Blog yaoi, czyli o miłości męsko-męskiej. Osoby nietolerancyjne nie powinny tu niczego czytać.

★☆★

Nowa notka po 15 komentarzach lub jak minie moje lenistwo.

czwartek, 6 września 2012

Rozdział 3 [AoixUruha] "Choroba"

ROZDZIAŁ 3

Uruha

Całą noc spędziłem na balkonie wpatrując się w gwiazdy i oglądając moje prywatne zdjęcia. Łzy spływały mi na album, plamiąc go i jednocześnie rozmazując niektóre podpisy pod nimi. Przewróciłem stronę i zobaczyłem zdjęcia z naszego wspólnego wyjazdu. Na jednym z nich bylem ja, Aoi, Ruki, Reita, Kai i jego dziewczyna Nes, Wszyscy byli szczęśliwi, uśmiechnięci i radośni, nawet ja. Po chwili zaśmiałem się, przypominając sobie jak Yuu był wtedy o mnie zazdrosny.
- Yuu-chan, ciekawe, co teraz robisz? I czy masz już kogoś… - Kolejne łzy popłynęły po moich policzkach.


Piękny słoneczny piątek, godzina piętnasta a ja musiałem siedzieć w samochodzie, w którym zresztą jestem już około 10 godzin. Westchnąłem cicho. Wolałbym inaczej spędzić ten czas.
Po dłuższej chwili beznamiętnego wpatrywania się w krajobraz za oknem, spojrzałem na swojego kierowcę, który był zresztą o wiele piękniejszy od wcześniejszego widoku.
- Yuu, po co my tam właściwie jedziemy? – Spytałem, poprawiając się przy tym, aby było mi wygodniej. Chłopak westchnął cicho, i spojrzał na mnie przez chwile.
- Bo Kai nas prosił. – Po tych słowach powrócił wzrokiem na jezdnie, co mi się wcale nie spodobało, ponieważ kochałem jego czarne oczy.
- Ale mi się nie chce. To prawie jak trzy dni wyjęte z życia. – Zacząłem marudzić, ale co miałem zrobić. Byłem zmęczony, śpiący, głodny a do tego wszystko mnie cholernie bolało. W pewnym momencie poczułem jak Aoi ostro skręca i hamuje gdzieś na poboczu. Spojrzałem na niego z dziwieniem - Co ty... - Nie dokończyłem, bo cieple wargi mojego towarzysza lekko przylgnęły do moich w bardzo czułym pocałunku. Nie powiem by mi się to nie spodobało.
- Nie zapominaj o mnie, mój drogi. Ja ci się nie dam nudzić. – Na te słowa zachichotałem cicho i delikatnie pocałowałem go w policzek.
- Trzymam cię za słowo. - Wymruczałem mu cicho do ucha, przejechałem przy tym jedna ręką po jego udzie. Spojrzał na mnie przez chwile z uśmiechem, po czym z powrotem wróciliśmy na jezdnie. - Ale i tak nie chce mi się tan jechać. – Dodałem po chwili ciszy. Na te słowa chłopak westchnął głośno i lekko wywrócił oczami.
- Gorzej niż z kobieta.
- A co ja mam poradzić? Wiesz ze zawsze taki jestem jak się nie wyśpię. – Lekko się naburmuszyłem i udając obrażonego odwróciłem głowę w stronę okna. – A do tego boli mnie dupa. – Dodałem już cicho.
- Trzeba było spać, a nie... - Spojrzał na mnie uświadamiając sobie, co powiedziałem przed chwilą. W jego oczach było widać dziwną mieszaninę uczuć. - Co ty właściwie robiłeś?
- Komponowałem. – Na te słowa Yuu głośno wypuścił powietrze, a ja nadal wpatrywałem się w ten nudny w krajobraz za oknem. - Ale przecież nie musieliśmy wyjeżdżać o 5 rano.
- To się prześpij.
- Ale... -  W tym momencie spojrzałem na niego, w końcu Yuu prowadził już od pięciu godzin z krótkimi przerwami na toaletę, ale i tych było bardzo mało.
- Nie martw się, poradzę sobie. – Delikatnie przejechał palcami po moim policzku. – Prześpij się.
- Powinniśmy się zamienić. – Patrzyłem zawzięcie na jego profil, jednocześnie wtulając się w jego dłoń. Niestety, potężne ziewnięcie nie pomogło mi w przekonaniu go. Spojrzał na mnie przez chwile z powagą.
- Spać. – To niebyła prośba, to był rozkaz. Westchnąłem cicho i ułożyłem sobie wygodniej fotel, wiedziałem ze z nim nie wygram. Po paru minutach odpłynąłem w krainę snu.
Kiedy się obudziłem, byłem sam w samochodzie, przykryty kurtką Aoi'ego. Zaciągnąłem się jego zapachem i otworzyłem drzwiczki, po czym wyszedłem z auta, aby rozprostować kości. Po paru minutach gimnastyki zacząłem mieć dziwne wrażenie, ze ktoś mnie obserwuje. Rozglądałem się dokładnie i odnalazłem sprawce tego dziwnego odczucia. Za mną, oparty o samochód, stal Aoi, patrząc na mnie i przegryzając lekko dolna wargę.
- Zboczeniec. - Rzuciłem krótko odwracając się do niego przodem.
- Co ja na to poradzę, że jesteś taki seksowny? - Zaciągnął się dymem papierosa, którego palił. - Wysapałeś się?
- Tak. - W tym samym momencie zauważyłem, że wypadło mi coś z kieszeni. Schyliłem się, lekko wypinając w jego stronę. Już po chwili poczułem jak czyjaś ręka delikatnie przejeżdża po moim pośladku.
- Aoi! - Krzyknąłem i wyprostowałem się momentalnie. - Opanuj się troszeczkę. - Popatrzyłem na niego krzyżując przy tym ręce. Yuu zachichotał tylko i wyrzucił papierosa, stając przy tym przy drzwiczkach auta od strony kierowcy.
- Kawę masz w aucie. - Uśmiechnął się podstępnie i wsiadł do auta. Westchnąłem tylko cicho i zrobiłem to samo. Szybko zmieniłem zdanie.
- Jesteś moim bogiem Yuu. – Wziąłem drogocenny napój do rąk i upiłem łyka.
- A nie kochankiem? – Chłopak spojrzał na mnie podejrzliwie.
- I tym, i tym skarbie. - Obaj wybuchliśmy głośnym śmiechem. Po chwili Yuu odpalił auto.
- Czekaj. - Zaprotestowałem. – Teraz ja poprowadzę.
- Masz. - Rzucił mi na kolana jakaś paczkę. - Zjedz. – Uśmiechną się przy tym ciepło i ruszył z miejsca.
- Ale... - Aoi popatrzył na mnie znacząco. Niestety, ale ja nie potrafiłem się mu postawić. Wyjąłem kanapkę z opakowania.
- Stanowczo za dobrze mnie znasz. - Ugryzłem kawałek i rozkoszowałem się swoimi ulubionymi składnikami.
