochę dłużej na mnie, po czym skierował swój wzrok na lidera i nadal się uśmiechając przyłożył list w okolicy serca.
- Wiem, ale myślę, że ta osoba taka nie jest. – Wszyscy spojrzeli na niego ze zdziwieniem, a Ruki aż odłożył papierosa z powrotem to paczki. – Pisze, że nie widzi poza mną świata, że mnie bardzo kocha, ale jest zbyt wstydliwy by mi to powiedzieć prosto w twarz. Bardzo chciałby, bym poznał jego uczucia. – Stop. Dlaczego on mówi to w formie męskiej? Przecież napisałem to tak, aby nie domyślił się, że pisał to mężczyzna, a już na pewno, że zrobiłem to ja. – To takie piękne i słodkie.
- Uruha? – Spytałem po chwili ciszy, jaka nastała. – A skąd wiesz, że to mężczyzna? - Chłopak uśmiechnął się tylko szerzej.
- Bo był takim idiotą, iż napisał to ręcznie, nie wiedząc nawet, że znam jego pismo bardzo dokładnie. Każdą charakterystyczną kreskę i pociągnięcie, każde zaokrąglenie. Nie wiedział, że kocham go nad życie oraz że jestem gejem. – Otworzyłem szerzej oczy wpatrując się w niego i jego piękny uśmiech. Miałem wrażenie, że jest on skierowany tylko i wyłącznie do mnie. Dlaczego nie zauważyłem, że jest gejem? Oraz, że on mnie... Przełknąłem głośno ślinę. Że on odwzajemnia moje uczucie.
- Uru… - Szepnąłem cicho.
- Jesteś gejem? – Usłyszałem w tym samym czasie głos lidera. Nie był zły, ale jakby bolał go fakt, że tak jak ja dowiedział się dopiero teraz, zresztą mnie trochę też.
- Ja… no… - Uruha zaczął się jąkać a na jego twarzy pojawił się obfity rumieniec. – Przepraszam, że dopiero teraz mówię to waszej dwójce. Tak jakoś wyszło. Nie miejcie mi tego za złe. Ja po prostu nie chciałem być przez was pochopnie osądzone i odrzucony tylko i wyłącznie, dlatego, że interesują mnie chłopcy.
- To oni wiedzieli? – Wskazałem na dwójkę siedzącą obok mnie i uśmiechającą się głupio.
- Oczywiście, że wiedzieliśmy Aoi. – Odpowiedział mi Reita. – Wiesz, że znamy się najdłużej. Mi powiedział sam, gdzieś po liceum.
- A ja… - Wtrącił się Ruki. – Dowiedziałem się przypadkowo.
- I obydwoje obiecali, że zachowają to w tajemnicy. – K’you uśmiechnął się przepraszająco. – Kai, jeśli nie przepadasz, za takimi jak ja, to powiedz.
- Nie, naprawdę. Wszystko jest w porządku, tylko… - Chłopak westchnął cicho. – Mogłeś to nam powiedzieć wcześniej.
- Yuu a tobie? – Spytał po chwili Uru patrząc mi prosto w oczy.
- Idę do ubikacji. – Odpowiedziałem krótko i wstałem od stolika, po czym skierowałem się w stronę pomieszczenia, o którym wcześniej wspomniałem. Czułem na sobie wzrok pozostałych członków zespołu, ale kiedy otwierałem drzwi to kątem oka wychwyciłem radosny wzrok Uru. Może domyślił się, o co mi chodziło.
Stanąłem przed wielkim lustrem i oparłem się rękami o umywalkę. Tego było dla mnie za dużo. Najpierw wysłałem mu ten list, a teraz wiem, że on odwzajemnia moje uczucia. To było takie…
- Cudowne? – Usłyszałem za sobą znajomy głos i odwróciłem się, aby spojrzeć na towarzysza. – Twój list był cudowny. – Uru uśmiechnął się do mnie słodko, ale nie podszedł bliżej.
- Uru, ja cię naprawdę kocham. – Zrobiłem w jego stronę jeden duży krok. – Nie wiem, dlaczego, ale cię kocham, za wszystko. Za twoje obrażanie się, ruchy na scenie, za uśmiech, gesty, pomyłki, za wszystko. Naprawdę cię kocham Uruś.
