Blog yaoi, czyli o miłości męsko-męskiej. Osoby nietolerancyjne nie powinny tu niczego czytać.

★☆★

Nowa notka po 15 komentarzach lub jak minie moje lenistwo.

czwartek, 6 września 2012

Rozdział 2 [AoixUruha] "Choroba"

Rozdział 2


 
URUHA

Długo siedziałem płacząc, ale chyba tylko to potrafiłem teraz robić. Płakać i użalać się nad swoją głupotą, przecież to wszystko było tylko moją winą. Fakt, mogę przecież nadal do nich wrócić. Ale co bym im powiedział, Że uciekłem, bo jestem śmiertelni chory i już nie mogę z nimi grać? To było by dla nich o wiele trudniejsze i bardziej bolesne. (Dop. Aut. Logika Uru mnie powala o.O) Nie chciałem alby widzieli jak pomału umiera ktoś dla nich ważny.
Po godzinie użalania się nad sobą wstałem i ubrałem się. Po czym poszedłem do łazienki, aby mniej więcej się ogarnąć. Kiedy stanąłem przed lustrem nie poznałem sam siebie? Fakt, zawsze byłem blady, ale nie aż tak. Miałem duże worki pod oczami, a do tego były opuchnięte i zaczerwienione od łez. Przemyłem twarz wodą i nałożyłem korektor oraz puder. Na co dzień ich nie używałem, ale w tym przypadku było to więcej niż konieczne. Przed wyjście ubrałem jeszcze czarną perukę, którą kiedyś dostałem od chłopaków na urodziny. Może nie był to idealny kamuflaż, ale przynajmniej nie rzucałem się tak w oczy. (Dop. Aut. Bo pasemka i farbowany mężczyzna będzie bardziej widoczny niż ktoś w naturalnie wyglądającej, czarnej peruce) Oczywiście był to bardzo dobry i zaufany hotel, który nigdy nie ujawniał danych swoich klientów. Było w nim również mało ludzi, ponieważ był dość drogi i na przedmieściach Tokio. Ale i tak uważałem, że ostrożności nigdy nie jest za mało, wiec ubrałem również okulary słoneczne i zszedłem na dół. Śniadanie zjadłem w restauracji, po czym znów wróciłem do mojego pokoju, który był jednocześnie azylem i więzieniem. Usiadłem w tym samym na krześle przed biurkiem i otworzyłem kolejny album. Na pierwszym zdjęciu byłem ja z Akirą, jeszcze za czasów gimnazjum. Uśmiechałem się do siebie i przejechałem palcem po fotografii. Nadal pamiętam jak się poznaliśmy, chodź było to tak dawno.


Właśnie idę na moje pierwsze zajęcia w klubie piłki nożnej. Kocham ten sport. Podczas zajęć dawałem z siebie sto procent, albo i więcej. Przez cały czas biegłam za piłką, a raz nawet udało mi się strzelić gola, za co pochwalił mnie kolega ze starszej klasy. Kiedy skończyliśmy i zmęczony wracałem do szatni wpadłem na cos, albo raczej na kogoś.
- Przepraszam. - Wymamrotałem cicho i podniosłem wzrok. Przede mną stal chłopak o krótko ściętych blond włosach (dop. Aut. Nie wiem, jakie miał jak był mały) i z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Nic nie szkodzi stary. To ja się zapatrzyłem i stanąłem w miejscu. Jestem Akira Suzuki, ale mówią na mnie Ue-chan, a ty? - Uśmiechnąłem się i wstałem z ziemi, na której wylądowałem po bliskim spotkaniu z Akira.
- Kouyou Takashima, ale mów mi Shima – Podaliśmy sobie ręce na przywitanie i razem poszliśmy do szatni. Razem wróciliśmy także do domu. A jaj się później okazało mieszkaliśmy całkiem blisko wiec od tego momentu zaczęliśmy się o wiele częściej spotykać.

Po tym zdarzeniu ja i Reita zostaliśmy przyjaciółmi. Nigdy nie bałem się powiedzieć mu o swoich problemach czy miłostkach. Zawsze stawał w mojej obranie, nawet teraz tak jest. Doskonale pamiętam jak na jednym z wywiadów cały czas mnie tłumaczył. Było to zarazem słodkie, ale i śmieszne. Akira kochał mnie takim, jakim jestem i on jedyny potrafił mi wygarnąć wszystkie moje złe strony.
Na kolejnych zdjęciach byliśmy razem z naszym pierwszym zespołem, Karasu. Zaśmiałem się. Wtedy Reita dopiero zaczynał uczyć się grać na basie, ponieważ najpierw umyślił sobie gitarę elektryczna. Niestety, ale bylem od niego lepszy i szybko z tego zrezygnował. Teraz jak patrzę na nasze zdjęcia, to nie wyobrażam go sobie jak stoi na samym przodzie sceny i gra na elektryku. O wiele bardziej pasował mi do roli basisty.
Przeglądałem kolejne zdjęcia z Akira aż w końcu zamknąłem album i spojrzałem za okno.
- Ue-chan ciekawe, co ty teraz robisz. - Zaśmiałem się cicho i założyłem słuchawki na uszy, aby chodź na chwilę zapomnieć.