Reszta drogi minęła w dość szybko i sprawnie. Oczywiście nie obyło się przekomarzania, głupich docinek, słodkich słówek oraz dość dwuznacznych sytuacji.
- Uru kochanie, prosiłbym cię abyś zabrał w końcu swoja rękę. - Aoi westchnął cicho nadal nie odwracając wzroku od drogi, co było moim celem.
- Przeszkadza ci ona? - Spytałem niewinnie uśmiechając się przy tym w dość perfidny sposób. W tym samym momencie przejechałem dłonią po wewnętrznej stronie jego uda, dojeżdżając aż do okolic krocza, którego lekko dotknąłem palcem.
- Uru... - Chłopak popatrzył na mnie błagalnie. - Kouyou, proszę cię.
- A nadal się o to gniewasz? - Teraz delikatnie jeździłem palcami po jego męskości, schowanej pod materiałem spodni, co chwile przyciskając go mocniej.
- Takashima! - Krzyknął lekko zdenerwowany, ale i zarumieniony. Zachichotałem i zabrałem rękę, wiedziałem przecież ze zaczął się już podniecać. - Jesteś okropny. - Yuu westchnął cicho i skręcił w jakaś uliczkę za samochodem Kai'a.
- Naprawdę? - Spojrzałem na niego. - Czyli mam kontynuować?
- Nie!.
Po chwili byliśmy już na miejscu.
- No nareszcie. - Wyszedłem z auta
- Masz racje Uru, dłużej bym z tobą nie wytrzymał. - Mruknął cicho Aoi, nadal na mnie nie patrząc.
- Oj, nie narzekajcie. - Kai wyszedł właśnie ze swojego auta i skierował się w nasza stronę. - Nie było aż tak źle. - Uśmiechnął się w geście pokuty, za wyrządzone nam krzywdy w tej 15h trasie.
- Jesteś pewien? - Yuu spojrzał na niego bardzo znacząco a ja cicho zachichotałem.
- Ok, rozumiem. - Wszyscy roześmialiśmy się głośno. - Idziemy się rozpakować. Mamy trzy pokoje, ale ten na dole zajmuje z Nes, a wy jak chcecie. - Chłopak wziął swoje bagaże i te należące do Nes, po czym ruszył do środka. - Salon, kuchnia i jadalnia są na dole, a łazienki w każdym pokoju. - Na te słowa uśmiechnąłem się do siebie. Teraz będę mógł sobie spokojnie poleżeć w wodzie, bez obawy, ze wejdzie ktoś do środka.
- A gdzie reszta?
- Reita i Ruki? - Kai otwierał właśnie drzwi do naszego tymczasowego domu. - Pojechali jeszcze do sklepu. - Uśmiechnął się i przepuścił nas w drzwiach.
Wystrój wnętrza domku bardzo mnie zadziwił. Po prawej stronie był ogromny salon a po lewej kuchnia i pokój lidera. Wszystko było dobrze wyposażone i bardzo nowocześnie umeblowane. Wziąłem swoja walizkę, gitarę i poszliśmy na górę, w aby wybrać pokój. Oczywiście wzięliśmy sobie ten, który znajdował się dalej od schodów, a przy tym był lepiej oświetlony.
- Może się myliłem i będzie fajnie. - Powiedziałem radośnie przekraczając próg.
- Obiecałem.
- Ale myślę ze mi do tego ciebie nie będzie trzeba. - Zaśmiałem się i usiadłem na łóżku. -  Wygodne.
Aoi w tym czasie rozpakowywał i układał swoje ciuchy. Cicho podszedłem do niego od tylu i mocno oplotłem go rękami, głowę kładąc przy tym na jego barku.
- Yuu- chan... - Szepnąłem mu do ucha i zacząłem obdarowywać delikatnymi pocałunkami wzdłuż ramienia. - Yuu-chan proszę. - Zero reakcji, nadal stal i wkładał swoje spodnie do szafy. Zrezygnowany puściłem go i zacząłem robić to samo. Wszystko było skończone po ok. 20 minutach. Stałem przy oknie, kiedy zauważyłem samochód Ruki'ego na podjeździe, postanowiłem im pomóc. Już miałem wychodzić, gdy ktoś pociągnął mnie silnie za rękę, po czym pchnął tak, ze wylądowałem na łóżku. Yuu usiadł na mnie okrakiem.
- Gdzie wychodzisz? - Patrzył mi prosto w oczy, po czym pocałował namiętnie. Założyłem mu ręce na szyje i pogłębiłem pieszczotę, ocierając się przy tym o niego.
- Nigdzie. - Odpowiedziałem, kiedy oderwaliśmy się od siebie i włożyłem mu ręce pod koszulkę pieszcząc przy tym jego plecy. Aoi uśmiechnął się i zaczął rozpinać mi koszule, oczywiście pomału, całując przy tym każdy skrawek mojego ciałem. - Yuu... - Westchnąłem a chłopak pomógł mi pozbyć się swojej, jak i mojej koszuli.
- Wiesz, czekałem na to cały dzień. A ty mi tego wcale nie ułatwiałeś. - Zaśmiał się i znów mnie namiętnie mnie pocałował badając przy tym wnętrze moich ust. Rękami zjechałem na jego krocze i zacząłem je delikatnie ugniatać, na co jęknął mi prosto w usta. Już miałem zacząć ściągać mu je, kiedy doszedł nas glos zza drzwi.
- Wiem, ze jesteście niewyżyci, ale macie piec minut, aby zejść na dół na kolacje, a właściwie obiad. - To był Kai, w tym momencie myślałem ze go zabije. - Piec minut. - Powtórzył jeszcze i poszedł.
- Maja wyczucie. - Westchnąłem cicho i spojrzałem w oczy Aoi'ego. - Yuu? - Chłopak położył się obok mnie ciężko dysząc.
- Przepraszam. - Wstał i wszedł do łazienki, uśmiechnąłem się szeroko i ruszyłem za nim. Kiedy wszedłem, zauważyłem go opartego o ścianę i ciężko oddychającego. Bez niczego podszedłem do niego i ściągnąłem mu spodnie wraz z bokserkami do kolan, odsłaniając przy tym stercząca męskość chłopaka.
- Kouyou... - Zaczął, ale przerwałem mu subtelnym pocałunkiem.
- Cicho. - Po tych słowach klęknąłem przed nim wziąłem jego członka do ust. Zacząłem od razu szybko poruszać głową wsłuchując się przy tym w jego coraz głośniejsze jęki. Po paru sekundach doszedł prosto w moje usta, a ja oczywiście wszystko połknąłem, uśmiechając się przy tym słodko. Ucałowałem go jeszcze w jego członka i pomogłem założyć spodnie, wstając przy tym.
- Następnym razem powiedz. - Przytuliłem się do niego całując przy tym delikatnie w usta.
- Sprawdzałem cię. – Zaśmialiśmy się głośno i zeszliśmy na dół trzymając się przy tym za ręce.

