"MÓJ URUHA"
Tytuł: Mój Uruś
Autor: Lilien
Beta: Anata
Para:
Aoi
x Uruha
Wiek: 9+
Gatunek
tekstu: oneshot,
Ostrzeżenia: moim zdaniem
jest to dziwne… ale ogólnie to puchate takie miałó być, napewno dużo miłości :D
Od autora: Z pewnej strony natchnęła mnie Ruki (link w polecanych), ale tylko w pewnym; nie podoba mi się tutaj mój styl pisania
Dedykacja:
jest to Aoiha dla Aku-chan i jej ją dedykuje… (napisz tę moją Aoihe!!! Proszę!);
ale dedykacja również dla
moich fanów (tak, tak, mam takich), pseudofanów (takich też mam), antyfanów
(takich pewnie też) i CBKB (Centralne Biuro Kiji Bejsbolowych) – tak
dziewczynki dla was też
Stałem
na progu mojego mieszkania patrząc na chłopaka, który był przede mną.
- Uruha? – Spytałem zdziwiony. Ale po chwili, biorąc jedną z jego walizek przepuściłem go, aby wszedł do pomieszczenia.
- Zalało mi mieszkanie i pomyślałem, że… - Spojrzał na mnie. – Mógłbym u ciebie parę dni przenocować.
- Oczywiście, kochanie. – Uśmiechnąłem się do niego i pogłaskałem delikatnie po policzku. – Tylko dlaczego jesteś taki mokry? – Fakt, była właśnie dość mocna ulewa, ale Uru mógł przecież skorzystać z podziemnego parkingu, który znajdował się pod moim blokiem.
- Uruha? – Spytałem zdziwiony. Ale po chwili, biorąc jedną z jego walizek przepuściłem go, aby wszedł do pomieszczenia.
- Zalało mi mieszkanie i pomyślałem, że… - Spojrzał na mnie. – Mógłbym u ciebie parę dni przenocować.
- Oczywiście, kochanie. – Uśmiechnąłem się do niego i pogłaskałem delikatnie po policzku. – Tylko dlaczego jesteś taki mokry? – Fakt, była właśnie dość mocna ulewa, ale Uru mógł przecież skorzystać z podziemnego parkingu, który znajdował się pod moim blokiem.
-
Jechałem taksówką. – Odpowiedział mi cicho i spuścił głowę.
-
Uru… - Westchnąłem i pomogłem mu wnieść torby w głąb mieszkania. – Trzeba było
zadzwonić. Przecież pojechałbym po ciebie.
-
Nie chciałem robić ci kłopotu. I tak robię to przychodząc tutaj. – W tym
momencie Kouyou wyglądał niczym małe i skruszone dziecko. Podszedłem do niego i
chwyciłem jego podbródek tak, aby patrzył mi prosto w oczy.
- Przecież to żaden kłopot pojechać po osobę, którą się kocha. – Przyłożyłem swoje czoło do jego i poparzyłem mu prosto w oczy. – Rozumiesz? – Uru w odpowiedzi uśmiechnął się lekko i przytaknął nieznacznie głową.
- Rozumiem. – Kichnął. – Przepraszam. – Westchnąłem cicho.
- Większy problem będzie jak mi się tu teraz rozchorujesz.
- Przepraszam Aoi-kun. – Znów spuścił głowę i odgarnął mokre włosy z czoła zakładając je lekko za ucho.
- Przestań w końcu przepraszać tylko idź na górę i weź gorącą kąpiel. – Uśmiechnąłem się do niego z troską. – Kąpiel, rozumiesz kochanie? – Chłopak zaśmiał się tylko i ruszył w stronę łazienki zostawiając przy tym mokre ślady na dywanie. – Za chwile przyniosę ci ręcznik i suche ciuchy! – Krzyknąłem jeszcze, zanim zniknął za jej drzwiami.
Spojrzałem na jego torby i po kolei zaniosłem każdą z nich do sypialni, po czym odszukałem w szafie ręcznik i piżamę Kouyou oraz zabrałem jeszcze jakiś jego dres, który był u mnie w szafie.
- Kouyou? – Zapytałem cicho wchodząc do łazienki. – Kładę ci wszystko na szafce obok twoich ciuchów. Jak skończysz to zejdź do kuchni. – Wyszedłem z pomieszczenia i skierowałem się na dół. Szybko posprzątałem mokre ślady z parkietu i ruszyłem w stronę kuchni. Nie potrafiłem zbytnio gotować, ale coś mnie dzisiaj natchnęło i zamówiłem więcej porcji z restauracji niedaleko. Odgrzałem mu jedną i postawiłem wodę na herbatę. Po ponad 30 minutach czekania na mojego Uruhę zacząłem się trochę niepokoić i postanowiłem zobaczyć, co u niego.
- Uruś? – Zacząłem cicho otwierając łazienkę. – Kochanie? – Ponowiłem pytanie i podszedłem do drzwi kabiny. Kiedy nie usłyszałem odpowiedzi otworzyłem je o a moim oczom ukazał się śpiący Uruha w wannie. Uśmiechnąłem się do siebie i kucnąłem tak, aby nasze twarze się zrównały.
- Przecież to żaden kłopot pojechać po osobę, którą się kocha. – Przyłożyłem swoje czoło do jego i poparzyłem mu prosto w oczy. – Rozumiesz? – Uru w odpowiedzi uśmiechnął się lekko i przytaknął nieznacznie głową.
- Rozumiem. – Kichnął. – Przepraszam. – Westchnąłem cicho.
- Większy problem będzie jak mi się tu teraz rozchorujesz.
- Przepraszam Aoi-kun. – Znów spuścił głowę i odgarnął mokre włosy z czoła zakładając je lekko za ucho.
- Przestań w końcu przepraszać tylko idź na górę i weź gorącą kąpiel. – Uśmiechnąłem się do niego z troską. – Kąpiel, rozumiesz kochanie? – Chłopak zaśmiał się tylko i ruszył w stronę łazienki zostawiając przy tym mokre ślady na dywanie. – Za chwile przyniosę ci ręcznik i suche ciuchy! – Krzyknąłem jeszcze, zanim zniknął za jej drzwiami.
Spojrzałem na jego torby i po kolei zaniosłem każdą z nich do sypialni, po czym odszukałem w szafie ręcznik i piżamę Kouyou oraz zabrałem jeszcze jakiś jego dres, który był u mnie w szafie.
- Kouyou? – Zapytałem cicho wchodząc do łazienki. – Kładę ci wszystko na szafce obok twoich ciuchów. Jak skończysz to zejdź do kuchni. – Wyszedłem z pomieszczenia i skierowałem się na dół. Szybko posprzątałem mokre ślady z parkietu i ruszyłem w stronę kuchni. Nie potrafiłem zbytnio gotować, ale coś mnie dzisiaj natchnęło i zamówiłem więcej porcji z restauracji niedaleko. Odgrzałem mu jedną i postawiłem wodę na herbatę. Po ponad 30 minutach czekania na mojego Uruhę zacząłem się trochę niepokoić i postanowiłem zobaczyć, co u niego.