REITA

Stałem na moście w swojej rodzinnej miejscowości i patrzyłem na dwa wygrawerowane napisy na poręczy. Zrobiliśmy je wraz z Kouyou, gdy biliśmy jeszcze w podstawówce, aby upamiętnić naszą przyjaźń.
- Kouyou, ty choleryn, zadufany w sobie idioto! Gdzie jesteś?! - Krzyknąłem na całe gardło i kucnąłem, opierając się o barierkę. Po moim policzku popłynęła jedna samotna łza.
- Ja się martwię. - Dodałem już szeptem patrząc na płynąca pod mostem rzekę. Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego odszedł, zostawił nas w tak dzieciny sposób. "Przepraszam, odchodzę" przecież te dwa słowa nie zakończą przyjaźni, która przetrwała przez tak wiele lat, mimo naszych wad i niepowodzeń. A jednak jemu to wystarczało. Spojrzałem na telefon i już kolejny raz tego dnia wykręciłem do niego numer, łudząc się ze tym razem odbierze. Na marne, znów odezwała się tylko głupia poczta głosowa. Ruszyłem drogą w kierunku domu, w którym mieszkali państwo Takashima. Odkąd tu przyjechałem, jestem ich codziennym gościem, ponieważ oni również nie wiedzieli, co stało się z Uruhą. Również otrzymali jedynie maila, ale pisał w nim, ze wyjeżdża i jak wróci to im wszystko wyjaśni. Uznaliśmy z chłopakami, ze jest to jakiś punkt zaczepienia oraz była to nadzieje na ponowne zobaczenie Kouyou. W drodze napisałem do niego sms ‘a. Chciałem mu uświadomić o tym, jakim jest debilem i ze jego rodzice się martwią o niego i my również. Miałem cichą nadzieje, że przynajmniej jego przeczyta. Ale po żadnym nie otrzymałem jeszcze raportu, jakby nie włączał komórki. Napisałem również do Aoi'ego, który przez to, co zrobił Uru załamał się psychicznie i wpadł w depresją, jak również w alkoholizm. Wiedziałem ze teraz trzeba go pilnować, aby nie zrobił czegoś głupiego.
- Shima ty go nie zraniłeś. Ty mu po prostu wyrwałeś serce i zabrałeś je ze sobą. A przecież człowiek bez serca umiera. - Szepnąłem, jakbym łudził się ze on to usłyszy. W tym momencie przypomniałem sobie nasza rozmowę przeprowadzona około czterech lat temu.

Szedłem właśnie do sklepu, kiedy dostałem sms ‘a. Wyciągnąłem komórkę i spojrzałem na nią. Był on od Kouyou, chłopak chciał abym do niego przyjechał. Westchnąłem cicho i skierowałem się z powrotem, po czym pojechałem do przyjaciela, z którym nie widziałem się już z miesiąc ponieważ mieliśmy aktualnie krótkie wakacje. Kiedy zobaczyłem go w drzwiach wiedziałem ze coś mu leży na duszy. Był niewyspany, bledszy niż zwykle i trochę chudszy. Zaprosił mnie do środka i zrobił nam herbaty.
- Gadaj. - Rzuciłem krótko patrząc mu prosto w oczy, można było z nich zawsze wszystko wyczytać.
- Zakochałem się. - Spuścił wzrok, a ja westchnąłem cicho i gestem ręki kazałem mu kontynuować. - W mężczyźnie. – Spuścił wzrok a ja cicho westchnąłem.
- Kouyou, przecież wiem, ze jesteś biseksualny, wiec przejdź proszę do konkretów. - Uśmiechnął się do mnie delikatnie.
- Wiem Rei, wiem. Ale to nie jest zwykły mężczyzna. On jest taki uczuciowy, pomocny, wspaniały...
- Kouyou, cholera! - Przerwałem mu ta bezsensowna wyliczankę. – Mów w końcu, kto to jest.
- Aoi. – Wyszeptał to a po jego policzkach zaczęły spływać łzy.
- Nasz Aoi? - Spojrzałem na niego, ale już po chwili obejmowałem go i pocieszałem, głaszcząc po głowie.. - Zobaczysz wszystko się ułoży.

Podobna rozmowę przeprowadziliśmy rok później, kiedy Aoi powiedział nam ze jest homoseksualista. Uruha był wtedy załamany, ponieważ widział, z jakimi typami zadaje się nasz drugi gitarzysta.
Oczywiście wszystko skończyło się dobrze dzięki temu ze pewnego dnia wygadałem się Rukiemu o problemach Uruhy. A ten chodź najpierw był wkurzony na niego, że dowiaduje się tego ode mnie i to w dość nietypowej sytuacji. Ale później postanowił działać i wmówił Yuu, ze zalało mu mieszkanie i jak sam to nazwał "wybadał sprawę". Dowiadując się wszystkiego i układając dość dziwny, ale skuteczny plan, najnormalniej w świecie ich zeswatał. Uru oczywiście od razu mi się wtedy pochwalił.

- Reita poczekaj chwile. - Usłyszałem za sobą głos, gdy miałem już wychodzić z sali.
- Co chcesz? - Odwróciłem się i spojrzałem na uśmiechnięta twarz Uru. Mimowolnie sam się uśmiechnąłem.
- Wpadnij do mnie.
- To Bede za dwie godziny. - Pomachałem mu jeszcze i wróciłem do domu.
Dwie godziny później stałem już pod jego drzwiami.
- A wiec co... - Ściągałem buty gdy zauważyłem, ze chłopak dziwnie się zachowuje. Nie żeby było w tym cos złego ale był przerażająco szczęśliwy.
- A wiec mój drogi, wczoraj znalazłem swoja druga polówkę! - Wręcz mi to wykrzyczał skacząc przy tym jak dziecko.
- Ekstra! - Poklepałem go po ramieniu i poszedłem w stronę kuchni po coś do picia. - A co z.. - Stanąłem patrząc na niego uważnie. - Z Aoi'm? – Dodałem cicho, ale Uruha, o dziwo, uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Ale te dwie osoby wcale się nie wykluczają. - Jego słowa zrozumiałem dopiero kiedy zobaczyłem Aoi'ego, który robił sobie kanapki w samych spodniach. Kiedy ja stałem tak lekko oniemiały Kouyou podszedł do Yuu i mocno przytulił się do jego pleców. Zobaczyłem wtedy nieopisana radości w oczach Shiroyamy oraz Takashimy.
- No to gratulacje! - Zaśmiałem się. - I znamy prawdziwy powód twoich dzisiejszych problemów. - Na te słowa Uru mocniej wtulił twarz w chłopaka a ten się tylko roześmiał.
- Ale on naprawdę spadł z tej kanapy. - Bronił go Yuu, nadal próbując smarować kanapkę, chodź ktoś mu w tym usilnie przeszkadzał. Uśmiechnąłem się i pomachałem im mówiąc, że muszę już iść. Wyszedłem ponieważ wiedziałem że obydwoje zaczynali się na siebie dziwnie patrzeć. Po prostu rozbierali się wzrokiem, chodź nie za bardzo mieli już z czego.
Uznając ze i tak nie mam co robić poszedłem do mojego "maleństwa", aby mu o wszystkim powiedzieć. W końcu to był jego pomysł.