- Kai to było pyszne! – Przełknąłem właśnie ostatni kawałek mojego carry i odstawiłem miskę do zlewu, uśmiechając się przy tym szeroko w stronę chłopaka.
- Tym razem to zasługa mojej kochanej Nes. – Lider ucałował delikatnie swoją dziewczynę i wrócił do jedzenia swojej porcji. – Nie wiem, co ona dodaje, ale robi najlepsze curry na świecie.
- Wcale, że nie. – Zaprzeczyła dziewczyna rumieniąc się przy tym lekko. –Moim zdanie, czegoś w nim brakowało.
- Uwierz, jakbyś żyła na gotowych zupkach i fast fordach, to wszystko byłoby dla ciebie smaczne. – Zaśmiał się Yuu. – A to nie jest tylko smaczne. To jest wręcz boskie. Prawda Reita?
- Co? – Spytał zdezorientowany chłopak, na co wszyscy roześmiali się głośno.
- Co myślisz o curry Nes? – Powtórzy Ruki wzdychając przy tym ciężko. – O czym ty tak myślisz, co?
- O tobie. – Wokalista spojrzał na niego unosząc lekko lewą brew. – I o twoim sexownym ciele. – Po tych słowach zarumienił się lekko i spuścił głowę.
- Koniec, tego dobrego. – Spojrzałem przerażony na Kai’a. Czy on zamierza zrobić właśnie próbę? No chyba sobie żartuje. – Kouyou zmyj naczynia, a reszta myć się i spać. – Wszyscy wręcz spadli z krzeseł trzęsąc się ze śmiechu.
- Tak jest mamusiu! – Krzyknęliśmy razem i posłusznie wykonaliśmy zadania przydzielone nam przez lidera.
Kiedy uporałem się z naczyniami od razu poszedłem do pokoju. Wykąpałem się i przebrałem się w swoje piżamy, którymi były wygodne bokserki i troszkę za szeroki T-shirt. Oczywiście Yuu, wykończony całodniową trasą spał w najlepsze przytulając przy tym poduszkę. Uśmiechnąłem się do siebie, on zawsze wyglądał tak słodko jak spał. Lekko rozczochrane włosy, wygięty podkoszulek i majtki, których z chęcią bym się pozbył. Może Kai miał racje i jestem troszkę niewyżyty? Ale co poradzę, że tęsknie za jego dotykiem, smakiem, ciepłem jego ciała i za tą delikatnością. Podszedłem do niego i nakryłem go kołdrą po samą głowę, po czym lekko pocałowałem w czoło.
- Dobranoc kochanie. – Zabrałem swoją gitarę i jakiś zeszyt, po czym wyszedłem z sypialni, kierując się do salonu. Miałem cichą nadzieje, że uda mi się coś skomponować, albo nawet napisać.
Po jakiej godzinie usłyszałem ciche kroki zmierzające w moją stronę. Kiedy odwróciłem głowę, moim oczom ukazała się Nes z dwoma dużymi kubkami gorącej herbaty.
- Obudziłem cię? – Spytałem troskliwie i zrobiłem jej miejsce obok siebie na kanapie.
- Nie. – Dziewczyna uśmiechnęła się ciepło i usiadła, podając mi przy tym herbatę. – Wyspałam się w aucie i teraz nie mogę spać. Więc postanowiłam się napić. – Zaśmiałem się i upiłem łyk.
- Ja tak samo. A że Yuu już smacznie i słodko sobie śpi, to postanowiłem coś stworzyć.
- I ja ci idzie?
- A całkiem dobrze. Chce zobaczyć? – Dziewczyna pokiwała głową i nachyliła się tak, aby zobaczyć, co jest napisane w zeszycie, który znajdował się po drugiej stronie moich nóg. Po chwili usłyszałem jakiś szelest, więc odwróciłem głowę w tył, aby zobaczyć, kto to. Niestety, ale nikogo tam nie było, chodź miałem wrażenie, że widziałem czarne włosy Aoi’ego. W tej chwile również zdałem sobie sprawę jak musimy wyglądać (Dop. Aut. On nadal jest tylko w piżamie). Roześmiałem się głośno.
- A tobie, co? – Dziewczyna wyprostowała się i spojrzała mi w oczy.
- Wiesz, musieliśmy wyglądać dość… - Zastanawiałem się, jakiego słowa dobrać. – Dwuznacznie? – Zaśmiałem się. – Na szczęście nikt nas nie widział.
- Przepraszam. – Szepnęła dziewczyna i zarumieniła się. Ja w tym czasie schowałem wszystko do futerału na gitarę i dopiłem swoją herbatę.
- Przecież nic nie robiliśmy, ani nic się nie stało. – Uśmiechnąłem się do niej ciepło i poczochrałem włosy. – Ja idę już spać. Dobranoc Nes-chan. – Dziewczyna pomachała mi również skierowała się do swojego pokoju.
Kiedy byłem już w sypialni, zaświeciłem światło i odłożyłem gitarę na swoje miejsce. Spojrzałem na Yuu. Leżał skulony z twarzą w schowaną w podpuszczkę. Podszedłem do niego i przykryłem go kołdrą.
- kocham cię. – Szepnąłem mu do ucha, po czym pocałowałem go leciutko i położyłem się obok.
Kiedy się obudziłem nikogo nie było już w pokoju. Zdziwiony spojrzałem na zegarek i przetarłem oczy nie dowierzając. Była sobota, 8 rano a Yuu już nie spal. Ubrałem się i zszedłem na dół do kuchni gdzie znajdowała się reszta zespołu. Ziewnąłem i usiadłem na krześle biorąc przy tym kanapkę.
- Niema tu Yuu?
- Widziałem jak wychodził. - Odpowiedział mi Reita. - Mówił coś o bieganiu.
- Nawet nie zjadł śniadania.
Westchnąłem cicho i zabrałem się za spakowanie mu śniadania jak również kawy.
- To do niego niepodobne. - Szepnąłem do siebie i wyszedłem z domu.
Znalazłem go po jakiś 15 minutach, siedział na ławce, pod jakim miejscowym sklepem i pil wodę z butelki. Usiadłem obok niego i uśmiechnąłem się ciepło.
- Przyniosłem ci coś.
- Nie musiałeś. - Odpowiedział oschle i wziął ode mnie pojemnik z kanapkami.
- Nie zjadłeś śniadania. - Westchnąłem i odgarnąłem mu z czoła mokre włosy.
- Na czczo więcej się spala. - Zaczął jeść kanapkę a ja spojrzałem na niego lekko przechylając głowę.
- Niby, z czego? - Dotknąłem palcem jego brzucha. - Sama skora. - Yuu uśmiechnął się i skończył jeść. Po chwili byliśmy już w drodze do domu. Niestety przebiegała nam ona w ciszy, parę razy próbowałem zacząć rozmowę, ale odpowiadał mi jedynie cichymi burknięciami. Gdy byliśmy już w domu podbiegła do nas Nes.
