Rozdział 2
URUHA
Długo siedziałem płacząc, ale chyba
tylko to potrafiłem teraz robić. Płakać i użalać się nad swoją głupotą,
przecież to wszystko było tylko moją winą. Fakt, mogę przecież nadal do nich
wrócić. Ale co bym im powiedział, Że uciekłem, bo jestem śmiertelni chory i już
nie mogę z nimi grać? To było by dla nich o wiele trudniejsze i bardziej
bolesne. (Dop. Aut. Logika Uru mnie powala o.O) Nie chciałem alby widzieli jak
pomału umiera ktoś dla nich ważny.
Po godzinie użalania się nad sobą wstałem
i ubrałem się. Po czym poszedłem do łazienki, aby mniej więcej się ogarnąć.
Kiedy stanąłem przed lustrem nie poznałem sam siebie? Fakt, zawsze byłem blady,
ale nie aż tak. Miałem duże worki pod oczami, a do tego były opuchnięte i
zaczerwienione od łez. Przemyłem twarz wodą i nałożyłem korektor oraz puder. Na
co dzień ich nie używałem, ale w tym przypadku było to więcej niż konieczne.
Przed wyjście ubrałem jeszcze czarną perukę, którą kiedyś dostałem od chłopaków
na urodziny. Może nie był to idealny kamuflaż, ale przynajmniej nie rzucałem
się tak w oczy. (Dop. Aut. Bo pasemka i farbowany mężczyzna będzie bardziej
widoczny niż ktoś w naturalnie wyglądającej, czarnej peruce) Oczywiście był to
bardzo dobry i zaufany hotel, który nigdy nie ujawniał danych swoich klientów. Było
w nim również mało ludzi, ponieważ był dość drogi i na przedmieściach Tokio.
Ale i tak uważałem, że ostrożności nigdy nie jest za mało, wiec ubrałem również
okulary słoneczne i zszedłem na dół. Śniadanie zjadłem w restauracji, po czym znów
wróciłem do mojego pokoju, który był jednocześnie azylem i więzieniem. Usiadłem
w tym samym na krześle przed biurkiem i otworzyłem kolejny album. Na pierwszym
zdjęciu byłem ja z Akirą, jeszcze za czasów gimnazjum. Uśmiechałem się do
siebie i przejechałem palcem po fotografii. Nadal pamiętam jak się poznaliśmy, chodź
było to tak dawno.
Właśnie idę na moje pierwsze zajęcia w
klubie piłki nożnej. Kocham ten sport. Podczas zajęć dawałem z siebie sto
procent, albo i więcej. Przez cały czas biegłam za piłką, a raz nawet udało mi
się strzelić gola, za co pochwalił mnie kolega ze starszej klasy. Kiedy skończyliśmy
i zmęczony wracałem do szatni wpadłem na cos, albo raczej na kogoś.
- Przepraszam. - Wymamrotałem cicho i podniosłem
wzrok. Przede mną stal chłopak o krótko ściętych blond włosach (dop. Aut. Nie
wiem, jakie miał jak był mały) i z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Nic nie szkodzi stary. To ja się zapatrzyłem
i stanąłem w miejscu. Jestem Akira Suzuki, ale mówią na mnie Ue-chan, a ty? - Uśmiechnąłem
się i wstałem z ziemi, na której wylądowałem po bliskim spotkaniu z Akira.
- Kouyou Takashima, ale mów mi Shima – Podaliśmy
sobie ręce na przywitanie i razem poszliśmy do szatni. Razem wróciliśmy także
do domu. A jaj się później okazało mieszkaliśmy całkiem blisko wiec od tego
momentu zaczęliśmy się o wiele częściej spotykać.
Po tym zdarzeniu ja i Reita zostaliśmy
przyjaciółmi. Nigdy nie bałem się powiedzieć mu o swoich problemach czy
miłostkach. Zawsze stawał w mojej obranie, nawet teraz tak jest. Doskonale pamiętam
jak na jednym z wywiadów cały czas mnie tłumaczył. Było to zarazem słodkie, ale
i śmieszne. Akira kochał mnie takim, jakim jestem i on jedyny potrafił mi wygarnąć
wszystkie moje złe strony.
Na kolejnych zdjęciach byliśmy razem z
naszym pierwszym zespołem, Karasu. Zaśmiałem się. Wtedy Reita dopiero zaczynał
uczyć się grać na basie, ponieważ najpierw umyślił sobie gitarę elektryczna.
Niestety, ale bylem od niego lepszy i szybko z tego zrezygnował. Teraz jak
patrzę na nasze zdjęcia, to nie wyobrażam go sobie jak stoi na samym przodzie
sceny i gra na elektryku. O wiele bardziej pasował mi do roli basisty.
Przeglądałem kolejne zdjęcia z Akira aż
w końcu zamknąłem album i spojrzałem za okno.
- Ue-chan ciekawe, co ty teraz robisz.
- Zaśmiałem się cicho i założyłem słuchawki na uszy, aby chodź na chwilę
zapomnieć.
REITA
Stałem na moście w swojej rodzinnej miejscowości i patrzyłem na dwa
wygrawerowane napisy na poręczy. Zrobiliśmy je wraz z Kouyou, gdy biliśmy
jeszcze w podstawówce, aby upamiętnić naszą przyjaźń.
- Kouyou, ty choleryn, zadufany w sobie
idioto! Gdzie jesteś?! - Krzyknąłem na całe gardło i kucnąłem, opierając się o
barierkę. Po moim policzku popłynęła jedna samotna łza.
- Ja się martwię. - Dodałem już szeptem
patrząc na płynąca pod mostem rzekę. Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego
odszedł, zostawił nas w tak dzieciny sposób. "Przepraszam, odchodzę"
przecież te dwa słowa nie zakończą przyjaźni, która przetrwała przez tak wiele
lat, mimo naszych wad i niepowodzeń. A jednak jemu to wystarczało. Spojrzałem
na telefon i już kolejny raz tego dnia wykręciłem do niego numer, łudząc się ze
tym razem odbierze. Na marne, znów odezwała się tylko głupia poczta głosowa.