- Uruś? – Zacząłem cicho otwierając łazienkę. – Kochanie? – Ponowiłem pytanie i podszedłem do drzwi kabiny. Kiedy nie usłyszałem odpowiedzi otworzyłem je o a moim oczom ukazał się śpiący Uruha w wannie. Uśmiechnąłem się do siebie i kucnąłem tak, aby nasze twarze się zrównały.
–
Uruś… - Szepnąłem mu cicho do ucha i odgarnąłem mokry kosmyk za ucho. –
Kochanie ty moje najsłodsze, obudź się.
-
Yhy. – Zamruczał cicho i pomału zaczął otwierać oczy. – Aoi?
- Zasnąłeś w wannie skarbie i się troszkę martwiłem. – Posłałem mu swój najpiękniejszy uśmiech i wstałem. – Ubierz się i chodź na dół. Herbata już wystygła, ale zaparzę ci nową. – Po tych słowach wyszedłem z pomieszczenia i skierowałem się z powrotem do kuchni. Chłopak dołączył do mnie po paru minutach i usiadł na krześle obok mnie. Ubrany był w za dużą koszulkę i luźne spodnie dresowe oraz miał mokre i potargane włosy. Nie wiem, dlaczego ale najbardziej podobał mi się w takiej wersji, wiedziałem wtedy, że jest tylko i wyłącznie mój.
- Wypij to i weź te tabletki. – Podałem mu wszystko. – Jak się rozchorujesz, to Kai urwie ci głowę a ja później pewnie i jemu. – Uruha zaśmiał się cicho i wypił wszystko, po czym położył głowę na moim ramieniu.
- Z tego wszystkiego zapomniałem się z tobą przywitać. – Powiedział po chwili, a ja popatrzyłem na niego zdziwiony. Chłopak podniósł głowę i czule przywarł swoimi wargami do moich.
- Zasnąłeś w wannie skarbie i się troszkę martwiłem. – Posłałem mu swój najpiękniejszy uśmiech i wstałem. – Ubierz się i chodź na dół. Herbata już wystygła, ale zaparzę ci nową. – Po tych słowach wyszedłem z pomieszczenia i skierowałem się z powrotem do kuchni. Chłopak dołączył do mnie po paru minutach i usiadł na krześle obok mnie. Ubrany był w za dużą koszulkę i luźne spodnie dresowe oraz miał mokre i potargane włosy. Nie wiem, dlaczego ale najbardziej podobał mi się w takiej wersji, wiedziałem wtedy, że jest tylko i wyłącznie mój.
- Wypij to i weź te tabletki. – Podałem mu wszystko. – Jak się rozchorujesz, to Kai urwie ci głowę a ja później pewnie i jemu. – Uruha zaśmiał się cicho i wypił wszystko, po czym położył głowę na moim ramieniu.
- Z tego wszystkiego zapomniałem się z tobą przywitać. – Powiedział po chwili, a ja popatrzyłem na niego zdziwiony. Chłopak podniósł głowę i czule przywarł swoimi wargami do moich.
–
Tęskniłem, Yuu-chan. – W tym momencie zauważyłem te piękne iskierki radości w
jego oczach, których nie potrafiłem wcześniej dostrzec. Uśmiechnąłem się i
pogłaskałem go po policzku.
- Ja też tęskniłem. – Kouyou od razu przytulił się do mnie mocno. Po paru minutach ciszy spojrzałem na niego. – Ej! Nie zasypiaj mi tutaj. – Popatrzył na mnie niczym urażone dziecko. – Idź do sypialni.
- Przyjdziesz zaraz? – Spytał słodkim głosem odklejając się powoli ode mnie.
- Obiecuję. – Sennym krokiem poszedł po schodach na górę, a ja skierowałem się do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i ubrany w rzeczy, które robiły mi za piżamę, poszedłem do pokoju. Kouyou leżał odkryty na swojej połowie łóżka. Może to było trochę śmieszne, ale choć rzadko u mnie nocował, to zawsze spał po prawej stronie łóżka, a ja po lewej nawet, kiedy go nie było. Parę razy przyłapałem się również na tym, że podczas wieczornego pisania z nim sms’ów mimowolnie odkładałem telefon na poduszkę, na której zawsze spał.
- Ja też tęskniłem. – Kouyou od razu przytulił się do mnie mocno. Po paru minutach ciszy spojrzałem na niego. – Ej! Nie zasypiaj mi tutaj. – Popatrzył na mnie niczym urażone dziecko. – Idź do sypialni.
- Przyjdziesz zaraz? – Spytał słodkim głosem odklejając się powoli ode mnie.
- Obiecuję. – Sennym krokiem poszedł po schodach na górę, a ja skierowałem się do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i ubrany w rzeczy, które robiły mi za piżamę, poszedłem do pokoju. Kouyou leżał odkryty na swojej połowie łóżka. Może to było trochę śmieszne, ale choć rzadko u mnie nocował, to zawsze spał po prawej stronie łóżka, a ja po lewej nawet, kiedy go nie było. Parę razy przyłapałem się również na tym, że podczas wieczornego pisania z nim sms’ów mimowolnie odkładałem telefon na poduszkę, na której zawsze spał.
Podszedłem
do niego cicho i przykryłem go kołdrą, całując przy tym w policzek.
-
Dobranoc najdroższy, nawet nie wiesz jak się cieszę, że zalało ci to
mieszkanie. – Uśmiechnąłem się do siebie i położyłem się obok niego. Uruha,
kiedy tylko poczuł, że chce go delikatnie objąć, podświadomie wtulił się we
mnie. Delikatnie pogłaskałem go po plecach i ucałowałem w czubek głowy.
- Kocham cię. – W tym momencie zauważyłem, jak się uśmiechnął, chodź był nadal pogrążony we śnie.
Z Kouyou byliśmy parą już od prawie trzech lat. A miłość wyznałem mu jako pierwszy w dość głupi sposób…
- Ej, dostałem dzisiaj list miłosny. – Zaczął drugi gitarzysta, kiedy siedzieliśmy w restauracji obok studia nagraniowego.
- Uruha, nie pierwszy i nie ostatni. – Skomentował Ruki popijając jakiś sok. – Dostawałeś milion maili a podniecasz się głupim listem.
- Bo to jest list! – Przyglądałem się dokładnie jak chłopka kładzie tak dobrze znaną mi kartkę papieru na stoliku. – Nie jakiś tam mail od fanki, która najprawdopodobniej widziała mnie tylko na nagraniu jakiegoś koncertu, lub nawet na zdjęciu. Osoba, która go wysłała musiała znać mój adres.