- Kouyou!
- Nes! - Zaśmiałem się. - Co chcesz? - Katem oka spojrzałem na Yuu, który właśnie szedł w stronę schodów.
- Idę się umyć. - Powiedział cicho i zniknął mi z pola widzenia.
- Mam do ciebie prośbę. - Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. - Naucz mnie grać na gitarze! - Zdziwiłem się lekko, ale uśmiechnąłem szeroko.
- Oczywiście. Chcesz teraz czy...?
- Teraz! - Zauważyłem podekscytowanie w jej oczach i zachichotałem.
- To ja idę po gitary. - Po tych słowach skierowałem się w stronę pokoju. Kiedy tam wszedłem Yuu był jeszcze w łazience. Wziąłem gitary i zszedłem na dol.
Po około czterech godzinach przyszedł do nas Kai.
- Uruha, widziałeś gdzieś Aoi'ego? Bo nie mogę go nigdzie znaleźć. - Popatrzyłem na niego i przecząco pokręciłem głową.
- Dziwnie się dzisiaj zachowuje. - Westchnąłem zrezygnowany, odkładając przy tym gitarę Yuu do futerału.
- Rozumiem. - Uśmiechnął się do nas. - Chodźcie już na obiad.
Po zjedzonym posiłku postanowiłem wybrać się razem z Reita do miasta. Przygotowałem porcje porcję jedzenia dla Yuu i pozostawiłam mu na łóżku karteczkę z wiadomością.
"Pojechałem z Reita i Ruki’m do miasta. Wrócę wieczorem. Obiad masz na stole, wiec zjedz go jak przyjdziesz. Kocham cię, Kouyou."
Kiedy wróciłem nie było ani chłopaka, ani jego samochodu. Umyłem się szybko i poszedłem spać. Rano sytuacja się powtórzyła, a do tego nadal nie było jego samochodu. Na szczęście moje obawy rozwiał Kai, który widział go w nocy, oraz pusty talerz.
Aoi wrócił po obiedzie i zamknął się od razu w pokoju, a kiedy chciałem z porozmawiać odpowiadał tylko ze niema teraz ani ochoty ani czasu. Zrezygnowany poszedłem do chłopaków, którzy siedzieli na basenie znajdującym się obok domku. Położyłem się na leżaku a łzy same zaczęły płynąć po moich policzkach. Po chwili poczułem czyjeś delikatne dłonie na moich plecach.
- Kouyou? - Powiedziała delikatnie Nes. - Co się stało?
- Nie wiem, co mu jest, ale to boli. - Usiadłem przodem do niej. - Boli mnie jego zachowanie. Jest teraz dla mnie taki zimny, oschły i nieczuły. A ja nie wiem, dlaczego. – Dziewczyna przytuliła mnie mocno do siebie głaszcząc przy tym po plecach. Spojrzałem przed sobie i zobaczyłem Yuu, który wpatrywał się we mnie z żalem w oczach. W tym momencie zdałem sobie sprawę, dlaczego się tak zachowywał przez cały ten czas. Przyłapał nas w tamtej sytuacji.
- Yuu! – Krzyknąłem i oderwawszy się od dziewczyny pobiegłem w jego stronę. Niestety, ale był szybszy i uciekł do pokoju. Postanowiłem zrobić mu małą przyjemność.
Od razu skierowałem swoje kroki do kuchni, gdzie przygotowałem dwie miseczki ulubionych lodów Aoi’ego. Poszedłem jeszcze do Kai’a i pożyczyłem od niego zapasowy klucz do pokoju. Otworzyłem drzwi i wszedłem cicho do środka. Chłopak siedział na łóżku z gitarą w rękach i słuchawkami na uszach. Podszedłem bliżej i usiadłem za nim.
- Yuu… - Zacząłem chicho wyciągając mu słuchawkę. – Yuu-san odwróć się i popatrz na mnie. – Aoi był ode mnie starszy, ale rzadko zwracałem się w ten sposób, chyba, że było to coś naprawdę ważnego. – Proszę.
Czekałem na ten gest parę ciężkich i długich minut, po tym czasie chłopak spełnił moją prośbę. W jego oczach była rozpacz, żal i smutek.
- I co teraz mi powiesz.
- Yuu, ty jesteś zazdrosny! – Zaśmiałem się, a on popatrzył na mnie zdezorientowany. – Nie wiem, co widziałeś, ale…
- Co wiedziałem!! – Krzyczał zdenerwowany. – A jak myślisz? Idę zobaczyć, co robisz a tu jakaś dziewczyna pochyla się nad twoim kroczem! Do tego nie zauważyłem, żebyś miał coś wtedy na sobie!
- Ja… zrozum… tam do niczego nie doszło! – Patrzyłem na niego przestraszony, nie wiedziałem jak mam się bronić przed jego oskarżeniami.
- Oprócz tego, że zrobiła ci loda. – Powiedział oschle, po czym wstał z łóżka i skierował się w stronę drzwi z pokoju. – Nie wiem jak mogłem… - Urwał i spojrzał na mnie. Siedziałem teraz skulony, płacząc. Yuu westchnął cicho i podszedł w moją stronę.
- Ale… - Zacząłem pomiędzy napadami płaczu. – Ja naprawdę… Tam nic… Yuu, ja kocham tylko ciebie. – W tym momencie poczułem ciepłe i silne ramiona oplatające moje ciało.
- Kouyou, ja… Przepraszam. – Poczułem jak jego delikatnie usta przywierają do mojej skroni. – Nie płacz. Proszę.
Wtuliłem się w chłopaka próbując się uspokoić, po chwili przylgnąłem do niego w bardzo czułym i pokazującym moje uczucia pocałunku. Yuu od razu oddał tą pieszczotę kładąc mnie przy tym na plecach.
- Kouyou, tam naprawdę do niczego nie doszło? – Popatrzyłem w jego piękne, ciemne oczy.
- Tak. Komponowałem kiedy przyszła Nes i chciała zobaczyć. – Pogłaskałem go delikatnie po policzku. – Nachylała się nad nutami a nie moim kroczem.
- A później?
- Chciała nauczyć się grać na gitarze. – Przyciągnąłem go do siebie. – A teraz mnie pocieszała.
- Przepraszam. – Jękną cicho i ucałował mnie w czubek głowy. – Nie chciałem cię zranić Kouyou. – Uśmiechnął się do mnie błaganie. – Wybaczysz mi?
- Pod jednym warunkiem. – Pocałowałem go namiętnie. – Kochaj się ze mną tu i teraz. – Szepnąłem mu do ucha a on posłusznie spełnił moją prośbę, nie tylko tą jedną.
Później miałem przez to małe problemy z chodzeniem, ale Yuu nie opuszczał mnie na krok, cały czas powtarzając mi jak bardzo mnie kocha.