Ruszyłem drogą w kierunku domu, w którym mieszkali państwo Takashima. Odkąd tu przyjechałem,
jestem ich codziennym gościem, ponieważ oni również nie wiedzieli, co stało się
z Uruhą. Również otrzymali jedynie maila, ale pisał w nim, ze wyjeżdża i jak
wróci to im wszystko wyjaśni. Uznaliśmy z chłopakami, ze jest to jakiś punkt
zaczepienia oraz była to nadzieje na ponowne zobaczenie Kouyou. W drodze
napisałem do niego sms ‘a. Chciałem mu uświadomić o tym, jakim jest debilem i
ze jego rodzice się martwią o niego i my również. Miałem cichą nadzieje, że
przynajmniej jego przeczyta. Ale po żadnym nie otrzymałem jeszcze raportu,
jakby nie włączał komórki. Napisałem również do Aoi'ego, który przez to, co
zrobił Uru załamał się psychicznie i wpadł w depresją, jak również w
alkoholizm. Wiedziałem ze teraz trzeba go pilnować, aby nie zrobił czegoś głupiego.
- Shima ty go nie zraniłeś. Ty mu po
prostu wyrwałeś serce i zabrałeś je ze sobą. A przecież człowiek bez serca
umiera. - Szepnąłem, jakbym łudził się ze on to usłyszy. W tym momencie
przypomniałem sobie nasza rozmowę przeprowadzona około czterech lat temu.
Szedłem właśnie do sklepu, kiedy
dostałem sms ‘a. Wyciągnąłem komórkę i spojrzałem na nią. Był on od Kouyou,
chłopak chciał abym do niego przyjechał. Westchnąłem cicho i skierowałem się z
powrotem, po czym pojechałem do przyjaciela, z którym nie widziałem się już z miesiąc
ponieważ mieliśmy aktualnie krótkie wakacje. Kiedy zobaczyłem go w drzwiach wiedziałem
ze coś mu leży na duszy. Był niewyspany, bledszy niż zwykle i trochę chudszy.
Zaprosił mnie do środka i zrobił nam herbaty.
- Gadaj. - Rzuciłem krótko patrząc mu
prosto w oczy, można było z nich zawsze wszystko wyczytać.
- Zakochałem się. - Spuścił wzrok, a ja
westchnąłem cicho i gestem ręki kazałem mu kontynuować. - W mężczyźnie. –
Spuścił wzrok a ja cicho westchnąłem.
- Kouyou, przecież wiem, ze jesteś
biseksualny, wiec przejdź proszę do konkretów. - Uśmiechnął się do mnie
delikatnie.
- Wiem Rei, wiem. Ale to nie jest zwykły
mężczyzna. On jest taki uczuciowy, pomocny, wspaniały...
- Kouyou, cholera! - Przerwałem mu ta
bezsensowna wyliczankę. – Mów w końcu, kto to jest.
- Aoi. – Wyszeptał to a po jego
policzkach zaczęły spływać łzy.
- Nasz Aoi? - Spojrzałem na niego, ale już
po chwili obejmowałem go i pocieszałem, głaszcząc po głowie.. - Zobaczysz
wszystko się ułoży.
Podobna rozmowę przeprowadziliśmy rok później,
kiedy Aoi powiedział nam ze jest homoseksualista. Uruha był wtedy załamany,
ponieważ widział, z jakimi typami zadaje się nasz drugi gitarzysta.
Oczywiście wszystko skończyło się
dobrze dzięki temu ze pewnego dnia wygadałem się Rukiemu o problemach Uruhy. A
ten chodź najpierw był wkurzony na niego, że dowiaduje się tego ode mnie i to w
dość nietypowej sytuacji. Ale później postanowił działać i wmówił Yuu, ze
zalało mu mieszkanie i jak sam to nazwał "wybadał sprawę". Dowiadując
się wszystkiego i układając dość dziwny, ale skuteczny plan, najnormalniej w
świecie ich zeswatał. Uru oczywiście od razu mi się wtedy pochwalił.
- Reita poczekaj chwile. - Usłyszałem
za sobą głos, gdy miałem już wychodzić z sali.
- Co chcesz? - Odwróciłem się i spojrzałem
na uśmiechnięta twarz Uru. Mimowolnie sam się uśmiechnąłem.
- Wpadnij do mnie.
- To Bede za dwie godziny. - Pomachałem
mu jeszcze i wróciłem do domu.
Dwie godziny później stałem już pod
jego drzwiami.
- A wiec co... - Ściągałem buty gdy zauważyłem,
ze chłopak dziwnie się zachowuje. Nie żeby było w tym cos złego ale był przerażająco
szczęśliwy.
- A wiec mój drogi, wczoraj znalazłem
swoja druga polówkę! - Wręcz mi to wykrzyczał skacząc przy tym jak dziecko.
- Ekstra! - Poklepałem go po ramieniu i
poszedłem w stronę kuchni po coś do picia. - A co z.. - Stanąłem patrząc na
niego uważnie. - Z Aoi'm? – Dodałem cicho, ale Uruha, o dziwo, uśmiechnął się
jeszcze szerzej.
- Ale te dwie osoby wcale się nie
wykluczają. - Jego słowa zrozumiałem dopiero kiedy zobaczyłem Aoi'ego, który robił
sobie kanapki w samych spodniach. Kiedy ja stałem tak lekko oniemiały Kouyou podszedł
do Yuu i mocno przytulił się do jego pleców. Zobaczyłem wtedy nieopisana radości
w oczach Shiroyamy oraz Takashimy.
- No to gratulacje! - Zaśmiałem się. -
I znamy prawdziwy powód twoich dzisiejszych problemów. - Na te słowa Uru
mocniej wtulił twarz w chłopaka a ten się tylko roześmiał.
- Ale on naprawdę spadł z tej kanapy. -
Bronił go Yuu, nadal próbując smarować kanapkę, chodź ktoś mu w tym usilnie
przeszkadzał. Uśmiechnąłem się i pomachałem im mówiąc, że muszę już iść.
Wyszedłem ponieważ wiedziałem że obydwoje zaczynali się na siebie dziwnie
patrzeć. Po prostu rozbierali się wzrokiem, chodź nie za bardzo mieli już z
czego.
Uznając ze i tak nie mam co robić poszedłem
do mojego "maleństwa", aby mu o wszystkim powiedzieć. W końcu to był
jego pomysł.
- Uru, byleś wtedy taki szczęśliwy. - Z
rozmyślań oderwała mnie kobieta stojąca w progu domu i zapraszająca do środka.
Pierwsze co zrobiłem to skierowałem się do pokoju w którym spędziłem tak wiele
czasu. Usiadłem na łóżku Uruhy i wysłałem sms'a do reszty zespołu.
"Przepraszam ale ja bez niego
niepotrafień już grać. Jesteśmy zespołem wiec decyzje musi podjąć większość,
dlatego jeśli postanowicie dalej grać, to z wami zostanę.