- Uru, byleś wtedy taki szczęśliwy. - Z rozmyślań oderwała mnie kobieta stojąca w progu domu i zapraszająca do środka. Pierwsze co zrobiłem to skierowałem się do pokoju w którym spędziłem tak wiele czasu. Usiadłem na łóżku Uruhy i wysłałem sms'a do reszty zespołu.
"Przepraszam ale ja bez niego niepotrafień już grać. Jesteśmy zespołem wiec decyzje musi podjąć większość, dlatego jeśli postanowicie dalej grać, to z wami zostanę.
Niestety, ale jestem za rozwiązaniem zespołu i zaprzestaniem jego dalszej działalności. Naprawdę przepraszam, ale bez Uruhy to już nie to samo. Ale, proszę, zostańmy przyjaciółmi."
Wysłałem go a po moim policzku spłynęła kolejna łza.
- Kouyou, ty cholerny egoisto!                                                                     

URUHA

Siedziałem na krześle słuchając muzyki i próbując po prostu nie myśleć, zapomnieć o wszystkim, a w szczególności o Aoi’m oraz dzisiejszym śnie. Niestety, ale niezbyt mi to pomogło, więc znowu otworzyłem ten cholery album.
Moja uwagę przykuło zdjęcie Rukiego siedzącego za perkusją. Było to już, albo jeszcze, za czasów Kar + te = zyAnose, o ile się nie mylę na naszym drugim lub trzecim występie, bo koncertem bym tego jeszcze nie nazwał. Było tam wtedy z 30 osób, w tym większość to nasi znajomi lub rodzina. Zaśmiałem się i przewróciłem kolejna stronę. Przy okazji przypomniałem sobie moment poznania się z Matsumoto.

- Akira, muszę tam iść?
- Oj nie marudź. Chcesz grać w zespole czy nie?
- Chce, ale... - Zaśmiałem się gorzko widząc minę Akiry. No tak, ja zawsze musiałem mieć jakieś „ale”.
Dwa dni wcześniej spotkaliśmy się z gitarzystą i jednocześnie liderem zespołu, w którym mieliśmy grać. Chłopak powiedział nam, ze nadajemy się, ale przyjmie nas pod jednym warunkiem. Miałem ubrać dość krótką spódniczkę i pończoch, o reszcie nie wspominając, po prostu miałem wyglądać jak dziewczyna. Dobra rozumiem, że mam trochę kobiece rysy twarzy i ludzie uważają ładne, zgrabne nogi, ale kazać paradować mi w mini i obcisłym topie przez miasto to była lekka przesada. W dodatku czułem na sobie wzrok tych wszystkich ludzi. Jedni patrzyli na mnie z obrzydzenia, a drudzy… Aż mnie ciarki przechodziły jak o tym pomyśle. Po chwili byliśmy już przed domem Lee, bo tak się nazywał ten chłopak.
- Siema chłopaki. - Przywitał się z nami lider i zaprosił do środka, nie omieszkując przy tym zjechać po mnie wzrokiem zatrzymując się przy moich udach. Kiedy weszliśmy do salonu, siedziało tam już dwoje innych osób. Jeden dość dobrze zbudowany, długowłosy brunet i drugi niski, niepozorny, ale szeroko uśmiechnięty szatyn.
- Więc jesteśmy już w komplecie. – Zaczął Lee kiedy wszyscy byliśmy już w środku.
- Ten duży to Sam Katazaschi, ale mówimy na niego Kat. Jest naszym wokalistą oraz pisze teksty piosenek. – Chłopak wstał i ukłonił się nisko, przy okazji dziwnie na mnie patrząc, po czym wrócił na swoje miejsce i zapalił papierosa.
- Ten niski to nasz perkusista. Takanori Matsumoto. – Chłopak uśmiechną się do nas ciepło i lekko machnął na przywitanie, po czym wrócił do pisania czegoś na kartce. Lider zaś obrócił się w naszą stronę.
- A oto nasze nowe nabytki. Basista, czyli Akira Suzuki, oraz seksowna gitarzystka, Kouyou Takashima - W tym momencie puścił do mnie oczko, co mnie lekko obrzydziło. Fakt, bylem biseksualny, ale on patrzył na mnie z taka rządzą i pożądaniem, po prostu rozbierał mnie wzrokiem.
- Gitarzysta. – Poprawiłem go i uśmiechnąłem się do reszty. Zauważywszy przy tym, że wzrok obydwóch chłopaków skierowany był na moja krótką spódnicę.
- Nieważne. – W tym momencie prychnąłem cicho. Jak to nieważne? Jestem przecież mężczyzną. - Poprosiłem go aby się tak ubrał, ponieważ mamy być zespołem typu visual kei i potrzebujemy takiego wizerunku. – Przewróciłem tylko oczami i wziąłem swoja gitarę do rak. Chciałem już zacząć grać, aby przestać myśleć o tym parszywym zboczeńcu, który nadal gapił się na mnie w dość obleśny sposób.
 Próba skończyła się dość szybko i sprawiła mi przy tym wiele radości, pomijając fakt ze drugi gitarzysta nadal się tak na mnie gapił. Kiedy wszyscy już wyszli, skierowałem się w stronę drzwi i miałem już wychodzić, kiedy Lee złapał mnie za nadgarstek.
- Może poćwiczymy jeszcze nasze solowe partie? – Zapytał i zjechał mnie wzrokiem od dołu do góry, oblizując przy tym usta w dość jednoznaczny sposób.
- Ja... Ja... Ja się spieszę trochę. - Wyjąkałem i pomału zacząłem się wycofywać do tylu. Zaczynałem się go bać.
- Na pewno? - Zbliżał się do mnie pomału, a gdy nasz usta były już naprawdę blisko, poczułem silne pociągniecie z prawej strony.
- Tak. - Odpowiedział mój wybawca i popchnął mnie w stronę drzwi. - Lee, odczep się od niego, rozumiesz?
- Oj, Taka. Coś ty taki niemiły się zrobił? - Chłopak zaśmiał się a perkusista mocno uderzył go w brzuch przez co zgiął się w pol.
- Znam cię po prostu. - Uśmiechnął się triumfalnie i złapawszy mnie za rękę pociągnął w stronę łazienki.
- Dzięki. - Szepnąłem i osunąłem się na podłogę po kafelkach, dopiero teraz doszło do mnie przed czym uratował mnie ten niski chłopak.
- Nie ma, za co. - Uśmiechnął się i kucnął przede mną. - Jestem Matsumoto Takanori, ale mów mi Taka. - Uścisnąłem jego dłoń.
- Kouyou Takashima. Ale w skrócie Shima. – Próbowałem odwzajemnić jego uśmiech, ale najprawdopodobniej wyszedł mi tylko lekki grymas.
- Dobra a teraz chodźmy stad. Powiedziałem Akirze żeby na nas poczekał. - Wstałem z podłogi i poprawiłam swój strój. Wyszliśmy i skierowaliśmy się do wyjścia po drodze mijając wściekłego lidera.
- Wiesz... - Zaczął chłopak kiedy byliśmy już na zewnątrz. - Lepiej uważaj na niego. - Przytaknąłem mu i ruszyliśmy we trzech do domów.
Od tego momentu któryś z nich zawsze był koło mnie.