Znowu płakałem, A przecież od tamtego wydarzenia minęło tyle czasu.
- Byliśmy wręcz idealną parą Yuu. – Wtarłem łzy rękawem bluzy należącej do Aoi’ego i wszedłem do pokoju.
- Teraz ja przepraszam za to, że cię skrzywdziłem. Wybaczysz mi kiedyś? – Zasnąłem trzymając w ręce jego zdjęcie.

AOI

Ostatnie dni mijały mi, co raz szybciej. Może było to spowodowane tym, ze często upijałem się do nieprzytomności, ale myślę, a właściwe wiem, za ja po prostu nie potrafiłem już sprawnie funkcjonować bez Kouyou. Był dla mnie niczym tlen, który jest tak potrzebny do życia. Bez niego pomału dusiłem się, umierałem. (Dop. Aut. Zdanie dosłownie ściągnięte z opowiadania Kity - pozdrawiam i polecam ^^) Teraz leżałem na łóżku w mieszkaniu Uruhy i próbowałem odnaleźć tam choćby najmniejszy ślad, który pomógłby nam. Po chwili wstałem z zamiarem napicia się czegokolwiek w kuchni, która znajdowała się na dole. Na moje nie szczęści, kiedy schodziłem po schodach, poślizgnąłem się i upadłem do tylu lądując na wcześniejszy schodek. Prychnąłem cicho. Przecież tyle razy mówiłem mu żeby coś z nimi zrobił, a on nawet po swoim wypadku uważał, ze niema potrzeby.
Oparłem się głowa o barierkę i najnormalniej w świecie zacząłem płakać.
- Tęsknie nawet za twoja nieporadnością.

Ostatnimi czasy chodziłem bardzo przybity i w naprawdę złym humorze. Moja siostrzenica ciężko chorowała a ja nawet nie wiedziałem, co mogę zrobić.
- Yuu-chan? - Poczułem nagle jak Kouyou przytula się do mnie mocno. - Chodź na górę. - Powiedział słodko i delikatnie zaczął mnie całować po szyi.
- Nie dzisiaj. - Odpowiedziałem mu stanowczo i twardo. Może trochę za twardo, ponieważ wypuścił mnie z objęć i odsunął się na drugi koniec kanapy. - Nie mam ochoty.
- Ty nigdy nie masz ochoty. - Westchnął cicho spuszczając głowę, a ja uśmiechnąłem się ironicznie. Na litość to ty mnie nie weźmiesz Kouyou.
- Wiec mógłbyś to uszanować. – Syknąłem cicho nawet na niego nie patrząc.
- Yuu, powiedz mi. Stało się coś?
- Nie twoja sprawa. – Powiedziałem głośniej niż zamierzałem.
- W takim razie, co jest moją sprawą! – Chłopak wstał z rozmachem z kanapy patrząc na mnie jednocześnie ze złością i smutkiem. – Bo ja mam już tego dość. – Wzruszyłem tylko ramionami wyciągając paczkę papierosów z kieszeni spodni. – Albo powiesz mi, co się dzieje albo żegnam!
- To proszę bardzo! – Popatrzyłem mu prosto w oczy. Była w nich rozpacz i współczucie, nie wiem dlaczego ale zdenerwowałem się jeszcze bardziej. Wstałem z kanapy nie odrywając od niego wzroku. – Mam dużo ważniejsze sprawy na głowie niż niańczenie ciebie. – Prychnąłem mu prosto w twarz.
- Yuu… - Zaczął cicho a w jego oczach zaczęły pojawiać się łzy.
- Yuu to, Yuu tamto. Mam tego serdecznie dość! – Krzyczałem.
- Zrozum ja… - Zaczął cicho. Wiedziałem, że go ranie, ale dawało to ukojenie. Nie wiem, dlaczego ale pomagało.
- Ja mam zrozumieć?! – Zaśmiałem się. – To ty nic nie rozumiesz. Ty nigdy nie rozumiesz, co ja czuje. Jesteś pieprzonym egoistą Kouyou. – Dlaczego ja to powiedziałem? Przecież wcale tek nie myślę. Ale to naprawdę pomaga. – Znajdź sobie kogoś innego, kto ci obciągnie i sprawi przyjemność.
- Proszę przestań. – Po twarzy Uruhy płynęły łzy.
- Przymknij się! – Chłopak wyciągną rękę, aby dotknąć mojego policzka. –Zostaw mnie! – Chlast. Jedno uderzenie. Celne. Spojrzałem na jego twarz a cała złość gdzieś zniknęła i zdałem sobie sprawę, co zrobiłem, jak bardzo go teraz zraniłem. – Kouyou ja… - Zacząłem cicho spuszczając głowę.
- Nie musisz nic mówić. – Kątem oka widziałem ja ociera łzy z policzków. – Rozumiem. – Pięć sekund. Tyle zajęła mu dobiegnięcia do drzwi i wyjście z moje mieszkania. A ja nadal tam stałem nie mogąc uwierzyć w słowa, które przecież sam wypowiedziałem. Pomału osunąłem się na kolana i rozpłakałem się.
- Kouyou, ja nie chciałem. Przepraszam kochanie, przepraszam. – Wyciągnąłem komórkę, aby do niego zadzwonić i wszystko odkręcić. Jak na złość dzwonek usłyszałem tuż obok siebie. Jego telefon leżała na kanapie obok mnie. Tak samo jak kluczyki do samochodu.
Tej nocy nie spałem. Siedziałem na kanapie zastanawiając się, dlaczego jestem takim sukinsynem. Przecież nie rani się osoby, która oddałaby za ciebie życie. A przecież ja tak postąpiłem.
Następnego dnia była próba. Z jednej strony cieszyłem się, ponieważ wiedziałem, że spotkam Uruhe, ale z drugiej… Co ja mu teraz powiem? Zraniłem go, wiedziałem o tym i nic nie usprawiedliwia mojego postępowania, ale przecież tak bardzo go kochałem. Ale czy to wystarczy?
Przyjechałem na nią godzinę wcześniej. Chciałem być pewien, że go nie przegapię, że nie ucieknie ode mnie.
Siedziałem właśnie na kanapie grając „Reile” na swoim akustyku, kiedy do pomieszczenia wszedł Kai.
- Yuu? – Spojrzał na mnie zdziwiony. – Co ty tutaj robisz?
- Przyszedłem na próbę. – Odpowiedziałem spokojnie nie przestając grać na gitarze. Nie miałem ochoty na długie rozmowy.
- 45 minut wcześniej? – Usiadł koło mnie. – To do ciebie niepodobne. Zawsze przychodziłeś 5 – 10 minut wcześniej.
- Chciałem poćwiczyć. – Powiedziałem beznamiętnie, wpatrując się w struny instrumentu.
- Co się dzieje? – Poczułem jego rękę na swoim ramieniu i cicho westchnąłem. Zapomniałem, że Kai należy do grona osób, które potrafią wyczytać wszystko z twarzy człowieka.