Niestety, ale jestem za rozwiązaniem zespołu
i zaprzestaniem jego dalszej działalności. Naprawdę przepraszam, ale bez Uruhy
to już nie to samo. Ale, proszę, zostańmy przyjaciółmi."
Wysłałem go a po moim policzku spłynęła
kolejna łza.
-
Kouyou, ty cholerny egoisto!
URUHA
Siedziałem na krześle słuchając muzyki
i próbując po prostu nie myśleć, zapomnieć o wszystkim, a w szczególności o
Aoi’m oraz dzisiejszym śnie. Niestety, ale niezbyt mi to pomogło, więc znowu
otworzyłem ten cholery album.
Moja uwagę przykuło zdjęcie Rukiego
siedzącego za perkusją. Było to już, albo jeszcze, za czasów Kar + te =
zyAnose, o ile się nie mylę na naszym drugim lub trzecim występie, bo koncertem
bym tego jeszcze nie nazwał. Było tam wtedy z 30 osób, w tym większość to nasi
znajomi lub rodzina. Zaśmiałem się i przewróciłem kolejna stronę. Przy okazji
przypomniałem sobie moment poznania się z Matsumoto.
- Akira, muszę tam iść?
- Oj nie marudź. Chcesz grać w zespole
czy nie?
- Chce, ale... - Zaśmiałem się gorzko
widząc minę Akiry. No tak, ja zawsze musiałem mieć jakieś „ale”.
Dwa dni wcześniej spotkaliśmy się z
gitarzystą i jednocześnie liderem zespołu, w którym mieliśmy grać. Chłopak
powiedział nam, ze nadajemy się, ale przyjmie nas pod jednym warunkiem. Miałem
ubrać dość krótką spódniczkę i pończoch, o reszcie nie wspominając, po prostu
miałem wyglądać jak dziewczyna. Dobra rozumiem, że mam trochę kobiece rysy
twarzy i ludzie uważają ładne, zgrabne nogi, ale kazać paradować mi w mini i
obcisłym topie przez miasto to była lekka przesada. W dodatku czułem na sobie
wzrok tych wszystkich ludzi. Jedni patrzyli na mnie z obrzydzenia, a drudzy… Aż
mnie ciarki przechodziły jak o tym pomyśle. Po chwili byliśmy już przed domem
Lee, bo tak się nazywał ten chłopak.
- Siema chłopaki. - Przywitał się z
nami lider i zaprosił do środka, nie omieszkując przy tym zjechać po mnie
wzrokiem zatrzymując się przy moich udach. Kiedy weszliśmy do salonu, siedziało
tam już dwoje innych osób. Jeden dość dobrze zbudowany, długowłosy brunet i
drugi niski, niepozorny, ale szeroko uśmiechnięty szatyn.
- Więc jesteśmy już w komplecie. –
Zaczął Lee kiedy wszyscy byliśmy już w środku.
- Ten duży to Sam Katazaschi, ale
mówimy na niego Kat. Jest naszym wokalistą oraz pisze teksty piosenek. –
Chłopak wstał i ukłonił się nisko, przy okazji dziwnie na mnie patrząc, po czym
wrócił na swoje miejsce i zapalił papierosa.
- Ten niski to nasz perkusista.
Takanori Matsumoto. – Chłopak uśmiechną się do nas ciepło i lekko machnął na
przywitanie, po czym wrócił do pisania czegoś na kartce. Lider zaś obrócił się
w naszą stronę.
- A oto nasze nowe nabytki. Basista,
czyli Akira Suzuki, oraz seksowna gitarzystka, Kouyou Takashima - W tym
momencie puścił do mnie oczko, co mnie lekko obrzydziło. Fakt, bylem
biseksualny, ale on patrzył na mnie z taka rządzą i pożądaniem, po prostu
rozbierał mnie wzrokiem.
- Gitarzysta. – Poprawiłem go i
uśmiechnąłem się do reszty. Zauważywszy przy tym, że wzrok obydwóch chłopaków
skierowany był na moja krótką spódnicę.
- Nieważne. – W tym momencie prychnąłem
cicho. Jak to nieważne? Jestem przecież mężczyzną. - Poprosiłem go aby się tak
ubrał, ponieważ mamy być zespołem typu visual kei i potrzebujemy takiego
wizerunku. – Przewróciłem tylko oczami i wziąłem swoja gitarę do rak. Chciałem
już zacząć grać, aby przestać myśleć o tym parszywym zboczeńcu, który nadal
gapił się na mnie w dość obleśny sposób.
Próba skończyła się dość szybko i sprawiła mi
przy tym wiele radości, pomijając fakt ze drugi gitarzysta nadal się tak na
mnie gapił. Kiedy wszyscy już wyszli, skierowałem się w stronę drzwi i miałem
już wychodzić, kiedy Lee złapał mnie za nadgarstek.
- Może poćwiczymy jeszcze nasze solowe
partie? – Zapytał i zjechał mnie wzrokiem od dołu do góry, oblizując przy tym
usta w dość jednoznaczny sposób.
- Ja... Ja... Ja się spieszę trochę. -
Wyjąkałem i pomału zacząłem się wycofywać do tylu. Zaczynałem się go bać.
- Na pewno? - Zbliżał się do mnie
pomału, a gdy nasz usta były już naprawdę blisko, poczułem silne pociągniecie z
prawej strony.
- Tak. - Odpowiedział mój wybawca i popchnął
mnie w stronę drzwi. - Lee, odczep się od niego, rozumiesz?
- Oj, Taka. Coś ty taki niemiły się zrobił?
- Chłopak zaśmiał się a perkusista mocno uderzył go w brzuch przez co zgiął się
w pol.
- Znam cię po prostu. - Uśmiechnął się triumfalnie
i złapawszy mnie za rękę pociągnął w stronę łazienki.
- Dzięki. - Szepnąłem i osunąłem się na
podłogę po kafelkach, dopiero teraz doszło do mnie przed czym uratował mnie ten
niski chłopak.
- Nie ma, za co. - Uśmiechnął się i
kucnął przede mną. - Jestem Matsumoto Takanori, ale mów mi Taka. - Uścisnąłem
jego dłoń.
- Kouyou Takashima. Ale w skrócie
Shima. – Próbowałem odwzajemnić jego uśmiech, ale najprawdopodobniej wyszedł mi
tylko lekki grymas.