- Uruś… - Chłopak uśmiechnął się do mnie. – Jak słodko. Możesz tak do mnie zawsze mówić, Yuu-chan. Kocham cię. – Podszedł do mnie i mocno się wtulił, a ja objąłem go rękami przyciskając do siebie jeszcze bardziej. – Naprawdę cię kocham. Najmocniej na świecie. - Delikatnie i subtelnie złączyłem nasze wargi w długim i czułym pocałunku, który dokładnie oddawał nasze uczucie względem siebie.
- Chodźmy. – Szepnął mi po chwili do ucha.
Kiedy wróciliśmy razem do stolika, który zajmował nasz zespół, Uruha pierwsze, co zrobił, to przestawił swoje krzesło tak, aby siedzieć obok mnie.
- A wy co? – Zapytał zdezorientowany Ruki dokładnie się nam przyglądając.
- A my robimy sobie jutro wolne. – Odpowiedziałem z zadziornym uśmiechem wokaliście i złapałem dłoń Uruhy, na co ten zareagował szeroki uśmiechem.
- Że co?! – Zapytał się nas Kai, albo raczej powiedział to z niedowierzaniem. – Niby, dlaczego?
- Bo idziemy na randkę. – Zaśmiałem się i na ich oczach ucałowałem swojego ukochanego w policzek, który już po chwili stał się cały czerwony.
Wszyscy popatrzyli na nas najpierw ze zdziwieniem, a potem razem uznali, że nam się należy.

W taki oto sposób spędziliśmy ze sobą trzy, najwspanialsze lata mojego życia. Chodź byliśmy już ze sobą tyle czasu, to on nadal rumienił się oraz zachowywał tak, jak przed chwilą.
- Mój mały, słodki Uruś. – Uśmiechnąłem się do siebie i pewny tego, że rano obudzę się w objęciach mojego ukochanego zasnąłem.

Obudziłem się o godzinie 9 rano. Wstałem nie chcąc zbudzić mojego Urusia i zabrałem czyste ciuchy z szafy. Po wzięciu szybkiego porannego prysznica, umyciu zębów, ułożeniu włosów i paru innych rannych czynnościach, postanowiłem przygotować śniadanie. Kiedy byłem już w kuchni, uznałem, że mógłbym mu zrobić niespodziankę i upiec jego ulubione gofry. Był tylko jeden problem - nie potrafiłem ich zbytnio przyrządzić. Ale czego nie robi się dla swojej miłości? Wziąłem komórkę do ręki i wykręciłem numer do jedynej osoby, która przyszła mi do głowy,
- Halo, Kai? Obudziłem cię? – Spytałem siadając na kuchennym blacie i szukając w szufladzie pod sobą jakiejś kartki i długopisu.
- Nie. – Chłopak ziewnął przeciągle. – Ktoś inny zrobił to 5 minut temu. A więc co chcesz?
- Wiesz, że Uruha jest u mnie? – Spytałem i w końcu znalazłem to, czego szukałem
- Wiem, dzwonił do mnie, że go zalało i będzie nocował u ciebie. A co?
- Trzeba było do mnie zadzwonić. Rozumiesz, że jechał w taką ulewę taksówką? – Westchnąłem cicho. – I jeszcze mówi mi, że nie chciał mnie więcej kłopotać, bo wystarczy, że zwala mi się na głowę.
- To w końcu nasz Uruha. – W tym momencie miałem wrażenie, że nasz perkusista uśmiecha się szeroko.
- I chyba za to go kocham. – Zaśmiałem się. – Kai, mam do ciebie taką małą prośbę.
- A więc słucham.
- Bo chciałbym zrobić gofry dla Uru, ale zbytnio nie wiem jak.
- A więc słuchaj uważnie…

Po niecałej godzinie na dużym talerzu leżał stos ciepłych i pachnących gofrów a obok niego bita śmietana, jakieś owoce, płynna czekolada i kolorowa posypka, którą poleciła mi pani w sklepie. Spojrzałem na zegarek, było już po jedenastej, a mój Kouyou nadal nie schodził, więc postanowiłem go obudzić. Szybko doprowadziłem siebie i kuchnie do porządku, po czym poszedłem na górę do swojej Śpiącej Królewny.
- Uruś… - Usiadłem na łóżku obok niego i lekko pogładziłem go palcem po policzku. – Kochanie… - Szepnąłem mu cicho do ucha. – Obudź się. – Chłopak zmarszczył śmiesznie swój nosek i przewrócił się na bok. Uśmiechnąłem się do siebie i delikatnie pocałowałem go za uchem. – Księżniczko ty moja, obudź się. – Uruha otworzył jedno oko i spojrzał na mnie sennie, po czym znów położył się na plecach.