- Na twoim miejscu bym uważał, Uruha. – Oczywiście nasz Kai zachował trzeźwość umysłu. – To może być jakiś pseudofan czy nawet prześladowca. – Uruha popatrzył trochę dłużej na mnie, po czym skierował swój wzrok na lidera i nadal się uśmiechając przyłożył list w okolicy serca.
- Kocham cię. – W tym momencie zauważyłem, jak się uśmiechnął, chodź był nadal pogrążony we śnie.
Z Kouyou byliśmy parą już od prawie trzech lat. A miłość wyznałem mu jako pierwszy w dość głupi sposób…
- Ej, dostałem dzisiaj list miłosny. – Zaczął drugi gitarzysta, kiedy siedzieliśmy w restauracji obok studia nagraniowego.
- Uruha, nie pierwszy i nie ostatni. – Skomentował Ruki popijając jakiś sok. – Dostawałeś milion maili a podniecasz się głupim listem.
- Bo to jest list! – Przyglądałem się dokładnie jak chłopka kładzie tak dobrze znaną mi kartkę papieru na stoliku. – Nie jakiś tam mail od fanki, która najprawdopodobniej widziała mnie tylko na nagraniu jakiegoś koncertu, lub nawet na zdjęciu. Osoba, która go wysłała musiała znać mój adres.
- Na twoim miejscu bym uważał, Uruha. – Oczywiście nasz Kai zachował trzeźwość umysłu. – To może być jakiś pseudofan czy nawet prześladowca. – Uruha popatrzył trochę dłużej na mnie, po czym skierował swój wzrok na lidera i nadal się uśmiechając przyłożył list w okolicy serca.
- Wiem, ale myślę, że ta osoba
taka nie jest. – Wszyscy spojrzeli na niego ze zdziwieniem, a Ruki aż odłożył
papierosa z powrotem to paczki. – Pisze, że nie widzi poza mną świata, że mnie
bardzo kocha, ale jest zbyt wstydliwy by mi to powiedzieć prosto w twarz. Bardzo
chciałby, bym poznał jego uczucia. – Stop. Dlaczego on mówi to w formie
męskiej? Przecież napisałem to tak, aby nie domyślił się, że pisał to
mężczyzna, a już na pewno, że zrobiłem to ja. – To takie piękne i słodkie.
- Uruha? – Spytałem po chwili ciszy, jaka nastała. – A skąd wiesz, że to mężczyzna? - Chłopak uśmiechnął się tylko szerzej.
- Bo był takim idiotą, iż napisał to ręcznie, nie wiedząc nawet, że znam jego pismo bardzo dokładnie. Każdą charakterystyczną kreskę i pociągnięcie, każde zaokrąglenie. Nie wiedział, że kocham go nad życie oraz że jestem gejem. – Otworzyłem szerzej oczy wpatrując się w niego i jego piękny uśmiech. Miałem wrażenie, że jest on skierowany tylko i wyłącznie do mnie. Dlaczego nie zauważyłem, że jest gejem? Oraz, że on mnie... Przełknąłem głośno ślinę. Że on odwzajemnia moje uczucie.
- Uru… - Szepnąłem cicho.
- Jesteś gejem? – Usłyszałem w tym samym czasie głos lidera. Nie był zły, ale jakby bolał go fakt, że tak jak ja dowiedział się dopiero teraz, zresztą mnie trochę też.
- Ja… no… - Uruha zaczął się jąkać a na jego twarzy pojawił się obfity rumieniec. – Przepraszam, że dopiero teraz mówię to waszej dwójce. Tak jakoś wyszło. Nie miejcie mi tego za złe. Ja po prostu nie chciałem być przez was pochopnie osądzone i odrzucony tylko i wyłącznie, dlatego, że interesują mnie chłopcy.
- Uruha? – Spytałem po chwili ciszy, jaka nastała. – A skąd wiesz, że to mężczyzna? - Chłopak uśmiechnął się tylko szerzej.
- Bo był takim idiotą, iż napisał to ręcznie, nie wiedząc nawet, że znam jego pismo bardzo dokładnie. Każdą charakterystyczną kreskę i pociągnięcie, każde zaokrąglenie. Nie wiedział, że kocham go nad życie oraz że jestem gejem. – Otworzyłem szerzej oczy wpatrując się w niego i jego piękny uśmiech. Miałem wrażenie, że jest on skierowany tylko i wyłącznie do mnie. Dlaczego nie zauważyłem, że jest gejem? Oraz, że on mnie... Przełknąłem głośno ślinę. Że on odwzajemnia moje uczucie.
- Uru… - Szepnąłem cicho.
- Jesteś gejem? – Usłyszałem w tym samym czasie głos lidera. Nie był zły, ale jakby bolał go fakt, że tak jak ja dowiedział się dopiero teraz, zresztą mnie trochę też.
- Ja… no… - Uruha zaczął się jąkać a na jego twarzy pojawił się obfity rumieniec. – Przepraszam, że dopiero teraz mówię to waszej dwójce. Tak jakoś wyszło. Nie miejcie mi tego za złe. Ja po prostu nie chciałem być przez was pochopnie osądzone i odrzucony tylko i wyłącznie, dlatego, że interesują mnie chłopcy.
- To oni wiedzieli? – Wskazałem
na dwójkę siedzącą obok mnie i uśmiechającą się głupio.
- Oczywiście, że wiedzieliśmy
Aoi. – Odpowiedział mi Reita. – Wiesz, że znamy się najdłużej. Mi powiedział
sam, gdzieś po liceum.
- A ja… - Wtrącił się Ruki. – Dowiedziałem się przypadkowo.
- I obydwoje obiecali, że zachowają to w tajemnicy. – K’you uśmiechnął się przepraszająco. – Kai, jeśli nie przepadasz, za takimi jak ja, to powiedz.
- Nie, naprawdę. Wszystko jest w porządku, tylko… - Chłopak westchnął cicho. – Mogłeś to nam powiedzieć wcześniej.
- A ja… - Wtrącił się Ruki. – Dowiedziałem się przypadkowo.
- I obydwoje obiecali, że zachowają to w tajemnicy. – K’you uśmiechnął się przepraszająco. – Kai, jeśli nie przepadasz, za takimi jak ja, to powiedz.
- Nie, naprawdę. Wszystko jest w porządku, tylko… - Chłopak westchnął cicho. – Mogłeś to nam powiedzieć wcześniej.
- Yuu a tobie? – Spytał po
chwili Uru patrząc mi prosto w oczy.