Gdyby nie on, skończyłbym wtedy po prostu jak męska dziwka, zgwałcony i porzucony. To właśnie Ruki, pewnego dnia, wpadł na pomysł założenia własnego zespołu. Wtedy odegnaliśmy się całkowicie od Lee, który zresztą nie dał za wygraną i próbował takich sztuczek względem mnie, jeszcze parę razy.
Nowy zespól, wyzwania i ludzie, ale my zawsze trzymaliśmy się razem. Nawet, kiedy Taka postanowił zacząć karierę jako wokalista, razem z Reitą, postanowiliśmy raz jeszcze założyć wspólny zespół.
Oglądając zdjęcia Rukiego i jego coraz to nowsze "wcielenia" uśmiechałem się do siebie.
- Wiesz, co Ruki. Wierze ze sobie poradzisz. Dziękuje jeszcze raz.

RUKI

Siedziałem na werandzie domku letniskowego który wynająłem na parę tygodni aby odciąć się od świata.
- Kouyou myślałem ze cię znam. – Włączyłem na laptopie nasz ostatni, wspólny koncert. Uruha wydawał się wtedy taki szczęśliwy z naszego sukcesu. A teraz tak po prostu zostawił nas i odszedł. Nie chodziło mi nawet o fakt ze zrobił to mi, czy nawet na całemu zespołowi. Nie mogłem pojąć dlaczego zostawił Yuu.

Siedziałem właśnie nad tekstem do nowej piosenki, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Przeklinając mojego gościa otworzyłem je i nieźle się zdziwiłem. W progu stal Uruha z jakąś dziwna paczka.
 - Kouyou? Co ty tu robisz o tej porze? - Oczywiście zapomniałem dodać że jest właśnie 22.30, a ten przychodzi do mnie jak gdyby nigdy nic.
- Byłem niedaleko. Mogę? - Kiwnąłem głowa i wpuściłem go do środka. Uru zatrzymał się w salonie i spojrzał na mnie.
- Wiesz Taka, dużo ci zawdzięczam. - Popatrzyłem na niego zdziwiony zastanawiając się co on właściwie mówi. - Najpierw pomogłeś mi z tym Lee a teraz z Aoi`m. Dzięki, bez ciebie moje życie byłoby nic niewarte.
Podszedłem do niego i dłonią sprawdziłem czy niema gorączki, co go trochę rozbawiło. Niestety jego temperatura ciała wynosiła jedyne 36,6C.
- A tobie co Uru? - Zaśmiałem się i usiadłem na kanapie. - Jesteśmy przyjaciółmi więc musimy sobie pomagać.
- Ale tam, wtedy nim jeszcze nie byłeś. Dziękuje, naprawdę. - Nadal wpatrywałem się w niego zdziwiony.
- A teraz mów kim jesteś i co zrobiłeś z moim Uru? - Obydwoje wybuchliśmy głośnym śmiechem.
- No a teraz do rzeczy. - Podał mi jakiś dziwny pakunek. - Yuu powiedział, ze jeśli i tak idę do ciebie, to mam ci to przekazać.
- Aoi? - Przyjąłem pudełko i dokładnie się mu przyjrzałem. - Byleś u niego?
- Można tak powiedzieć. - Na twarzy chłopaka pojawił się lekki rumieniec, co oczywiście nie uszło mojej uwadze.
- W naprawdę jesteście razem?! - Krzyknąłem uradowany a on przytaknął głowa. - Reita mi mówił ale mu nie uwierzyłem. Musze go teraz przeprosić. - Zaśmiałem się. - Ale ja jestem genialny.
- Reita ci powiedział? - Spojrzał na mnie pytająco. A ja odwróciłem wzrok. Zaraz się wszystko wyda.
- Yyy... No tak mu się wymsknęło kiedyś po próbie. - Jąkałem się nie patrząc na niego.
- Ruki? - Spojrzał na mnie podejrzliwie. - A skąd ty właściwie wiedziałeś ze jestem biseksualny, oraz że podoba mi się Yuu?
Przełknąłem głośno ślinę i spuściłem wzrok na swoje kolana. No cóż, prawda była taka że wypytałem o wszystko Reite, po udanym stosunku. Nie mogłem mu przecież powiedzieć że od ponad 5 lat jesteśmy razem, a on nic o tym nie wiedział.
- Ja no... - Zacząłem ale widząc ten jego podejrzliwy wzrok spuściłem głowę i głośno westchnąłem. – No już dobra. Jesteśmy ze sobą. Od pięciu lat. - Ostatnie zdanie wypowiedziałem już szeptem i spojrzałem na jego twarz. Nie gniewał się, wręcz przeciwnie, uśmiechał.
- Wiedziałem! Tylko szkoda ze mi nie powiedzieliście tego wcześniej, tak z parę lat.
- Przepraszam. - Uśmiechnąłem się lekko. - Jakoś tak wyszło.
- Dobra spadam. Yuu obiecał ze dzisiaj pójdziemy coś razem zjeść. - Zaśmiał się. - To właściwie nasza pierwsza randka.
Odprowadziłem go do drzwi i wróciłem do pisania, które teraz szło mi o wiele łatwiej. Przy okazji napisałem o wszystkim Reicie, a ten pojawił się u mnie godzinę później i przy okazji dokładnie wypytał, przez co nie skończyłem tej piosenki.