- Aoi? Co ty robisz u mnie w mieszkaniu, o tak wczesnej porze? – Poczułem jak jego ręce oplatają mnie w pasie i przyciągają bliżej siebie.
- Nie cieszysz się? – Spytałem uśmiechając się szeroko i całując go w lekko rozchylone usta. – Ale muszę cię zmartwić skarbie. Po pierwsze jest już jedenasta. – Tym razem ucałowałem kącik jego ust. – A po drugie jesteś u mnie. – Pokazałem mu wszystkie swoje zęby w uśmiechu, a on podniósł się szybko do siadu.
- Co? Ale ja nic nie… - Opadł z powrotem na poduszki. – Ci idioci zalali mi mieszkanie. – Zaśmiałem się cicho.
- Tak, więc teraz mieszkasz u mnie. I bardzo się z tego powodu cieszę, ponieważ będę mieć mój skarb przez cały czas. – Przytuliłem się do niego mocno. – Kocham cię Uruś.
- Ja ciebie też kocham, ale dlaczego mnie budzisz? Mamy przecież wolne.
- Chodź. – Z niechęcią wstałem z łóżka i pociągnąłem go lekko za rękę. – Mam coś dla ciebie.
- Co? – Chłopak ciągnięty przeze mnie wyszedł z sypialni. – Yuu-chan no… - Stanąłem na chwile i przyciągnąłem go do głębokiego pocałunku.
- Zobaczysz, najdroższy. – Uśmiechnąłem się zadziornie i ruszyłem po schodach. Kiedy byliśmy już niedaleko kuchni stanąłem za nim i rękami zasłoniłem mu oczy.
- Aoi! – Krzyknął, ale szedł dalej prowadzonym przeze mnie.
- Mówiłem już, jak bardzo cię kocham? – Szepnąłem mu prosto do ucha.
- Wiele razy. Powiedz mi, o co ci chodzi! – Uruha jak dziecko, które coś chce tupnął nogą i założył ręce na piersi.
- A więc teraz ci to pokażę. – Zabrałem swoje dłonie. – Zrobiłem je dla ciebie. – Uśmiechnąłem się do siebie i delikatnie objąłem go w pasie przytulając do jego pleców.
- Aoi? – Zaczął chłopak i odwrócił się do mnie przodem. – Dziękuję. – W tym momencie zobaczyłem jak jedna samotna łza spływa po jego policzku.
- Ej, czego płaczesz kotku? – Starłem ją palcem.
- Ze szczęścia. – Wtulił się we mnie mocno. – Że mam przy sobie najwspanialszego mężczyznę na ziemi, który dba o mnie jak nikt inny i kocha mnie mimo moich wad. Yuu… Kocham cię.
- Ja ciebie też. Tak jak wtedy, najmocniej na świecie. – I kolejny już raz dzisiejszego dnia pocałowałem go czule. Po chwili Uruha siedział już przy stole w kuchni i patrzył na ciepłe jeszcze gofry. Podszedłem do niego i siadłem na krześle na przeciwko, na co ten lekko się skrzywił.
- Co? – Spytałem zdziwiony.
- Tutaj. – Poklepał miejsce obok siebie. – Chcę, abyś siedział koło mnie. – Zaśmiałem się i posłusznie zmieniłem swoje miejsce, obejmując go przy tym w pasie.
- Teraz lepiej. – Zamruczał cichutko niczym kot i położył głowę na moim ramieniu. Przyglądałem się dokładnie, jak bierze jednego gofra, smaruje go bitą śmietaną, nakłada owoce a wszystko polewa czekoladą.
- A ty nie jesz? – Spytał się mnie po chwili.
- Najadłem się już podczas ich robienia. – Delikatnie założyłem mu włosy za ucho. – Wszystko jest dla ciebie. – Kouyou uśmiechnął się lekko i ugryzł go. Kiedy zjadł już całego wtulił się we mnie mocno.
- Uru? – Popatrzyłem na niego zdziwiony jego zachowaniem i trochę przestraszony, że nie wyszły mi te gofry i teraz będzie mu niedobrze, czy nawet gorzej.
- Pyszne. – Odpowiedział mi z uśmiechem. – Najlepsze gofry, jakie jadłem w życiu! Nawet Kai takich nie robi. – Uśmiechnąłem się do niego i postanowiłem zdradzić mu mój sekret.
- Dyktował mi, co mam robić przez telefon.
- Kai?