- Idę do ubikacji. – Odpowiedziałem krótko i wstałem od stolika, po czym skierowałem się w stronę pomieszczenia, o którym wcześniej wspomniałem. Czułem na sobie wzrok pozostałych członków zespołu, ale kiedy otwierałem drzwi to kątem oka wychwyciłem radosny wzrok Uru. Może domyślił się, o co mi chodziło.
- Idę do ubikacji. – Odpowiedziałem krótko i wstałem od stolika, po czym skierowałem się w stronę pomieszczenia, o którym wcześniej wspomniałem. Czułem na sobie wzrok pozostałych członków zespołu, ale kiedy otwierałem drzwi to kątem oka wychwyciłem radosny wzrok Uru. Może domyślił się, o co mi chodziło.
Stanąłem przed wielkim lustrem i
oparłem się rękami o umywalkę. Tego było dla mnie za dużo. Najpierw wysłałem mu
ten list, a teraz wiem, że on odwzajemnia moje uczucia. To było takie…
- Cudowne? – Usłyszałem za sobą
znajomy głos i odwróciłem się, aby spojrzeć na towarzysza. – Twój list był
cudowny. – Uru uśmiechnął się do mnie słodko, ale nie podszedł bliżej.
- Uru, ja cię naprawdę kocham. –
Zrobiłem w jego stronę jeden duży krok. – Nie wiem, dlaczego, ale cię kocham,
za wszystko. Za twoje obrażanie się, ruchy na scenie, za uśmiech, gesty,
pomyłki, za wszystko. Naprawdę cię kocham Uruś.
- Uruś… - Chłopak uśmiechnął się
do mnie. – Jak słodko. Możesz tak do mnie zawsze mówić, Yuu-chan. Kocham cię. –
Podszedł do mnie i mocno się wtulił, a ja objąłem go rękami przyciskając do siebie
jeszcze bardziej. – Naprawdę cię kocham. Najmocniej na świecie. - Delikatnie i
subtelnie złączyłem nasze wargi w długim i czułym pocałunku, który dokładnie
oddawał nasze uczucie względem siebie.
- Chodźmy. – Szepnął mi po
chwili do ucha.
Kiedy wróciliśmy razem do
stolika, który zajmował nasz zespół, Uruha pierwsze, co zrobił, to przestawił
swoje krzesło tak, aby siedzieć obok mnie.
- A wy co? – Zapytał
zdezorientowany Ruki dokładnie się nam przyglądając.
- A my robimy sobie jutro wolne.
– Odpowiedziałem z zadziornym uśmiechem wokaliście i złapałem dłoń Uruhy, na co
ten zareagował szeroki uśmiechem.
- Że co?! – Zapytał się nas Kai,
albo raczej powiedział to z niedowierzaniem. – Niby, dlaczego?
- Bo idziemy na randkę. –
Zaśmiałem się i na ich oczach ucałowałem swojego ukochanego w policzek, który
już po chwili stał się cały czerwony.
Wszyscy popatrzyli na nas
najpierw ze zdziwieniem, a potem razem uznali, że nam się należy.
W
taki oto sposób spędziliśmy ze sobą trzy, najwspanialsze lata mojego życia. Chodź
byliśmy już ze sobą tyle czasu, to on nadal rumienił się oraz zachowywał tak,
jak przed chwilą.
-
Mój mały, słodki Uruś. – Uśmiechnąłem się do siebie i pewny tego, że rano
obudzę się w objęciach mojego ukochanego zasnąłem.
Obudziłem
się o godzinie 9 rano. Wstałem nie chcąc zbudzić mojego Urusia i zabrałem
czyste ciuchy z szafy. Po wzięciu szybkiego porannego prysznica, umyciu zębów,
ułożeniu włosów i paru innych rannych czynnościach, postanowiłem przygotować
śniadanie. Kiedy byłem już w kuchni, uznałem, że mógłbym mu zrobić
niespodziankę i upiec jego ulubione gofry. Był tylko jeden problem - nie
potrafiłem ich zbytnio przyrządzić. Ale czego nie robi się dla swojej miłości?
Wziąłem komórkę do ręki i wykręciłem numer do jedynej osoby, która przyszła mi do
głowy,
-
Halo, Kai? Obudziłem cię? – Spytałem siadając na kuchennym blacie i szukając w
szufladzie pod sobą jakiejś kartki i długopisu.
-
Nie. – Chłopak ziewnął przeciągle. – Ktoś inny zrobił to 5 minut temu. A więc
co chcesz?
-
Wiesz, że Uruha jest u mnie? – Spytałem i w końcu znalazłem to, czego szukałem
-
Wiem, dzwonił do mnie, że go zalało i będzie nocował u ciebie. A co?
-
Trzeba było do mnie zadzwonić. Rozumiesz, że jechał w taką ulewę taksówką? –
Westchnąłem cicho. – I jeszcze mówi mi, że nie chciał mnie więcej kłopotać, bo
wystarczy, że zwala mi się na głowę.
-
To w końcu nasz Uruha. – W tym momencie miałem wrażenie, że nasz perkusista
uśmiecha się szeroko.
-
I chyba za to go kocham. – Zaśmiałem się. – Kai, mam do ciebie taką małą
prośbę.
-
A więc słucham.
-
Bo chciałbym zrobić gofry dla Uru, ale zbytnio nie wiem jak.
-
A więc słuchaj uważnie…
Po
niecałej godzinie na dużym talerzu leżał stos ciepłych i pachnących gofrów a
obok niego bita śmietana, jakieś owoce, płynna czekolada i kolorowa posypka,
którą poleciła mi pani w sklepie. Spojrzałem na zegarek, było już po
jedenastej, a mój Kouyou nadal nie schodził, więc postanowiłem go obudzić.
Szybko doprowadziłem siebie i kuchnie do porządku, po czym poszedłem na górę do
swojej Śpiącej Królewny.
-
Uruś… - Usiadłem na łóżku obok niego i lekko pogładziłem go palcem po policzku.
– Kochanie… - Szepnąłem mu cicho do ucha. – Obudź się. – Chłopak zmarszczył
śmiesznie swój nosek i przewrócił się na bok. Uśmiechnąłem się do siebie i
delikatnie pocałowałem go za uchem. – Księżniczko ty moja, obudź się. – Uruha
otworzył jedno oko i spojrzał na mnie sennie, po czym znów położył się na
plecach.
-
Aoi? Co ty robisz u mnie w mieszkaniu, o tak wczesnej porze? – Poczułem jak
jego ręce oplatają mnie w pasie i przyciągają bliżej siebie.
-
Nie cieszysz się? – Spytałem uśmiechając się szeroko i całując go w lekko
rozchylone usta. – Ale muszę cię zmartwić skarbie. Po pierwsze jest już
jedenasta. – Tym razem ucałowałem kącik jego ust. – A po drugie jesteś u mnie.