Zapaliłem kolejnego papierosa siedząc na balkonie mojego domku, a po moim policzku spływała łza. Teraz nie potrafiłem nie pisać. Tony swoich emocji wylewałem na papier aby przynajmniej trochę sobie ulżyć. Ale nawet to nie pomagało. Nadal myślałem o Uru i jego zniknięciu, ponieważ nadal miałem nadzieję że nie uciekł od nas.
- Znam cię zbyt długo abym wiedział że nie zostawiłbyś tego wszystkiego bez powodu. - Westchnąłem cicho. - W takim razie gdzie ty jesteś idioto.
Wszedłem w głąb mieszkania i wziąłem swojego iPhone aby napisać wiadomość. Po paru minutach wysłałem ją do wszystkich członków zespołu, łącznie z Kouyou.
" Przepraszam, ale ja tak nie mogę. Obiecaliśmy sobie, że jeśli się nam nie uda, to więcej razem nie założymy żadnego zespołu. Wiec bez Uruhy, nie, bez Kouyou The GazettE nie istnieje. Ale pozostańmy przyjaciółmi."
Usiadłem przy biurku, miałem właśnie zacząć czytać książkę, kiedy dostałem sms'a od Reity.
- A wiec myślimy tak samo kochanie. - Zaśmiałem się do siebie. - Ciekawe jak na to zareagujesz Kouyou. Rozwaliłeś coś, na co pracowaliśmy prawie 10 lat.

URUHA

Wieczorem postanowiłem, w końcu włączyć telewizor aby dowiedzieć się co dzieje się w Japonii i na świecie. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to Yune, nasz stary perkusista. Obok niego stał Aoi. Moje serce zabiło mocniej, ale później, gdy się mu przyjrzałem, rozpacz i ból mocno je ścisnęło. Yuu był o wiele chudszy i bledszy, a na jego twarzy nie było tego wiecznego, pięknego uśmiechy. Oczy zakrył za bardzo dużymi i czarnymi okularami, co nie było w jego stylu. Ubrany był w ciemne rzeczy, ale brakowało biżuterii, która była przecież nieodłącznym jej elementem. Wyglądał jakby był w żałobie, a ja zastanawiałem się czy to moja wina, ale przecież taka była prawda. Jego wygląd był spowodowanym tylko i wyłącznie moim odejście.
- Przepraszam. – Szepnąłem cicho, a po moim policzku spłynęła samotna łza, ale z jednej strony cieszyłem się wiedząc, że mój sen był tylko i wyłącznie głupim snem.
 Kiedy zauważyłem, że Yune zaczyna coś mówić, pogłośniłem telewizor, aby lepiej go usłyszeć.
- Bylem pewny, ze to Uruha najpierw odejdzie. On zawsze był samolubny i zapatrzony w siebie. Pamiętam jak kiedyś prawie pobił Yuu jak ten chciał grać solówkę. - Prychnąłem cicho. Tan drań kłamie, przecież nic takiego, nigdy nie miało miejsca. Spojrzałem na Yuu, miałem wrażenie, ze był trochę jakby wystraszony ale delikatnie zaprzeczał temu co mówi nasz ex perkusista. - Szkoda tylko, ze zrobił to w taki dziecinny sposób. - Usta Aoi'ego poruszały się jakby chciał coś powiedzieć, ale milczał.
- Yune, żałujesz ze odszedłeś z The GazettE?
- Nie. Szkoda tylko, ze Yuu wtedy nie zrobił tego samego. Ale myślę ze od teraz znów będziemy razem. - Zauważyłem jak Yuu krzywi się przy tym i zaciska dłonie w pieści. Szybko wyłączałem telewizor i schowałem głowę w poduszkę. A łzy same zaczęły płynąć po moich policzka.
- Yuu-chan, proszę cię, nierób tego.

Szedłem właśnie do kawiarni która znajdowała się w centrum Tokio, kiedy zauważyłem dość znajomo wyglądającego chłopaka, siedzącego w restauracji naprzeciwko. Rozpoznałem go kiedy podszedłem bliżej, był to Aoi. W tym samym momencie zauważyłem również, że nie jest sam. Siedział tam z Yune, naszym byłym perkusistą, który odszedł od nas z bliżej nieznanych nam wtedy powodów. Usiadłem w kawiarni i napisałem do niego sms’a.
„Yuu-chan, jestem w kawiarni naprzeciwko. Kocham cię!” Po chwili chłopak wyciągnął telefon z kieszenie i odczytał sms’a, po czym odwrócił się w delikatnie w moją stronę i ciepło uśmiechnął.
Zamówiłem sobie kawę i jakieś ciastko, nadal ich obserwując. Ta nie tak, że byłem zazdrosny o Aoi’ego, albo mu nie ufałem, ja po prostu się o niego bałem. W końcu Yune był jego byłym.
Kiedy przyłączyli się do naszego nowo powstałego zespołu byli nierozłączni, a dokładnie, to Yuu był na każde małe skinięcie palcem Yune. Wszyscy myśleliśmy, że są wyłącznie przyjaciółmi, ale prawda była całkowicie inna. Byli parą, a z tego co mi powiedział później Aoi, to niezbyt udaną. Perkusista stroszenie go pilnował, nawet sprawdzał jego wiadomości, maile i połączenia. Chciał wiedzieć z kim i gdzie wychodziła, oraz kiedy wróci. Yuu zawsze mówił mi, że Yune by strasznie zaborczy i nieobliczalny. Za każdą, nawet najmniejszą rzecz, która mu się nie podobała lub kiedy się po prostu się zdenerwował, to wpadał w szał i bił go.
Pamiętam, jak pewnego dnia, już po odejściu Yune, Aoi przyszedł dość mocno pobity. Wmówił nam wtedy, że się przewrócił, ale gdy byliśmy już parą wyznał mi prawdę. Chłopak chciał go zabrać ze sobą, ale Shiroyama się nie zgodził i postanowił od niego odejść. A ten tak po prostu go pobił i zostawił.
Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk nadchodzącej wiadomości od Yuu.
„Dziękuje że tam jesteś i cieszę się bo miałem właśnie do ciebie pisać czy się niespotkany. Poczekaj na mnie chwilę. Kocham cię jeszcze mocniej!!'
Czytając ją zaśmiałem się głośno. Zawsze rozśmieszała mnie ta jego „foczka”, której zresztą dość często używał.
Po ponad pół godzinie czekania, postanowiłem wejść do środka. Gdy byłem już dość blisko, aby się im przyjrzeć, zauważyłem, że Yuu jest dziwnie wystraszony. Po chwili zobaczyłem z jakiego powodu, na jego kolanie znajdowała się dłoń Yune, zresztą która przesuwała się coraz to wyżej. Nie wytrzymałem i do nich podszedłem.
- Yune! – Krzyknąłem i uśmiechnąłem się do niego dość jadowicie. – Nawet nie wiesz jak milo cię widzieć. – Chłopak odwzajemnij się takim samym gestem.
- Ciebie również Uruha. A co cię tutaj tak właściwie sprowadza? Kolacja z kolejną fanką? – Zaśmiał się.
- Nie tym razem. – Spojrzałem teraz na Yuu, który patrzył na mnie jak na zbawienie. – Wiesz, przechodziłem obok i zauważyłem. Aoi’ego, więc postanowiłem się z nim przywitać. – Po tych słowach uśmiechnąłem się szeroko do Yuu. – Yuu-chan co robisz dzisiaj wieczorem? Wiesz moglibyśmy gdzieś razem wyskoczyć.
- Niestety ale jest już wtedy zajęty. – Na te słowa zdenerwowałem się jeszcze bardzie. Nikt nie miał prawa decydować za mojego chłopaka. A w szczególności taki palant jak on.
- Yuno ma racje. Jestem już zajęty. – Odezwał się po chwili Aoi patrząc na mnie. Na te słowa otworzyłem szeroko oczy i popatrzyłem się na niego ze zdziwieniem. – Mam zamiar spędzić ten wieczór w domu ze swoim wspaniałym chłopakiem.
Tym razem to Yuno popatrzył się na niego zdziwiony. Ale jeszcze szerzej otworzył oczy kiedy chłopak wstał i przybliżył się do mnie i delikatnie pocałował w policzek.
- Ale wiesz co kochanie, myślę, że teraz możemy gdzieś razem wyskoczyć. – W odpowiedzi pokiwałem potakująco głową a Yuu uśmiechnął się szeroko i pociągnął mnie w stronę wyjścia. Ale zdążyłem się jeszcze odwrócić i posłać Yuno zwycięski uśmiech.
- Trochę za późno mój drogi. On jest mój a ty nie masz prawa się do niego zbliżać. Rozumiesz? – Chłopak w odpowiedzi tylko prychnął cicho a ja wyszedłem za swoim kochankiem.
Kiedy byliśmy już w mieszkaniu Yuu nagle usiadł na moich kolanach i mocno wpił się w moje usta.
- Kocham cię. – Uśmiechną się do mnie, kiedy oderwał się ode mnie.
- Yuu-cha, wiem o tym. – Założyłem mu niesforny kosmyk za ucho. – Ja ciebie też.
Chłopak wtulił się we mnie mocno.
- Nawet nie wiesz jak się ucieszyłem, kiedy cię tam zobaczyłem. Bałem się, że… on… Wiesz, jaki jest.
- A ja nie darowałbym mu, jeśli by cię tknął. – Delikatnie go pocałowałem. – Ufam ci.

Leżąc na łóżku zastanawiałem się czy Yuu z tego wszystkiego postanowił wrócić do Yuno.
- Byłeś aż tak załamany? – Przewróciłem się na drugi bok i wziąłem do ręki album. Na jednym ze zdjęć stał uśmiechnięty Kai, ukazując przy tym swoje dołeczki.
- Polubiłem cię wtedy.

Siedzieliśmy we trojkę na kanapie u Ruki'ego, który poszedł po naszą "niespodziankę".
- Gdzie on jest? - Westchnął Aoi. - Nasz zespól się rozpada a ten wypala z jakaś niespodzianka.
Zaśmiałem się i spojrzałem na Reite.
- A może ty coś wiesz?
- Nic, a nic. - Chłopak rozłożył teatralnie ręce i zaśmiał się.
Po kolejnych minutach czekania usłyszeliśmy ze ktoś wchodzi do mieszkania. Wszyscy poderwaliśmy się i do niego podbiegliśmy. Ale stanęliśmy w progu, gdy zauważyliśmy ze ktoś z nim stoi.
- Taka, kto to jest? - Odezwałem się, jako pierwszy palcem pokazując na lekko przestraszonego chłopaka. Ruki westchnął cicho i gestem nakazał nam wejść do salonu. Gdy wróciliśmy już na nasze miejsca przemówił z wielkim uśmiechem na twarzy.
- A więc moi drodzy, to nasz nowy perkusista Uke (dop. Aut. Nadal nie wiew czy w końcu jest Uke czy Tanabe, ale przyjmijmy ze to pierwsze) Yutaka. - Chłopak skłonił się delikatnie i uśmiechnął do nas lekko.
- Milo mi was poznać. Mówcie mi Kai. Myślę ze będziecie nam dobrze współpracować.
- Nam tez jest milo. - Pierwszy odezwał się Reita. - Jestem Akira Suzuki, basista. Ale mówią mi Reita. - Podszedł do chłopaka i mocno uścisnął mu dłoń.
- A ja jestem Aoi, czyli Yuu Shiroyama. Gitarzysta. - Yuu skłonił się delikatnie.
- W takim razie zostałem tylko ja. - Podszedłem do chłopaka. - Gitarzysta prowadzący, Kouyou Takashima. Ale mów mi po prostu Uruha. - Zaśmiałem się.
- Śliczny? - Powtórzył Kai patrząc na mnie.
- Oczywiście. - Wszyscy wybuchli głośnym śmiechem. Po godzinie gadania i ustalania, postanowiliśmy, żeby to Kai został liderem.
- W takim razie żegnam- rzuciłem krótko i skierowałem się w stronę swojego motoru. - Kai wiesz, co? - Chłopak przerwał rozmowę i spojrzał na mnie. - Twój uśmiech zwala z nóg. - Znów wszyscy roześmiali się głośno, a nasz nowy lider ukazał swoje piękne dołeczki, które pokochałem od pierwszego wejrzenia.

Przewróciłem się na drugi bok i wstałem z łóżka, aby zapalić papierosa na balkonie. Kiedy już tam byłem zaśmiałem się gorzko.
- Sam wołam śmierć, aby po mnie przyszła. Czy to niezabawne? – Wypuściłem dym z ust i spojrzałem na nocne niebo.
- Ciekawe, co myślisz o mnie teraz Kai.