- Dobra a teraz chodźmy stad. Powiedziałem
Akirze żeby na nas poczekał. - Wstałem z podłogi i poprawiłam swój strój. Wyszliśmy
i skierowaliśmy się do wyjścia po drodze mijając wściekłego lidera.
- Wiesz... - Zaczął chłopak kiedy
byliśmy już na zewnątrz. - Lepiej uważaj na niego. - Przytaknąłem mu i ruszyliśmy
we trzech do domów.
Od tego momentu któryś z nich zawsze był
koło mnie.
Gdyby nie on, skończyłbym wtedy po
prostu jak męska dziwka, zgwałcony i porzucony. To właśnie Ruki, pewnego dnia,
wpadł na pomysł założenia własnego zespołu. Wtedy odegnaliśmy się całkowicie od
Lee, który zresztą nie dał za wygraną i próbował takich sztuczek względem mnie,
jeszcze parę razy.
Nowy zespól, wyzwania i ludzie, ale my
zawsze trzymaliśmy się razem. Nawet, kiedy Taka postanowił zacząć karierę jako
wokalista, razem z Reitą, postanowiliśmy raz jeszcze założyć wspólny zespół.
Oglądając zdjęcia Rukiego i jego coraz
to nowsze "wcielenia" uśmiechałem się do siebie.
- Wiesz, co Ruki. Wierze ze sobie
poradzisz. Dziękuje jeszcze raz.
RUKI
Siedziałem na werandzie domku
letniskowego który wynająłem na parę tygodni aby odciąć się od świata.
- Kouyou myślałem ze cię znam. –
Włączyłem na laptopie nasz ostatni, wspólny koncert. Uruha wydawał się wtedy
taki szczęśliwy z naszego sukcesu. A teraz tak po prostu zostawił nas i odszedł.
Nie chodziło mi nawet o fakt ze zrobił to mi, czy nawet na całemu zespołowi.
Nie mogłem pojąć dlaczego zostawił Yuu.
Siedziałem właśnie nad tekstem do nowej
piosenki, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Przeklinając mojego gościa
otworzyłem je i nieźle się zdziwiłem. W progu stal Uruha z jakąś dziwna paczka.
- Kouyou? Co ty tu robisz o tej porze? -
Oczywiście zapomniałem dodać że jest właśnie 22.30, a ten przychodzi do mnie
jak gdyby nigdy nic.
- Byłem niedaleko. Mogę? - Kiwnąłem
głowa i wpuściłem go do środka. Uru zatrzymał się w salonie i spojrzał na mnie.
- Wiesz Taka, dużo ci zawdzięczam. -
Popatrzyłem na niego zdziwiony zastanawiając się co on właściwie mówi. -
Najpierw pomogłeś mi z tym Lee a teraz z Aoi`m. Dzięki, bez ciebie moje życie
byłoby nic niewarte.
Podszedłem do niego i dłonią
sprawdziłem czy niema gorączki, co go trochę rozbawiło. Niestety jego
temperatura ciała wynosiła jedyne 36,6C.
- A tobie co Uru? - Zaśmiałem się i
usiadłem na kanapie. - Jesteśmy przyjaciółmi więc musimy sobie pomagać.
- Ale tam, wtedy nim jeszcze nie byłeś.
Dziękuje, naprawdę. - Nadal wpatrywałem się w niego zdziwiony.
- A teraz mów kim jesteś i co zrobiłeś
z moim Uru? - Obydwoje wybuchliśmy głośnym śmiechem.
- No a teraz do rzeczy. - Podał mi
jakiś dziwny pakunek. - Yuu powiedział, ze jeśli i tak idę do ciebie, to mam ci
to przekazać.
- Aoi? - Przyjąłem pudełko i dokładnie
się mu przyjrzałem. - Byleś u niego?
- Można tak powiedzieć. - Na twarzy chłopaka
pojawił się lekki rumieniec, co oczywiście nie uszło mojej uwadze.
- W naprawdę jesteście razem?! -
Krzyknąłem uradowany a on przytaknął głowa. - Reita mi mówił ale mu nie
uwierzyłem. Musze go teraz przeprosić. - Zaśmiałem się. - Ale ja jestem
genialny.
- Reita ci powiedział? - Spojrzał na
mnie pytająco. A ja odwróciłem wzrok. Zaraz się wszystko wyda.
- Yyy... No tak mu się wymsknęło kiedyś
po próbie. - Jąkałem się nie patrząc na niego.
- Ruki? - Spojrzał na mnie
podejrzliwie. - A skąd ty właściwie wiedziałeś ze jestem biseksualny, oraz że
podoba mi się Yuu?
Przełknąłem głośno ślinę i spuściłem
wzrok na swoje kolana. No cóż, prawda była taka że wypytałem o wszystko Reite,
po udanym stosunku. Nie mogłem mu przecież powiedzieć że od ponad 5 lat
jesteśmy razem, a on nic o tym nie wiedział.
- Ja no... - Zacząłem ale widząc ten
jego podejrzliwy wzrok spuściłem głowę i głośno westchnąłem. – No już dobra.
Jesteśmy ze sobą. Od pięciu lat. - Ostatnie zdanie wypowiedziałem już szeptem i
spojrzałem na jego twarz. Nie gniewał się, wręcz przeciwnie, uśmiechał.
- Wiedziałem! Tylko szkoda ze mi nie
powiedzieliście tego wcześniej, tak z parę lat.
- Przepraszam. - Uśmiechnąłem się
lekko. - Jakoś tak wyszło.
- Dobra spadam. Yuu obiecał ze dzisiaj
pójdziemy coś razem zjeść. - Zaśmiał się. - To właściwie nasza pierwsza randka.
Odprowadziłem go do drzwi i wróciłem do
pisania, które teraz szło mi o wiele łatwiej. Przy okazji napisałem o wszystkim
Reicie, a ten pojawił się u mnie godzinę później i przy okazji dokładnie
wypytał, przez co nie skończyłem tej piosenki.
Zapaliłem kolejnego papierosa siedząc
na balkonie mojego domku, a po moim policzku spływała łza. Teraz nie potrafiłem
nie pisać. Tony swoich emocji wylewałem na papier aby przynajmniej trochę sobie
ulżyć. Ale nawet to nie pomagało. Nadal myślałem o Uru i jego zniknięciu,
ponieważ nadal miałem nadzieję że nie uciekł od nas.
- Znam cię zbyt długo abym wiedział że
nie zostawiłbyś tego wszystkiego bez powodu. - Westchnąłem cicho. - W takim
razie gdzie ty jesteś idioto.