- Tak, ale… - Pocałowałem go delikatnie w policzek. – On nie używa pewnego magicznego składnika. – Uśmiechnąłem się do niego i zbliżyłem swoje usta do jego ucha. – Miłości. – Szepnąłem cicho i leciutko przyłożyłem wargi do jego ucha.
- A więc od dzisiaj to ty będziesz mi robił swoje gofry z miłością. – Z niechęcią odkleił się ode mnie. – Inne nie są godne mojej uwagi.
- Czyli od dzisiaj będziesz jadał wyłącznie te moje? – Zaśmiałem się i położyłem mu truskawkę na gofrze.
- Tak. I nikt więcej oprócz mnie. – Ściągnął owoc, który mu położyłem i powoli przystawił mi go do ust. Z uśmiechem na twarzy zjadłem go, oblizując mu przy tym palce z bitej śmietany.
- Dla mojego Uru zrobię wszystko.
- Więc zjedz. – Zaśmiałem się, ale posłusznie wykonałem jego polecenia zjadając wcześniej przygotowanego przez niego gofra.
Po godzinie śmiania się, jedzenia a przy okazji wybrudzenia siebie nawzajem wpadłem na pewien pomysł.
- Uruś… - Zacząłem słodko, patrząc, jak wyciera stół, który był cały w czekoladzie.
- Słucham.
- Wiesz, czego dawno nie robiliśmy? – Podszedłem do niego od tyłu i delikatnie przytuliłem się do jego pleców, całując go przy tym w szyje.
- Nie, ale myślę, że mnie zaraz oświeci mój wspaniały Yuu. – Zaśmiał się i nadal uporczywie wycierał stół.
- Dawno się razem nie kąpaliśmy. – Chłopak zaprzestał wykonywanej przez siebie czynności i odwrócił się przodem do mnie.
- Właściwie masz racje. – Uśmiechnął się szeroko i zaplótł mi ręce na szyi. – A więc prowadź. – Zaśmiał się, a ja złapałem go za rękę i powoli zaprowadziłem do mojej łazienki. Kiedy już się tam znaleźliśmy, szybko pozbyliśmy się swoich ubrań i weszliśmy razem pod prysznic. Wziąłem gąbkę i nalałem na nią trochę truskawkowego płynu do kąpieli, po czym stanąłem za nim. Delikatnie zacząłem jeździć gąbką, po jego bladym ciele zostawiając na nim trochę piany.
- Lubię, gdy bierzemy razem prysznic. – Przylgnąłem lekko wargami do jego łopatki. – Mogę podziwiać twoje idealne ciało.
- Aoi, przestań już. – Doskonale wiedziałem, że oblał się teraz rumieńcem. Zawsze tak robił, gdy mówiłem mu jakiś komplement. – I ogólnie możesz je podziwiać bardzo często, więc jaką robi ci różnice, czy podziwiasz je myjąc, czy macając.
- Dużą. Bo teraz nie mam w tym żadnego podtekstu. Dotykam cię nie jak kochanka, ale jak ukochanego. Nie jak swoją własność, ale jak swój największy skarb.  - Po tych słowach chłopak odchylił się do tylu tak, że oparł się plecami o moja kletkę piersiową.
- To było... - Spojrzał na mnie, a w jego oczy świeciły się lekko. - Dziękuje. - Po jego policzku spłynęła pojedyncza łza, którą starłem mu od razu z policzka.
- Ej, ale mi tu teraz nie płacz. - Uśmiechnąłem się do niego i oplotłem rękami w pasie.
- Przepraszam, ale to było takie. - Podniósł się lekko by dosięgnąć moich ust swoimi i złączyć je w namiętnym pocałunku. - Naprawdę piękne.
- Bo cię kocham idioto. - Zaśmiałem się i wróciłem do wcześniejszego zajęcia, jakim było dokładne namydlanie go.
- Ja ciebie też.  - Po chwili zabrał mi gąbkę. - Teraz ja. - Zaśmiałem się i posłusznie odwróciłem do niego tyłem, a on zaczął robić to samo, co ja wcześniej.

Dokładnie wymyci i spłukani wyszliśmy razem z kabiny.
- Aoi? - Zaczął chłopak podając mi ręcznik.
- Co kochanie?
- A od kiedy to ja jestem twoją własnością? - Uruha założył ręce na piersi i dokładnie mi się przyglądał, co z faktem, że był teraz nagi, troszkę śmiesznie wyglądało. Uśmiechnąłem się do niego słodko, po czym lubieżnie oblizałem wargi.