KAI

Stałem na balkonie paląc kolejnego już dzisiaj papierosa. Nagle poczułem jak czyjeś ciepłe ręce oplatają mnie w pasie.
- Nadal o nim myślisz? – Usłyszałem miły, kobiecy głos przy swoim uchu.
- Tak. – Westchnąłem cicho. – I nie tylko o nim. Myślę jeszcze o reszcie zespołu. Wiesz, oni byli bardziej związani z Uruhą niż ja.
- Kochanie… - Dziewczyna puściła mnie i oparła się o balustradę stając twarzą w moją stronę. – Nie martw się, oni na pewno sobie poradzą. – Uśmiechnęła się delikatnie łapiąc przy tym moją dłoń.
- Nes-chan, chciałbym w to wierzyć, ale dzisiaj widziałem Yuu razem z Yune, ich starym perkusistą. A z tego, co mi wiadomo to ten go bardzo źle traktował. – Westchnąłem cicho i delikatnie pogłaskałem ją po policzku. Ta dziewczyna była moją opoką, podporą. Zawsze, gdy tylko potrzebowałem ciszy ona milczała, kiedy chciałem się wygadać, słuchała. Odkąd z nią byłem, wiedziałem, że nic nie może mnie załamać, że pokonam każde przeciwności. Myliłem się. Uświadomiło mi to zniknięcie Uruhy, nie wiem, dlaczego, ale nie potrafię się już uśmiechać. Ja po prostu potwornie się martwię, obwiniam.
- Mam pomysł. – Z rozmyślań wydarł mnie jej radosny głos. – Jutro pójdziemy do niego w odwiedziny. A dodatkowo wezmę mu coś do jedzenia, bo pewnie nic nie je. – Ostatnie słowa wypowiedziała wzdychając ciężko. Nes, chodź znała ich wszystkich właściwie od niedawna, bo dopiero od roku, zżyła się już z całym zespołem. Wiedziałem, że pomimo tego, że mnie teraz pociesz i próbuje podnieść na duchu, sama cierpi. Pocałowałem ją delikatnie w czoło.
- Dobrze kochanie. Myślę, że Yuu się ucieszy. – Przytuliła się do mnie mocno.
- Wiesz, co Kai. – Spojrzałem na nią karcąco, co wywołało u niej lekki chichot. Nie lubiłem jak mówiła do mnie po przezwisku, przecież niebyła jakąś fanką, lecz moją narzeczoną. – No dobrze. Wiesz, co Uke. –Znów zachichotała. – Przypomniałam sobie właśnie jak poznałam Uruhę.
Również się zaśmiałem, ukazując przy tym tak dawno niepokazywanie dołeczki.
- Ciekawe czy ty to jeszcze pamiętasz Uruha? – Pomyślałem i wypuściłem dym papierosowy z ust.

Wszedłem do Sali prób wraz ze swoją dziewczyną, którą postanowiłem przedstawić dzisiaj reszcie zespołu. Chodziliśmy już ze sobą ponad rok, ale nigdy wcześniej nie było na to okazji. Próby, nagrania, koncerty, zastanawiałem się tylko jak ona to wszystko znosi. W końcu rzadko bywałem w domu, a jak już to byłem tak padnięty, że zasypiałem od razu. Parę razy zdarzyło mi się to nawet w wannie.
- Boję się. – Usłyszałem głos dziewczyny i mocniej ścisnąłem jej dłoń. – Jeśli mnie nie polubią?
- To ich problem. – Zaśmiałem się. – W końcu nie potrzebujemy ich błogosławieństwa. – Nes spojrzała na mnie poważnie.
- Kochanie, ja nie żartuje. Chcę, aby mnie lubili.
- Zobaczysz, polubią cię. – Posłałem jej swój najpiękniejszy uśmiech i delikatnie pocałowałem w policzek.
Po paru minutach zauważyłem idącego w naszą stronę Aoi’ego. Pomachałem mu wesoło i gestem przywołałem do siebie.
- Idziesz chyba w złym kierunku mój drogi. – Zaśmiałem się. – Próba jest tam. – Pokazałem mu na pokój, z którego wyszedł.
- Oj, mój drogi, kochany liderze. – Nes zaśmiał się chicho, a ja ledwo powstrzymałem się od wybuchnięcia, widzą jego poważną minę. – Ja już tam byłe i swój zacny sprzęt pozostawiłem, pod opieką Ruki’ego i Reity, a sam udaje się odebrać moją zacną i piękną księżniczkę z parkingu. – Na te słowa roześmiałem się głośno wyobrażając sobie minę Uruhy gdyby słyszał jak go nazwał. Po chwili wzrok Yuu padł na moją towarzyszkę. – A ta śliczna panienka to, kto?
- Ah, tak. Aoi masz zaszczyt, jako pierwszy poznać moją dziewczynę, Nes. – Dziewczyna ukłoniła się lekko. –Nes to jest Aoi nasz gitarzysta. – Yuu również się ukłonił i podał jej rękę.
- Kai, dlaczego ja dopiero teraz ją poznaje?? – Uśmiechnąłem się przepraszająco. Nagle chłopakowi zadzwonił telefon. – A więc Nes, do zobaczenie później, bo myślę, że się nas nie przestraszysz i nie pozostawisz naszego wspaniałego perkusisty. On zasługuje na takie szczęście jak ty. – Zauważałem jak dziewczyna spuściła lekko głowę rumieniąc się lekko. – Ale jak już mówiłem lecę odebrać moją kochaną księżniczkę, bo się jeszcze zdenerwuje. A to nigdy nie wróży nic dobrego.
Po chwili już go nie było.
- I jak pierwsze wrażenia? – Spytałem jej stojąc już pod drzwiami do sali prób.
- Myślę, że chodź jeden mnie polubił. – Chrząknąłem znacząco. – Hym. Ty też mnie lubisz? A ja myślałam, że kochasz… Uke jak mogłeś mnie tak okłamać. – Spojrzałem na nią lekko zaskoczony, a ona tylko się roześmiała.
Po chwili weszliśmy już do sali gdzie byli Ruki z Reitą. Ani ja, ani Nes nie potrzymaliśmy śmiech widząc jak nasz kochany basista stoi na głowie pod ścianą, a Ruki całkowicie go ignorując pisze jakiegoś sms’a. Po chwili obydwoje spojrzeli na naszą dwójkę.
- Aoi poszedł po… - Zaczął Ruki, ale przerwał zauważając moją towarzyszkę. – Kai? Kto to jest?
- No właśnie. Może byś nam przedstawił tą piękną panią. – Reita wrócił już do normalniej pozycji i podszedł do nas.
- A więc chłopcy, oto moja najukochańsza i najwspanialsza… - W tym momencie oberwałem łokciem w bok. – Ała. Ja cię tu zachwalam a ty mnie bijesz. – Zaśmiałem się.  – A więc oto moja dziewczyna, Nes.
- Miło mi. – Nes uśmiechnęła się delikatnie i skłoniła.
- Dziewczyna? – Ruki znalazł się przy nas nie wiadomo, kiedy i dokładnie jej się przyglądnął. – A więc bardzo mi milo. Jestem Matsumoto Takanori, znany, jako Ruki. – Uśmiechną się do niej. – A ten tu idiota, to Reita.
- Akira Suzuki. Taka, ja potrafię się sam przedstawić. – Spojrzał na niego morderczym wzrokiem a ten tylko uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Ale i tak mnie kochasz. – Wszyscy wybuchliśmy śmiechem i usiedliśmy na kanapie gadając. Wszyscy przyjęli ją z otwartymi ramionami, a to cieszyło mnie jeszcze bardziej.
- Ile jeszcze do próby? – Spytała Nes.
- A jakieś pół godziny, a co? – Popatrzyłem na nią.
- Na spacer byś ją wziął, a nie tak głupio się pytasz. – Ruki pokręcił głową. Właściwie, to wcale nie był zły pomysł.
- To idziemy kochanie. – Pociągnąłem ją za rękę.
Po dwudziestu minutach chodzenia, pokazywania różnych pomieszczeń i opowiadania przy tym śmiesznych sytuacji, które miały w nich miejsca, doszliśmy do bufetu.
- Chcesz coś do picia Nes?
- Chętnie. – Już mieliśmy wejść do środka, kiedy zawołał mnie menadżer. Spojrzałem przepraszająco na dziewczynę.
- Idź. – Zaśmiała się. – Poradzę sobie. – Zaśmiałem się i zacząłem rozmawiać z mężczyzną. Nes weszła do środka. Po paru minutach wyszła z dość dziwną miną, był trochę zawstydzona, zmieszana i przestraszona.
- Nes? – Spytałem, gdy menadżer już poszedł. – Coś się stało?
- Ja… Przepraszam. – Zastanawiając się, co się jej stało wszedłem do środka, przy okazji ciągną ją za rękę. Już po chwili zobaczyłem, co wprawiło ją w taki stan. Na kuchennym stole siedział Uruha, obejmując przy tym nogami Aoi’ego w pasie, mówił mu coś i co chwile składał delikatne pocałunki na jego ustach. Na szczęście byli ubrani.
- A więc poznałaś już księżniczkę naszego Aoi’ego. –Zaśmiałem się. Ale widząc jej minę dodałem. – Nie martw się. Na pewno do niczego tutaj niedoszło. Wiesz, Uru wczoraj wrócił z rodzinnego domu i pewnie widział się ze swoją siostrą.
- Nie lubią się?
- To mało powiedziane. – W tym momencie zauważałem, że Kouyou położył głowę na ramieniu Yuu a ten delikatnie go gładził po plecach. Uśmiechnąłem się do siebie. – Ale przynajmniej ma jego. – Nes uśmiechnęła się ciepło również zauważywszy reakcję starszego.
- Widać, że się kochają. – Zaśmiałem się głośno, stanowczo za głośno. Uruha usłyszał to i oderwał się od chłopaka patrząc na mnie lekko zaszokowany. Szybko odkleił się od chłopaka, co spowodowało, że spadł z blatu na ziemie.
- Kouyou! – Yuu szybko do niego doskoczył i pomógł mu wstać. – Nic ci nie jest? – Patrzył na niego zatroskanym wzrokiem.
- Znów będę mieć siniaka. – Zaśmiał się i podszedł do mnie. – Kai, ładnie to tak podglądać? –Spojrzał na mnie zły, po czym skierował swój wzrok na dziewczynę. – Ty musisz być Nes? Yuu-chan mi mówił, że jesteś dziewczyną Kai’a. Miło mi. – Podał jej dłoń. – Jestem Kouyou Takashima, ale mówią mi Uruha. – Uśmiechnął się do niej ciepło. – Przepraszam, jeśli to, co tutaj zobaczyłaś cię odrzuciło, nie myślałem, że ktoś tutaj wejdzie. Jeszcze raz przepraszam.
- Nic nie szkodzi. – Nes posłała mu ten swój piękny uśmiech, którym kiedyś mnie oczarowała. – Przecież nic złego nie robiliście.
- Oj, nie myślałem, że ktoś potrafi uśmiechnąć się piękniej niż Kai. –W tym momencie oberwał od Aoi’ego w bok.
- Widzisz Nes, co jaj mam z tą moją księżniczką? – Zaśmiałem się i nakazałem powrót do sali prób. Oczywiście przez całą drogę Uru rozmawiał z Nes, udając obrażonego, ale co chwile zerkając na Yuu.


Zaśmiałem się głośno na to wspomnienie. A Nes popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Oj, kochanie, nawet nie wiesz jak się wtedy martwił, że go nie polubisz.
- Uruha? – Spytała zdziwiona. – Przecież, to z nim najwięcej rozmawiałam.
- Ale to była nasza księżniczka. – W tym momencie smutno spojrzałem w dal. – Brakuje mi go trochę. Tych jego dziwnych pomysłów, uśmiechu. – Westchnąłem cicho. – Nie będę umiał bez niego grać.
W tym momencie dziewczyna przytuliła się do mnie mocno i wyciągnęła mi komórkę z kiszeni.
- Zrób to, co uważasz za słuszne. – Uśmiechnąłem się do niej i wziąłem komórkę.
„ Zastanawiałem się, co powinienem zrobić, ale myślę, że w tej kwestii na pewno będziemy jednogłośni. Bez Uruhy niema The GazettE. Postanowiłem rozwiązać zespół. Skontaktuje się jeszcze z menadżerem i dam wam znać, kiedy odbędzie się konferencja. Ale pozostańmy w kontakcie.”
Wysłałem sms’a i wróciłem do mieszkania.
- Uruha, nawet nie podejrzewałem cię o taką samolubność.

URUHA

Siedziałem na balkonie płacząc.
- Dziękuje kochani, za wszystko. Ja naprawdę zrobiłem to dla was.

 C.D.N  <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

magazyn Asia on Wave