Wszedłem w głąb mieszkania i wziąłem
swojego iPhone aby napisać wiadomość. Po paru minutach wysłałem ją do
wszystkich członków zespołu, łącznie z Kouyou.
" Przepraszam, ale ja tak nie
mogę. Obiecaliśmy sobie, że jeśli się nam nie uda, to więcej razem nie założymy
żadnego zespołu. Wiec bez Uruhy, nie, bez Kouyou The GazettE nie istnieje. Ale
pozostańmy przyjaciółmi."
Usiadłem przy biurku, miałem właśnie
zacząć czytać książkę, kiedy dostałem sms'a od Reity.
- A wiec myślimy tak samo kochanie. -
Zaśmiałem się do siebie. - Ciekawe jak na to zareagujesz Kouyou. Rozwaliłeś coś,
na co pracowaliśmy prawie 10 lat.
URUHA
Wieczorem postanowiłem, w końcu włączyć telewizor aby dowiedzieć
się co dzieje się w Japonii i na świecie. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to
Yune, nasz stary perkusista. Obok niego stał Aoi. Moje serce zabiło mocniej,
ale później, gdy się mu przyjrzałem, rozpacz i ból mocno je ścisnęło. Yuu był o
wiele chudszy i bledszy, a na jego twarzy nie było tego wiecznego, pięknego
uśmiechy. Oczy zakrył za bardzo dużymi i czarnymi okularami, co nie było w jego
stylu. Ubrany był w ciemne rzeczy, ale brakowało biżuterii, która była przecież
nieodłącznym jej elementem. Wyglądał jakby był w żałobie, a ja zastanawiałem
się czy to moja wina, ale przecież taka była prawda. Jego wygląd był spowodowanym
tylko i wyłącznie moim odejście.
- Przepraszam. – Szepnąłem cicho, a po moim policzku spłynęła
samotna łza, ale z jednej strony cieszyłem się wiedząc, że mój sen był tylko i
wyłącznie głupim snem.
Kiedy zauważyłem, że Yune
zaczyna coś mówić, pogłośniłem telewizor, aby lepiej go usłyszeć.
- Bylem pewny, ze to Uruha najpierw odejdzie. On zawsze był
samolubny i zapatrzony w siebie. Pamiętam jak kiedyś prawie pobił Yuu jak ten
chciał grać solówkę. - Prychnąłem cicho. Tan drań kłamie, przecież nic takiego,
nigdy nie miało miejsca. Spojrzałem na Yuu, miałem wrażenie, ze był trochę jakby
wystraszony ale delikatnie zaprzeczał temu co mówi nasz ex perkusista. - Szkoda
tylko, ze zrobił to w taki dziecinny sposób. - Usta Aoi'ego poruszały się jakby
chciał coś powiedzieć, ale milczał.
- Yune, żałujesz ze odszedłeś z The GazettE?
- Nie. Szkoda tylko, ze Yuu wtedy nie zrobił tego samego. Ale
myślę ze od teraz znów będziemy razem. - Zauważyłem jak Yuu krzywi się przy tym
i zaciska dłonie w pieści. Szybko wyłączałem telewizor i schowałem głowę w
poduszkę. A łzy same zaczęły płynąć po moich policzka.
- Yuu-chan, proszę cię, nierób tego.
Szedłem
właśnie do kawiarni która znajdowała się w centrum Tokio, kiedy zauważyłem dość
znajomo wyglądającego chłopaka, siedzącego w restauracji naprzeciwko.
Rozpoznałem go kiedy podszedłem bliżej, był to Aoi. W tym samym momencie
zauważyłem również, że nie jest sam. Siedział tam z Yune, naszym byłym
perkusistą, który odszedł od nas z bliżej nieznanych nam wtedy powodów. Usiadłem
w kawiarni i napisałem do niego sms’a.
„Yuu-chan,
jestem w kawiarni naprzeciwko. Kocham cię!” Po chwili chłopak wyciągnął telefon
z kieszenie i odczytał sms’a, po czym odwrócił się w delikatnie w moją stronę i
ciepło uśmiechnął.
Zamówiłem
sobie kawę i jakieś ciastko, nadal ich obserwując. Ta nie tak, że byłem
zazdrosny o Aoi’ego, albo mu nie ufałem, ja po prostu się o niego bałem. W
końcu Yune był jego byłym.
Kiedy
przyłączyli się do naszego nowo powstałego zespołu byli nierozłączni, a dokładnie,
to Yuu był na każde małe skinięcie palcem Yune. Wszyscy myśleliśmy, że są
wyłącznie przyjaciółmi, ale prawda była całkowicie inna. Byli parą, a z tego co
mi powiedział później Aoi, to niezbyt udaną. Perkusista stroszenie go pilnował,
nawet sprawdzał jego wiadomości, maile i połączenia. Chciał wiedzieć z kim i
gdzie wychodziła, oraz kiedy wróci. Yuu zawsze mówił mi, że Yune by strasznie
zaborczy i nieobliczalny. Za każdą, nawet najmniejszą rzecz, która mu się nie
podobała lub kiedy się po prostu się zdenerwował, to wpadał w szał i bił go.
Pamiętam,
jak pewnego dnia, już po odejściu Yune, Aoi przyszedł dość mocno pobity. Wmówił
nam wtedy, że się przewrócił, ale gdy byliśmy już parą wyznał mi prawdę.
Chłopak chciał go zabrać ze sobą, ale Shiroyama się nie zgodził i postanowił od
niego odejść. A ten tak po prostu go pobił i zostawił.
Z
rozmyślań wyrwał mnie dźwięk nadchodzącej wiadomości od Yuu.
„Dziękuje
że tam jesteś i cieszę się bo miałem właśnie do ciebie pisać czy się
niespotkany. Poczekaj na mnie chwilę. Kocham cię jeszcze mocniej!!'
Czytając
ją zaśmiałem się głośno. Zawsze rozśmieszała mnie ta jego „foczka”, której
zresztą dość często używał.
Po
ponad pół godzinie czekania, postanowiłem wejść do środka. Gdy byłem już dość
blisko, aby się im przyjrzeć, zauważyłem, że Yuu jest dziwnie wystraszony. Po
chwili zobaczyłem z jakiego powodu, na jego kolanie znajdowała się dłoń Yune,
zresztą która przesuwała się coraz to wyżej. Nie wytrzymałem i do nich
podszedłem.