- Odkąd przeczytałeś mój list miłosny. - Chłopak niebezpiecznie zmrużył oczy, co z mojego doświadczenia wynikało, że nigdy nie wróżyło nic dobrego. - Albo od naszego pierwszego stosunku... - Zanim zdążyłem cokolwiek dodać wepchnął mnie z powrotem pod prysznic a co za tym szło musiałem się przy okazji wywrócić. - Bolało... - Szepnąłem cierpiętniczym głosem z nadzieją, że wpadnie do mnie zaraz i zacznie słodko przepraszać. Niestety w odpowiedzi usłyszałem tylko ciche parsknięcie.
- Idę się ubrać. – Stwierdził sucho, a zaraz po tym usłyszałem trzaśnięcie drzwi. Westchnąłem cicho i wstałem rozmasowując przy tym bolący pośladek. Ubrałem się w czyste ciuchy, które już tam miałem i poszedłem poszukać Uruhy, aby go przeprosić.
- Uruś? - Najpierw postanowiłem zaglądnąć do salonu, ale tam leżał tylko jego ręcznik. - Uruha. - W salonie też go nie było. - No nie gniewaj się. – Wszedłem do kuchni gdzie siedział na stole i jadł z talerza owoce z czekolada.
- Idź mi stąd. - Znowu zmrużył w ten sposób oczy i spróbował odwrócić się do mnie tyłem.
- No wiesz, że nie oto mi chodziło... - Podszedłem do niego i przytuliłem się.
- Bo będziesz spał na kanapie. – Zagroził mi.
- Ej, ale to moje mieszkanie!
- Ale to ja tu jestem ten po... - Nie dokończył, bo przerwałem mu namiętnym pocałunkiem, który zresztą oddal, zaplatając mi przy tym ręce na szyi.
- To mogę jednak spać z tobą? - Zapytałem się go robiąc przy tym słodkie oczka. - Aoi bardzo ładnie prosi swoje kochanie. - Chłopak roześmiał się i pocałował mnie w czubek nosa.
- Po dłuższym namyśle twoje kochanie wyraża na to zgodę. - Wtuliłem się od razu w jego tors zaciągając przy tym zapachem płynu do kąpieli.
- I tak byś do mnie przyszedł w nocy. - Podsumowałem cicho, nadal mocno go obejmując w pasie.
- Ty zrobiłbyś to wcześniej. - Zaśmiał się. - Chcesz się przekonać?
- Nie! - Wręcz krzyknąłem, ale kiedy zobaczyłem w jego oczach te wesołe iskierki również się uśmiechnąłem. - Nie strasz mnie nawet.
- Dobrze skarbie. Obiecuje, że już cię tak wkręcać nie będę.
- Na całe szczęście. - Oderwałem się od niego i nalałem wody do czajnika. - A właśnie Uru... - Zacząłem.
- Kawę mi zrób. - Podał mi z szafki dwa kubki. - Co?
- Wieczorem idę z chłopakami na piwo. - Nasypałem do nich po dwie łyżeczki kawy rozpuszczalnej. - Nie będziesz się czuł tutaj samotny?
- Idę do Reity.
- Po co?
- Głupie pytania zadajesz. Będziemy grać w jakieś gry. - Kouyou przystawił mi kawałek banana pod sam nos. - Zazdrosny jesteś?
- Szczerze? - Zjadłem go. - Tak. O tak wspaniałego faceta musze być zazdrosny. Jeszcze ktoś by mi cię ukradł.
- Nie dałbym się. - Zaśmiałem się i podałem mu kubek z parującym płynem. - Ty mi wystarczysz. - Pocałowałem go jeszcze raz w te piękne i wydatne usta, po czy poszedłem po coś do sypialni.
Reszta dnia minęła nam szybko. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, jak normalna kochająca się para.

  Wieczorem…

- Uruha, pośpiesz się! Jak mam cię jeszcze podwieźć do Reity to musimy już wychodzić! – Gotowy do wyjścia i zniecierpliwiony czekałem na drugiego gitarzystę, który siedział już w łazience prawie od godziny. – Kotek, no… - Powiedziałem płaczliwym głosem, opierając się o drzwi wejściowe i obserwują drzwi łazienki.
- Już idę. – Drzwi otworzyły się i chłopak wyszedł z pomieszczenia, a ja wpatrzyłem się w niego jak w obrazek. Ubrany był w ciemne, dopasowane spodnie i czarną bokserkę, na którą narzucił białą koszule. Do tego jakaś biżuteria, okulary i dobrze ułożone włosy. – Jakbyś ty tam tyle nie siedział, to byłbym gotowy wcześniej. – Podszedł do mnie i dokładnie mi się przypatrzył. – Co?
- Piękny jesteś. – Palnąłem nadal na niego patrząc.
- Chodź już. – Wyminął mnie i otworzył drzwi. – Mówiłeś coś, że się spóźnisz.
- Już, już. – Uśmiechnąłem się do niego i zamknąłem je na klucz, po czym podszedłem do Uruhy.
- Robisz to specjalnie, prawda? – Zapytałem. – Ubierasz się seksownie, kręcisz tyłeczkiem… - Westchnąłem cicho.
- Wydaje ci się kochanie. – Odpowiedział mi uśmiechając się przy tym szeroko i niby przypadkiem musnął mój pośladek. – Naprawdę tylko ci się wydaje. – Zachichotał i ruszył do windy. Spojrzałem na niego i z niedowierzaniem pokręciłem głową. Dopiero po paru sekundach zdałem sobie sprawę, że winda zaczyna się zamykać. Szybko do niej wbiegłem, co spowodowało, że wpadłem na Kouyou.
- To też robisz specjalnie. – Chłopak objął mnie w pasie i uśmiechnął się słodko.
- Tym razem masz rację. – Lekko musnął moje wargi swoimi. – Kocham cię. – Spojrzałem prosto w te jego piękne i roześmiane oczy. Chodź słyszałem to już tak wiele razy, za każdym wywoływało u mnie przyśpieszone bicie serca.
- Ja też cię kocham. – Zaśmiałem się. – Masz szczęście, że nie ma tu kamer.
- Mówiłeś to już kiedyś. – Objąłem go lekko w pasie, a Uru od razu położył mi głowę na ramieniu. – Rozbierając mnie przy tym.
- Możliwe. – Kiedy drzwi się otworzyły musieliśmy się od siebie odsunąć, ponieważ weszła do kabiny starsza pani z jakimś pieskiem. Właściwie, to jej nie lubiłem, bo była strasznie wścibska i zawsze wtykała nos w nieswoje sprawy.
- Och, pan Shiroyama. – Uśmiechnęła się do mnie, a przynajmniej mi się tak wydaje. – I pan Takashima o ile mnie pamięć nie myli.
- Dzień dobry. – Odpowiedział grzecznie Kouyou, kłaniając się jej przy tym.
- A co pan tu właściwie robi? – Kobieta kontynuowała swój wywiad, na temat mojego towarzysza.
- Kouyou mieszka u mnie aktualnie, ponieważ zalano mu mieszkanie. – Uśmiechnąłem się do niej. – Przyjaciołom trzeba pomagać.
- Tylko nie imprezujcie mi tam, bo mój Pimpulek nie będzie mógł spać. Prawda misiu pysiu? – Powstrzymałem się od wybuchu śmiechu i sugestywnie spojrzałem na Uru, który robił to samo.
- Ciekawe, czy Ruki, też się będzie tak zachowywał w jej wieku? – Szepnąłem do niego.
- Wścibski staruszek z pieskiem w torebce?
- Nie wyobrażam sobie tego. – Podsumowałem gładząc przy tym palcem wnętrze jego dłoni.
- Aoi… - Uruha spojrzał na nie mnie i zabrał dłoń. – Proszę cię…
- Już nie będę. – Na szczęście moja kochana sąsiadka, jechała tylko parę pięter w dół, do drugiej tak samo wścibskiej baby, która zresztą raz o mało, co nie nakryła mnie z Uru. Ale kto wchodzi do cudzego mieszkania, bo drzwi były otwarte? Dobrze, że zareagowaliśmy dość szybko, a ja byłem jeszcze w bieliźnie. Troszkę się mnie wystraszyła, kiedy zszedłem w samych bokserkach, ale myślę, że gdyby znalazła dwóch nagich facetów na korytarzu przed sypialnią, to zeszłaby tam na zawał. Jedynym minusem było to, że Uru przeszła po tym ochota i dostałem celibat na miesiąc. To był naprawdę straszny okres, biorąc pod uwagę, że byliśmy akurat w trasie i mieliśmy wspólny pokój.
- Yuu-chan chodź. – Poczułem po chwili, jak ktoś ciągnie mnie za rękę. – Już jesteśmy na parkingu.
- Zamyśliłem się.
- Ciekawe, nad czym.
- Jakbym ci powiedział to dostałbym znów jakiś celibat lub coś podobnego. – Spojrzałem na niego smutno.
- Oj, Aoi, Aoi… - Chłopak pokręcił lekko głową. – Co ja z tobą mam kochanie?
- Dużo zabawy! – Zaśmiałem się i odtworzyłem mu drzwi od strony pasażera. – Księżniczka pozwoli? – Ukłoniłem się i zamknąłem je jak tylko wsiadł do środka, po czym sam zrobiłem to samo. – Gdyby nie ja, to twoje życie byłoby nudne. – Uśmiechnąłem się szeroko i odpaliłem pojazd.
- Ale normalne. – Podsumował ze śmiechem.
Najpierw postanowiłem zawieźć go pod dom Reity, gdzie zresztą czekał już Kai. Obiecał mi również, że gdy skończą, to odwiezie Uruhę do mnie i nie pozwoli mu wracać taksówką, lub co gorsza metrem. Choć chłopak sprzeciwiał się temu rozwiązaniu, to jednak nie miał ze mną szans i w gruncie rzeczy zgodził się na to. Potem od razu pojechałem do centrum Tokio gdzie umówiłem się z chłopakami.
- No nareszcie! – Powitał mnie Hiroto, gitarzysta Alice Nine. – Wiesz, że nawet Chiyu przyszedł na czas? – Podszedł do mnie i jak tylko wysiadłem z auta uścisnął mi dłoń.
- Ej! – Oburzył się wspomniany przez niego chłopak, basista SuG. – Ja się wcale nie spóźniam!
- To powiedz mi, o której przyszedłeś ostatnio? – Wtrącił się Byou, wokalista SCREW.
- No niech wam już będzie… - Westchnął Chiyu i oburzony założył ręce na piersi. Uruha też zawsze tak robił, kiedy się z nim przekomarzałem. Na wspomnienie dzisiejszego dnia uśmiechnąłem się sam do siebie i ruszyłem w stronę baru, w którym zazwyczaj jedliśmy.
- Aoi coś taki rozkojarzony? – Spojrzałem zdziwiony na Mizuki’ego, który był gitarzystą Sadie
- Ja? – Właściwie była to prawda, odkąd Uruha przyszedł do mnie, nie potrafiłem o nikim innym myśleć. Chociaż ja w ogóle tego nie potrafię. Każda moja choćby najmniejsza z myśli, w jakiś sposób wiąże się z tym blondwłosym, seksownym, pociągającym i najwspanialszym mężczyzną. – Wydaje ci się. – Uśmiechnąłem się do niego szeroko i zająłem swoje ulubione miejsce.
- Aoi myśli pewnie o Uru. – Wszyscy zgodnie pokiwali głowami, a ja wzruszyłem tylko ramionami, chodź Chiyu miał stu-procentową rację. – Co, z kim i gdzie teraz robi…
- Gra w jakieś gry u Reity razem z Kai’em. – Pokazałem im wszystkie zęby w uśmiechu i zacząłem przeglądać menu.
- Czy ty go śledzisz lub coś? – Spojrzałem na Byou unosząc przy tym jedną brew do góry.
- Wiesz co Chiyu, cieszę się jednak, że jestem samotny.
- Uwierz mi Mizuki, ja też. – Obaj roześmiali się głośno i zaczęli dyskutować na temat „ile przyjemności ma życie singla”.
- Uru u mnie nocuje, bo zalało mu mieszkanie. – Podsumowałem i zamówiłem sobie coś do jedzenia. W końcu samą miłością nie żyje człowiek. – I go tam zawiozłem.
- No chyba, że tak. – Gitarzysta zespołu Alice Nine poklepał mnie po ramieniu. – Ale to niedziwne, że interesujesz się, co robi twój ukochany. Ja też lubię wiedzieć, co robi Shou, gdy nie jest ze mną.
- Hiroto. – Spojrzałem mu prosto w oczy. – Powiedz mi tylko prawdę.  Shou powiedział ci, o której masz wrócić do domu?  - Wszyscy patrzyli najpierw na mnie a później na chłopaka, który spuścił głowę.
- Tak. – Westchnąłem cicho. – Ale obiecał, że… nieważne. – Popatrzyłem na niego ze zdziwieniem, ale gdy domyśliłem się, o co mu chodzi to zaśmiałem się cicho.
- A ani ja, ani Uru nie mamy żadnych ograniczeń. Ufamy sobie. – Ostatnie słowo wypowiedziałem z lekką dumą w głosie.
- Mi dziewczyna też ufa. – Wtrącił się Byou. – Ale powiedziała, że jak wrócę do domu pijany to będę spać przed drzwiami.
- Więc nie pijesz ze mną?? – Basista przerwał swoją rozmowę i spojrzał smutnym wzrokiem na wokalistę.
- Uwierz mi tam jest naprawdę niewygodnie. – Wszyscy razem roześmieliśmy się głośno. Ja sam wyobraziłem sobie jak chłopak śpi na schodach przed swoim apartamentem.
Reszta spotkania minęła nam w miłej atmosferze. Głownie opowiadaliśmy sobie jakieś nasze historie i śmieszne wpadki. Oczywiście nie mogłem pominąć tej z moją kochaną sąsiadką, Hiroto zaś opowiedział nam jak kiedyś Shou dostał celibat i chciał go wziąć na łaskę. Niestety, spadł później z krzesła i skręcił kolano, na jego nieszczęście okres bez seksu zwiększył się przy tym dwukrotnie. Byou przyznał się, za co spał na schodach, a Chiyu, że spał kiedyś z mężczyzną. Ale naprawdę się zdziwiliśmy, gdy powiedział, że był wtedy na górze. Oczywiście chłopak był pijany, a jego towarzysz transwestytą. Mizuki, zaś powiedział nam, że kiedyś serio śledził swoją dziewczynę.
- Ok, ja już będę lecieć. – Spojrzałem na zegarek, była już prawie 12 w nocy.
- Aoi wcześnie jest jeszcze. Nawet ja nie idę. – Hiroto spojrzał na mnie zdziwiony. – Mówiłeś, że nie umawiałeś się z Uruhą, kiedy wrócisz.
- Tak, ale… - Uśmiechnąłem się do siebie. – Jak myślę, że siedzi teraz sam w moim mieszkaniu to…
- Masz wyrzuty sumienia, że go z nami niema.
- Tęsknie za nim. – Pożegnałem się z chłopakami i ruszyłem do swojego samochodu. Po niecałych 10 minutach jazdy byłem już na parkingu. Wsiadłem do windy i pojechałem na samą górę. Drzwi do mieszkania otworzyłem najciszej jak tylko potrafiłem, ale jak się okazało w salonie świeciło się światło.
- Wróciłem. – Jak zwykle powiedziałem w progu i ruszyłem do pokoju. - Nie śpisz jeszcze? – Spytałem chłopaka, który siedział na kanapie z kubkiem herbaty w ręce.
- Przed chwileczką wróciłem. – Podszedłem do niego i usiadłem obok obejmując go ramieniem i całując w policzek.
- A myślałem, że będziesz się tu nudził lub coś.
- Wiedziałem, że będziesz tam tęsknił, więc poprosiłem Kai’a aby mnie odwiózł. – Kouyou uśmiechnął się do mnie i położył głowę na moim ramieniu.  – Zrobiłem ci też herbatę.
- Dziękuje. – Wziąłem gorący kubek do ręki i pomału zacząłem z niego pomału pić. – Uruś? – Spojrzałem na chłopaka i uśmiechnąłem się do siebie, ponieważ zasnął. Powoli wstałem z kanapy i delikatnie go na niej ułożyłem. Przyniosłem również z sypialni poduszkę, którą dałem mu pod głowę i nakryłem go grubym kocem, aby nie zmarzł. Oczywiście wcześniej pościągałem mu biżuterii, ale uznałem, że jak zacznę robić to z ubraniem, to chłopak się obudzi.
- Dobranoc kochanie. – Pocałowałem go w skroń i poszedłem wziąć prysznic.
Kiedy leżałem już w łóżku w sypialni nie mogłem usunąć. Po chwili wziąłem swoje rzeczy i zszedłem na dół.
- A jednak wygrałeś. – Szepnąłem cicho i ułożyłem się wygodnie na podłodze. – Jesteś naprawdę słodki jak śpisz. – Położyłem głowę na kanapie i przyglądałem się swojemu ukochanemu. Już po chwili zasnąłem w tej niewygodnej pozycji…
 
C.D.N <3

3 komentarze:

  1. Jakie urocze, jestem fanką tego opowiadania <3 ^.^

    OdpowiedzUsuń
  2. Przez Cb zrobiłam się głodna... daj mi gofra ; ; a najlepiej całą górę gofrów xD
    To opowiadanie było puchate i słodkie! Takie na poprawę nastroju.

    OdpowiedzUsuń

magazyn Asia on Wave