– Pokazałem mu wszystkie swoje zęby w uśmiechu, a on podniósł się szybko do
siadu.
- Co? Ale ja nic nie… - Opadł z powrotem na poduszki. – Ci idioci zalali mi mieszkanie. – Zaśmiałem się cicho.
- Co? Ale ja nic nie… - Opadł z powrotem na poduszki. – Ci idioci zalali mi mieszkanie. – Zaśmiałem się cicho.
-
Tak, więc teraz mieszkasz u mnie. I bardzo się z tego powodu cieszę, ponieważ
będę mieć mój skarb przez cały czas. – Przytuliłem się do niego mocno. – Kocham
cię Uruś.
-
Ja ciebie też kocham, ale dlaczego mnie budzisz? Mamy przecież wolne.
-
Chodź. – Z niechęcią wstałem z łóżka i pociągnąłem go lekko za rękę. – Mam coś
dla ciebie.
-
Co? – Chłopak ciągnięty przeze mnie wyszedł z sypialni. – Yuu-chan no… -
Stanąłem na chwile i przyciągnąłem go do głębokiego pocałunku.
-
Zobaczysz, najdroższy. – Uśmiechnąłem się zadziornie i ruszyłem po schodach.
Kiedy byliśmy już niedaleko kuchni stanąłem za nim i rękami zasłoniłem mu oczy.
-
Aoi! – Krzyknął, ale szedł dalej prowadzonym przeze mnie.
-
Mówiłem już, jak bardzo cię kocham? – Szepnąłem mu prosto do ucha.
-
Wiele razy. Powiedz mi, o co ci chodzi! – Uruha jak dziecko, które coś chce
tupnął nogą i założył ręce na piersi.
-
A więc teraz ci to pokażę. – Zabrałem swoje dłonie. – Zrobiłem je dla ciebie. –
Uśmiechnąłem się do siebie i delikatnie objąłem go w pasie przytulając do jego
pleców.
-
Aoi? – Zaczął chłopak i odwrócił się do mnie przodem. – Dziękuję. – W tym
momencie zobaczyłem jak jedna samotna łza spływa po jego policzku.
-
Ej, czego płaczesz kotku? – Starłem ją palcem.
-
Ze szczęścia. – Wtulił się we mnie mocno. – Że mam przy sobie najwspanialszego
mężczyznę na ziemi, który dba o mnie jak nikt inny i kocha mnie mimo moich wad.
Yuu… Kocham cię.
-
Ja ciebie też. Tak jak wtedy, najmocniej na świecie. – I kolejny już raz
dzisiejszego dnia pocałowałem go czule. Po chwili Uruha siedział już przy stole
w kuchni i patrzył na ciepłe jeszcze gofry. Podszedłem do niego i siadłem na
krześle na przeciwko, na co ten lekko się skrzywił.
-
Co? – Spytałem zdziwiony.
-
Tutaj. – Poklepał miejsce obok siebie. – Chcę, abyś siedział koło mnie. –
Zaśmiałem się i posłusznie zmieniłem swoje miejsce, obejmując go przy tym w
pasie.
-
Teraz lepiej. – Zamruczał cichutko niczym kot i położył głowę na moim ramieniu.
Przyglądałem się dokładnie, jak bierze jednego gofra, smaruje go bitą śmietaną,
nakłada owoce a wszystko polewa czekoladą.
-
A ty nie jesz? – Spytał się mnie po chwili.
-
Najadłem się już podczas ich robienia. – Delikatnie założyłem mu włosy za ucho.
– Wszystko jest dla ciebie. – Kouyou uśmiechnął się lekko i ugryzł go. Kiedy
zjadł już całego wtulił się we mnie mocno.
-
Uru? – Popatrzyłem na niego zdziwiony jego zachowaniem i trochę przestraszony,
że nie wyszły mi te gofry i teraz będzie mu niedobrze, czy nawet gorzej.
-
Pyszne. – Odpowiedział mi z uśmiechem. – Najlepsze gofry, jakie jadłem w życiu!
Nawet Kai takich nie robi. – Uśmiechnąłem się do niego i postanowiłem zdradzić
mu mój sekret.
-
Dyktował mi, co mam robić przez telefon.
-
Kai?
-
Tak, ale… - Pocałowałem go delikatnie w policzek. – On nie używa pewnego
magicznego składnika. – Uśmiechnąłem się do niego i zbliżyłem swoje usta do
jego ucha. – Miłości. – Szepnąłem cicho i leciutko przyłożyłem wargi do jego
ucha.
-
A więc od dzisiaj to ty będziesz mi robił swoje gofry z miłością. – Z niechęcią
odkleił się ode mnie. – Inne nie są godne mojej uwagi.
-
Czyli od dzisiaj będziesz jadał wyłącznie te moje? – Zaśmiałem się i położyłem
mu truskawkę na gofrze.
-
Tak. I nikt więcej oprócz mnie. – Ściągnął owoc, który mu położyłem i powoli
przystawił mi go do ust. Z uśmiechem na twarzy zjadłem go, oblizując mu przy
tym palce z bitej śmietany.
-
Dla mojego Uru zrobię wszystko.
-
Więc zjedz. – Zaśmiałem się, ale posłusznie wykonałem jego polecenia zjadając
wcześniej przygotowanego przez niego gofra.
Po
godzinie śmiania się, jedzenia a przy okazji wybrudzenia siebie nawzajem
wpadłem na pewien pomysł.
-
Uruś… - Zacząłem słodko, patrząc, jak wyciera stół, który był cały w
czekoladzie.
-
Słucham.
-
Wiesz, czego dawno nie robiliśmy? – Podszedłem do niego od tyłu i delikatnie
przytuliłem się do jego pleców, całując go przy tym w szyje.
-
Nie, ale myślę, że mnie zaraz oświeci mój wspaniały Yuu. – Zaśmiał się i nadal uporczywie
wycierał stół.
-
Dawno się razem nie kąpaliśmy. – Chłopak zaprzestał wykonywanej przez siebie
czynności i odwrócił się przodem do mnie.
-
Właściwie masz racje. – Uśmiechnął się szeroko i zaplótł mi ręce na szyi. – A
więc prowadź. – Zaśmiał się, a ja złapałem go za rękę i powoli zaprowadziłem do
mojej łazienki. Kiedy już się tam znaleźliśmy, szybko pozbyliśmy się swoich
ubrań i weszliśmy razem pod prysznic. Wziąłem gąbkę i nalałem na nią trochę
truskawkowego płynu do kąpieli, po czym stanąłem za nim. Delikatnie zacząłem
jeździć gąbką, po jego bladym ciele zostawiając na nim trochę piany.
-
Lubię, gdy bierzemy razem prysznic. – Przylgnąłem lekko wargami do jego łopatki.
– Mogę podziwiać twoje idealne ciało.
-
Aoi, przestań już. – Doskonale wiedziałem, że oblał się teraz rumieńcem. Zawsze
tak robił, gdy mówiłem mu jakiś komplement. – I ogólnie możesz je podziwiać
bardzo często, więc jaką robi ci różnice, czy podziwiasz je myjąc, czy macając.
-
Dużą. Bo teraz nie mam w tym żadnego podtekstu. Dotykam cię nie jak kochanka,
ale jak ukochanego. Nie jak swoją własność, ale jak swój największy skarb. - Po tych słowach chłopak odchylił się do
tylu tak, że oparł się plecami o moja kletkę piersiową.
-
To było... - Spojrzał na mnie, a w jego oczy świeciły się lekko. - Dziękuje. -
Po jego policzku spłynęła pojedyncza łza, którą starłem mu od razu z policzka.
-
Ej, ale mi tu teraz nie płacz. - Uśmiechnąłem się do niego i oplotłem rękami w
pasie.
-
Przepraszam, ale to było takie. - Podniósł się lekko by dosięgnąć moich ust
swoimi i złączyć je w namiętnym pocałunku. - Naprawdę piękne.
-
Bo cię kocham idioto. - Zaśmiałem się i wróciłem do wcześniejszego zajęcia,
jakim było dokładne namydlanie go.
-
Ja ciebie też. - Po chwili zabrał mi
gąbkę. - Teraz ja. - Zaśmiałem się i posłusznie odwróciłem do niego tyłem, a on
zaczął robić to samo, co ja wcześniej.
Dokładnie
wymyci i spłukani wyszliśmy razem z kabiny.
-
Aoi? - Zaczął chłopak podając mi ręcznik.
-
Co kochanie?
-
A od kiedy to ja jestem twoją własnością? - Uruha założył ręce na piersi i
dokładnie mi się przyglądał, co z faktem, że był teraz nagi, troszkę śmiesznie
wyglądało. Uśmiechnąłem się do niego słodko, po czym lubieżnie oblizałem wargi.
-
Odkąd przeczytałeś mój list miłosny. - Chłopak niebezpiecznie zmrużył oczy, co
z mojego doświadczenia wynikało, że nigdy nie wróżyło nic dobrego. - Albo od
naszego pierwszego stosunku... - Zanim zdążyłem cokolwiek dodać wepchnął mnie z
powrotem pod prysznic a co za tym szło musiałem się przy okazji wywrócić. -
Bolało... - Szepnąłem cierpiętniczym głosem z nadzieją, że wpadnie do mnie
zaraz i zacznie słodko przepraszać. Niestety w odpowiedzi usłyszałem tylko
ciche parsknięcie.
-
Idę się ubrać. – Stwierdził sucho, a zaraz po tym usłyszałem trzaśnięcie drzwi.
Westchnąłem cicho i wstałem rozmasowując przy tym bolący pośladek. Ubrałem się
w czyste ciuchy, które już tam miałem i poszedłem poszukać Uruhy, aby go
przeprosić.
-
Uruś? - Najpierw postanowiłem zaglądnąć do salonu, ale tam leżał tylko jego
ręcznik. - Uruha. - W salonie też go nie było. - No nie gniewaj się. – Wszedłem
do kuchni gdzie siedział na stole i jadł z talerza owoce z czekolada.
-
Idź mi stąd. - Znowu zmrużył w ten sposób oczy i spróbował odwrócić się do mnie
tyłem.
-
No wiesz, że nie oto mi chodziło... - Podszedłem do niego i przytuliłem się.
-
Bo będziesz spał na kanapie. – Zagroził mi.
-
Ej, ale to moje mieszkanie!
-
Ale to ja tu jestem ten po... - Nie dokończył, bo przerwałem mu namiętnym
pocałunkiem, który zresztą oddal, zaplatając mi przy tym ręce na szyi.
-
To mogę jednak spać z tobą? - Zapytałem się go robiąc przy tym słodkie oczka. -
Aoi bardzo ładnie prosi swoje kochanie. - Chłopak roześmiał się i pocałował
mnie w czubek nosa.
-
Po dłuższym namyśle twoje kochanie wyraża na to zgodę. - Wtuliłem się od razu w
jego tors zaciągając przy tym zapachem płynu do kąpieli.
-
I tak byś do mnie przyszedł w nocy. - Podsumowałem cicho, nadal mocno go
obejmując w pasie.
-
Ty zrobiłbyś to wcześniej. - Zaśmiał się. - Chcesz się przekonać?
-
Nie! - Wręcz krzyknąłem, ale kiedy zobaczyłem w jego oczach te wesołe iskierki
również się uśmiechnąłem. - Nie strasz mnie nawet.
-
Dobrze skarbie. Obiecuje, że już cię tak wkręcać nie będę.
-
Na całe szczęście. - Oderwałem się od niego i nalałem wody do czajnika. - A
właśnie Uru... - Zacząłem.
-
Kawę mi zrób. - Podał mi z szafki dwa kubki. - Co?
-
Wieczorem idę z chłopakami na piwo. - Nasypałem do nich po dwie łyżeczki kawy
rozpuszczalnej. - Nie będziesz się czuł tutaj samotny?
-
Idę do Reity.
-
Po co?
-
Głupie pytania zadajesz. Będziemy grać w jakieś gry. - Kouyou przystawił mi
kawałek banana pod sam nos. - Zazdrosny jesteś?
-
Szczerze? - Zjadłem go. - Tak. O tak wspaniałego faceta musze być zazdrosny.
Jeszcze ktoś by mi cię ukradł.
-
Nie dałbym się. - Zaśmiałem się i podałem mu kubek z parującym płynem. - Ty mi
wystarczysz. - Pocałowałem go jeszcze raz w te piękne i wydatne usta, po czy
poszedłem po coś do sypialni.
Reszta
dnia minęła nam szybko. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, jak normalna kochająca
się para.
Wieczorem…
-
Uruha, pośpiesz się! Jak mam cię jeszcze podwieźć do Reity to musimy już
wychodzić! – Gotowy do wyjścia i zniecierpliwiony czekałem na drugiego gitarzystę,
który siedział już w łazience prawie od godziny. – Kotek, no… - Powiedziałem
płaczliwym głosem, opierając się o drzwi wejściowe i obserwują drzwi łazienki.
-
Już idę. – Drzwi otworzyły się i chłopak wyszedł z pomieszczenia, a ja
wpatrzyłem się w niego jak w obrazek. Ubrany był w ciemne, dopasowane spodnie i
czarną bokserkę, na którą narzucił białą koszule. Do tego jakaś biżuteria,
okulary i dobrze ułożone włosy. – Jakbyś ty tam tyle nie siedział, to byłbym
gotowy wcześniej. – Podszedł do mnie i dokładnie mi się przypatrzył. – Co?
-
Piękny jesteś. – Palnąłem nadal na niego patrząc.
-
Chodź już. – Wyminął mnie i otworzył drzwi. – Mówiłeś coś, że się spóźnisz.
-
Już, już. – Uśmiechnąłem się do niego i zamknąłem je na klucz, po czym
podszedłem do Uruhy.
-
Robisz to specjalnie, prawda? – Zapytałem. – Ubierasz się seksownie, kręcisz
tyłeczkiem… - Westchnąłem cicho.
-
Wydaje ci się kochanie. – Odpowiedział mi uśmiechając się przy tym szeroko i
niby przypadkiem musnął mój pośladek. – Naprawdę tylko ci się wydaje. –
Zachichotał i ruszył do windy. Spojrzałem na niego i z niedowierzaniem
pokręciłem głową. Dopiero po paru sekundach zdałem sobie sprawę, że winda
zaczyna się zamykać. Szybko do niej wbiegłem, co spowodowało, że wpadłem na
Kouyou.
-
To też robisz specjalnie. – Chłopak objął mnie w pasie i uśmiechnął się słodko.
-
Tym razem masz rację. – Lekko musnął moje wargi swoimi. – Kocham cię. –
Spojrzałem prosto w te jego piękne i roześmiane oczy. Chodź słyszałem to już
tak wiele razy, za każdym wywoływało u mnie przyśpieszone bicie serca.
-
Ja też cię kocham. – Zaśmiałem się. – Masz szczęście, że nie ma tu kamer.
-
Mówiłeś to już kiedyś. – Objąłem go lekko w pasie, a Uru od razu położył mi
głowę na ramieniu. – Rozbierając mnie przy tym.
-
Możliwe. – Kiedy drzwi się otworzyły musieliśmy się od siebie odsunąć, ponieważ
weszła do kabiny starsza pani z jakimś pieskiem. Właściwie, to jej nie lubiłem,
bo była strasznie wścibska i zawsze wtykała nos w nieswoje sprawy.
-
Och, pan Shiroyama. – Uśmiechnęła się do mnie, a przynajmniej mi się tak
wydaje. – I pan Takashima o ile mnie pamięć nie myli.
-
Dzień dobry. – Odpowiedział grzecznie Kouyou, kłaniając się jej przy tym.
-
A co pan tu właściwie robi? – Kobieta kontynuowała swój wywiad, na temat mojego
towarzysza.
-
Kouyou mieszka u mnie aktualnie, ponieważ zalano mu mieszkanie. – Uśmiechnąłem
się do niej. – Przyjaciołom trzeba pomagać.
-
Tylko nie imprezujcie mi tam, bo mój Pimpulek nie będzie mógł spać. Prawda
misiu pysiu? – Powstrzymałem się od wybuchu śmiechu i sugestywnie spojrzałem na
Uru, który robił to samo.
-
Ciekawe, czy Ruki, też się będzie tak zachowywał w jej wieku? – Szepnąłem do
niego.
-
Wścibski staruszek z pieskiem w torebce?
-
Nie wyobrażam sobie tego. – Podsumowałem gładząc przy tym palcem wnętrze jego
dłoni.
-
Aoi… - Uruha spojrzał na nie mnie i zabrał dłoń. – Proszę cię…
-
Już nie będę. – Na szczęście moja kochana sąsiadka, jechała tylko parę pięter w
dół, do drugiej tak samo wścibskiej baby, która zresztą raz o mało, co nie
nakryła mnie z Uru. Ale kto wchodzi do cudzego mieszkania, bo drzwi były
otwarte? Dobrze, że zareagowaliśmy dość szybko, a ja byłem jeszcze w bieliźnie.
Troszkę się mnie wystraszyła, kiedy zszedłem w samych bokserkach, ale myślę, że
gdyby znalazła dwóch nagich facetów na korytarzu przed sypialnią, to zeszłaby
tam na zawał. Jedynym minusem było to, że Uru przeszła po tym ochota i dostałem
celibat na miesiąc. To był naprawdę straszny okres, biorąc pod uwagę, że
byliśmy akurat w trasie i mieliśmy wspólny pokój.
-
Yuu-chan chodź. – Poczułem po chwili, jak ktoś ciągnie mnie za rękę. – Już
jesteśmy na parkingu.
-
Zamyśliłem się.
-
Ciekawe, nad czym.
-
Jakbym ci powiedział to dostałbym znów jakiś celibat lub coś podobnego. –
Spojrzałem na niego smutno.
-
Oj, Aoi, Aoi… - Chłopak pokręcił lekko głową. – Co ja z tobą mam kochanie?
-
Dużo zabawy! – Zaśmiałem się i odtworzyłem mu drzwi od strony pasażera. –
Księżniczka pozwoli? – Ukłoniłem się i zamknąłem je jak tylko wsiadł do środka,
po czym sam zrobiłem to samo. – Gdyby nie ja, to twoje życie byłoby nudne. –
Uśmiechnąłem się szeroko i odpaliłem pojazd.
-
Ale normalne. – Podsumował ze śmiechem.
Najpierw
postanowiłem zawieźć go pod dom Reity, gdzie zresztą czekał już Kai. Obiecał mi
również, że gdy skończą, to odwiezie Uruhę do mnie i nie pozwoli mu wracać
taksówką, lub co gorsza metrem. Choć chłopak sprzeciwiał się temu rozwiązaniu,
to jednak nie miał ze mną szans i w gruncie rzeczy zgodził się na to. Potem od
razu pojechałem do centrum Tokio gdzie umówiłem się z chłopakami.
-
No nareszcie! – Powitał mnie Hiroto, gitarzysta Alice Nine. – Wiesz, że nawet
Chiyu przyszedł na czas? – Podszedł do mnie i jak tylko wysiadłem z auta
uścisnął mi dłoń.
-
Ej! – Oburzył się wspomniany przez niego chłopak, basista SuG. – Ja się wcale
nie spóźniam!
-
To powiedz mi, o której przyszedłeś ostatnio? – Wtrącił się Byou, wokalista
SCREW.
-
No niech wam już będzie… - Westchnął Chiyu i oburzony założył ręce na piersi.
Uruha też zawsze tak robił, kiedy się z nim przekomarzałem. Na wspomnienie
dzisiejszego dnia uśmiechnąłem się sam do siebie i ruszyłem w stronę baru, w
którym zazwyczaj jedliśmy.
-
Aoi coś taki rozkojarzony? – Spojrzałem zdziwiony na Mizuki’ego, który był
gitarzystą Sadie
-
Ja? – Właściwie była to prawda, odkąd Uruha przyszedł do mnie, nie potrafiłem o
nikim innym myśleć. Chociaż ja w ogóle tego nie potrafię. Każda moja choćby
najmniejsza z myśli, w jakiś sposób wiąże się z tym blondwłosym, seksownym,
pociągającym i najwspanialszym mężczyzną. – Wydaje ci się. – Uśmiechnąłem się
do niego szeroko i zająłem swoje ulubione miejsce.
-
Aoi myśli pewnie o Uru. – Wszyscy zgodnie pokiwali głowami, a ja wzruszyłem
tylko ramionami, chodź Chiyu miał stu-procentową rację. – Co, z kim i gdzie
teraz robi…
-
Gra w jakieś gry u Reity razem z Kai’em. – Pokazałem im wszystkie zęby w
uśmiechu i zacząłem przeglądać menu.
-
Czy ty go śledzisz lub coś? – Spojrzałem na Byou unosząc przy tym jedną brew do
góry.
-
Wiesz co Chiyu, cieszę się jednak, że jestem samotny.
-
Uwierz mi Mizuki, ja też. – Obaj roześmiali się głośno i zaczęli dyskutować na
temat „ile przyjemności ma życie singla”.
-
Uru u mnie nocuje, bo zalało mu mieszkanie. – Podsumowałem i zamówiłem sobie
coś do jedzenia. W końcu samą miłością nie żyje człowiek. – I go tam zawiozłem.
-
No chyba, że tak. – Gitarzysta zespołu Alice Nine poklepał mnie po ramieniu. –
Ale to niedziwne, że interesujesz się, co robi twój ukochany. Ja też lubię
wiedzieć, co robi Shou, gdy nie jest ze mną.
-
Hiroto. – Spojrzałem mu prosto w oczy. – Powiedz mi tylko prawdę. Shou powiedział ci, o której masz wrócić do
domu? - Wszyscy patrzyli najpierw na
mnie a później na chłopaka, który spuścił głowę.
-
Tak. – Westchnąłem cicho. – Ale obiecał, że… nieważne. – Popatrzyłem na niego
ze zdziwieniem, ale gdy domyśliłem się, o co mu chodzi to zaśmiałem się cicho.
-
A ani ja, ani Uru nie mamy żadnych ograniczeń. Ufamy sobie. – Ostatnie słowo
wypowiedziałem z lekką dumą w głosie.
-
Mi dziewczyna też ufa. – Wtrącił się Byou. – Ale powiedziała, że jak wrócę do
domu pijany to będę spać przed drzwiami.
-
Więc nie pijesz ze mną?? – Basista przerwał swoją rozmowę i spojrzał smutnym
wzrokiem na wokalistę.
-
Uwierz mi tam jest naprawdę niewygodnie. – Wszyscy razem roześmieliśmy się
głośno. Ja sam wyobraziłem sobie jak chłopak śpi na schodach przed swoim
apartamentem.
Reszta
spotkania minęła nam w miłej atmosferze. Głownie opowiadaliśmy sobie jakieś
nasze historie i śmieszne wpadki. Oczywiście nie mogłem pominąć tej z moją
kochaną sąsiadką, Hiroto zaś opowiedział nam jak kiedyś Shou dostał celibat i
chciał go wziąć na łaskę. Niestety, spadł później z krzesła i skręcił kolano,
na jego nieszczęście okres bez seksu zwiększył się przy tym dwukrotnie. Byou
przyznał się, za co spał na schodach, a Chiyu, że spał kiedyś z mężczyzną. Ale
naprawdę się zdziwiliśmy, gdy powiedział, że był wtedy na górze. Oczywiście
chłopak był pijany, a jego towarzysz transwestytą. Mizuki, zaś powiedział nam,
że kiedyś serio śledził swoją dziewczynę.
-
Ok, ja już będę lecieć. – Spojrzałem na zegarek, była już prawie 12 w nocy.
-
Aoi wcześnie jest jeszcze. Nawet ja nie idę. – Hiroto spojrzał na mnie
zdziwiony. – Mówiłeś, że nie umawiałeś się z Uruhą, kiedy wrócisz.
-
Tak, ale… - Uśmiechnąłem się do siebie. – Jak myślę, że siedzi teraz sam w moim
mieszkaniu to…
-
Masz wyrzuty sumienia, że go z nami niema.
-
Tęsknie za nim. – Pożegnałem się z chłopakami i ruszyłem do swojego samochodu.
Po niecałych 10 minutach jazdy byłem już na parkingu. Wsiadłem do windy i
pojechałem na samą górę. Drzwi do mieszkania otworzyłem najciszej jak tylko
potrafiłem, ale jak się okazało w salonie świeciło się światło.
-
Wróciłem. – Jak zwykle powiedziałem w progu i ruszyłem do pokoju. - Nie śpisz
jeszcze? – Spytałem chłopaka, który siedział na kanapie z kubkiem herbaty w
ręce.
-
Przed chwileczką wróciłem. – Podszedłem do niego i usiadłem obok obejmując go
ramieniem i całując w policzek.
-
A myślałem, że będziesz się tu nudził lub coś.
-
Wiedziałem, że będziesz tam tęsknił, więc poprosiłem Kai’a aby mnie odwiózł. –
Kouyou uśmiechnął się do mnie i położył głowę na moim ramieniu. – Zrobiłem ci też herbatę.
-
Dziękuje. – Wziąłem gorący kubek do ręki i pomału zacząłem z niego pomału pić.
– Uruś? – Spojrzałem na chłopaka i uśmiechnąłem się do siebie, ponieważ zasnął.
Powoli wstałem z kanapy i delikatnie go na niej ułożyłem. Przyniosłem również z
sypialni poduszkę, którą dałem mu pod głowę i nakryłem go grubym kocem, aby nie
zmarzł. Oczywiście wcześniej pościągałem mu biżuterii, ale uznałem, że jak
zacznę robić to z ubraniem, to chłopak się obudzi.
-
Dobranoc kochanie. – Pocałowałem go w skroń i poszedłem wziąć prysznic.
Kiedy
leżałem już w łóżku w sypialni nie mogłem usunąć. Po chwili wziąłem swoje
rzeczy i zszedłem na dół.
-
A jednak wygrałeś. – Szepnąłem cicho i ułożyłem się wygodnie na podłodze. –
Jesteś naprawdę słodki jak śpisz. – Położyłem głowę na kanapie i przyglądałem
się swojemu ukochanemu. Już po chwili zasnąłem w tej niewygodnej pozycji…
C.D.N <3
Jakie urocze, jestem fanką tego opowiadania <3 ^.^
OdpowiedzUsuńKAWAII!
OdpowiedzUsuńPrzez Cb zrobiłam się głodna... daj mi gofra ; ; a najlepiej całą górę gofrów xD
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie było puchate i słodkie! Takie na poprawę nastroju.