-
Yune! – Krzyknąłem i uśmiechnąłem się do niego dość jadowicie. – Nawet nie
wiesz jak milo cię widzieć. – Chłopak odwzajemnij się takim samym gestem.
-
Ciebie również Uruha. A co cię tutaj tak właściwie sprowadza? Kolacja z kolejną
fanką? – Zaśmiał się.
-
Nie tym razem. – Spojrzałem teraz na Yuu, który patrzył na mnie jak na
zbawienie. – Wiesz, przechodziłem obok i zauważyłem. Aoi’ego, więc postanowiłem
się z nim przywitać. – Po tych słowach uśmiechnąłem się szeroko do Yuu. –
Yuu-chan co robisz dzisiaj wieczorem? Wiesz moglibyśmy gdzieś razem wyskoczyć.
-
Niestety ale jest już wtedy zajęty. – Na te słowa zdenerwowałem się jeszcze
bardzie. Nikt nie miał prawa decydować za mojego chłopaka. A w szczególności
taki palant jak on.
-
Yuno ma racje. Jestem już zajęty. – Odezwał się po chwili Aoi patrząc na mnie.
Na te słowa otworzyłem szeroko oczy i popatrzyłem się na niego ze zdziwieniem.
– Mam zamiar spędzić ten wieczór w domu ze swoim wspaniałym chłopakiem.
Tym
razem to Yuno popatrzył się na niego zdziwiony. Ale jeszcze szerzej otworzył
oczy kiedy chłopak wstał i przybliżył się do mnie i delikatnie pocałował w
policzek.
-
Ale wiesz co kochanie, myślę, że teraz możemy gdzieś razem wyskoczyć. – W
odpowiedzi pokiwałem potakująco głową a Yuu uśmiechnął się szeroko i pociągnął
mnie w stronę wyjścia. Ale zdążyłem się jeszcze odwrócić i posłać Yuno
zwycięski uśmiech.
-
Trochę za późno mój drogi. On jest mój a ty nie masz prawa się do niego
zbliżać. Rozumiesz? – Chłopak w odpowiedzi tylko prychnął cicho a ja wyszedłem
za swoim kochankiem.
Kiedy
byliśmy już w mieszkaniu Yuu nagle usiadł na moich kolanach i mocno wpił się w
moje usta.
-
Kocham cię. – Uśmiechną się do mnie, kiedy oderwał się ode mnie.
-
Yuu-cha, wiem o tym. – Założyłem mu niesforny kosmyk za ucho. – Ja ciebie też.
Chłopak
wtulił się we mnie mocno.
-
Nawet nie wiesz jak się ucieszyłem, kiedy cię tam zobaczyłem. Bałem się, że…
on… Wiesz, jaki jest.
-
A ja nie darowałbym mu, jeśli by cię tknął. – Delikatnie go pocałowałem. – Ufam
ci.
Leżąc na łóżku zastanawiałem się czy Yuu z tego wszystkiego
postanowił wrócić do Yuno.
- Byłeś aż tak załamany? – Przewróciłem się na drugi bok i wziąłem
do ręki album. Na jednym ze zdjęć stał uśmiechnięty Kai, ukazując przy tym
swoje dołeczki.
- Polubiłem cię wtedy.
Siedzieliśmy we trojkę na kanapie u Ruki'ego, który poszedł po
naszą "niespodziankę".
- Gdzie on jest? - Westchnął Aoi. - Nasz zespól się rozpada a ten
wypala z jakaś niespodzianka.
Zaśmiałem się i spojrzałem na Reite.
- A może ty coś wiesz?
- Nic, a nic. - Chłopak rozłożył teatralnie ręce i zaśmiał się.
Po kolejnych minutach czekania usłyszeliśmy ze ktoś wchodzi do
mieszkania. Wszyscy poderwaliśmy się i do niego podbiegliśmy. Ale stanęliśmy w
progu, gdy zauważyliśmy ze ktoś z nim stoi.
- Taka, kto to jest? - Odezwałem się, jako pierwszy palcem
pokazując na lekko przestraszonego chłopaka. Ruki westchnął cicho i gestem
nakazał nam wejść do salonu. Gdy wróciliśmy już na nasze miejsca przemówił z
wielkim uśmiechem na twarzy.
- A więc moi drodzy, to nasz nowy perkusista Uke (dop. Aut. Nadal
nie wiew czy w końcu jest Uke czy Tanabe, ale przyjmijmy ze to pierwsze)
Yutaka. - Chłopak skłonił się delikatnie i uśmiechnął do nas lekko.
- Milo mi was poznać. Mówcie mi Kai. Myślę ze będziecie nam dobrze
współpracować.
- Nam tez jest milo. - Pierwszy odezwał się Reita. - Jestem Akira
Suzuki, basista. Ale mówią mi Reita. - Podszedł do chłopaka i mocno uścisnął mu
dłoń.
- A ja jestem Aoi, czyli Yuu Shiroyama. Gitarzysta. - Yuu skłonił
się delikatnie.
- W takim razie zostałem tylko ja. - Podszedłem do chłopaka. -
Gitarzysta prowadzący, Kouyou Takashima. Ale mów mi po prostu Uruha. -
Zaśmiałem się.
- Śliczny? - Powtórzył Kai patrząc na mnie.
- Oczywiście. - Wszyscy wybuchli głośnym śmiechem. Po godzinie
gadania i ustalania, postanowiliśmy, żeby to Kai został liderem.
- W takim razie żegnam- rzuciłem krótko i skierowałem się w stronę
swojego motoru. - Kai wiesz, co? - Chłopak przerwał rozmowę i spojrzał na mnie.
- Twój uśmiech zwala z nóg. - Znów wszyscy roześmiali się głośno, a nasz nowy
lider ukazał swoje piękne dołeczki, które pokochałem od pierwszego wejrzenia.
Przewróciłem się na drugi bok i wstałem z łóżka, aby zapalić
papierosa na balkonie. Kiedy już tam byłem zaśmiałem się gorzko.
- Sam wołam śmierć, aby po mnie przyszła. Czy to niezabawne? –
Wypuściłem dym z ust i spojrzałem na nocne niebo.
- Ciekawe, co myślisz o mnie teraz Kai.
KAI
Stałem na balkonie paląc kolejnego już dzisiaj papierosa. Nagle
poczułem jak czyjeś ciepłe ręce oplatają mnie w pasie.
- Nadal o nim myślisz? – Usłyszałem miły, kobiecy głos przy swoim
uchu.