- Ja… - Zacząłem cicho z trudem powstrzymując łzy. – Zraniłem Uru. Zrobiłem coś potwornego, coś, czego nie chciałem.
- Zdradziłeś go?
- Nie! – Krzyknąłem odwracając głowę w jego stronę. – Nigdy bym tego nie zrobił! Za bardzo go kocham.
- A więc? – Patrzył na mnie uważnie, ze współczuciem i zrozumieniem.
- Ja powiedziałem coś, czego nie chciałem. – Łzy spływały po moich policzkach. – Powiedziałem mu, że go… że go… - Nie mogłem nawet wydusić z siebie tego słowa. – Ze go nienawidzę. -  Wtuliłem się w ramie perkusisty. – Że mam go dość, żeby znalazł sobie kogoś innego.
-Yuu.. – Zaczął chłopak głaszcząc mnie po plecach.
- A ja go tak bardzo kocham. – Wytarłem łzy chusteczką, którą podał mi Yutaka. – Jak coś sobie zrobił?
- Spokojnie. – Chłopak uśmiechnął się do mnie. – Na pewno nic mu nie jest i przyjdzie dzisiaj jak zwykle na próbę.
- Oby.
Kolejne minuty ciągnęły się niemiłosiernie a chłopaka nadal nie było. Na zegarku wybiła godzina 10, gdy do sali weszli Reita z Ruki’m.
- To tylko wy. – Opadłem ciężko na kanapę.
- Cóż za miłe przywitanie. – Odgryzł się Reita siadając obok mnie. – Gdzie Shima?
- jeszcze go niema. – Odpowiedział mu Kai spoglądając przy tym na mnie. W tym momencie miałem ochotę umrzeć. Każda sekunda była dla mnie ja szpilka wbijająca się głęboko w moje serce. A najgorsze było to, że wiedziałem, że wszystko jest tylko i wyłącznie moją winą.
- Poczekamy. – Rzucił Ruki biorą przy okazji nuty do rąk i czytając jakąś piosenkę.
Zrobiliśmy tak jak powiedział. Mijamy minuty, po godzinie wszyscy zaczęli się denerwować. Oczywiście oprócz mnie. Ja po prostu się załamywałem
- Zadzwońmy do niego w końcu. – Mruknął Reita.
- To nic nie da. – Odpowiedziałem cicho. – Zostawił komórkę u mnie w domu.
- Ha, to już wiemy, dlaczego się spóźnia. – Zachichotał Ruki. – Nie nocowała u ciebie?
- Nie. – W ty momencie odezwała się komórka należąca do Akiry. Chłopak spojrzał na wyświetlacz i zmarszczył brwi, po czym wyszedł z pomieszczenia. Wrócił po paru minutach z dość przygnębionym wyrazem twarzy. Spojrzał na nas, ale zauważyłem, że zatrzymał wzrok na mnie.
- Dzwoniła mama Kouyou. – W tym momencie serce podeszło mi do gardła. – Miał wypadek.
- Gdzie jest? – Spytałem wstając z kanapy i zabierając przy tym swoją torbę. – Do cholery. Gdzie jest Kouyou?!
- Mówiła, że w domu, ale… - Nie wiem, co chciał powiedzieć. Jak najszybciej wybiegłem z sali prób, kierując się w stronę mojego samochodu. Uderzyłem mocno w kierownice a po mojej twarzy zaczęły lecieć kolejne łzy. Nie obchodzili mnie ludzie, znajomi przechodzący na ulicy, ani paparazzi, którzy mogli się gdzieś tu chować. Teraz liczył się tylko i wyłącznie mój Kouyou. Ale czy mam nadal prawo go tak nazywać?
- K’you wybacz mi. – Wcisnąłem gaz do dechy i pojechałem prosto do jego mieszkania. Nie zważałem na pieszych, czerwone światła czy przypisy ruchu drogowego, teraz liczyła się tylko jedna osoba. Wysiadłem z pojazdu i wyjechałem windom na odpowiednie piętro. Stanąłem przed drzwiami. Nie potrafiłem zapukać.
- Na pewno jestem ostatnią osobą, którą chcesz teraz widzieć. – Szybko starłem łzę, która pomału spływała po moim policzku i zadzwoniłem. Drzwi otworzyła mi jego mama.
- Dzień dobry. A pan, do kogo? – Spytała uprzejmie uśmiechając się do mnie. W tym momencie wiedziałem, po kim odziedziczyłeś ten piękny i szczery uśmiech, ale jej nie był tak cudowny jak ten należący do Uru.
- Ja do… - Przełknąłem głośno ślinę. – Ja do Uruhy.
- Przepraszam, ale on… - Nie wytrzymałem i wyminąłem kobietę w drzwiach, kierując się przy tym do sypialni, która znajdowała się na piętrze apartamentu. Słyszałem jak coś mówiła, ale moje myśli były skupione tylko i wyłącznie na jednej osobie. Na moim Kouyou.
Kiedy wszedłem do pokoju zauważyłem od razu, że panuje w nim dziwna i nienaturalna ciemność. Może było to złudzenie spowodowane fakt, że Kouyou zawsze lubił jasność, ale taką naturalną. Po chwili spojrzałem na łóżko. Leżał tam nieruchomo, dokładnie przykryty kołdrą. Spał.
Zamknąłem drzwi na klucz i podszedłem do niego, nie odrywając przy tym wzroku od jego twarzy. Był lekko poobijany i miał zawinięty bandaż na głowie. Usiadłem na brzegu łóżka i delikatnie odgarnąłem mu włosy z twarzy.
- Kouyou… - Zacząłem cicho powstrzymując przy tym łzy. – Kouyou, kochanie. Ja… Ja przepraszam, naprawdę. – Po mojej twarzy zaczęły płynąć słone krople. – To, co powiedziałem… To nieprawda, ja tak nie myślę. – Znalazłem jego dłoń i przytuliłem ją do swojego policzka. – Jesteś dla mnie najważniejszy, najdroższy… ja… ja bez ciebie nie umiem funkcjonować. Kocham cię. – Cisza, długa, rozdzierająca cisza, przerywana jedynie moim szlochem i tykaniem zegara.
- Kouyou, miałeś racje, to jest twoja sprawa. – Nie patrzyłem na jego twarz. – Moja siostrzenica jest bardzo chora. Byłem wściekły, na siebie. I… Nie wiem, co we mnie wstąpiło. – Zrobiłem krótką pauzę. – Ja po prostu wyładowałem na ciebie całą swoją złość. Całą bezradność, cały gniew. Ja… To, przyniosło mi ukojenie, na chwilkę. A później… Rozdarło moje serce na pół. – Ucałowałem delikatnie dłoń, którą trzymałem. – Zrozumiem, jeśli nie będziesz chciał mnie widzieć, znać. Odejdę nawet z zespo… - Nie dokończyłem, ponieważ czyjeś ciepłe wargi przylgnęły do moich. Kiedy podniosłem wzrok, moim oczom ukazała się twarz Kouyou. Uśmiechał się do mnie czule.
- Kocham cię Yuu. – Delikatni starł dłonią moje łzy. – Ale proszę cię, następnym razem powiedz.
- Przepraszam. – Wyszeptałem cicho, oplatając go rękoma i mocno przytulając. – Obiecuje, już nigdy nie będę mieć przed tobą tajemnic. Obiecuje kochanie. – Chłopak zaśmiał się cicho i wtulił się we mnie.
- A ja ci wieże. – Po chwili znów poczułem smak jego ust. Nawet nie wiedziałem, że tak się za nim stęskniłem. – Ałła. – Popatrzyłem na niego i szybko go puściłem.
- Prze… - Znów przerwał mi namiętnym pocałunkiem.
- Za dużo dzisiaj przepraszasz. Wole usłyszeć coś innego.
- Kocham cię K’you. Kocham. – Na te słowa uśmiechną się ciepło. – Ale połóż się już. – Zaśmiałem się a Uruha zrobił minę obrażonego dziecka, ale wykonał moją prośbę.
- Wszystko mnie boli. – Zajęczał po chwili.
- A co się właściwie stało? – Chłopak spojrzał na mnie.
- Chcesz usłyszeć wersje pełną czy skróconą?
- Pełną.
- W takim razie kładź się koło mnie. – Zaśmiałem się, ale posłusznie wykonałem jego polecenie. Już po chwili leżeliśmy razem na łóżku. – Kiedy wybiegłem z twojego bloku miałem ochotę się zabić. – Delikatnie głaskałem go po głowie. – Twoje słowa… To naprawdę bolało, ale wtedy przypomniałem sobie, że zostawiłem u ciebie komórkę i klucze. Z jednej strony nie chciałem wracać, ale z drugiej coś mnie tam ciągnęło. – Uru położył głowę na mojej klatce piersiowej i ciasno objął mnie rękami. – Kiedy byłem już pod drzwiami usłyszałem twój płacz oraz przeprosiny, zrozumiałem wtedy, że musiałeś mieć jakiś powód. Więc do domu wróciłem piechotą. (Dop.Aut. O.o – na pewno ja to pisałam?)
- Że co? Wiesz, co ja przeżywałem? – W tym momencie spojrzał na mnie krzywo. – Przepraszam.
- Zanim przyszedłem, zjadłem, umyłem się to było już dość późno, a do tego nie mogłem zasnąć. – Pocałowałem go lekko w czubek głowy. – Więc z tego powodu zaspałem i wstałem o 10. Oczywiście w tym samym momencie przypomniałem sobie, że miałem odebrać mamę ze stacji. – Zaśmiał się. – Śpieszyłem się. Gdy byłem w łazience usłyszałem dzwonek do drzwi, pobiegłem do drzwi i… - Spojrzałem na niego. – I spadłem ze schodów.
- Kouyou? – Chłopak odwrócił głowę tak, że teraz patrzył na mnie. – Prosiłem cię, abyś zrobił coś z tymi schodami. – Westchnąłem cicho. – Więc co ci teraz jest?
- Mam lekki wstrząs mózgu, skręcone kolano i kostkę, zbite ramie. A, jeszcze pełno siniaków i innych lekkich uszkodzeń.
- Powinieneś spać.
- Dorze. Ale zostań ze mną.
- Obiecuje kochanie, obiecuje. – Pocałowałem go namiętnie głaszcząc przy tym po policzku. – Już nigdy cię nie zostawię.

- Uru, czy była to jednostronna obietnica. – Pomału zszedłem ze schodów. – Myślałem, że… - Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. – Ale się pomyliłem.

C.D.N <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

magazyn Asia on Wave