- Tak. – Westchnąłem cicho. – I nie tylko o nim. Myślę jeszcze o
reszcie zespołu. Wiesz, oni byli bardziej związani z Uruhą niż ja.
- Kochanie… - Dziewczyna puściła mnie i oparła się o balustradę
stając twarzą w moją stronę. – Nie martw się, oni na pewno sobie poradzą. –
Uśmiechnęła się delikatnie łapiąc przy tym moją dłoń.
- Nes-chan, chciałbym w to wierzyć, ale dzisiaj widziałem Yuu
razem z Yune, ich starym perkusistą. A z tego, co mi wiadomo to ten go bardzo źle
traktował. – Westchnąłem cicho i delikatnie pogłaskałem ją po policzku. Ta
dziewczyna była moją opoką, podporą. Zawsze, gdy tylko potrzebowałem ciszy ona
milczała, kiedy chciałem się wygadać, słuchała. Odkąd z nią byłem, wiedziałem,
że nic nie może mnie załamać, że pokonam każde przeciwności. Myliłem się.
Uświadomiło mi to zniknięcie Uruhy, nie wiem, dlaczego, ale nie potrafię się
już uśmiechać. Ja po prostu potwornie się martwię, obwiniam.
- Mam pomysł. – Z rozmyślań wydarł mnie jej radosny głos. – Jutro
pójdziemy do niego w odwiedziny. A dodatkowo wezmę mu coś do jedzenia, bo
pewnie nic nie je. – Ostatnie słowa wypowiedziała wzdychając ciężko. Nes, chodź
znała ich wszystkich właściwie od niedawna, bo dopiero od roku, zżyła się już z
całym zespołem. Wiedziałem, że pomimo tego, że mnie teraz pociesz i próbuje
podnieść na duchu, sama cierpi. Pocałowałem ją delikatnie w czoło.
- Dobrze kochanie. Myślę, że Yuu się ucieszy. – Przytuliła się do
mnie mocno.
- Wiesz, co Kai. – Spojrzałem na nią karcąco, co wywołało u niej
lekki chichot. Nie lubiłem jak mówiła do mnie po przezwisku, przecież niebyła
jakąś fanką, lecz moją narzeczoną. – No dobrze. Wiesz, co Uke. –Znów
zachichotała. – Przypomniałam sobie właśnie jak poznałam Uruhę.
Również się zaśmiałem, ukazując przy tym tak dawno niepokazywanie
dołeczki.
- Ciekawe czy ty to jeszcze pamiętasz Uruha? – Pomyślałem i
wypuściłem dym papierosowy z ust.
Wszedłem
do Sali prób wraz ze swoją dziewczyną, którą postanowiłem przedstawić dzisiaj
reszcie zespołu. Chodziliśmy już ze sobą ponad rok, ale nigdy wcześniej nie
było na to okazji. Próby, nagrania, koncerty, zastanawiałem się tylko jak ona
to wszystko znosi. W końcu rzadko bywałem w domu, a jak już to byłem tak padnięty,
że zasypiałem od razu. Parę razy zdarzyło mi się to nawet w wannie.
-
Boję się. – Usłyszałem głos dziewczyny i mocniej ścisnąłem jej dłoń. – Jeśli
mnie nie polubią?
-
To ich problem. – Zaśmiałem się. – W końcu nie potrzebujemy ich
błogosławieństwa. – Nes spojrzała na mnie poważnie.
-
Kochanie, ja nie żartuje. Chcę, aby mnie lubili.
-
Zobaczysz, polubią cię. – Posłałem jej swój najpiękniejszy uśmiech i delikatnie
pocałowałem w policzek.
Po
paru minutach zauważyłem idącego w naszą stronę Aoi’ego. Pomachałem mu wesoło i
gestem przywołałem do siebie.
-
Idziesz chyba w złym kierunku mój drogi. – Zaśmiałem się. – Próba jest tam. –
Pokazałem mu na pokój, z którego wyszedł.
-
Oj, mój drogi, kochany liderze. – Nes zaśmiał się chicho, a ja ledwo
powstrzymałem się od wybuchnięcia, widzą jego poważną minę. – Ja już tam byłe i
swój zacny sprzęt pozostawiłem, pod opieką Ruki’ego i Reity, a sam udaje się
odebrać moją zacną i piękną księżniczkę z parkingu. – Na te słowa roześmiałem
się głośno wyobrażając sobie minę Uruhy gdyby słyszał jak go nazwał. Po chwili
wzrok Yuu padł na moją towarzyszkę. – A ta śliczna panienka to, kto?
-
Ah, tak. Aoi masz zaszczyt, jako pierwszy poznać moją dziewczynę, Nes. –
Dziewczyna ukłoniła się lekko. –Nes to jest Aoi nasz gitarzysta. – Yuu również
się ukłonił i podał jej rękę.
-
Kai, dlaczego ja dopiero teraz ją poznaje?? – Uśmiechnąłem się przepraszająco.
Nagle chłopakowi zadzwonił telefon. – A więc Nes, do zobaczenie później, bo myślę,
że się nas nie przestraszysz i nie pozostawisz naszego wspaniałego perkusisty.
On zasługuje na takie szczęście jak ty. – Zauważałem jak dziewczyna spuściła
lekko głowę rumieniąc się lekko. – Ale jak już mówiłem lecę odebrać moją
kochaną księżniczkę, bo się jeszcze zdenerwuje. A to nigdy nie wróży nic
dobrego.
Po
chwili już go nie było.
-
I jak pierwsze wrażenia? – Spytałem jej stojąc już pod drzwiami do sali prób.
-
Myślę, że chodź jeden mnie polubił. – Chrząknąłem znacząco. – Hym. Ty też mnie
lubisz? A ja myślałam, że kochasz… Uke jak mogłeś mnie tak okłamać. –
Spojrzałem na nią lekko zaskoczony, a ona tylko się roześmiała.
Po
chwili weszliśmy już do sali gdzie byli Ruki z Reitą. Ani ja, ani Nes
nie potrzymaliśmy śmiech widząc jak nasz kochany basista stoi na głowie
pod
ścianą, a Ruki całkowicie go ignorując pisze jakiegoś sms’a. Po chwili
obydwoje
spojrzeli na naszą dwójkę.
-
Aoi poszedł po… - Zaczął Ruki, ale przerwał zauważając moją towarzyszkę. – Kai?
Kto to jest?
-
No właśnie. Może byś nam przedstawił tą piękną panią. – Reita wrócił już do
normalniej pozycji i podszedł do nas.
-
A więc chłopcy, oto moja najukochańsza i najwspanialsza… - W tym momencie oberwałem
łokciem w bok. – Ała. Ja cię tu zachwalam a ty mnie bijesz. – Zaśmiałem
się. – A więc oto moja dziewczyna, Nes.
-
Miło mi. – Nes uśmiechnęła się delikatnie i skłoniła.
-
Dziewczyna? – Ruki znalazł się przy nas nie wiadomo, kiedy i dokładnie jej się
przyglądnął. – A więc bardzo mi milo. Jestem Matsumoto Takanori, znany, jako
Ruki. – Uśmiechną się do niej. – A ten tu idiota, to Reita.
-
Akira Suzuki. Taka, ja potrafię się sam przedstawić. – Spojrzał na niego
morderczym wzrokiem a ten tylko uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-
Ale i tak mnie kochasz. – Wszyscy wybuchliśmy śmiechem i usiedliśmy na kanapie
gadając. Wszyscy przyjęli ją z otwartymi ramionami, a to cieszyło mnie jeszcze
bardziej.
-
Ile jeszcze do próby? – Spytała Nes.
-
A jakieś pół godziny, a co? – Popatrzyłem na nią.
-
Na spacer byś ją wziął, a nie tak głupio się pytasz. – Ruki pokręcił głową.
Właściwie, to wcale nie był zły pomysł.
-
To idziemy kochanie. – Pociągnąłem ją za rękę.
Po
dwudziestu minutach chodzenia, pokazywania różnych pomieszczeń i opowiadania
przy tym śmiesznych sytuacji, które miały w nich miejsca, doszliśmy do bufetu.
-
Chcesz coś do picia Nes?
-
Chętnie. – Już mieliśmy wejść do środka, kiedy zawołał mnie menadżer.
Spojrzałem przepraszająco na dziewczynę.
-
Idź. – Zaśmiała się. – Poradzę sobie. – Zaśmiałem się i zacząłem rozmawiać z
mężczyzną. Nes weszła do środka. Po paru minutach wyszła z dość dziwną miną,
był trochę zawstydzona, zmieszana i przestraszona.
-
Nes? – Spytałem, gdy menadżer już poszedł. – Coś się stało?
-
Ja… Przepraszam. – Zastanawiając się, co się jej stało wszedłem do środka, przy
okazji ciągną ją za rękę. Już po chwili zobaczyłem, co wprawiło ją w taki stan.
Na kuchennym stole siedział Uruha, obejmując przy tym nogami Aoi’ego w pasie,
mówił mu coś i co chwile składał delikatne pocałunki na jego ustach. Na
szczęście byli ubrani.
-
A więc poznałaś już księżniczkę naszego Aoi’ego. –Zaśmiałem się. Ale widząc jej
minę dodałem. – Nie martw się. Na pewno do niczego tutaj niedoszło. Wiesz, Uru
wczoraj wrócił z rodzinnego domu i pewnie widział się ze swoją siostrą.
-
Nie lubią się?
-
To mało powiedziane. – W tym momencie zauważałem, że Kouyou położył głowę na
ramieniu Yuu a ten delikatnie go gładził po plecach. Uśmiechnąłem się do
siebie. – Ale przynajmniej ma jego. – Nes uśmiechnęła się ciepło również
zauważywszy reakcję starszego.
-
Widać, że się kochają. – Zaśmiałem się głośno, stanowczo za głośno. Uruha
usłyszał to i oderwał się od chłopaka patrząc na mnie lekko zaszokowany. Szybko
odkleił się od chłopaka, co spowodowało, że spadł z blatu na ziemie.
-
Kouyou! – Yuu szybko do niego doskoczył i pomógł mu wstać. – Nic ci nie jest? –
Patrzył na niego zatroskanym wzrokiem.
-
Znów będę mieć siniaka. – Zaśmiał się i podszedł do mnie. – Kai, ładnie to tak podglądać?
–Spojrzał na mnie zły, po czym skierował swój wzrok na dziewczynę. – Ty musisz
być Nes? Yuu-chan mi mówił, że jesteś dziewczyną Kai’a. Miło mi. – Podał jej
dłoń. – Jestem Kouyou Takashima, ale mówią mi Uruha. – Uśmiechnął się do niej
ciepło. – Przepraszam, jeśli to, co tutaj zobaczyłaś cię odrzuciło, nie
myślałem, że ktoś tutaj wejdzie. Jeszcze raz przepraszam.
-
Nic nie szkodzi. – Nes posłała mu ten swój piękny uśmiech, którym kiedyś mnie
oczarowała. – Przecież nic złego nie robiliście.
-
Oj, nie myślałem, że ktoś potrafi uśmiechnąć się piękniej niż Kai. –W tym
momencie oberwał od Aoi’ego w bok.
-
Widzisz Nes, co jaj mam z tą moją księżniczką? – Zaśmiałem się i nakazałem
powrót do sali prób. Oczywiście przez całą drogę Uru rozmawiał z Nes, udając
obrażonego, ale co chwile zerkając na Yuu.
Zaśmiałem się głośno na to wspomnienie. A Nes popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Oj, kochanie, nawet nie wiesz jak się wtedy martwił, że go nie
polubisz.
- Uruha? – Spytała zdziwiona. – Przecież, to z nim najwięcej
rozmawiałam.
- Ale to była nasza księżniczka. – W tym momencie smutno
spojrzałem w dal. – Brakuje mi go trochę. Tych jego dziwnych pomysłów,
uśmiechu. – Westchnąłem cicho. – Nie będę umiał bez niego grać.
W tym momencie dziewczyna przytuliła się do mnie mocno i wyciągnęła
mi komórkę z kiszeni.
- Zrób to, co uważasz za słuszne. – Uśmiechnąłem się do niej i wziąłem
komórkę.
„ Zastanawiałem się, co powinienem zrobić, ale myślę, że w tej kwestii
na pewno będziemy jednogłośni. Bez Uruhy niema The GazettE. Postanowiłem
rozwiązać zespół. Skontaktuje się jeszcze z menadżerem i dam wam znać, kiedy
odbędzie się konferencja. Ale pozostańmy w kontakcie.”
Wysłałem sms’a i wróciłem do mieszkania.
- Uruha, nawet nie podejrzewałem cię o taką samolubność.
URUHA
Siedziałem na balkonie płacząc.
- Dziękuje kochani, za wszystko. Ja naprawdę zrobiłem to dla was.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz